Dodany: 11.02.2017 10:11|Autor: zsiaduemleko

O myszach, ptakach i kiełbasach


Panuje mylne przekonanie, że bracia Grimm byli autorami baśni. To ma sens, bo skoro coś nazywa się baśniami braci Grimm, sugestia jest wyraźna. Otóż nie. Może kogoś zaskoczę, ale bracia nie wymyślali tych historii. Oni jedynie je zebrali do kupy i wydali. Więc kto je wymyślał? Okazuje się, że lud. Najhojniejszymi dostarczycielkami materiałów było kilka kobiet, które chętnie dzieliły się opowieściami, a jedną z nich Wilhelm nawet poślubił, pewnie w ramach rozliczenia. Jednak owe kobiety również trudno nazwać autorkami: one same zasłyszały te historie od znajomych, służby, chłopów. Czyli w istocie nie sposób wskazać prawdziwych twórców baśni, bo te krążyły wśród ludzi od wielu lat, dekad, wieków i poddawane były różnorakim modyfikacjom, a ich fragmenty to znikały, to znowu były dodawane w nieco zmienionej formie. Samych Grimmów wypadałoby więc określać bardziej jako redaktorów niż autorów, choć niektórzy woleliby ich nazywać złodziejami, jednak prawda jest taka, że nigdy nie przypisywali sobie oni autorstwa tych baśni i nie jest ich winą, że zaszło tego rodzaju nieporozumienie. W takim razie co tutaj robi Philip Pullman? Cóż, w sporym skrócie wygląda na to, że zebrał baśnie zebrane przez braci Grimm, jakkolwiek to brzmi. Ale nie tylko; każdą z pięćdziesięciu opowieści okrasił dodatkowo krótkim posłowiem, w którym wyjaśnia genezę danej baśni, jej inspiracje i odniesienia do innych bajkopisarzy oraz ciekawostki natury ogólnej. Należy dodać, że Pullman unikał ingerencji w treść; wybrane przez niego opowieści podane są w dosyć surowej, pierwotnej formie – pozbawione poetycznych ozdobników, dynamiczne narracyjnie, oczyszczone z osobistych interpretacji. I nawet jeśli komuś się wydaje, że świetnie zna tę czy inną baśń, ostrzegam, że czeka go kilka sporych zaskoczeń.

Wiadomo, jak to w baśniach jest: pełno w nich biednych drwali, młynarzy i rybaków, ale także bogaczy oraz bezwzględnych królów. A skoro są królowie, muszą być też piękne królewny, których ręka wraz z połową królestwa najczęściej jest kartą przetargową w męskich interesach. Jeden król to nawet postanowił pominąć rolę partnera biznesowego i ożenić się z własną córką, i co mu zrobisz. Dalej: mężowie są zwykle dobroduszni i uczciwi, ale już macochy to chciwe oraz zawistne istoty, zamiennie z wiedźmami występujące w roli czarnego charakteru. Jednym z obowiązkowych elementów dobrej baśni jest także chatka w środku ciemnego lasu. Co znamienne, bohaterowie rzadko mają imiona (czasem jedynie pseudonimy pomagające ich zidentyfikować i wyróżnić) i nikt nie zamierza ukrywać, iż są przy okazji kompletnie płascy psychologicznie. Niekiedy aż do absurdu. Zaznaczam, że nie wspominam o tym w kontekście wad, jedynie w ramach charakterystyki. Bo w tych baśniach liczy się przede wszystkim opowieść, jej zwarty i dynamiczny tok oraz prosty morał.

No dobrze, ale czym różni się wydanie baśni pod redakcją Pullmana od dziesiątek innych? Szczerze mówiąc, nie wiem, bo to pierwszy zbiór, który miałem okazję w całości przeczytać i brak mi porównania. Jednak nawet mnie kilka elementów rzuca się wyraźnie w oczy i jeśli również byliście przekonani, że królewna całuje żabę, a rybak łowi złotą rybkę, która spełnia jego trzy życzenia – zapomnijcie, bo było trochę inaczej. To jedynie przykładowe wątki, które w późniejszych wydaniach uległy upiększeniu, uromantycznieniu i – niestety – upowszechnieniu, natomiast w oryginale prezentowały się zgoła inaczej. Zabawniej i bardziej wyraziście. Pullman w swoim zbiorze zamieścił te pierwsze, mniej znane, autentyczne. Nie tylko zachowując wierność w ogóle i szczególe, ale także nie pomijając ani nie łagodząc okrutnych momentów. Bo w baśniach braci Grimm sporo jest pozbawionej sensu, bezmyślnej i nieuzasadnionej brutalności. Sprawiedliwy król ścina głowy swoim synom, rodzice porzucają własne dzieci, ktoś ćwiartuje i zakopuje zwłoki, komuś wyłupiają oczy. A przez wzgląd na co bardziej wrażliwe jednostki nie napomknę nawet o wstrząsającym zamachu na życie przy użyciu grzebienia. Bywa więc krwawo i śmiertelnie poważnie, ale również niedorzecznie oraz groteskowo, że wspomnę jedynie o trupach strącających kręgle za pomocą własnych czaszek.

Uznajmy więc, iż dopisek "dla dorosłych i młodzieży, bez cenzury" jest w tym przypadku uzasadniony. Niestety wierność pierwotnej formie nie zawsze wychodzi baśniom na dobre, bo chwilami są one dosyć niezręczne narracyjnie: mają wyraźne luki, brak im logiki (nawet biorąc pod uwagę, że to tylko bajki), wiele postaci znika nagle w toku opowiadania, wiele wątków zupełnie nie ma znaczenia ani związku. Pullman jedynie wygładził surowy materiał, choć gdzieniegdzie da się zauważyć, że przydałaby się bardziej zdecydowana ingerencja w stylu krawcowej – tam coś wyciąć, tu zszyć. Tym bardziej że sporo akcentów powtarza się w różnych opowieściach, co sprawia, że czytelnik ma wrażenie okropnego déjà vu i kolejne wątki zaczynają mu się plątać, a baśnie mylić. No, ale skoro redaktor postanowił się nie wtrącać w oryginał, uznajmy, że należy pochwalić jego konsekwencję.

Baśnie braci Grimm to zupełnie inny kaliber niż dzieła np. Andersena. U Duńczyka ma się poczucie obcowania z czymś pięknym, subtelnym i tworzonym z troską. Ich opowieści są zwykle krótkie, zwięzłe, szablonowe, przypominają pewnego rodzaju skecze i stale obracają tymi samymi motywami. Gdyby baśnie Andersena były musicalami, to baśnie Grimmów – teledyskami. Warto oczywiście je znać, lecz prezentują zbyt niską wartość literacką, by dla dorosłego czytelnika stać się nagle czymś ważnym, czymś pobudzającym emocje. Nie brakuje im mrocznego uroku, jednak zbyt szybko i bez zastanowienia gnają przez ten metaforyczny ciemny las pełen strachów. Trochę niby szkoda, ale dajmy spokój, przecież jesteśmy już dorośli i nie potrzebujemy bajek na dobranoc. A dzieci to się usypia eterem i zamyka w piecu.


[opinię zamieściłem wcześniej na blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2060
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: