Dodany: 22.02.2017 14:34|Autor: misiak297

Książka: Romanowa
Orzeszkowa Eliza

3 osoby polecają ten tekst.

Wilcze oczy, czyli studium alkoholizmu


"Więc i ta nawet kobieta miała kiedyś nad głową błękit wiosenny, a w sercu słońce szczęścia! Więc i takie nawet pylinki ludzkości, malutkie i szare, posiadają wspomnienia swe, o których z głośnym, rubasznym śmiechem mówią dopóty, dopóki w oku ich nie zakręci się łza. Proszę! Kto by się był spodziewał, że ta Romanowa wiodła kiedyś życie szczęśliwe i wesołe, któremu nawet nie brakowało odrobiny poezji. Ona i poezja! Dziwny związek dwu sprzecznych z sobą składników, który, aby w retorcie życia móc dostrzec, trzeba by chyba oko w drobnowidz [czyli mikroskop] uzbroić"[1].

Tak rozpoczyna się opowieść, którą Eliza Orzeszkowa napisała w grudniu 1883 roku. Rzeczywiście, w życiu tytułowej bohaterki zdarzały się chwile szczęścia. Szczęścia przeżytego co prawda w biedzie, ale zarazem w wielkiej miłości. Jej mąż, pocztylion Roman, był dobrym człowiekiem – pracowitym, pogodnym, kochającym zwierzęta. Marzył o tym, że kiedyś on, Ewa i ich jedyne dziecko – Michałek zamieszkają we własnej chacie. Wspólnie snute marzenia – meblowanie nieistniejącego domu, dbanie o inwentarz, na który na razie nie można było sobie pozwolić – łączyły małżonków, choć sprawiały im tyle samo radości, co i bólu. A jednak i one miały się skończyć. Romanowa opowiada gorzko:

"Aha! własna chata… komu ją Pan Bóg daje, a komu nie daje… I memu Romanowi dał… tylko bardzo ciasną"[2].

Pocztylion ginie w tragicznym wypadku. Zdruzgotana wdowa zostaje sama z małym dzieckiem. Nędza gna ją od chaty do chaty, od dworu do dworu. W końcu osiedla się z synem w Ongrodzie (tak Orzeszkowa nazywała w swoich utworach Grodno). Początkowo miasto nie przyjmuje ich życzliwie, ale stopniowo układają sobie życie. Ona zostaje kucharką, on dorasta i pracuje jako mularz. Pojawia się nadzieja na lepszą przyszłość – Michałek okazuje się zdolnym, pracowitym człowiekiem. Niestety ma także skłonność do nadużywania alkoholu (nałóg zwany jest tutaj "wilkiem miejskim").

"Romanowa" to wstrząsające studium alkoholizmu, poprowadzone ze znawstwem problemu, bolesnym autentyzmem. O tej noweli można dziś mówić językiem współczesnej psychologii. Orzeszkowa kreśli wyrazisty portret zarówno człowieka uzależnionego od alkoholu, jak i osoby współuzależnionej. Oboje pozostają bezradni. Dramat dotyka tu nawet Żużuka, oddanego pieska, który, głodny i zaniedbany, czeka na swego pana pod szynkiem, "podobny do małego, drążącego cienia pokory i smutku"[3].

Chciałbym w tym miejscu zacytować dłuższy fragment poświęcony konfrontacji matki z pijanym Michałkiem. Ileż prawdy w tych manipulacjach, groźbach, narastającej agresji, usilnym staraniach, aby awantury nie słyszeli sąsiedzi! Jak dobrze odmalowane trudne relacje ludzi uwikłanych w alkoholizm najbliższej osoby!

"– Mamo! dajcie pieniędzy.
Ona szklanym wzrokiem na niego patrzała i ani słowa na ustach jej, ani, zda się, oddechu w jej piersi nie było. On głos podnosił nieco:
– Niech mama odda mnie moje pieniądze!
Grubą, czerwoną dłonią swą z rozpostartymi palcami uderzał się w piersi i pochylony ku niej, z błyszczącymi oczyma, naglącym szeptem bełkotał:
– Jak Boga kocham, mnie potrzeba... mnie koniecznie potrzeba!... Jeżeli nie oddacie, pójdę i powieszę się! (…) Ten kum maminy, Wincenty, krzyczał, że ja hołysz... Pokażę mu, jaki hołysz... Przede mną panowie czapki zdejmują... Chlewiński mnie w ręce całuje, żebym jego córkę za żonę brał... o! a on mówi, że ja hołysz... hołysz on sam, gałgan, pijanica...
Tak mówił przez dobre minut pięć. A ona nic, ani słowa, ani tchnienia. Patrzała tylko na niego i powieki jej szybko mrugały. On niecierpliwił się i za rękaw koszuli targać ją zaczynał. Wtedy kiwała głową i cicho mówiła:
– Ty znów pijany...
Na przypuszczenie to oburzał się i stanowczo mu zaprzeczał:
– Chyba mama pijana... ja wódki jeszcze w gębę nie brał... Ja jestem najlepszy robotnik w Ongrodzie, przede mną panowie czapki zdejmują. Chlewiński mnie po rękach...
I nagle przerywając sobie, a rękę z rozpostartymi palcami, którą tłukł się w piersi, w pięść ściskając, ochrypłym głosem krzyczał:
– Pieniądze oddaj, czy słyszysz? Co to? czy ja do swoich zapracowanych pieniędzy prawa nie mam! Otwieraj! bo jak nie otworzysz, siekierę chwycę i tak kufer łupnę, że w trzaski się rozleci...
Kobieta zerwała się z miejsca i, skokiem tak ciężkim, że aż drżały od niego stołki kuchenne, do kufra przypadłszy, siadła na nim. Bosymi stopami w podłogę wparta, siedziała prosta, w twarz syna wpatrzona (…). Zdawało się, że ciałem swym krwawicę syna przed nim samym osłonić usiłowała. On miotał się przed nią, rozmachiwał rękoma, to szeptał przekonywająco, to wydawał krótkie wykrzyki. Sto razy głośno krzyknął lub zatupał, z ust jej z przeciągiem syczeniem wychodził jeden tylko przyciszony, błagający wyraz: »cicho! cicho! cicho!«"[4]

Michał wpada w alkoholowe "ciągi", opuszcza się w pracy, traci ciężko zarobione pieniądze. Balansuje między potrzebą napicia się a poczuciem winy. Tymczasem matka próbuje go chronić, wmawia innym, że jej syn wcale nie pije, kłamliwie tłumaczy jego nieobecność, wysilając wyobraźnię (utrzymuje, że nadzoruje on budowę wielkiego pałacu, jakiego nie ma jeszcze w Polsce ani nawet w Paryżu). Uczy się mechanizmów obronnych, czuwa nad tym, aby zdławić w ukochanym synu potrzebę sięgnięcia po alkohol, jednak nie zawsze jej działania przynoszą zamierzony skutek. Pozwala sobą manipulować, ma poczucie winy, wierzy w gorące zapewnienia Michała i obiecywany po kolejnych libacjach nowy, lepszy początek:

"– Wszystko już dobrze! Przyrzekł, jak Boga kocham, przyrzekł, że już nigdy nie będzie... I dotrzyma! Co teraz, to już, jak Bóg na niebie, dotrzyma! O! już ja go znam i wiem, że teraz to już dotrzyma!"[5].

Pewnie domyślacie się, że te złudzenia nie trwają długo. Orzeszkowa pokazuje, jak alkoholik sięga dna i pociąga za sobą tych, którzy troszczą się o niego najbardziej. Świat staje się pułapką, w której niby oczy wilka błyszczą w ciemności okna szynku.

Jeśli ktoś sięgnie dziś po "Romanową", zrozumie, że nowela jest boleśnie aktualna, chociaż nie rozgrywa się w czasach nam współczesnych. Bo nie ma znaczenia, czy jest to dzisiejszy pub, czy dawny szynk. Czy bogatsi ludzie jeżdżą karetami, czy samochodami. Czy marzy się o własnej wiejskiej chacie, czy o własnym mieszkaniu w nowoczesnym bloku. Czy pijani awanturnicy trafiają na izbę wytrzeźwień, czy do więzienia. Również w świecie XXI wieku jest mnóstwo takich zagubionych Michałków, którzy może chcieliby przestać pić, ale nie są w stanie. I mnóstwo takich Romanowych, pełnych nadziei i rozpaczy. I mnóstwo ludzi, którzy nie umieją sobie poradzić z tym problemem. W tej zapomnianej noweli – napisanej przez Elizę Orzeszkową przeszło sto trzydzieści lat temu – z łatwością odnajdą siebie.


---
[1] Eliza Orzeszkowa, "Nowele" t. II, wyd. Czytelnik, 1957, s. 90.
[2] Tamże, s. 100.
[3] Tamże, s. 128.
[4] Tamże, s. 124-125.
[5] Tamże, s. 133.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 909
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: