Dodany: 23.07.2009 19:26|Autor: Eire

Kochany Kurwidołek


Kilka lat temu sięgając po książkę w różowej okładce, spodziewałam się czegoś w stylu „Pana Samochodzika” - w końcu to Nienacki, prawda? Po kilku stronach odłożyłam ją z poczuciem winy, by wrócić po paru dniach. Minęły lata, „Pan Samochodzik” obrasta warstewką kurzu, a ja po raz kolejny wracam do Skiroławek.

„Styczeń jest w Skiroławkach jednym z najzimniejszych miesięcy w roku. Średnia temperatura waha się wokół minus 3,5 stopni Celsjusza, suma opadów wynosi około 4O mm, a wilgotność powietrza 85 promili. Są to informacje dokładne, ponieważ w pobliżu szkoły w Skiroławkach znajduje się za ogrodzeniem z siatki maleńka stacja meteorologiczna - trzy białe budki na wysokich nóżkach, a nauczycielki mają obowiązek dokładnego i codziennego sprawdzania danych. W Skiroławkach bywa znacznie zimniej niż w stolicy (-2,9°C), co wskazuje, że leżą one na północy kraju, ale nie bardzo daleko. W styczniu w Skiroławkach słońce wschodzi około godziny 7.4O i zachodzi około 15.3O. Dzień trwa niecałe 8 godzin, a więc jest nieco dłuższy od dni w grudniu, co sprawia, że - jak twierdzi proboszcz Mizerera z Trumiejek - diabeł nie ma już tak łatwego dostępu do człowieka. (...) Skiroławki, używając starodawnych określeń, posiadają aż 34 dymy, a uwzględniając przysiółki lub zgoła samotnie rozrzucone zagrody, takie jak Liksajny, Kajtki czy leśniczówkę Blesy, liczą sobie 45 dymów i 229 dusz, krnąbrnych zresztą i dających, jak twierdzi proboszcz Mizerera, łatwy dostęp diabłu oraz jego wysłannikom, gdyż wielu żyje w nieprawości i niewierze. Jeszcze gorsi od niedowiarków są ci, którzy badają Pismo Święte albo podejrzani bywają o pogańskie praktyki, a sprzyja im tajemny mrok rozciągających się wszędzie lasów, smutek jezior, melancholia trzęsawisk”[1].

W zagubionej śród mazurskich jezior wiosce połowy lat 70. egzystują obok siebie chłopi z dziada pradziada i napływowa inteligencja. Obok siebie są tu prosiaki po 3000 złotych, samoloty, perfumy Niny Ricci, nowe obory, zbiórka na remont kościoła, przystanki autobusowe, grupy krwi i sprawy o alimenty, ale też olbrzymy, stracona duma, dalekie kraje, wspomnienie Kawalerów Maltańskich i przyglądający się wszystkiemu kłobuk. Takie są właśnie Skiroławki - bliskie i nieuchwytne zarazem, do bólu współczesne i nierealnie baśniowe.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że Skiroławki to PRL-owskie Lipce - tak jak w wielkim dziele Reymonta, czytelnik przez rok obserwuje życie mieszkańców wsi stanowiącej mikrokosmos. Tutaj przeplatają się ze sobą zbrodnia i kara, historia i współczesność, mieszają się ludzkie charaktery. To, co najbardziej ujęło mnie w tej książce, to mnogość świetnie zarysowanych postaci - ekscentryczny ksiądz, romantyczna doktor weterynarii, owdowiały lekarz, nieszczęśliwe małżeństwo kierowcy i tajemniczej chłopki, letnicy, wieśniacy, rybacy, człowiek, który wymyślił huśtawkę, nauczycielki, leśnicy, wreszcie pisarz mający problemy z opisem ludzkich charakterów w swej najnowszej powieści - to nie są osoby, które można opisać jednym słowem i jednoznacznie ocenić. Czytając przejmujemy reguły świata, gdzie „panna z dzieckiem to rzecz zwyczajna”[2], a u mężczyzn cenione są przede wszystkim „Mocna głowa do trunków i dzwonek między nogami”[3].

