Dodany: 16.08.2005 15:35|Autor: Aangela
Moralność z dzielnicy włóczęgów
„Mnie się podoba, bo nie ma żadnego specjalnego znaczenia, które od razu widać, a jednocześnie zdaje się coś znaczyć. Tylko nie wiem, co”*. To słowa jednego z bohaterów „Tortilla Flat”, które można by przyszyć do całej książki, gdyby nie to, że mnie się wcale nie podobała.
Jest to powieść opowiadająca historię Danny'ego i jego przyjaciół - mieszkańców dzielnicy Monterey, Tortilla Flat. Bohaterowie książki to miejscowi włóczędzy, dla których najważniejszym celem, największym szczęściem i głównym sensem życia jest galon lub dwa wina. Mieszkają oni razem w domu odziedziczonym przez Danny'ego po dziadku. Nie pracują. Żywią się tym, co jeden z nich dostanie w pobliskich restauracjach. Czas upływa im na piciu wina ze słoików po dżemie i opowiadaniu sobie nawzajem zasłyszanych historii dotyczących mieszkańców ich dzielnicy. Niby sielanka, ale jaka odpychająca.
Książka składa się z rozdziałów, z których każdy opowiada osobną historyjkę nie tylko piątki przyjaciół mieszkających razem, ale czasem także innych mieszkańców Monterey. Niosą one w sobie swoiste przesłanie, wyniesienie na piedestał przyjaźni i lojalności. Rzuca się w oczy potępienie czynów, które wykraczają poza moralność „żuli”, jakimi niewątpliwie są nasi bohaterowie, przy jednoczesnej akceptacji ich wybryków, które w normalnej społeczności są karygodne.
Myślę, że książka może się podobać wielu czytelnikom. Mnie osobiście nie przypadła do gustu. Jest dla mnie za mało „estetyczna”. Przedstawia życie ludzi, którzy są szczęśliwi, ale szczęściem, które zbyt odbiega od mojej definicji tego pojęcia.
___
* John Steinbeck, "Tortilla Flat", tłumaczenie: Jan Zakrzewski, wyd. Muza, 2004.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.