Dodany: 22.02.2010 14:51|Autor: agatatera

Różne miłości


Kolejna ciekawa pozycja wydana w ramach "Serii z przyprawami". Kolejne samotności, ułomności emocjonalne, nieme wołanie o pomoc, pustka.

"Miłość" to książka niezwykle pełna emocji, chociaż napisana językiem praktycznie z nich wypranym. Taka kombinacja zagwarantowała mocną reakcję emocjonalną z mojej strony. A końcówka wręcz zabolała.

Mamy oto chłopca – Jona, oraz jego matkę – Vibeke. Przeprowadzili się niedawno do małego miasteczka na północy Norwegii. Powoli starają się tam odnaleźć swoje miejsce, zagospodarować się, dołączyć do społeczności lokalnej. Poznajemy ich w momencie, w którym Vibeke pierwszy raz poczuła się doceniona przez współpracowników, a Jon czeka na swoje dziewiąte urodziny, które mają przypaść nazajutrz. Chłopiec – bardzo podekscytowany – postanawia wyjść z domu, by dać matce możliwość swobodnego upieczenia tortu oraz zrobienia zakupów urodzinowych. A matka? Ona nie poświęca ani jednej myśli jego urodzinom, jej głowę zaprzątają myśli dotyczące ubrań, książek, pracy, domu, poszukiwania przyjaciół i partnera…

Widzimy tutaj dwójkę najbliższych sobie osób, które jednak nie są w stanie prawidłowo funkcjonować razem. Jon jest dzieckiem bardzo otwartym na uczucia, szukającym miłości i ciepła, kochającym matkę bardzo silną miłością, jest ona wręcz cały czas w jego myślach. Natomiast Viebeke zaskakuje. Jak ona zdołała przeżyć tyle lat wraz z synem, jeżeli tak mało poświęcała mu uwagi? Nie wyczuwa się w niej prawie żadnej silniejszej relacji z synem. Skupia się na poszukiwaniu relacji międzyludzkich z dorosłymi, pochłania książki, uważając je za prawdziwsze niż życie, jednocześnie tak mało emocjonalnie będąc związaną z synem. Przez to obydwoje są niezmiernie samotni, nie mogą się odnaleźć. Żyją razem, a jednocześnie obok siebie, oddziela ich niewidzialna bariera.

Sposób narracji jest bardzo wyważony, język chłodny, wręcz odzwierciadlający norweski mróz, wiatr, noc, w trakcie której towarzyszymy bohaterom. Historię poznajemy na przemian z punktu widzenia obydwojga bohaterów. Książkę należy czytać w skupieniu, bo wątki ściśle się przeplatają, nieraz musiałam się zastanowić przez chwilkę, o kogo w danym momencie chodzi. Autorka bardzo umiejętnie buduje napięcie. Mimo braku wartkiej akcji, punktów kulminacyjnych, oszczędnego języka - książka buzuje emocjami, autorka prowadzi nas powoli do końca, a my coraz bardziej przeczuwamy, że to nie będzie happy end…

Bardzo ciekawa pozycja, warta poznania. Szkoda, że czytałam ją po kawałeczku (przecież to cieniutka książka, na jeden wieczór!), to przeszkodziło mi w pełniejszym odbiorze. Zamierzam więc do niej wrócić i w spokojniejszym momencie przeczytać ponownie. Polecam!


[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1089
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: ilia 25.10.2012 18:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Kolejna ciekawa pozycja w... | agatatera
Lubię książki z krajów skandynawskich. Czytam je, bo są ciekawe, bardzo dobrze napisane, poruszają problemy współczesnego człowieka. Ale pomału mam dość. Mam dość tej atrofii uczuć, nieumiejętności, a właściwie niechęci do porozumienia się z drugim człowiekiem, tego zimna w stosunkach między najbliższymi, a zwłaszcza między rodzicami a dziećmi. W innych (cieplejszych) krajach też się to zdarza, ale w krajach północy jakoś jest to bardziej regułą niż wyjątkiem.

Wracając do książki "Miłość" Hanne Ørstavik, nie miałam żadnych cieplejszych uczuć dla "samotnej" Vibeke, raczej kołatała mi się cały czas po głowie myśl - "jaka bezmyślna, głupia d...". Vibeke wybierając się wieczorem do biblioteki po nową partię książek (raczej trzeba powiedzieć, że na podryw) nie omieszka najpierw się wykąpać, zrobić sobie fryzurę i makijaż, pomalować paznokcie u rąk i nóg, starannie się ubrać - bo a nuż będzie tam ten inżynier z pracy o brunatnych oczach. Na to wszystko ma czas i ochotę, nawet na rozmyślanie, czy ten odcień pudru, który użyła będzie się podobać inżynierowi (żałosne).
Natomiast nie pomyśli, nawet jej to nie przyjdzie do głowy, żeby powiedzieć synowi, że wychodzi z domu; nie pomyśli, żeby sprawdzić, upewnić się, że jej 9 letni synek jest w domu, zwłaszcza, że w międzyczasie opuszczał dom (a był bardzo mroźny, zimowy wieczór).

Także zachowanie innych dorosłych wobec małego dziecka, przebywającego poza domem w zimową, mroźną noc pozostawia wiele do życzenia.
Czy w naszej kulturze, na przykład byłoby do pomyślenia, zostawienie takiego dziecka na bocznej uliczce miasteczka, gdy wszyscy już głęboko śpią, wszystko jest zamknięte? Chyba raczej każdy zawiózłby dziecko pod sam jego dom i upewnienił się, że wszystko jest w porządku, że dziecko wreszcie jest pod opieką rodziny lub choćby tylko, że weszło do domu.

Książka ma tytuł "Miłośc". Widać, że Jon (dziecko) bardzo kocha swoją matkę, ale śmiem wątpić, czy funkcjonuje to w drugą stronę.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: