"Spalona" - spalony pomysł na książkę...
„Spalona”, siódma część przygód Zoey Redbird w szkole dla wampirów, nie zwala z nóg. Po przeczytaniu poprzednich części oczekiwałam czegoś lepszego, bardziej wciągającego, dynamicznego, z akcją, z biglem, a dostałam co? Zaraz wam powiem, ale zacznę po kolei.
Po walce z Kaloną dusza Zoey rozpadła się i przebywa w Zaświatach. Jest tam także Heath, którego zabił Nieśmiertelny. Aby wrócić do świata żywych, Zoey musi zebrać wszystkie elementy swojej duszy i połączyć je na nowo. Nie jest to jednak łatwe. Przeszkadza jej świadomość, że Heath umarł i już na zawsze zostanie „po tamtej stronie”. Ponadto Neferet wysyła w Zaświaty Kalonę, aby ten uniemożliwił powrót najwyższej kapłanki. Na ratunek Zoey ruszają przyjaciele, ze Starkiem na czele, gdyż tylko on, jako wojownik, może uratować Zoey. Jest to misja trudna i niebezpieczna, bo Stark sam musi umrzeć, by sprowadzić kapłankę z powrotem.
Sądziłam, że po świetnych sześciu częściach „Domu Nocy”, siódma będzie równie dobra. Niestety autorki P.C. i Kristin Cast zatraciły gdzieś swoją moc oczarowywania czytelników. Historia jest niemożliwie rozwleczona. Na prawie czterystu stronach mamy łzawą miłosną papkę. Ani spektakularnej walki, ani jakiegokolwiek napięcia. Nawet jeśli poprzednie części były przewidywalne, tocząca się akcja wciągała jak trąba powietrzna i ani się obejrzałam, a już był koniec. „Spalonej” zdecydowanie brak wszystkich tych zalet. Zamiast przyjemnej powieści fantasy, lekkiej i łatwej, ale jednocześnie mającej w sobie to „coś”, dostajemy romansidło. Wszyscy kochają wszystkich, zaś rozterki miłosne bohaterów przyprawiają o mdłości. A wcale tak nie musiało być. Powieść ma spory potencjał. Chociażby wątek Wyspy Kobiet, dla mnie trochę za krótki i przede wszystkim zbyt zwięzły. Można było opisać zwyczaje mieszkańców, przybliżyć ich czytelnikom, a nie ograniczać do roli osób kontaktujących się z Zaświatami. Co więcej, podobnie jak w „Kuszonej”, słabo rozbudowany jest wątek Najwyższej Rady, która pojawia się w pierwszych trzech rozdziałach, a potem reprezentuje ją już tylko jedna członkini, Tanatos.
„Spalonej” brak pazura, jaki miały poprzednie książki duetu P.C. i Kristin Cast. Co tu dużo mówić, jest po prostu nudna. I o ile wcześniejsze powieści czytałam z przyjemnością w dwa dni, o tyle siódma część zajęła mi tydzień, a skończyłam ją tylko dlatego, że nie lubię zostawiać książki przeczytanej do połowy.
Podsumowując, nie polecam. Fani może przeczytają ją dla zasady, ale wierzcie mi, będzie to droga przez mękę.
[Recenzja została także opublikowana na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.