Dochodzimy tu do największej bolączki tej książki, która, niestety, zdominowała wiele o niej wypowiedzi. W świadomości polskiego czytelnika (starszego, bo młodszy nie takie rzeczy czytał) Skiroławki to jedynie tytułowy „kurwidołek”, gdzie każdy z każdym nie tylko tej jednej nocy w starym młynie. Nie będę ukrywać, ze seks jest obecny w Skiroławkach, ale nie jest to rzecz wulgarna - powiedziałbym raczej, że jest on częścią krajobrazu powieści, tak jak nagość jest nieodłącznym elementem mitologicznych fresków, a wycięcie jej przyniosłoby taki sam efekt, jak „ubieranie” pędzlem starożytnych wizerunków.

Istnieją książki dobre w całości i we fragmentach - ja do „Skiroławek” lubię wracać zarówno jako do całej książki, jak i do jej fragmentów oraz poszczególnych wątków. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie jest to książka dla każdego - trzeba lubić ten specyficzny, nieco gawędziarski styl narracji, leniwą kompozycję, mozaikową akcję skupioną na opisie postaci. „Skiroławkom” trzeba dać szansę - przeczytasz i odłożysz albo zostaniesz wciągnięty i wrócisz. Wybór nie do końca należy do Ciebie.



---
[1] Zbigniew Nienacki, „Raz w Roku w Skiroławkach”, Wydawnictwo Pojezierze, 1983, str. 7.
[2] Tamże, str. 10.
[3] Tamże, str. 19.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 17575
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: joanna.syrenka 30.07.2009 17:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Kilka lat temu sięgając p... | Eire
Moim zdaniem - kapitalna i bardzo dobra książka! Ma jakieś swoje piękno, które trudno mi nawet określić, ująć. Świetnie się czyta - bardzo polecam.
Użytkownik: Ysobeth nha Ana 02.08.2009 14:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Kilka lat temu sięgając p... | Eire
Ciekawa recenzja. O "Skiroławkach" miałam dotąd jak najgorsze wyobrażenie, powzięte na podstawie fragmentów zamieszczanych niegdyś na łamach tygodnika "Odgłosy". Niewykluczone, że fragmenty te były wybierane w sposób nie odzwierciedlający wartości powieści. Miałam wrażenie, że skupia się ona na... jakby tu powiedzieć... rui i poróbstwie ;-) Wyrywki te głównie opisywały seks w najgorszym wydaniu polskich produkcji literackich i filmowych - bezmyślny, przaśny, spocony i nieapetyczny. O samym Nienackim, jako pisarzu, powzięłam z kolei niezbyt pochlebną opinię po ostatnich paru tomach o panu Samochodziku - prezentował tam poglądy, które nazwałabym mizoginistycznymi (postaci kobiece dzieliły się na dwie kategorie: sympatyczne - podzielające z bohaterem opinię jak powinna wyglądać i zachowywać się kobieta - oraz koszmarne kretynki: ubierające się np. w dżinsy i bure kurtki, i usiłujące robić coś w rodzaju kariery). Spisałam więc ulubionego niegdyś autora na straty... a może niesłusznie? :/
Użytkownik: Panterka 13.08.2009 08:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawa recenzja. O "Skir... | Ysobeth nha Ana
Miałam identyczne wyobrażenia dotyczące "Skiroławek" i jakoś mnie nie ciągnęło do "tego typu literatury".
Dzięki recenzji, a zwłaszcza dzięki porównaniu do reymontowskich Lipiec - zainteresowanie wzrosło i to bardzo!
Dziękuję! :-)
Użytkownik: nuda_veritas 04.08.2009 10:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Kilka lat temu sięgając p... | Eire
Fantastyczna książka, też często do niej wracam :)
Dzięki za ciekawą recenzję, która w pełni odzwierciedla i moje odczucia.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: