Dodany: 26.03.2010 16:48|Autor: adas
Hanif "Wybuchowe mango"
Nieciężko zauważyć, że moje tzw. recenzje w ostatnim czasie zamieniają się w ciąg porównań, odniesień, powtórzeń. Oczywiście i książkę Hanifa mógłbym, a może powinienem tak potraktować, ale jakoś mi głupio. Znowu pisać to samo o tym samym?
Spróbuję bez ani jednego nazwiska, ani jednego tytułu. Tylko jak w takim razie zabrać się do tej książki? No jak?
Czy zdarza się Wam oceniać książki, nie wiem, filmy, muzykę (z) innych kultur, mam na myśli nawet nie "innych od polskiej" a raczej "innych od europejskiej" [kultury] w odmienny sposób? Nawet jeśli wykorzystują jak najbardziej Zachodnie motywy i techniki? Ja się łapię na spostrzeżeniu, że siedzi na ramieniu mi zawsze, ironicznie rzecz ujmując, brzemię białego człowieka i czynię podobnie zbyt często, a tym razem taki mechanizm sam się narzuca.
Hanif napisał powieść bardzo Zachodnią, w rozumieniu od Londynu do Buenos Aires (z międzylądowaniem w Nowym Jorku). Nie, nie podam żadnego nazwiska, ani tytułu. Może nie absolutnie najwyższych lotów, a sprawnie napisaną, rozkręcającą się z każdą stroną, realistyczną, wciągającą. Nie kulejącą fabularnie, nawet w swym szaleństwach dość wiarygodną. Fikcja miesza się z prawdą, choć może lepiej by napisać: prawda z prawdą?
Jednak czy podobałaby mi się aż tak bardzo, gdyby nie napisał jej Pakistańczyk? Przypuszcza, że w tym, ale nie tylko tym, wypadku pochodzenia autora trochę podnosi moją ocenę. Ale ile razy obniżało?!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.