Dodany: 08.02.2017 12:36|Autor: koziolek910

Czytatnik: czytatnik eli_k

na pewno nie grafomania


Autor: Harlan Coben
Tytuł: Klinika śmierci
Wydawnictwo: Albatros
Liczba Stron: 512
Przeczytana przeze mnie: Styczeń 2015
Oceniona przeze mnie na: 5,5
Klinika śmierci (Coben Harlan)
Na książkę natknęłam się przypadkiem. Szukałam czegoś krwawego i znalazłam ten tytuł. Stwierdziłam, że skoro to Coben, to musi być brutalnie. NO i oczywiście - było.

Sara Lowell i Michael Silverman to dobrana para. On, koszykarz. Ona, uwielbiana przez telewidzów dziennikarka. Są szczęśliwi, młodzi, a na dodatek Sara właśnie spodziewa się dziecka. Wydaje się, że nic nie może zmącić ich spokojnego życia. A jednak… Mężczyzna trafia do szpitala z silnymi bólami brzucha. Po wielu badaniach okazuje się, że ma AIDS. Na dodatek w klinice, w której możliwe jest jego leczenie w makabrycznych okolicznościach giną pacjenci. Jak zakończy się ta historia? Czy młody policjant Max Rubinstein rozwiąże zagadkę śmierci pacjentów, a także jednego z lekarzy? Czy Sara i Michael także są w niebezpieczeństwie?

Sara Lowell to młoda, silna kobieta. Uwielbiana przez fanów dziennikarka znanego talk-schow. Bardzo kocha swojego męża i za wszelką cenę chce z nim być.

Michael to przystojny, wesoły mężczyzna. Jest błyskotliwy i inteligentny. Wiadomość o chorobie załamuje go, jednak przy wsparciu przyjaciół i żony zaczyna godzić się z tą straszną informacją.

Max Rubinstein jest młodym policjantem. Typem człowieka, który za wszelką cenę chce dojść do prawdy. Od początku go polubiłam, bo to naprawdę typ dobrego gliny.

Muszę szczerze powiedzieć, że Harlan Coben od jakiegoś czasu niespecjalnie mnie ujmuje. Owszem, fajne ma te swoje charakterystyczne powiązania, szybko się go czyta, dialogi są naturalne, ale gdy rozwiązuję zagadkę po przeczytaniu kilku stron, to książka nie jest dla mnie dobra.
Tym razem się nie zawiodłam. Zaskoczył mnie zakończeniem i uważam, że to jego najlepsza powieść.
Ponadto na wstępie podkreślił, że pisał ją, gdy miał dwadzieścia parę lat, że jej nie poprawiał (taką mam nadzieję)i że jest to, według niego, grafomania. No cóż, ja tak nie uważam. Mogę tak powiedzieć o innych jego powieściach, ale z pewnością nie o tej.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3681
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 26
Użytkownik: misiak297 08.02.2017 13:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Autor: Harlan Coben Tytu... | koziolek910
"Ponadto na wstępie podkreślił, że pisał ją, gdy miał dwadzieścia parę lat, że jej nie poprawiał (taką mam nadzieję)i że jest to, według niego, grafomania."

Po takim wstępie zastanawiam się, czy bym w ogóle sięgnął po taką książkę. Jak można czytelnikowi oddawać do rąk książkę, którą się określa "grafomanią"? Choćby z szacunku dla tego czytelnika.

Chyba że jest to takie krygowanie się - ale i tak niesmaczne.
Użytkownik: magawa 08.02.2017 14:14 napisał(a):
Odpowiedź na: "Ponadto na wstępie podkr... | misiak297
Bez przesady. Uważam, że samokrytycyzm i dystans do własnej twórczości jest właśnie przejawem szacunku do czytelników. Gorsi są ci, którzy uważają, że piszą tak mądrze, tak dobrze, że zwykli zjadacze chleba nie są w stanie objąć swoimi małymi rozumkami ich "dzieł". Okopują się za murem powszechnego niezrozumienia i niespełnienia.

Zakładam, że Coben się w tym przypadku - jak to określiłeś - kryguje, bo niewątpliwie jest to dobry kryminał. Inny niż pozostałe. Bardziej rozwinięty, przemyślany, dopracowany. Nie czuć w nim tego swoistego pędu, pośpiechu, "pisaniny na kolanie". Oczywiście jest wiele wątków przegadanych, naiwnych rozwiązań, etc. Jednak nie są one tak skondensowane, że aż nieprawdopodobne. Widać, że zależy mu na przekonaniu czytelnika. Taka zapowiedź najwyższego, ale nie do końca ukształtowanego warsztatu. Pisaniną jednak bym tego nie nazwała. Czytywałam znacznie gorsze jego powieści.
Użytkownik: jolekp 08.02.2017 14:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Bez przesady. Uważam, że ... | magawa
Z jednej strony rozumiem taką postawę, bo sama nigdy nie jestem zadowolona ze swoich tekstów, zaś z drugiej myślę, że jeśli coś naprawdę uważa się za słabe, to się tego po prostu nie wydaje drukiem. Zwłaszcza kiedy publikuje się coś w dużym nakładzie i żąda za to pieniędzy, zwyczajnie nie wypada przy okazji pisać, że nie uważa się swojego dzieła za dobre. Skoro nawet autorowi nie podoba się jego utwór, to jakim prawem oczekuje, że ktoś to kupi? Widząc taki tekst w zakupionej książce, poczułabym się zwyczajnie oszukana.
Tutaj wygląda to troszkę na zachowanie obliczone na komplementy, "napiszę, że to grafomania, żeby inni zaprzeczali i mówili mi jaki jestem zdolny". Taka postawa uchodzi może w przypadku nastolatki, która publikuje swoje wiersze na blogu, natomiast w przypadku pisarza o w miarę już ugruntowanej pozycji, wypada trochę niepoważnie.
Użytkownik: misiak297 08.02.2017 14:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Z jednej strony rozumiem ... | jolekp
Nie mógłbym lepiej odpowiedzieć. Podpisuję się pod tym.
Użytkownik: magawa 08.02.2017 15:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Z jednej strony rozumiem ... | jolekp
A odwróćmy sytuację. Powiem, że uważam swoje dzieło za najlepsze w swoim dorobku, bo w moim przekonaniu takim się jawi. Wydam, też będę chciała pieniądze. Informację takową zawrę w słowie wstępnym. Ty przeczytasz całość i uznasz, że to moja najsłabsza książka. Poczujesz się oszukana? Przecież w swoim mniemaniu nie okłamałam. Uważałam, że to moja najlepsza powieść. Mnie się podobała.

Wniosek: autor powinien wstrzymać się przed publiczną oceną swojego tworu. Czytelnik jest w stanie zweryfikować czy dana książka jest dobra, czy zła.

Ludzie są różni. Jedni piszą świetnie, a nie mają świadomości, że to, co piszą jest świetne. Poznałam w swoim życiu wiele takich osób. I co w takim razie? Nie wydawać? Do szuflady? Marnotrawstwo.
Drudzy, wiedzą, a może nie wiedzą, że tworzą gnioty i wydają. Oszukują zatem celowo lub niecelowo czytelników. I co w związku z tym? Chyba lepiej wydać kilkaset gniotów i jedno dzieło niż go nie wydać wcale. Zresztą ocena książki to sprawa indywidualna. Jeden będzie czuł się oszukany, drugi będzie zadowolony. Można, co najwyżej, zachować ostrożność przy ich zakupie. Ot, mieć czytelniczego nosa.

"Widząc taki tekst w zakupionej książce, poczułabym się zwyczajnie oszukana".
Naprawdę? Nie rozumiem. Nie dałabyś szansy książce, nie przeczytałabyś jej, by wyrobić własne zdanie, tylko opierałabyś się na słowie autora?


Wracając do Cobena: wydawnictwa płacą mu milionowe zaliczki za nienapisane jeszcze powiesci. Pewnie wydałyby nawet jego zapiski na papierze toaletowym. Jego nazwisko równa się zysk. Obojętne czy będzie to dobre, czy słabe. Byle jego. Może było i tak, że zachował się w tym przypadku lojalnie. Poinformował czytelników, że mogą spodziewać się czegoś słabszego niż dotychczas, w kazdym razie innego. Tę powieść napisał wchodzący w dorosłość mężczyzna. Samokrytycyzm Cobena jest zatem dla mnie zrozumiały. A dla czytelników może stanowić ciekawostkę jak tworzył się jego warsztat, takie dopełnienie jego pisarskiego obrazu.



Użytkownik: jolekp 08.02.2017 16:04 napisał(a):
Odpowiedź na: A odwróćmy sytuację. Powi... | magawa
"A odwróćmy sytuację. Powiem, że uważam swoje dzieło za najlepsze w swoim dorobku, bo w moim przekonaniu takim się jawi. Wydam, też będę chciała pieniądze. Informację takową zawrę w słowie wstępnym. Ty przeczytasz całość i uznasz, że to moja najsłabsza książka. Poczujesz się oszukana?"

Tak. Jestem absolutnym przeciwnikiem blurbów, które przedstawiają książki jako największe arcydzieła od czasów poprzedniego arcydzieła. Zresztą, mało to jest takich bestsellerów, na które wszyscy potem narzekają, że przereklamowane?

Zgadzam się z tym, że autor nie jest od oceniania swojego dzieła (choćby dlatego, że ma doń osobisty stosunek) - od tego są czytelnicy, a we wcześniejszym etapie redaktorzy.
W tym przypadku można było na okładce albo we wstępie umieścić informację o tym, że jest to wczesna, nieopublikowana dotąd książka autora - i to już wystarczy aby czytelnik wiedział czego się może spodziewać.

"Nie dałabyś szansy książce, nie przeczytałabyś jej, by wyrobić własne zdanie, tylko opierałabyś się na słowie autora?"

A dlaczego miałabym dać? Skoro autor uważa, że jest grafomańska, jaki mam powód, żeby mu nie wierzyć? Jeśli ma rację i faktycznie jest grafomańska - to po co mam na nią tracić czas i pieniądze? A jeśli nie jest - to cóż, czymże jest jedna książka w obliczu milionów? Gdybym chciała każdą jedną opinię weryfikować osobiście, to musiałabym mieć chyba piętnaście żyć i wszystkie w całości spędzić na czytaniu wszystkiego jak leci. Czasem trzeba się oprzeć na czyimś zdaniu.

Nie twierdzę i nie twierdziłam nigdzie, że nie należy wydawać książek - w końcu "każda potwora znajdzie swojego amatora". Ale po co od razu ustawiać czytelnika na określoną opinię?
Użytkownik: magawa 08.02.2017 18:22 napisał(a):
Odpowiedź na: "A odwróćmy sytuację. Pow... | jolekp
Nie jestem przeciwniczką blurbów, gdyż nie przywiązuje obecnie do nich wagi przy wyborze książek. A raczej czytam je, by zobaczyć ogólny zarys fabuły. Te dodatki, czyli "ochy" i "achy" wykorzystuje w celach dyskusyjnych (swietny punkt wyjscia) bądź prześmiewczych (traktuję je "z przymrużeniem oka"). Mogą być zatem, jakie chcą. Kompletnie mnie to nie obchodzi. Wydawnictwa po to wydają, by sprzedać, więc trzeba jakoś przyciągnąć czytelnika. Prawa rynku. Jeśli dobrze Cię zrozumiałam, to Ty odbierasz je bardzo dosłownie, czyli skoro ktoś napisze, że to arcydzieło, to chcesz by takowe było? A może wolisz, by ci, którzy tworzą te notki byli bardziej oszczędni w prezentowanych opiniach? Cóż...

Szczerze się dziwię tym narzekającym i chyba nie do końca ich rozumiem.

Nie pamiętam, czy takowa informacja pojawiła się w notce. Czytałam tę książkę dość dawno temu, więc najlepiej zapytać autorkę wątku.



"A dlaczego miałabym dać? Skoro autor uważa, że jest grafomańska, jaki mam powód, żeby mu nie wierzyć? Jeśli ma rację i faktycznie jest grafomańska - to po co mam na nią tracić czas i pieniądze?"

Choćby dlatego, żeby się samemu o tym przekonać i wyrobić swoje własne zdanie. A powodów może być mnóstwo, by mu nie wierzyć, ale to kwestia odmiennego podejścia czytelniczego. Czytania nie mogę nazwać stratą czasu. Skoro coś przyciągnęło moją uwagę, to znaczy, że czegoś tam szukałam, więc o stracie pieniędzy też nie mogłabym mówić. Nie z pełnym przekonaniem.

"A jeśli nie jest - to cóż, czymże jest jedna książka w obliczu milionów?"

Dla Ciebie pewnie niczym. A miliony czekają na przeczytanie...

"Gdybym chciała każdą jedną opinię weryfikować osobiście, to musiałabym mieć chyba piętnaście żyć i wszystkie w całości spędzić na czytaniu wszystkiego jak leci".

Skoro na opiniach się opierasz, to faktycznie musiałabyś mieć wiele żyć, by je zweryfikować. Tak z ciekawości: skoro blurby odpadają, to na czyim zdaniu się opierasz? Życie masz jedno, opinii jest mnóstwo, więc weryfikacja wszystkich odpada, czytać, jak leci nie lubisz, czasu i pieniędzy też marnować nie masz zamiaru. Więc?

"Czasem trzeba się oprzeć na czyimś zdaniu".

Skoro tak uważasz. Ja staram się w doborze książek tego nie robić, bo kiepsko na tym wychodzę

"Ale po co od razu ustawiać czytelnika na określoną opinię?"

A choćby z przekory. Dla potwierdzenia bądź zaprzeczenia tej opinii. Dla zabawy z czytelnikiem. W przypływie szczerości wynikajacej z nadużywania alkoholu lub poczucia swoistej więzi z odbiorcami. Na złość samemu sobie. Jako anegdotkę podczas nudnego wywiadu. Nie wiem. Powodów może być mnóstwo. Przyjęło się w Polsce stawiać pisarzy wszelkiej maści na piedestale i traktować ich każde zdanie śmiertelnie poważnie.

"Nie twierdzę i nie twierdziłam nigdzie, że nie należy wydawać książek - w końcu "każda potwora znajdzie swojego amatora""

Nie. Napisałaś tylko, że skoro autor sam uważał swój twór za grafomanię, to nie powinien tego wydawać. Odniosłam się zatem do tych słów, sugerując, że opinia na temat własnego dzieła, niekoniecznie jest miarodajna.

Użytkownik: jolekp 08.02.2017 19:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jestem przeciwniczką ... | magawa
"Wydawnictwa po to wydają, by sprzedać, więc trzeba jakoś przyciągnąć czytelnika. Prawa rynku. Jeśli dobrze Cię zrozumiałam, to Ty odbierasz je bardzo dosłownie, czyli skoro ktoś napisze, że to arcydzieło, to chcesz by takowe było? A może wolisz, by ci, którzy tworzą te notki byli bardziej oszczędni w prezentowanych opiniach?"

Wolałabym, że blurby zawierały fakty, a nie opinie, które nie mówią zupełnie nic.

"Choćby dlatego, żeby się samemu o tym przekonać i wyrobić swoje własne zdanie."

Czyli według ciebie powinnam np. wyświetlić sobie listę najniżej ocenianych książek na Biblionetce i osobiście sprawdzać każdą z nich, bo przecież wszyscy mogli się mylić?

"Skoro coś przyciągnęło moją uwagę, to znaczy, że czegoś tam szukałam, więc o stracie pieniędzy też nie mogłabym mówić."

Wciąż leczę ciężką ranę na umyśle po ostatniej książce dobranej w ten sposób i trzymam ją w szafie pod swetrami, bo na półce się wstydzę.

"Tak z ciekawości: skoro blurby odpadają, to na czyim zdaniu się opierasz? Życie masz jedno, opinii jest mnóstwo, więc weryfikacja wszystkich odpada, czytać, jak leci nie lubisz, czasu i pieniędzy też marnować nie masz zamiaru. Więc?"

Nie opieram się na opiniach autorytetów z blurbów, bo ich wartość informacyjna jest żadna, skoro wszyscy głoszą zgodnie, że książka jest genialna i najlepsza na świecie.
A na czym się opieram? Na opisie fabuły, głównie. Jeśli brzmi interesująco, to sprawdzam jeszcze oceny i recenzje, czasem ktoś mi coś poleci, nieraz wpadnie mi w oko jakiś komentarz. W przypływie szaleństwa przeglądam interesujące mnie tagi, a jeśli jakiś autor przypadnie mi do gustu, to sprawdzam inne jego dzieła. Raczej nie jest to jakaś niesamowita metodyka.
Ciekawa jestem za to, jak w takim razie ty dobierasz lektury, bo z tego wynika, że faktycznie czytasz jak leci i nie polegasz na niczym - ani na blurbie (bo piszesz na początku, że nie przywiązujesz do nich wagi), ani na opiniach innych (bo się na nich nacinasz), ani nawet na zdaniu autora, który mówi wprost, że jego książka jest marna (bo on tylko się tak droczy). Teraz to już się naprawdę pogubiłam i nie wiem, o co ci chodzi.

"Napisałaś tylko, że skoro autor sam uważał swój twór za grafomanię, to nie powinien tego wydawać. Odniosłam się zatem do tych słów, sugerując, że opinia na temat własnego dzieła, niekoniecznie jest miarodajna."

No nie jest, dlatego wystarczyłoby napisać, że to jedna z pierwszych książek tego autora i znacznie różni się od jego obecnego stylu, za to darować sobie wzmiankę o grafomanii, która od razu nastawia czytelnika negatywnie i po prostu brzmi dziwnie.
Użytkownik: magawa 08.02.2017 21:06 napisał(a):
Odpowiedź na: "Wydawnictwa po to wydają... | jolekp
Nie wiem, ale czuję w Twojej wypowiedzi pewną napastliwość. Mam nadzieję, że się mylę. Po prostu wyraziłam swoje odmienne od Ciebie zdanie. Chciałam, żebyś doprecyzowała swoje, skoro odpowiedziałaś na mój post. Chyba na tym polega dyskusja. Na poznaniu punktu widzenia drugiej strony? Tobie przeszkadza ta informacja zawarta przez Cobena, dla mnie nie stanowi to problemu. Ty byś przekreśliła z góry taką książkę. Ja nie. Więcej: tym bardziej chciałabym ją przeczytać. Taka moja natura. Czytam i oceniam, a że komuś się ona podobała, czy nie podobała, to mniejsze znaczenie. Sama muszę to stwierdzić. Nie posiłkuję się opiniami innych. Szablonowe, szkolne myślenie w stylu "Słowacki wielkim poetą był" już na szczęście całkowicie za mną, choć w zasadzie jakoś nigdy nie pozwoliłam mu zbytnio pobrzmiewać w moim życiu.


"Czyli według ciebie powinnam np. wyświetlić sobie listę najniżej ocenianych książek na Biblionetce i osobiście sprawdzać każdą z nich, bo przecież wszyscy mogli się mylić? "

Ciekawy pomysł. Oczywiście, że mogli się mylić, choć może to niedobre słowo. Odbiór czytelniczy nie powinien być rozpatrywany w kategoriach pomyłek. Każdy dobiera i ocenia według własnego uznania. Ponadto nadinterpretujesz. Po pierwsze, jakim prawem miałabym Ci cokolwiek narzucać? Po drugie, skąd BiblioNETka i najniżej oceniane pozycje? Hmmm.. . Po trzecie, jeśli masz takie życzenie, to nic nie stoi na przeszkodzie, nic mi do tego.

Skoro jesteś ciekawa moich czytelniczych wyborów, to proszę bardzo: W zasadzie już Ci odpowiedziałam, ale chyba Ci umknęło. Czytam notki dla zarysu fabuły. "Ochy", "achy" w blurbach mnie nie interesują. Nie przywiązuję do nich wagi. Mam też swoich pisarzy, pisarki, tzw. pewniaki, które zwykle mnie nie rozczarowują. Opinie, recenzje zazwyczaj czytam po lekturze, dla nich samych, tj. oceniam je, a nie książki, które opisują. Poza tym interesuje mnie, jak inni je odbierają. Rzadko się zdarza, bym czytała, co ktoś mi poleci. Czasem wybieram intuicyjnie, czasem czytam "jak leci" (mam nadzieję, że nie popełniam tym zbrodni przeciwko czytelnictwu, bo napisałaś to tak, jakby to było coś złego, godnego pogardy). To tyle, jeśli chodzi o czytanie dla rozrywki.
Czytanie według tematycznych zainteresowań: tutaj staram się przeczytać możliwie, jak najwięcej (od ogółu do szczegółu). Czyli poniekąd "jak leci" z uwzględnieniem różnych punktów widzenia. Z nich próbuję wyciągnąć prywatne wnioski. Co do zdania autora na temat własnej książki: już chyba to umotywowałam, więc nie będę ponownie. To tyle.

"Wciąż leczę ciężką ranę na umyśle po ostatniej książce dobranej w ten sposób i trzymam ją w szafie pod swetrami, bo na półce się wstydzę".

Współczuję, choć nie do końca rozumiem. Wstydzić się książki...Hmmm. Chyba wstydzisz się tego, że ktoś zobaczyłby tę książkę na Twojej półce. I cóż by się takiego stało? Dobra, nie odpowiadaj. Widocznie to dla Ciebie ważne, tj. opinia innych.


Użytkownik: jolekp 08.02.2017 21:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, ale czuję w Two... | magawa
Nie mam pojęcia, co się tutaj stało. Jeśli zabrzmiałam niemiło to przepraszam, ale jednocześnie mam wrażenie, że to chyba nie ja pierwsza zaczęłam osobiste przytyki na temat sposobu wybierania książek do czytania, przejmowania się opinią innych i takich tam różnych... W każdym razie trochę mi przykro, bo wcale nie chciałam zaczynać jakichś kłótni. Mam nadzieję, że następnym razem jakoś lepiej się porozumiemy.

W każdym razie, nie chcę już kontynuować tej dyskusji, tym bardziej, że znacząco odbiegła od pierwotnego tematu. Wszystko, co miałam do powiedzenia, zawarłam w pierwszym poście.
Użytkownik: magawa 09.02.2017 02:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mam pojęcia, co się t... | jolekp
Nic się tutaj nie stało, oprócz niepotrzebnego odejścia od tematu, za co w tym miejscu przepraszam autorkę czytatki. Mea culpa, mea maxima culpa.

Kontynuować nie ma czego, bo chyba wszystko zostało już powiedziane. Ty powiedziałaś swoje zdanie, ja swoje. Mamy odmienne spojrzenia na dany temat. Mamy odmienne podejście czytelnicze. Innymi sposobami dobieramy sobie książki. I to całkowicie normalne. Nie nazwałałbym tego kłótnią. Przeprosiny zatem całkowicie zbędne. Tym bardziej, jeśli nie czujesz, że powinnaś przepraszać. Nie miałam zamiaru robić Ci jakichkolwiek przytyków. Chciałam jedynie, żebyś doprecyzowała swoją wypowiedź, bym mogła lepiej zrozumieć Twój tok rozumowania. Pytania i osobiste wtręty (ukazanie mojego punktu widzenia) odebrałaś jako atak na swoją osobę. Niepotrzebnie. Może w przyszłości powinnam w jakiś lepszy sposób sygnalizować swoje intencje, by nie zostać posądzoną o osobiste wycieczki. Pomyślę nad tym i postaram się uwzględnić drażliwość (z tym będzie najtrudniej, bo przecież nie znam rozmówcy po drugiej stronie) czy też niechęć do uszczegółowiania wypowiedzi (nie lubię ogólników, skoro ktoś zamieszcza swoje zdanie, to zakładam, że jest gotowy podjąć szerszą dyskusję, ale może to błędne założenie). Nic to.

Już kończę i kajam się jeszcze raz za to, iż odbiegłam od tematu.



Użytkownik: Szeba 09.02.2017 10:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Z jednej strony rozumiem ... | jolekp


To bardzo popularny autor, który zapewne ma rzesze bardzo BARDZO wiernych fanów, którzy przeczytają wszystko, czego dotknęła ręka ich mistrza i może to dla nich wydaje on takie cymesiki, a wtedy to wręcz absolutnie uczciwe, że przy tym uprzedza, że wydaje to, co wydaje, czyż nie? ;)
Ja też mam takich ulubieńców i przeczytałabym, czy posłuchała każdego gniota, który wyszedł spod ich ręki, o ile uprzedziliby mnie jak się sprawy mają.
Użytkownik: aleutka 13.02.2017 11:39 napisał(a):
Odpowiedź na: "Ponadto na wstępie podkr... | misiak297
Wiekszosc pisarzy z prawdziwego zdarzenia jest bardzo krytyczna wobec swoich debiutow, pierwszych powaznych powiesci itp. To juz Dukaj mowil, ze dwadziescia lat to za wczesnie na debiut, ale sprobuj to wytlumaczyc dwudziestolatkowi. Z drugiej strony Neil Gaiman zauwazyl, ze owszem dzis czesto irytuja go jego pierwsze utwory, mial sklonnosc do nadmiernej kwiecistosci itp. Ale - jak to ujal - staram sie pamietac ze za pare lat bede tak samo krytyczny wobec moich obecnych ksiazek.

Pozostaje kwestia otwarta na ile powinni interweniowac w takich wypadkach. Na przyklad Malgorzata Musierowicz ponoc calkowicie przerobila Malomownego i rodzine przygotowujac nowe wydanie po latach. Ale ja nie jestem pewna. Jasne, ze powinno sie poprawic ewidentne bledy rzeczowe, ale do pewnego stopnia po takich ksiazkach najbardziej widac rozwoj wiec powinny zostac jak najblizej pierwszej wersji.

Najbardziej rozsmieszyl mnie wywiad dwojga pisarzy brytyjskich. Salley Vickers - autorka ktora debiutowala bardzo pozno, w okolicach szescdziesiatki uslyszala od kolegi po piorze, ze to absolutnie fantastyczne - przynajmniej nie masz jakichs mlodocianych utworow, za ktore dzis musialabys sie rumienic...

Użytkownik: misiak297 13.02.2017 12:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiekszosc pisarzy z prawd... | aleutka
Ja doskonale rozumiem, że wiele pisarzy jest po latach niezadowolonych ze swojego debiutu. I jestem w stanie zrozumieć, że Coben się tłumaczy, że to jego pierwsza książka itp. Natomiast stwierdzenie w rodzaju: "Czytelniku, oddaję ci do rąk coś, co jest według mnie grafomanią" uważam za brak szacunku dla tegoż czytelnika.
Użytkownik: magawa 13.02.2017 13:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja doskonale rozumiem, że... | misiak297
Proszę, tutaj masz pełną wypowiedź autora. Może jednak warto się z nią zapoznać.

"No do­brze, je­śli to moja pierw­sza po­wieść, po któ­rą się­gnę­li­ście, nie czy­taj­cie jej. Zwróć­cie ją. Weź­cie inną. Nie ma pro­ble­mu, za­cze­kam.
Je­że­li jed­nak da­lej czy­ta­cie, to mu­si­cie wie­dzieć, że nie zaj­rza­łem do "Kli­ni­ki śmier­ci" od dwu­dzie­stu lat. Nie chcia­łem po­pra­wiać tej książ­ki, żeby wy­dać ją jako nową po­wieść. Nie cier­pię, gdy pi­sa­rze tak ro­bią. A więc – źle czy do­brze – jest to do­kład­nie ta książ­ka, któ­rą na­pi­sa­łem, gdy mia­łem dwa­dzie­ścia kil­ka lat. Gdy by­łem na­iw­nym chło­pa­kiem pra­cu­ją­cym w bran­ży tu­ry­stycz­nej, któ­ry się za­sta­na­wiał, czy po­wi­nien iść w śla­dy ojca i bra­ta, a więc (ciar­ki na ple­cach) stu­dio­wać pra­wo.
Su­ro­wo oce­niam tę książ­kę, ale czy nie jest tak, że wszy­scy su­ro­wo oce­nia­my swo­je wcze­sne do­ko­na­nia? Przy­po­mi­na­cie so­bie tę roz­praw­kę, któ­rą na­pi­sa­li­ście w szko­le – tę, za któ­rą do­sta­li­ście piąt­kę z plu­sem i któ­rą na­uczy­ciel­ka oce­ni­ła „ce­lu­ją­co”? Pew­ne­go dnia prze­trzą­sa­cie szu­fla­dę i znaj­du­je­cie ten tekst, czy­ta­cie go, ser­ce wam za­mie­ra i my­śli­cie: „Rany, ale mia­łem wte­dy sia­no w gło­wie”. Tak wła­śnie bywa z wcze­sny­mi po­wie­ścia­mi.
Z pew­nych frag­men­tów tej książ­ki prze­bi­ja ka­zno­dziej­ski ton i co nie­co wy­da­je się dziś prze­sta­rza­łe (choć, praw­dę mó­wiąc, chciał­bym, żeby po­ru­sza­ne w niej pro­ble­my me­dycz­ne bez­pow­rot­nie ode­szły w prze­szłość, ale to inna spra­wa). Być może po­my­śli­cie, że część fa­bu­ły osnu­ta jest na kan­wie au­ten­tycz­nych wy­da­rzeń. Nie jest. Książ­ka po­wsta­ła wcze­śniej. Nie do­dam nic wię­cej, bo ze­psuł­bym wam za­ba­wę.
Na koń­cu chcia­łem wy­znać, że ko­cham tę po­wieść po­mi­mo jej wad. W "Kli­ni­ce śmier­ci" jest ener­gia i go­to­wość do po­dej­mo­wa­nia ry­zy­ka – ce­chy, któ­re być może za­tra­ci­łem. Nie je­stem już tym sa­mym fa­ce­tem, ale to ża­den grzech. Za­wsze się zmie­nia­my w na­szych pa­sjach i pra­cy. I do­brze" (H.Coben, Klinika śmierci, tłum. R. Sudół, "Wstęp", Warszawa 2015)
Użytkownik: misiak297 13.02.2017 13:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Proszę, tutaj masz pełną ... | magawa
Dzięki, że wstawiłaś tu pełen tekst.
Widzę, że feralnej "grafomanii", która pojawiła się w czytatce, nie ma we wstępie. Przyznaję, to zmienia postać rzeczy.
I odwołuję, co napisałem - uważam, że ten wstęp (całkiem niezły pod względem formalnym, napisany z pazurem) jest dowodem uczciwości Cobena względem czytelnika.
Użytkownik: Anna125 13.02.2017 19:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Proszę, tutaj masz pełną ... | magawa
Rany, odwołuję to co napisałam. Fajny wstęp do książki.
Użytkownik: misiak297 13.02.2017 19:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Rany, odwołuję to co napi... | Anna125
No to odwołaliśmy oboje:)
Użytkownik: Anna125 13.02.2017 20:39 napisał(a):
Odpowiedź na: No to odwołaliśmy oboje:) | misiak297
Strasznie mi bliskie, to co Coben napisał.
"Obuchem w łeb" dostałam, też mam ogromny sentyment do swoich "wypocin", do poglądów, myśli, teraz śmiesznych, nieaktualnych, naiwnych, czasami po prostu niemądrych. Napisał po prostu, takie ludzkie, czule do siebie. Pożegnał się ze sobą tamtym i jednocześnie czegoś mu żal.
Użytkownik: Anna125 08.02.2017 22:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Autor: Harlan Coben Tytu... | koziolek910
Książki Cobena lubię, wiele czytałam. Klinika jest ok. Natomiast też zdaje mi się dziwne przyciąganie do czytania poprzez deprecjonowanie i krygowanie się, że to shit i jednocześnie, że pisał ją bez poprawiania, osobistej redakcji. Pachnie mi to na milę chwytem marketingowym i to w dodatku bez sensu, ponieważ bezskuteczne oraz - co dla mnie ważniejsze - mijanie się z prawdą. Są kompromisy na które można się zgodzić (moim zdaniem) ten świadczy o "pójściu na łatwiznę" i jest znakiem naszych czasów ( też moim zdaniem).

Użytkownik: koziolek910 09.02.2017 13:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Książki Cobena lubię, wie... | Anna125
Oj, nie sądziłam, że taka sobie czytatka wywoła dyskusję, ale to miłe właściwie, że wywołała :)
Ale wracając do tematu, tak, Coben na początku pisze, że to jego pierwsza książka, że nie jest jej zadowolony, że nawet się nieco tego wstydzi. Czy mnie to odstręczało od książki? Raczej nie, stwierdziłam, że przeczytam właśnie dlatego, że on tak pisze, bo niby dlaczego taka opinia? No i to na dodatek opinia autora...
Przeczytałam, nie żałuję, uważam, ze to jego najlepsza książka, którą czytałam, fakt ma kilka rozwiązań banalnych, bohaterowie cudem wychodzą z jakichś tam opresji, ale naprawdę nie jest to jakieś złe, jeśli bierze się pod uwagę wiek autora, gdy to pisał.
Coś jeszcze miałam napisać... Aaaa tak, wiem! Na studiach mówiono mi, że to nie jest zbyt dobrze, jak ktoś na wstępie powie "ale ja wiem, że mi to nie wyszło...", że to zniechęca, nie wiem, być może, staram się tego wystrzegać i na blogu i w życiu, no ale wiadomo, wychodzi różnie.
Użytkownik: Anna125 10.02.2017 20:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, nie sądziłam, że taka... | koziolek910
Fajnie, że miłe, a temat wygląda na to, że poruszający. Oj, też mnie uczono, naczelna zasada np. przy prezentacji - tłumaczenie i wyjaśnianie, że mi nie wyszło, że nie przemyślane i że słaby ze mnie prezenter.
Dla mnie to zależy na ile jest to spójne z osobą, która to pisze, mówi, na ile obliczone na efekt - czytaj manipulacja i fałszywa skromność.
W przypadku znanego i uznanego pisarza, pewnie mógł sobie na to pozwolić, gdyby był początkujący to chyba nie. Z drugiej strony sobie myślę, że przecież mógł to poprawić. Nie zrobił tego. Eh, znaczy zgodził się, pytanie czy jest w tym coś nagannego. Masz rację nie wiem. Chociaż wolałabym, aby poprawił to co jego zdaniem szwnkowało. Trochę to droga na skróty. Wydaję i jest to słabe ale kupujcie i czytajcie.
Użytkownik: koziolek910 12.02.2017 14:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Fajnie, że miłe, a temat ... | Anna125
Mnie uczono, żeby nie mówić, że słabe, ja staram się podchodzić do wszelkich prezentacji, czy projektów w ten sposób, że wchodzę, mówię, wychodzę, nie podkreślam, czy super, czy nie, to oceni wykładowca/szef/ktoś tam.
No bo z drugiej strony, gdyby autor napisał "Och, jaka ta moja książka jest doskonała", to nie wiem, czy by to dobrze o nim świadczyło. Pewnie wszystko zależy od pozycji w jakiej dana osoba się znajduje, czy jest początkująca, czy nie, no i od tego, czy danego autora my, czytelnicy, lubimy :)
Użytkownik: Anna125 12.02.2017 20:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie uczono, żeby nie mów... | koziolek910
Elu masz sto procent racji, że wyjaśnianie na początku prezentacji, czy wystąpienia, że nie jest za dobre, że nie wszystko sprawdziłam, podkreślanie niedociągnięć, wad, czy odwrotnie, że jest super, wspaniale itd wywołuje określone nastawienie odbiorcy i najlepiej w ogóle ocenę swojej wypowiedzi pominąć. W pierwszym bowiem przypadku słuchacz się dystansuje - dlaczego nie sprawdziła, w drugim myśli sobie chwalipięta i nastawia się krytycznie.
Tak sobie teraz myślę, po tym co napisałaś, że najlepiej skupiać się na temacie, nie tłumacząc, czy wyjaśniając. Tekst, wypowiedz, jak mówisz niech sama świadczy o sobie.
Użytkownik: koziolek910 14.02.2017 11:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Elu masz sto procent racj... | Anna125
Dlatego staram się wystrzegać mówienia o tym, czy coś jest złe, czy dobre, jest jakie jest, a ty człowieku oceń. No, ale już wspominałam, że mnie nie męczył ten wstęp Cobena, wręcz mnie jakoś rozczulił i rozbawił :)
Użytkownik: Anna125 14.02.2017 17:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlatego staram się wystrz... | koziolek910
:D
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: