Dodany: 20.07.2004 14:32|Autor: jcichonj
bez tytułu
Jack London, autor tej powieści, nie był pisarzem typowym - o ile pisarze bywają w ogóle typowi. No, chyba że typowy jest indywidualizm pisarza. W każdym razie Jack był samoukiem. Pochodził z robotniczej rodziny, imał się więc zawodów rozmaitych - pracował jako robotnik, marynarz, poszukiwacz złota...
A piszę to dlatego, że Martin Eden, nasz główny bohater, to w pewnym stopniu odwzorowanie Jacka Londona. Często powieść ta jest opisywana wręcz jako książka autobiograficzna. Tyle że historia Martina Edena to nie jest historia przygód marynarza czy poszukiwacza złota na dalekiej Północy. Nie jest to jedna z fascynujących książek o Północy, śniegu, wędrówkach przez ogromne przestrzenie z mnóstwem przygód - swoje doświadczenia z tego okresu życia Jack opisuje w innych książkach, również szeroko znanych i cenionych (np. "Zew krwi", "Biały kieł").
Ta książka jest o tym, co działo się później. Jak marynarz, człowiek prosty i równie prosto postrzegający świat, próbuje stać się znanym i cenionym pisarzem - tak jak sam Jack London. I jest to historia o miłości do kobiety z wyższych sfer - chociaż gdy jest się robotnikiem, mało która sfera nie jest wyższa - dla której Martin Eden decyduje się zostać Kimś. A potem okazuje się, że sprawy, jak zwykle zresztą, wcale nie są takie proste... ale to już czytelnik doczyta sobie sam.
Z całej obszernej twórczości Londona, ta książka wywarła na mnie największe wrażenie. W ogóle spośród wszystkich książek, które czytałem, ta właśnie zapada głęboko w pamięć. Czyta się jednym tchem, London potrafi pisać w sposób, który nie nudzi i nie nuży, nawet jeśli czytamy akurat np. opis prasowania. Sam pomysł rzucenia wyzwania istniejącym podziałom społecznym promieniuje ogromną wiarą w ludzkie możliwości. To przekonanie o sile człowieka, jakie emanuje z kartek książki, daje czytelnikowi niesamowity ładunek optymizmu.
Martin wielokrotnie sprawdził swoje możliwości, czy to na statku, czy jako robotnik, i wie, że poradzi sobie również z takim "problemem".
Bardzo trafne obserwacje relacji społecznych pomiędzy klasami, które są całkiem aktualne także dzisiaj, dały mi do myślenia. A samo zakończenie - no cóż, ono dopiero dostarczyło mi materiału do przemyśleń. Zupełnie jakby złośliwy autor specjalnie na koniec wbijał w czytelnika szpilę zmuszającą do zastanowienia nad całością historii.
Podsumowując - ja tę książkę oceniam na 6+.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.