Dodany: 14.08.2017 11:20|Autor: Aivalar

Książka: Skaza
Ahern Cecelia

Wszyscy nosimy skazy


Celestine bezgranicznie wierzy w słuszność i sprawiedliwość decyzji Trybunału. Przecież to jasne, że każdy, kto w jakikolwiek sposób splamił swój charakter, musi ponieść karę. Trudno jej też sprzeciwiać się panującemu prawu, skoro spotyka się z synem sędziego Crevana, jednego z najważniejszych ludzi w kraju. Wszystko jednak się zmienia, gdy pewnego ranka do autobusu wsiada staruszek, który przypomina Celestine jej dziadka. Dziewczyna w ciągu zaledwie kilku dni staje się twarzą rewolucji, mającej obalić obecny porządek i wprowadzić nowe prawo.

Cecelia Ahern przyzwyczaiła swoich czytelników do romansów – całkiem zgrabnych i przyjemnych, należy dodać. Byłam bardzo zaskoczona, kiedy okazało się, że „Skaza” została utrzymana w klimatach dystopii/antyutopii. Miejscem akcji jest Highland, fikcyjne państwo, gdzie kontrolę sprawuje Trybunał, instytucja osądzająca i karząca tych członków społeczeństwa, którzy przestali być idealni. Wykrycie wady – może to być kłamstwo, może to być nielojalność wobec panującego systemu – powoduje, że oskarżonemu wypala się w wyznaczonym miejscu literkę „s” w okręgu, co spycha go na margines i zmusza do wyrzeczenia się odtąd wszelkich luksusów.

Bardzo szybko i niestety z rozczarowaniem zorientowałam się, że to popłuczyny po „Igrzyskach śmierci” i „Niezgodnej”. Schemat jest niemalże identyczny: totalitarne rządy szokują swoim okrucieństwem, jednak wkrótce z cienia wychodzi grupa opozycjonistów. A na ich czele, chcąc nie chcąc, staje nastoletnia dziewczyna, która przeradza się w ikonę buntu. Brzmi znajomo? Bo jest znajome. „Skaza” nie zaskoczyła mnie praktycznie ani razu; ma fabułę tak przewidywalną, że niemal przezroczystą. Cały czas nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że już o tym czytałam. Trybunał, koncepcja obowiązującego prawa, wymiar kary to niby pomysły autorskie, ale właściwie nie odstają one od podziału społeczeństwa na frakcje u Veroniki Roth czy też od organizacji śmiertelnie niebezpiecznego turnieju w trylogii Suzanne Collins.

Nie mogę powiedzieć, by książkę czytało mi się źle. Po raz kolejny Cecelia Ahern kupiła mnie przyjemnym, lekkim stylem, który sprawił, że błyskawicznie pochłaniałam kolejne rozdziały. Akcja szybko się rozkręca, autorka niemal od razu przechodzi do rzeczy. Bohaterowie są wykreowani całkiem dobrze, a co najważniejsze: Celestine jako główna postać nie jest zbyt irytująca (choć oazy spokoju ze mnie nie zrobiła). Czasem zachowuje się jak ostatnia naiwniara, ale da się to przeżyć. Sympatię budzi przede wszystkim jej siostra, Juniper, a także ich dziadek, który zdecydowanie zasługuje na miano najlepszego bohatera tej powieści. Przede wszystkim dlatego, że ani razu mnie nie zdenerwował, a jego motywacja od samego początku jest jasna i jednoznaczna.

Co ironiczne, konstrukcja „Skazy” ma... skazę, i to w sumie nie jedną, a kilka. Wychwyciłam parę nielogiczności, budowa świata przedstawionego też nie jest pełna. Do końca książki nie mamy pojęcia, gdzie leży Highland, jak to państwo w ogóle powstało, jaką ma historię. Z początku byłam przekonana, że akcja toczy się w alternatywnej, fikcyjnej rzeczywistości, dopóki autorka nie poczyniła wzmianek wskazujących, że świat (przynajmniej pod względem historyczno-geograficznym) niewiele się różni od naszego. Ponadto widać, że niektóre sceny były tylko po to, żeby pchnąć fabułę do przodu. Celestine, oskarżona za niewielkie przewinienie, jest traktowana jak największa przestępczyni. Co więcej, szybko zaczyna odczuwać jakiś rodzaj porozumienia z chłopakiem, z którym właściwie nie zamieniła ani słowa. Mogłabym to po prostu zrzucić na nielogiczność jej zachowania, jednak można się zorientować, że bez tego nie byłoby otwarcia kolejnych wątków. Niestety efekt jest nieco wymuszony.

Skłamałabym mówiąc, że „Skaza” zupełnie mi się nie podobała. Lubię zarówno „Igrzyska śmierci”, jak i „Niezgodną”, dlatego dobrze się odnalazłam w tym dystopijnym otoczeniu. Akcja jest dość dynamiczna, na szczęście Cecelia Ahern w zupełności zrezygnowała ze zbędnych zapychaczy czy wszelkich innych zabiegów, które spowolniłyby fabułę lub też zwiększyły objętość książki. Po kilku rozdziałach odkryłam, że się wciągnęłam, że realia Highlandu mnie pochłonęły i zaczęłam w głębi serca kibicować nie tylko Celestine, ale także wszystkim rebeliantom, którzy zdecydowali się zwrócić przeciwko Crevanowi. „Skaza” dostarczyła mi fajnej wakacyjnej rozrywki, jednak nie jestem przekonana, czy autorka dobrze postąpiła, odchodząc od swoich tradycyjnych romansów (choć i tutaj znajdziemy wątek romansowy!).

Pierwszy tom przygód Celestine mogę określić mianem przyjemnego czytadła, które nie wyróżnia się niczym specjalnym; fabułę ma dość oklepaną, kompozycja ani sam pomysł nie budzą większego zachwytu. Ale bawiłam się nieźle. Fanom powieści dla młodzieży, którzy lubią takie klimaty, z pewnością przypadnie do gustu. Ja również nie mówię „nie” i z chęcią sięgnę po drugą część.


[Recenzję opublikowałam również na swoim blogu oraz innych portalach]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 605
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: