Dodany: 23.01.2012 10:01|Autor: Rbit
Chałupy - welcome to hell
"Chałupy welcome to...", a może "Plaża, dzika plaża - morze dookoła...". Tak. Zapewne z niczym innym niż wypoczynek i piosenka Wodeckiego nazwa Chałupy się wam nie kojarzy. Niesłusznie. Jest to bowiem miejsce naznaczone tragedią.
W 1836 roku, gdy wioska nosiła jeszcze miano Ceynowa, doszło tu do śmierci kobiety posądzonej o uprawianie czarów. Stosik, powiadacie? Nie. Jak przystało na osadę rybacką - do śmierci doszło podczas próby wody, czyli "pławienia".
To, ostatnie takie odnotowane na naszych ziemiach, wydarzenie aż prosi się o literackie opracowanie. Stefan Żeromski poświęcił mu rozdział w "Wietrze od morza". Poza tym powstała tylko jedna powieść, "Sprawa gminy Ceynowy", napisana przez Wandę Brzeską.
Gdy dowiedziałem się o tej książce, napaliłem się jak szczerbaty na suchary. Czary w XIX wieku? Wyróżnienie w konkursie wydawnictwa Św. Wojciecha w konkursie literackim? Wbiłem sobie do głowy, że ta książka musi być ciekawa. Zainteresowanie dodatkowo pobudzała trudna dostępność "Sprawy...". Wydana była tylko raz, w 1938 roku.
Wreszcie, po kilku miesiącach poszukiwań, udało mi się zdobyć książkę Brzeskiej. Rzuciłem się do czytania. W powieściach, w których z góry znamy zakończenie, pisarz wykazać musi się w inny sposób. Zdawała sobie z tego sprawę autorka "Sprawy...". Ambitne zamierzenia opisała na obwolucie wydanej książki: "Ciche bogobojne życie wioski przeobraża się niespodziewanie, gdy człowiek obcy, nie związany żadną misją z regionem wkracza z zewnątrz w sprawy gminy i dla własnych prywatnych korzyści kieruje instynkt solidarności społecznej ku zbrodni. I wówczas z nieubłaganą logiką dokonuje się przeznaczenie na miarę klasycznej tragedii, która w krąg fatalny zamknęła trzy istnienia ludzkie wzajem od siebie uzależnione i wydane społem na zatratę. Sama fabuła rozbudowana jest w oparciu o studia psychologiczne, badania folklorystyczne i impresje terenowe"[1].
Rezultaty badań folklorystycznych uwidaczniają się w szczegółowym opisywaniu życia codziennego mieszkańców, ich sprzętu rybackiego i przede wszystkim prowadzeniu dialogów po kaszubsku (załączono słowniczek z trudniejszymi wyrazami). Impresje terenowe pozwoliły przedstawić bez zarzutu topografię miejsca wydarzeń. Studia psychologiczne połączone z socjologicznymi dały asumpt do rozważań, jak to się dzieje, że gromada obraca się przeciw kobiecie będącej jej częścią. Czy rzeczywiście jest to wynik tylko manipulacji zewnętrznej? Czy opamiętanie musi przyjść zbyt późno? "Jo, jo! Tak doch nie miało bec!"[2]. Jak można się domyślić, autorka nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Problem ten jest aktualny do dziś.
Gdyby nie wspomniane obserwacje psychologiczne, "Sprawę..." uznałbym za lekturę obowiązkową tylko dla regionalistów i kolekcjonerów wszystkiego, co ma związek z czarami. A tak, z czystym sumieniem mogę polecić wszystkim.
---
[1] Wanda Brzeska, "Sprawa gminy Ceynowy", wyd. Książnica-Atlas, Warszawa-Lwów, 1938, tekst z obwoluty.
[2] Tamże, str. 244.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.