Dodany: 15.11.2016 14:23|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Podróż po Ameryce
Fallaci Oriana

Podglądanie Ameryki



Recenzent: Dorota Tukaj


Jest dziennikarką drapieżną i bezkompromisową. Już koło trzydziestki staje się rozpoznawalna, a parę lat później ma na koncie kilka wydanych książek i dziesiątki czy może setki wywiadów z politykami i artystami. Właśnie wtedy, latem roku 1965, trzydziestosześcioletnia Fallaci postanawia zamieszkać na jakiś czas w USA. Jej korespondencje, gatunkowo balansujące między reportażem a felietonem, będą się ukazywały na łamach „L’Europeo” przez dwa lata, do czasu, gdy – wysłana do Wietnamu – rozpocznie swoją przygodę z dziennikarstwem wojennym. I w archiwum tej gazety pozostaną, aż kilka lat po śmierci autorki jej wydawca postanowi je wskrzesić, zbierając w całość. Całość, która po pół wieku nadal robi wrażenie, choć można by się spodziewać, że dawno się zdezaktualizowała.

Ameryka teoretycznie powinna się jawić włoskiej dziennikarce jako ziemia obiecana; wszak w ciągu stulecia poprzedzającego zamieszkanie Fallaci w Nowym Jorku wyemigrowały do USA ponad dwa miliony jej rodaków, z czego większość osiadła tam na stałe, a niejeden dorobił się wielkich pieniędzy (choć nie każdy zgodnie z prawem, by wspomnieć tylko osławionego Ala Capone). Ale przecież ona nie przybywa w poszukiwaniu lepszego życia; jeśli przygnał ją tu głód, jest to głód poznania: „mam prawo wiedzieć, kim są Amerykanie, czy są szczęśliwi, czy nie, czy są łajdakami, czy ludźmi przyzwoitymi. Mam prawo słuchać ich, obserwować, podglądać”[1] – powiada na początku swojej amerykańskiej odysei. Żeby się tego dowiedzieć, próbuje stać się jedną z nich, zamieszkać nie w hotelu, lecz w wynajmowanym mieszkaniu. Ów słono opłacony lokal okazuje się ciasną kawalerką, obwarowaną szeregiem zastrzeżeń właścicielki, za to ma odpowiedni adres: „naturalnie nikt nikogo nie zmusza, aby mieszkał między Pięćdziesiątą a Siedemdziesiątą, to jest wolny kraj, demokratyczny, o zdrowych zasadach, lecz kto nie mieszka między Pięćdziesiątą a Siedemdziesiątą, ten uchodzi za nędzarza lub skąpca”[2]. Nie pobędzie tu długo, ale wyprowadzka też jej bardzo nie zmartwi, bo „w społeczeństwie poszukującym własnej tożsamości, w świecie, gdzie nic nie jest stałe i małżeństwo trwające osiem lat uważane jest za długie, burzy się budynek trzydziestoletni, bo jest już do niczego (…), kto mieszka dłużej niż cztery pory roku w jednym miejscu, uważany jest za osobę ekstrawagancką, heretyka”[3]. Więc dlaczego na przykład nie wsiąść w samochód, by spróbować przemierzyć Amerykę w poprzek, od wybrzeża do wybrzeża? No właśnie, samochód, i, co ważniejsze, prawo jazdy… W Nowym Jorku da się bez niego egzystować, ale są miejsca, gdzie człowiek niezmotoryzowany budzi tak wielki szok i zgorszenie, jakby wyszedł na ulicę nago. A zmotoryzowanych nie przeraża ponura wizja, jaką roztacza przed dziennikarką zbuntowany pisarz-cyklista: „każdy dorosły w Los Angeles ma co najmniej jeden samochód. Ponieważ ma co najmniej jeden samochód, mieszka coraz dalej, a ponieważ mieszka coraz dalej, autostrady się wydłużają i ciągle ich przybywa; to rodzaj błędnego koła, zostaniemy w końcu pochowani pod całunem z asfaltu”[4]. Oczywiście, większe odległości pokonuje się też samolotem, jednak Europejczyka i tu coś może zaskoczyć, na przykład odgórne decydowanie o zajęciach pasażerów w czasie lotu:

„– Tutaj się nie czyta.
– Jak to tutaj się nie czyta?
– Nie. Ogląda się film. (…)
- Nie chcę oglądać filmu, chcę czytać. (…)
– Musi pani robić to, co inni”[5].

Cóż za cios w poczucie własnej godności indywidualistki, jaką jest Fallaci! A przecież to nie jedyne zjawisko, którym się poczuje zdegustowana lub zaniepokojona w trakcie tych dwóch lat pobytu w Ameryce, podczas których trafi w różne miejsca i różne środowiska.

Będzie rozmawiała z najsłynniejszymi gwiazdami ekranu (jedna ze sławnych par nawet zaprosi ją na ślub) i z nieco już zapoznanymi artystami, z kandydatami na prominentne stanowiska i z ludźmi stojącymi zupełnie nisko w hierarchii społecznej, z nastolatkami i wiekowymi starcami, z rdzennymi Amerykanami, emigrantami z Europy i Europejczykami przebywającymi tu gościnnie, z czarnoskórym laureatem Oscara i z kimś, kto z pogardą stwierdzi: „tego tylko by brakowało, żebym golił Murzyna”[6]. Będzie miała do czynienia z policją, służbą zdrowia, taksówkarzami, pracownikami telekomunikacji. Zwiedzi tętniące życiem metropolie i wymarłe miasta, których mieszkańcy przed półwieczem „wynieśli się między zachodem słońca a świtem, ponieważ cena złota spadła i nie było już warto pozostawać w nim dłużej”[7], indiańskie wioski i samotne enklawy na pustyni, gdzie nie ma telefonu ani linii energetycznej. Pozna człowieka, który „ustawił w swojej bibliotece książki za dwa tysiące dolarów. (…) Półki są płytkie, książki za bardzo wystawały; stanąwszy przed dylematem, czy kupić inne półki (…), zdecydował się przeciąć książki na pół. Elektryczną piłą”[8]; i innego, który zapyta: „czy zdaje sobie pani sprawę z wagi, jaką w naszej kulturze ma łacina?”[9]. Zobaczy miejsce, gdzie obok woskowej figury papieża „znajduje się również kopia »Mojżesza« Michała Anioła, festiwal wina i sera, jeden samochód marki ferrari, pięć lambrett”[10]; i takie, gdzie za dwadzieścia dolarów można bez większych formalności wziąć ślub (rozwód wymaga już pomieszkania w mieście „czterdzieści trzy dni, dokładnie mówiąc”[11] i kosztuje dwieście pięćdziesiąt „zielonych”). Dowie się, ilu na Manhattanie jest Jacków Jacksonów, na co wydają pieniądze amerykańskie nastolatki, jakiego koloru były trzy łóżka Zsy Zsy Gabor.

Czy to mało, czy dużo? Czy w dwa lata można poznać Amerykę? Na pewno można się zorientować, co się w niej lubi („w ciągu trzydziestu, czterdziestu minut możesz mieć telefon, numer, linię i z nich korzystać”[12]; dla dzisiejszego czytelnika, który jest w stanie w krótszym czasie kupić sobie i zarejestrować komórkę na kartę, nic w tym dziwnego, ale pamiętajmy, że mówimy o czasach, kiedy w Europie na zainstalowanie telefonu stacjonarnego – jedynego wówczas dostępnego – czekało się jeśli nie latami, to miesiącami), a czego nie („w Nowym Jorku wszyscy leczą się przez telefon!”[13], „cokolwiek by ci było, [lekarz] mówi: proszę wziąć aspirynę, i kosztuje to okrągłą sumę dziesięciu dolarów”[14]). Można orzec, czy chce się jeszcze tu wrócić, czy nie (Fallaci wróciła).

Ale przede wszystkim, jak widać, można zebrać materiał na doskonałe teksty. Nieważne, czy przedstawiają one całą Amerykę, czy tylko wyrywkowe obrazy; ważne, że styl jest tak płynny, spojrzenie tak przenikliwe (choć czasem bardzo ironiczne! Spójrzmy na to niewinne z pozoru zdanko: „brunetka siedząca na kanapie i odpowiadająca na imię Marilyn”[15]!), język tak bogaty, refleksja tak żywa i głęboka (jak wtedy, gdy Oriana odpowiada Shirley na pytanie o bierność Indian: „Być może dlatego, Shirley, że istnieje forma dumy, która nazywa się milczeniem, forma miłości, która nazywa się tęsknotą, forma wielkości, która nazywa się wiernością. Wiernością tradycjom, przeszłości. (…) Popatrz, co się dzieje z Indianami, kiedy zapominają o dumie, milczeniu, tęsknocie i uczą się Nowego od dzisiejszych ludzi”[16]).

Być może wówczas nie każdy jeszcze wierzył, że ta buntownicza Włoszka stanie się jedną z najsłynniejszych dziennikarek świata. Dzisiaj, czytając książkę złożoną z obrazków z podróży, które napisała sporo przed szczytem kariery, trudno zaprzeczać, że się na to zapowiadało.


---
[1] Oriana Fallaci, „Podróż po Ameryce”, przeł. Joanna Ugniewska, wyd. Świat Książki, 2016, s. 15.
[2] Tamże, s. 16.
[3] Tamże, s. 43.
[4] Tamże, s. 92.
[5] Tamże, s. 84-85.
[6] Tamże, s. 197.
[7] Tamże, s. 144-145.
[8] Tamże, s. 26.
[9] Tamże, s. 202.
[10] Tamże, s. 130.
[11] Tamże, s. 150.
[12] Tamże, s. 125.
[13] Tamże, s. 294.
[14] Tamże, s. 123.
[15] Tamże, s. 75.
[16] Tamże, s. 170-171.




Autor: Oriana Fallaci
Tytuł: Podróż po Ameryce
Tłumacz: Joanna Ugniewska
Wydawnictwo: Świat Książki,2016
Liczba stron: 320

Ocena recenzenta: 6/6


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4168
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: uksniedzwiadek 17.11.2016 17:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzent: Dorota Tukaj... | UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki
Bardzo dobra recenzja.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: