Dobra. Powiem krótko
No więc książka opowiada o chłopcach tuż po maturze na pierwszej wojnie światowej. Niepozakładane rodziny młodzieży. Brak przyszłości. Książka opiera się głównie na braku zrozumienia sensu wojny. No i słusznie. Oni sami nie wiedzą, po której są stronie. A zabijają się, chociaż mogliby być przyjaciółmi. To zawarte zostało na świstku papieru podpisanym przez władców różnych krajów, a sami oni siedzą sobie pewnie bezpiecznie w czasie wojny i zastanawiają się, gdzie posłać żołnierzy. Książka nie jest w ogóle patriotyczna: może dlatego, że pisarz (amator) sam był na wojnie i rozumie, jak to jest.
Tytuł też ma ciekawe znaczenie. Pomyśleć, że gdy jedna osoba umiera na wojnie, piszą sobie po prostu, że na zachodzie bez zmian... A przecież to śmierć człowieka. Rozpacz tak wielu ludzi!
Może jestem zbyt surowa. Nikogo nie osądzam, tak jak zresztą autor tej niesamowitej książki.
Książka trochę smutna, trochę (o dziwo) śmieszna momentami i właściwie bardzo wciągająca. Gorąco polecam!!!
PS. Napisałam wiersz, który jest natchniony przez tę książkę. Chyba pierwszy raz spotkałam się z książką, w której jest wojna, a zarazem nie ma patriotyzmu. No więc, czytelniku:
Wojna
Do wojska idzie ta młodzież
Gdzie przywdziewają nietrwałą odzież
Snu im nie starczy
Czołg i przez noc warczy
Wojna to rzecz straszna
Młodość ich nie przeminęła żadna
Nie mają przed oczanmi przyszłości
Tylko mają wojenną, młodą przeszłość
Nawet jeśli kraj obronią
To serca i szczęścia swego nie ochronią
Z głodu umierają setki ludzi
A żołnierzy też śmierć trudzi
O patriotyzm niby walczą
Lecz sensu wojny zrozumieć nigdy nie raczą!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.