Dodany: 08.10.2016 14:46|Autor: Aivalar

Prawda czy fałsz?


Dwudziestoletni Rozejm, który trzymał całe Czaroziemie w stanie względnego pokoju, powoli dobiega końca. Nad krainę nadciąga widmo kolejnej wojny. Safiya, czarodziejka o wyjątkowo rzadkim darze, który pozwala jej niemal zawsze odróżnić prawdę od kłamstwa, wydaje się bezpieczna. Niewielu wie o jej zdolnościach, a najważniejsze jest to, że ma przy sobie swoją więziosiostrę, Iseult. Obie trafiają jednak w sam środek międzypaństwowych konfliktów. Moc Safiyi staje się bardzo pożądana, dziewczyna znajduje się więc na celowniku wielu wrogów. Iseult jest gotowa podążać za przyjaciółką i bronić jej, ale odkrywa, że magia, którą sama włada, jest dużo bardziej skomplikowana, niż przypuszczała.

O „Prawdodziejce” nie słyszałam, dopóki nie wpadła mi w ręce. I bardzo się z tego cieszę, bo teraz już wiem, że za nic nie chciałabym przegapić tak ciekawej premiery! Powieść jest utrzymana w klimacie raczej młodzieżowej fantasy, ale fantasy oryginalnej, a przede wszystkim – wciągającej. Susan Dennard przenosi czytelnika do wykreowanego przez siebie świata i sprawia, że Czaroziemie tętni życiem, nawet jeśli tylko na papierze.

Przez pierwsze kilkadziesiąt stron byłam dość skołowana. Już na samym początku pojawiło się sporo nowych określeń i sformułowań, tak że trudno było mi się we wszystkim rozeznać. Z czasem jednak to wrażenie ustąpiło i poruszanie się po rzeczywistości stworzonej przez Susan Dehnard nie sprawiało mi już takiego kłopotu. Zawsze podziwiałam autorów, którzy niemal od podstaw budują świat przedstawiony, bo zdaję sobie sprawę, że wymaga to ogromnej pracy, zwłaszcza jeśli chce się, by był on dopracowany i zgodny z zasadami logiki. Tutaj, przyznaję, zabrakło mi trochę rozwinięcia pewnych wątków; bardzo mnie zainteresowały różne dziedziny magii, przewijające się w tle fabuły, ale opis niektórych zdecydowanie mnie nie usatysfakcjonował. Chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej chociażby o jadodziejach (spolszczone nazwy są dość kulawe, ale można się przyzwyczaić). Wiem, że różni czarodzieje mogą łączyć się w więziorodziny, a pary zespalają się za pomocą sercowięzi, jednak wciąż nie mam pojęcia, jak to się właściwie dzieje. Liczę, że w kolejnym tomie znajdę odpowiedzi na swoje pytania, bo autorka ma naprawdę sporo fajnych, intrygujących pomysłów, które grzech by było zmarnować.

Fabuła w głównej mierze koncentruje się na uciekającej przed wrogami Safiyi i towarzyszącej jej Iseult, choć postaci oczywiście pojawia się znacznie więcej. Bardzo zgrabna trzecioosobowa narracja pozwala czytelnikowi być na bieżąco ze wszystkim: wiedziałam, gdzie zamierzają się ukryć dziewczyny i ich towarzysze, ale znałam też plany czarnych charakterów, którzy nie ustawali w pościgu za prawdodziejką. Język, jakim posługuje się pisarka, jest wyjątkowo plastyczny, wręcz filmowy; tak łatwo wyobrażałam sobie poszczególne sceny, że było to niemal bliskie oglądaniu barwnego filmu. Akcja rozwija się w odpowiednim tempie i prowadzi do naprawdę świetnego punktu kulminacyjnego, dostarczającego wielu emocji, że nie wspomnę o zakończeniu, przez które dosłownie pożądam drugiego tomu, teraz, już.

Zdecydowanie miłym zaskoczeniem jest to, że nie denerwowały mnie główne bohaterki! Prawdę powiedziawszy, zarówno Safiya, jak i Iseult zostały naprawdę dobrze wykreowane. Są kompletnie od siebie różne, a jednak wzajemnie się dopełniają, tworząc niesamowity duet. Ta pierwsza irytowała mnie na początku swoim zbyt gwałtownym temperamentem, ale z czasem obie polubiłam niemal tak samo. Żałuję tylko, że nie został bardziej rozwinięty wątek rodziny Iseult i jej pochodzenia, przez które jest odrzucana w niemal każdym zakątku Czaroziemia. Chciałabym wiedzieć, czemu właściwie Nomatsowie spotykają się z taką odrazą i nieufnością ze strony społeczeństwa. Tak czy siak, bohaterów „Prawdodziejki” poznawałam z prawdziwą przyjemnością, szczególnie księcia Merika oraz krwiodzieja Aeduana, który jest naczelnym czarnym charakterem i, jak się okazuje, jedną z najbardziej skomplikowanych postaci.

Nikogo nie powinno dziwić, że pojawia się wątek miłosny, ja sama na niego czekałam. Autorka nie pozwoliła jednak, by romans przyćmił resztę fabuły, w zasadzie to motyw tak delikatnie i umiejętnie wpleciony, że wątpię, by przeszkadzał nawet przeciwnikom serduszek i amorków. Mnie ten wątek porywał tak samo jak pozostałe, więc cieszę się, że mimo wszystko się pojawił.

„Prawdodziejka” stanowi świetne otwarcie nowego magicznego cyklu. Oczywiście są pewne braki fabularne, które przy dobrym wietrze (pozdrawiam wszystkich wiatrodziejów!) zostaną uzupełnione w kolejnych tomach, na co liczę. Mimo wszystko to fantastycznie dobra, dynamiczna powieść, nie żałuję ani jednej minuty, którą przy niej spędziłam.


[Recenzję opublikowałam również na swoim blogu oraz innych portalach]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 461
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: