Nowości: Ostatni dzień na Ziemi, Cudze słowa, Wanna z kolumnadą
Zaloguj się
Aby zalogować się należy podać login.
Aby zalogować się należy podać hasło.
Luty miesiącem czytelniczego paraliżu. Czytałam, ale z wysiłkiem i w takim tempie, jakbym się dopiero uczyła składać litery. Dwurnik: Robotnik sztuki - trochę o sztuce, trochę o PRL, ale głownie o ego artysty, czyli niestety mnóstwo dziadocenu i komentarzy w stylu wuja na weselu. Poznawanie Dwurnika zdecydowanie lepiej ograniczyć do oglądania jego obrazów, dobrze więc, że ta książka jest bardzo bogato ilustrowana. Przybyszewska/Pająkówna: ...
Pójdę sama - książka dziwna i ładna; o samotności i starości bez użalania się i roztkliwiania. Vivian Maier: Niania, która zmieniła historię fotografii - na zdjęcia Maier trafiłam jakoś w 2009 w internecie, zachwycił mnie ich nieoczywisty dowcip, ale o autorce nie wiedziałam zupełnie nic. Po przeczytaniu biografii mam bardzo mieszane uczucia - z jednej strony to fascynująca historia silnej i utalentowanej kobiety, z drugiej jednak - opowiedzi...
O, matko, TAK! W "Marii i Magdalenie " Lilka była potworna, ale jakiś tam urok dla mnie jeszcze miała, mogłam ją nawet polubić mimo wszystko, niestety z Wojnę szatan spłodził: Zapiski 1939-1945 wyziera taka zmora i jęczybuła, że z trudem doczytałam do końca.
No popatrz, a ja znałam osobiście co najmniej trzech Holdenów Caulfieldów płci obojga i pomimo pewnej rezerwy, dość ich lubiłam. Sprawdzałam ostatnio, mimo upływu ponad ćwierćwiecza nadal czuję sympatię do tego chłopaka i rozumiem jego postawę wobec świata. Nie chciałabym mieć w domu własnego egzemplarza, fakt, ale jako postać literacka bardzo do mnie przemawia i pozwala sobie przypomnieć nastoletni bunt totalny.
Po dłuższym zastanowieniu wyszperałam z pamięci tylko trzy wkurzające postaci, ale jestem przekonana, że było ich znacznie więcej, tylko wyparłam. Niemożliwie drażniła mnie Krystyna córka Lavransa. W ogóle już nic z fabuły nie pamiętam, tylko, że miałam ochotę Krystynę unurzać w smole i wytarzać w pierzu. Na emeryturze wrócę do tej książki, bo pewnie jest jakiś powód, dla którego ludzie się nią zachwycają, możliwe też, że po prostu czytałam ją...
Ziemianki: Co panie z dworów łączyło z chłopkami - rozczarowanie, niestety. Nawet nie wiem, o czym tak właściwie czytałam. Skusiłam się, bo moja prababcia ukończyła szkołę gospodarstwa w Grędzicach, do dziś mamy jej ręką spisane przepisy kulinarne oraz list polecający wystawiony jej przez panie prowadzące szkołę, ciekawa więc byłam realiów tej edukacji. Autorka jednak skupia się wyłącznie na krótkim okresie międzywojennym i na działalności jednej...
Chłopki: Opowieść o naszych babkach - w Biblionetce widziałam dwie wypowiedzi: jedną mniej więcej taką "nie wciągnęło mnie, bo ja to wszystko wiem, moja babcia była ze wsi", a drugą "zupełnie mnie nie porwało, bo nie mam żadnej rodziny na wsi". Otóż mnie wciągnęło, zgniotło, porwało, poszarpało i rozdarło. Bardzo wiele z opisanuch problemów znam z opowieści rodzinnych, którym lekki ton narracji bynajmniej nie ujmował grozy. Czym innym jest jednak...
Czereśnie od Świętej Anny - to byłaby zdecydowanie lepsza powieść, gdyby nie postać czarnego charakteru. Czas wilka: Powojenne losy Niemców - bardzo ciekawe studium powojennych Niemiec, szczególnie ciekawie opisane społeczne radzenie sobie z winą oraz kwestie związane z prawem/bezprawiem. Futerał: O urządzaniu mieszkań w PRL - cóż za fascynująca książka! Bardzo jestem ciekawa, jak jej treść odbiera młode pokolenie, zwłaszcza osoby, które ...
No, Kochany, ależ poszalałeś! Jasne, że byłam grzeczna, ale czy aż tak, żeby mnie obsypywać prezentami z dwóch biegunów? Dostałam Jubel, Obcy przyjaciel i jeszcze na dokładkę Feralny krążek, że o dwóch przemiłych kartkach z życzeniami nie wspomnę. Dziękuję Ci bardzo, rośnij duży i brodaty.
Ma spory poślizg, przez cały wrzesień nie udało mi się znaleźć czasu na spisanie wrażeń z lektur sierpniowych, ale na szczęście jeszcze je pamiętam. Taniec niedźwiedzia - kolejny bardzo udany przykład fabularyzowanej biografii, tym razem ograniczonej do kilku ostatnich miesięcy życia Jarosława Haszka. Arcyczeska książka, gorzka, dowcipna, chociaż czasem posługująca się grubym, przaśnym dowcipem, przyglądająca się ułomnej ludzkiej naturze przez...
Sierpień się lada chwila kończy, a ja wciąż nie spisałam lektur z lipca. Ostaniec czyli Ostatni świadek - bardzo ciekawe wspomnienia, ale niestety autor postanowił w jednej książce zawrzeć wszystko, co pamięta, i wyszedł mu groch z kapustą. Kolejny dowód na to, że redaktor jest nie do przecenienia, tylko należy mu dać nożyczki, kosz na śmieci i święty spokój. Adresy: Co mówią nam o tożsamości, statusie i władzy - okazuje się, że nie tylko ...
Z miłości? To współczuję: Opowieści z Omanu bardzo ciekawa książka o omańskich sposobach na funkcjonowanie związków małżeńskich, które, jak to zwykle bywa przy tak delikatnej materii, w jednych sytuacjach sprawdzają się całkiem nieźle, a w innych stanowią wyłącznie narzędzie opresji. Niewidzialne biblioteki - uwielbiam czytać o czytaniu, także tym wyobrażonym, mitycznym i alegorycznym. Należę do tych czytelników, którzy nie tylko uwielbiają t...
Feluni - sam początek był trudny - po pierwsze do stylu narracji Ewy Kuryluk trzeba się przyzwyczaić, a po drugie stylizacja na mowę dziecięcą jest zazwyczaj zupełnie nieznośna, na szczęście ten etap rozwojowy nie zajmuje w książce zbyt wiele miejsca, warto się przemęczyć. Bardzo poruszająca opowieść o życiu rodziny naznaczonej przez Zagładę i ciężkie choroby psychiczne. Ucieczka na Marstrand - nic nie wiedziałam o obozie przejściowym dla mar...
No cóż, to jest z założenia pamiętnik, nie wszystko w życiu się rozwija, nie wszystko więc nie wszystko znajdzie rozwinięcie w tekście. Nie odczułam w żaden sposób braku opisu wystawy o niesporczakach, a życie pingwinów i kotików interesowało mnie zdecydowanie bardziej niż kwestie wspólnego mieszkania z Pawłem. Kupiłam jeszcze dwa egzemplarze jako prezenty, u obu obdarowanych czytelniczek wzbudziły entuzjazm i wzruszenie, więc najwyraźniej moje u...
Moim zdaniem nie ma nic gorszego niż przegadanie i wielosłowie, zdecydowanie wolę jedno trafne zdanie niż siedem spuchniętych akapitów i jeśli coś książkom zarzucam, to zazwyczaj właśnie nadmiar, niepotrzebne ględzenie i rozwadnianie literackiego konkretu, dlatego ten pamiętnik tak do mnie trafił. Wydaje mi się, że nie tyle Pufelskiemu nie chciało się pisać, co raczej zadał sobie trud wycięcia nadwyżek.
Pułapka na ćmy - Vera Stanhope udała się autorce bardziej niż jej męscy koledzy z pozostałych cykli kryminalnych. Porządny kryminał, ale przyjemnie się czytało nie tylko z powodu samej zagadki. Sny o pociągach - western dla wrażliwców, nieduża, ale piękna książka o samotności i przemijaniu. William - kameralna powieść o tym, jak człowiek zmienia się fizycznie, psychicznie i w związkach z innymi, dojrzewanie, przekwitanie, przemijanie, a d...
Pulverkopf - gdyby odjąć wygibasy i udziwnienia, byłaby to znakomita powieść o dojrzewaniu i poszukiwaniu tożsamości oraz o rzadkiej w polskiej literaturze kwestii niemieckiej mniejszości narodowej w powojennej Polsce. Postać babki jest znakomita, uroczą, choć epizodyczną rólkę ma też Frau Professor. To jest zjawisko, i na to nie ma rady - lubię marudność Antoniego Kroha, dziadkową atmosferę anegdot, tempo spaceru z laską, w którym toczą się ...
Anioł w domu, mrówka w fabryce - kolejna książka pani Urbanik-Kopeć o kobietach w przedwojennej Polsce, barwna, dobrze udokumentowana, wciągająca jak thriller. Drobiazgi takie jak te - wzruszająca, ciepła i pięknie napisana nieduża książeczka. Nie spodziewałam się, że historia o pralniach magdalenek może mnie podnieść na duchu. Czyje to ciało? - stylowy kryminał, przyjemna lektura, chętnie sięgnę po kolejne tomy. Skarby: Poszukiwacze i...
Szczodrość syreny - nie ma nic lepszego niż dobre opowiadania! Wartkie, dowcipne, zaskakujące. Selma Lagerlöf: Nowoczesna Szwedka - rozczarowanie, niestety. Fascynująca postać, a opisana kulawo, bez polotu, byle jak. W dodatku też przetłumaczona jakoś na kolanie, bo znalazłam kilka zdań, które nie mają najmniejszego sensu. Na plus mnóstwo pięknych zdjęć, niestety podpisanych w zupełnie nieczytelny sposób. Nawiedzony dom - czytadełko, ale ...
Uwielbiam czytać o rozmaitych aspektach polskiej kultury w różnych okresach historii, więc Akwarium: Opowieść o Związku Literatów Polskich w PRL-u wręcz pożarłam. Oczywiście czytanie o literatach zawsze skutkuje kuszącymi tropami literackimi, a te z kolei - szastaniem żywą gotówką w księgarniach i antykwariatach, więc polecam gorąco, ale też ostrzegam! Dom pod wiecznym piórem - to jest niestety nieudany zakup poczyniony w powyższym amoku. Spo...
W listopadzie brnęłam przez lektury powoli, czasem nawet z wysiłkiem, i przekopałam się tylko przez cztery książki: Żółw przypomniany: Przewodnik po Świecie Dysku uaktualniony aż do "Niucha" - jako dziecko czytałam encyklopedie i leksykony, uwielbiałam to, często niewiele rozumiałam, ale zupełnie mnie to nie zrażało. Okazuje się, że nadal lubię się zagłębiać w porządek alfabetyczny i grzebać w hasłach, skacząc po odnośnikach. Bardzo żałuję, że w...
Całkiem porządny październik, chociaż bez rewelacji i z jednym grubym rozczarowaniem. Kobiety Witkacego: Metafizyczny harem - udało mi się wpaść do Warszawy i zobaczyć piękną wystawę Witkacego w Muzeum Narodowym. Oraz odkryć, że nawet unikanie księgarni nie chroni mnie przed wydawaniem pieniędzy na książki. Podoba mi się moda na opowiadanie o znanych postaciach przez pryzmat ich związków z ludźmi, szkoda, że to się zazwyczaj ogranicza do sche...
Wszędzie, gdzie dzieliłam lokum z księgozbiorem, dawał się zauważyć taki rodzaj nieoczywistego porządku, który wynikał z naturalnego przyrastania. Być może pierwszych kilka książek ustawiono na półce alfabetycznie albo chronologicznie, ale te tomy były jak zalążki rafy koralowej, kolejne dostawiano tematycznie, seriami, przez skojarzenia albo i po prostu bo tam akurat było miejsce. W domu rodzinnym przy okazji przemeblowań czy remontów próbowaliś...
Czarodziejska góra - wiele lat miałam tę książkę na półce, ale nie mogłam jej przeczytać, bo jeden z zeszytów był wklejony dwukrotnie, a drugiego brakowało, idiotyczna sprawa. No ale wreszcie mam kompletny egzemplarz. Aż za kompletny - większość ględzenia Settembriniego i prawie całą logoreę Nephty miałam ochotę wyrżnąć zardzewiałą brzytwą. To, co zostałoby po wycięciu nudziarstwa, byłoby najlepszą książką tego roku w moim czytelniczym rankingu. ...
w sierpniu czytałam ksiażki zupełnie niewakacyjne, dotyczące spraw trudnych i poważnych. Muszę to jakoś zrównoważyć we wrześniu. Przemilczane: Seksualna praca przymusowa w czasie II wojny światowej - ponure, ale bardzo skrupulatne dzieło o przymusowej pracy seksualnej kobiet podczas drugiej wojny światowej, w którym trochę zabrakło mi choćby wzmianki o tym, że przedwojenne prostytutki to też niekoniecznie (a może nawet bardzo rzadko) były kobi...
Ostatni obraz Sary de Vos - jakoś nie mogłam się wciągnąć w tę historię, trzy razy odkładałam, ale jak już minęłam pierwsze 60 stron, wreszcie zaczęła do mnie przemawiać. Mam tylko żal, że to fikcyjna opowieść, bo bardzo chciałam zobaczyć opisywany obraz. Pogrzeb na zamówienie - kryminał podróżny, w sam raz na sześć godzin w pociągu, bardzo angielski i wielowarstwowy - fikcja miesza się z autobiografią, a do tego wszystkiego jest jeszcze powi...
12 opowieści żydowskich to w zasadzie dwanaście autonomicznych biografii zwykłych ludzi, żadnej fikcji, chociaż w jednym przypadku dużo wątpliwości co do faktów, bo tak też działa pamięć ludzka - lata się mieszają, czas faluje, kontury się zacierają.
Czerwiec, delikatnie mówiąc, nie sprzyjał czytaniu. Ani chyba w ogóle niczemu. Jak się starzeć bez godności - książka-głupotka, ale wesoła, kilka razy zdrowo się uśmiałam. Dobrze jest móc obśmiać problemy wieku przedstarczego. 12 opowieści żydowskich - piękny zbiór wspomnień polskich Żydów o różnym pochodzeniu społecznym, różnym stosunku do religii, różnym stopniu spolonizowania. Morderstwa w Suffolk - trochę przydługawy kryminał, w k...
I jeszcze "pan podrapano na głowie i pani Biała Glista ja takoż proszę won".
Zawsze mieszkałyśmy w zamku - bardzo przyjemne straszydło, doceniam zwłaszcza zostawienie historii nieco niedopowiedzianej, czytelnik wie, że był wpuszczany w maliny, ale kończy lekturę z takim lekkim zdezorientowaniem. Jesień zapomnianych - niestety po dwóch znakomitych tomach ten trzeci jest zdecydowanie słabszy, a wątek zaginionego brata wydaje się jakiś niespójny. Jakby autorka miała na początku inny pomysł, a potem jej się pokićkało. ...
Kolory PRL: Plakat, komiks, film animowany - kolejny raz się zachwycam modą na opisywanie polskiej sztuki użytkowej i popularnej w czasach PRL, tym razem - plakatu, filmu animowanego i komiksu. Przypomniała mi się dziecięca frustracja nad magazynem Relax, w którym publikowane były głównie (albo tylko je zapamiętałam) komiksy w odcinkach, bo przy peerelowskim systemie zaopatrzenia w czasopisma nawet posiadanie teczki w kiosku Ruchu nie gwarantował...
Jestem zafascynowana Twoją pamięcią. Moja nie przechowała kompletnie nic na temat cen. Pamiętam tylko, że w którymś momencie mojego życia mój ojciec zarabiał trzysta tysięcy złotych miesięcznie, ale ile co wtedy kosztowało - nie mam pojęcia. Ani który to był rok. A przecież jako dziecię PRL byłam regularnie wysyłana po zakupy (i wyżerałam z worka kapustę kiszoną w drodze do domu), ale nie zapamiętałam żadnej ceny. To chyba coś w rodzaju dyscenii,...
Rzadziej uważam, że książkom czegoś brakuje, częściej, że czegoś bym się z nich pozbyła. W biografiach zazwyczaj do wycinki przeznaczyłbym rozmaite wynurzenia odautorskie. Wyznam, że już usunęłam z pamięci, co tam autor od siebie wetknął, ale pamiętam, że czytając pomyślałam, że guzik mnie to obchodzi.
Marzec był miesiącem lektur trudnych i oscylujących wciąż wokół podobnych treści - kilka musiałam odłożyć po kilkudziesięciu stronach, bo już za dużo tego było, wrócę do nich w lepszym czasie. Córka rzeźnika - szukałam książki, która by mnie oderwała od myślenia o wojnie, a trafiłam wprost na rosyjską armię i właściwe dla niej krwawe rzezie. Poza tym wartka akcja chwilami grzęźnie w dłużyznach i gadulstwie. Sama nie wiem, co myślę o treści, a...
Księga dla starych urwisów: Wszystko, czego jeszcze nie wiecie o Edmundzie Niziurskim - nie byłam wielbicielką książek Niziurskiego w swoim czasie, ale czytałam kilka z nich i doskonale pamiętam ich nietypowość oraz późniejsze skojarzenie z "Ferdydurke". Fascynujące jest to, jak głęboko tkwią w ludziach lektury z okresu dorastania - znam dorosłych, którzy już od dawna nie czytają książek, ale wciąż używają zapisanych w głowie cytatów albo motywów...
Oj. NA PEWNO. Jak mogłam palnąć takiego byka!
Ach, to ja nie usunęłabym ani słowa, a już napewno nie z poczatku ani końca. Prolog mnie wessał w książkę, a epilog przywrócił do rzeczywistości. Bez nich to by nie było to. Jestem zdania, że nie istnieje coś takiego jak arcydzieło, bo nie ma czegoś takiego jak skończona doskonałość. Jeśli Douglas Stuart pisał tę książkę dla czytelników, to pisał ją dla mnie, pasuje jak ulał, wszytsko w niej do mnie przylega, nic nie odstaje.
Może to kwestia słowa "podobała". Podobać to się może coś ładnego, przyjemnego. Trudno się spodziewać, że spodoba się opis życia w tak dysfunkcyjnej rodzinie. Wystawiłam tej książce najwyższą ocenę, bo już dawno mi się nie zdarzyło uznać, że w tekście nie ma nic do wykreślenia, nic do pobieżnego przelecenia wzrokiem.
Bardzo mi mocno siedzi w głowie, skończyłam ją czytać już tydzień temu, a w jakiś sposób wciąż nie skończyłam.
Zabawne, że z lektury "Góry Tajget" nie pamiętam kompletnie nic, jakbym nigdy nie czytała. Czyli na nic ta cała przesada i próby zszokowania.
Opakowania czyli Perfumowanie śledzia: O grafice, reklamie i handlu w PRL-u - ależ mnie cieszy, że tak dużo się ostatnio wydaje książek o sztuce użytkowej i kulturze popularnej PRL. Kolejna piękna pozycja w mojej bilblioteczce - trochę wyprawa sentymentalna, ale trochę jednak horrorek, bo z dzieciństwa zapamiętałam raczej opakowania, a nie problemy z ich zawartością, a te bywały poważne. Pięknie wydana, bogato ilustrowana, zachwycająca książka. ...
Z opowieści przy stole w "Na Jowisza..." najbardziej mnie zauroczyły pomysły na biesiady kolorystyczne. Sama mam ochotę wykonać przyjęcie na zielono albo na fioletowo i zobaczyć, co z tego wyjdzie.
Właśnie czytam bardzo dobrą powieść drogi - Ostatnia podróż Winterberga.
Wedlowie: Czekoladowe imperium - ależ to jest smakowita książka! Nie jestem szczególną wielbicielką czekolady, ale po tej lekturze uważam, że Wedlom należą się pomniki, a już szczególnie Janowi. Książka jest do tego pięknie wydana i zawiera fascynujące zdjęcia. Polecam - czytajcie, zupełnie się od tego nie przybiera na wadze ;) Hawaikum: W poszukiwaniu istoty piękna - trochę rozczarowanko; głownie dlatego, że większość tekstów napisana jest ja...
Och, podsumowania, podsumowania! Rzadko potrafię się na nich skupić, mój uparty mózg nie lubi patrzeć wstecz, zapomina, lekceważy, wciąż zezuje do przodu, szuka tego, co będzie, minione go mało obchodzi. Ale spróbujmy, może się uda. Przeczytałam, przynajmniej według moich notatek, 95 książek po raz pierwszy i około 20 w powtórkach w całości lub ich wybrane fragmenty. Próbowałam to rozebrać na gatunki i języki, ale się zaraz zgubiłam. Rok 2...
Moja prośba o adres pozostaje bez odpowiedzi od 16 listopada. Pisałam ponownie 28 listopada i też nic. Nie wiem, czy wiadomości w ogóle doszły.
Listopad mi wyszedł udany, i to nie tylko książkowo. Darowane kreski - urocza opowieść rodzinna pisana językiem odpowiednim do wieku autorki z czasów, o których opowiada, a że opowiada o dzieciństwie, to naprawdę poruszające wrażenie robi zestawienie tego retro dziecięcego stylu z opisywanymi czasami i wydarzeniami. Z jednej strony czuje się, że to lektura dla pierwszaków, no może trzecioklasistów, z drugiej zaś - zamordowanie matki, tułaczka ...
Ach, jaka radość! Dostałam Brzoskwinie dla księdza proboszcza od Mikołajki z Rybnika (chyba, bo pieczątka przystawiona po szpiegowsku ;)). Do książki dołączone zostały życzenia, które sobie zamierzam przeczytać za jakieś trzy tygodnie, bo na razie usiłuję zaprzeczać upływowi czasu.
Ta akcja dotyczy przede wszystkim dawania. Nie chodzi o wymianę dóbr materialnych, tylko o zrobienie komuś prezentu. Nawet nie jestem w stanie sobie przypomnieć, jak to się kształtowało w moim przypadku - ile dałam, ile dostałam, za to wciąż pamiętam dwie absolutne perełki, których inaczej nijak bym nie zdobyła. Zasada poza tym jest taka, że bierzesz z półki ksiązki, których i tak nie chcesz zachować, może nie przypadły Ci do gustu, może masz ...
Pojęcia nie macie, jak mnie to podniosło na duchu. Ostatnio ze wszystkich źródeł informacji płyną wiadomości trudne, ponure, przerażające i złe, uczepiam się więc tej uroczej wysepki życzliwości, bezinteresowności i chęci dzielenia się. Dziękuję, Jakozak za poprzednie Biblionetkołaje, dziękuję Olimpii za przejęcie pałeczki - obie jesteście kochane.
Tylko matka - zżyłam się z tym cyklem, chociaż zaczynam podejrzewać, że jeśli powstaną kolejne części, to Barroy zostanie przemianowane na Bullerbyn. Wyjechali - uwielbiam Sebalda, niektóre akapity czytałam po kilka razy, tak mi się podobała ich zawiła budowa - wielokrotnie złożone i pełne dygresji zdania posplatane ze sobą jak nitki w koronce. Ballada o śpiącym lwie - mieszkałam w Bytomiu przez ponad siedem lat i wyjechałam stamtąd z ogr...
Legenda o języku - sięgając po tę książkę, spodziewałam się (przyznaję, nie czytałam blurbów, wystarczyło mi nazwisko autora, żebym ją kupiła) historii dotyczącej języka jako systemu budowania wypowiedzi, myślałam, że będzie to coś o języku słowackim, może o jego związku z językami ościennymi. A tu jednak chodzi o język jako organ. Chociaż w sumie nie tylko, bo główna bohaterka w pewnym sensie mówi językami. Bardzo polecam, czyta się z przyjemnoś...
Ściana sekretów i Bez śladu - pokiełbasiła mi się kolejność tomów tego cyklu, ale na szczęście nie jest ona aż tak istotna, ważniejsze, że to są porządne kryminały o bardzo ciekawym tle społecznym - irlandzka elitarna szkoła dla dziewcząt oraz również irlandzka dzielnica robotnicza są opisane bardzo wnikliwie i barwnie. Koniecznie muszę przeczytać pozostałe książki pani French. Unorthodox: Jak porzuciłam świat ortodoksyjnych Żydów - tę książkę...
Czy to w tym tomie przygód Rabarbara ludożercy gotują Bretończyka po fasolsku?
Cienie Barcelony - powieść osnuta na faktach historycznych, całkiem niezły dreszczowiec, chociaż narracja jest niepotrzebnie udziwniona. Kierunek zwiedzania - przypuszczam, że kupiłabym nawet opis techniczny budynku, gdyby był podpisany przez Marcina Wichę. Niewiele wiedziałam o Malewiczu, więc oprócz doznań estetycznych wyniosłam z lektury całkiem sporo wiedzy. Podziwiam też umiejętność naśladowania języka epoki - rozdział o wystawie sztuki ...
Czerwiec wreszcie bez zastoju czytelniczego. Nomadland: W drodze za pracą - bardzo interesujący reportaż o dość ponurych skutkach kapitalizmu. Interesujące, że film na podstawie tej książki ma zupełnie inny wydźwięk - nie opowiada o ludziach, którym krach odebrał szansę na jakąkolwiek emeryturę, tylko o dzielnych nomadach po sześćdziesiątce. Amazon, który w książce ewidentnie wykorzystuje ludzką desperację, w filmie jest dobrym wujaszkiem, któ...
Marny maj, niestety. Kilka książek skubniętych, ale odłożonych na lepszy stan ducha. Przeczytane cztery, przesłuchana jedna. Janis: Życie i muzyka - bardzo drobiazgowa biografia, ale trochę sucha, brakowało mi w niej anegdot, scen z życia, czegoś, co chciałoby się opowiadać innym. Ale doceniam, bo bardzo dużo jest o źródłach, inspiracjach, o muzyce i o muzykach. Instrukcja nadużycia: Historia kobiet służących w dziewiętnastowiecznych domach ...
Nie wystawiłam zbyt wielu jedynek, sprawdziłam, że do dziś - czterokrotnie. Stawiam tę ocenę wyłącznie wtedy kiedy naprawdę nie da się danego tworu czytać. Jeśli było bardzo kiepsko, ale dałam radę dobrnąć do końca, to już jest pół punktu wyżej. I nie mam na myśli, że książka mnie nie zainteresowała, więc przerwałam czytanie, tylko te przypadki, kiedy kontynuowanie lektury bolało i szkoda mi było na nią życia.
Prostaczkowie za granicą - co prawda starsza i amerykańska, ale zachwalam i polecam. Mniam.
W kwietniu miałam problemy z koncentracją, więc przeplatałam czytanie po polsku z audiobookami po angielsku. Bezkresne niebo - całkiem porządny kryminał, mam jednak wrażenie, że poprzednie tomy przygód Brodiego były lepsze, tu główny bohater nieco stetryczał, pojawia się też nastolatek typu "ta dzisiejsza młodzież" oraz nudnawe reminiscencje poprzednich związków, które chyba wyrzuciłam z pamięci. Znów wzdycham nad tym, że panna Marple nie musi...
Podobnie wygląda kwestia kryminału Joanny Chmielewskiej Romans wszechczasów Najpierw wydano kilkukrotnie go jako "Romans wszechczasów", a dopiero najnowsze wydania noszą tytuł "Romans wszech czasów" Osobiście nie jestem w stanie przyzwyczaić się do pisowni rozdzielnej w tym przypadku. Przyjmuję do wiadomości i świadomie popełniam błąd ortograficzny, bo wersja poprawna wygląda głupio.
Tu przynajmniej z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że te książki przeczytała.
Nie miałam zbolałej duszy, ale jestem przekonana, że w razie czego akurat te książki byłyby na nią znakomitym plasterkiem przeciwbólowym.
Japonia utracona - bardzo lubię takie książki - emanujące fascynacją autora tematem. Kerr nie tylko zakochał się w Japonii, ale wszedł z nią w długotrwały i bardzo intymny związek, tak bliski, że ten zbiór esejów opublikował po japońsku. Do zobaczenia w piekle: Kresowa apokalipsa: Ukraina, Polska, Białoruś, Łotwa - ciekawe reportaże, zwłaszcza ze względu na dobór bohaterów. Pozdrawiam i przepraszam - urocze czytadło. Nie wiedziałam, że ch...
Moim zdaniem najważniejsza powinna być przyjemność. Jeśli komuś frajdę sprawiają romanse i kryminały w olbrzymiej ilości, to niech się nie ogranicza! A jeśli dla kogoś cała radość to nieśpieszne brnięcie przez dzieła wymagające i trudne, to też życzę spełnienia marzeń.
W swoim czasie czytałam wszystko, ale nie wszystko dobrze pamiętam, więc niektórych tytułów nie oceniłam w biblionetce. Cykl o Ani uważam zdecydowanie za najlepszy, mam też wielki sentyment do "Błękitnego Zamku", a Emilkę sobie odświeżę niebawem, bo już mam ją na swojej domowej półce (ostatnie 10 lat spędziła biedaczka w pudle przeprowadzkowym)
Widzę, że nie tylko mnie dopadł kryzys czytelniczy. Od bardzo dawna nie czytałam tak mało, w niektóre dni ledwie kilkanaście stron przed snem. Rozwiązałam za to kilkadziesiąt diagramów skomplikowanego sudoku. Szymborska: Znaki szczególne - zaczęłam czytać w rocznicę śmierci Noblistki. Widziałam już marudne recenzje tej biografii - że zaprzepaszczona szansa, że nie tak, że czegoś brakło. No nie wiem. Ja jestem zadowolona. Poza tym lubię postać...
No właśnie - w pierwszych tomach jadło się skromnie, ale z pomysłem, albo z fantazją i rozmachem. Nie tyle było ważne, co się je, ale z kim i jak. Tytułowe opium w rosole to przecież serdeczność i bliskość, można je było dodawać do domowych klusek, do słodkich małdrzyków, ale też do zupy ziemniaczanej Florida z torebki. Dopiero potem świat Musierowicz pękł i po jednej stronie jada się słusznie i "jak trzeba", a po drugiej stronie nie ma ani cytat...
Rzeczywistość jest ostatnio taka szmatława, że trzeba się ratować książkami, co jak na razie całkiem mi się udaje i z czystym sumieniem polecam właściwie wszystko. Co do brukselki i kaszy, to sama uwielbiam, brukselka mnie rozczula swoją miniaturowością i urodą, Musierowicz jednak pisze o niej tonem współczucia; Grzegorz i Ignaś są według niej "wegetarianami ideowymi", w tle wręcz słychać, jak łykają tę brukselkę bez gryzienia, myśląc przy ty...
Och, literatura wiele by straciła, gdyby pisano tylko o postaciach sympatycznych i szczerych. Moim zdaniem jednak Jules wcale nie była egoistyczna jakoś ponad przeciętną. Była zazdrosna, rozczarowana i niezadowolona ze swojego życia. Zastanawiałam się, jak mój charakter zniósłby przyjaźń z kimś takim jak Ethan i Ash.
"Żonę" już czytałam, bardzo dobra. Mam jeszcze "Ich siłę", ale ją sobie odkładam na później, takich pisarzy i pisarki jak Wolitzer lubię sobie dawkować oszczędnie. Mam na czytniku także "Małe życie", ale wciąż moje własne wydaje mi się za krótkie na tę lekturę. To mi się czasem zdarza, jeśli o książce za dużo się gada i zbyt skrajnie ją ocenia. A co do "Panien z Wesela" to szczególnie zachwycona byłam obfitością przepięknie dobranych i wyeksp...
Styczeń był bardzo porządnym miesiącem czytelniczym. Wyjątkowi - ach, jak ja lubię takie powieści! Człowiek się zdąży zaprzyjaźnić z bohaterami, pożyje z nimi, kawałek świata zobaczy. Uwielbiam książki, w których jest szeroka perspektywa czasowa i spory kawał z życia ludzkiego, a do tego też umiejętnie pokazana dynamika relacji w grupie. Mniam. Kilka lat temu szukałam powieści o dorastaniu, która nie przedstawiałaby go tylko z perspektywy "ch...
Nie, zupełnie oddzielna opowieść.
Pisano o tym w prasie - ktoś, kto sprzątał mieszkanie Szarloty Pawel po jej śmierci, wyrzucił wszystko na śmietnik. Rysunki, listy, komiksy, pamiątki etc. Napisano o tym na Facebooku, kilka osób zebrało się przy kontenerze, próbując uratować te rzeczy, ale kierowca śmieciarki się uparł i wbrew protestom wywiózł kontener na wysypisko. Niewiele się udało wyszarpać. Smutne.
Myślałam, że wypełnię, co mi tam. Ale przecież nie jestem współczesną młodzieżą. Ech...
Miesiąc temu też miałam mu coś do zarzucenia, dlatego 5, nie 5,5 ani 6. Ale dziś kompletnie nie pamiętam wad tej książki, pozostał mi zachwyt.
Przy Ovem już płakałam! W wersji filmowej. Może więc po prostu mam oczy w mokrym miejscu i jestem jedyną czytelniczką, która szlochała nad "Britt-Marie tu była". Kupiłam Pozdrawiam i przepraszam
O szlag! Trzy razy czytałam, poprawiłam mnóstwo drobiazgów, a takiego babola nie zauważyłam! Spłakałam się nad Britt-Marie tu była, nie nad "Żółtym domem". Dziękuję, Sokole Oko ;)
Akan: Powieść o Bronisławie Piłsudskim - kupiłam tę książkę jakoś w pośpiechu, wiedząc tylko, że chodzi o Bronisława Piłsudskiego. Gdyby do mnie dotarło, że to nie biografia, a fabularyzowana opowieść o bracie Marszałka, nie tknęłabym, bo nacięłam się już kilka razy. I to dopiero byłby błąd! Ach, jak mi się ta powieść podobała! Jest napisana tak, że gdyby bohater był w stu procentach fikcyjny, też byłaby świetna. Złodziejka opowieści - przyje...
Dobrze przypuszczałam! Nie przewidziałam tylko, że to nie jedna książka, a cztery: 26 współczesnych opowiadań amerykańskich, Wielki Gatsby, Wysocki czyli Przerwany lot i Msza za miasto Arras. Szczególnie cieszy mnie ta pierwsza, bo to cacuszko, może kiedyś uda mi się zdobyć inne zbiory opowiadań z tej serii.
U mnie jedna, ale za to JAKA! Admirałowie wyobraźni: 100 lat polskiej ilustracji w książkach dla dzieci - sama chciałam ją sobie kupić, ale księgarnia internetowa najpierw mi ją sprzedała, a dwa dni później się rozmyśliła. Pieniądze na szczęście odzyskałam, ale oni stracili moje zaufanie. Grrr. Musiałam jednak być grzeczna, bo pod umowną choinką znalazłam obiekt pożądania. Rany, jakie to jest piękne! W drodze jest jednak jeszcze coś - przypus...
To nie husyckie, a ortodoksyjne Żydówki. I książka jest nie tyle o relacjach autorki z nimi, a o nich samych, o różnych rodzajach ortodoksji, różnych zwyczajach i różnych sposobach życia według bardzo drobiazgowych zasad. Najtrudniej jest spotkać Lilit: Opowieści chasydzkich kobiet - bardzo dobra książka, polecam serdecznie.
Pusty las - piękna opowieść o wyludnionych wsiach i o ludziach, którzy odeszli, chociaż bardzo chcieli zostać. Dziki ogień - jak w całym cyklu szetlandzkim - dobrze skonstruowana intryga, ale wątek romansowy już zupełnie nieznośny. Zdecydowanie wolałam Verę. Portret rodziny z czasów wielkości: O prymasach, milionerach, zakonnicach, bankrutach, pisarkach i innych przodkach - uwielbiam rodzinne opowieści, więc i tym razem bardzo mi się podo...
Poufne - bardzo lubię opowiadania, które mogą egzystować samodzielnie, ale składają się w powieść. Grynberg w zasadzie mógł napisać sagę rodzinną o swoich bliskich, ale chyba dobrze, że zdecydował się na wybranie drobiazgów i oprawienie ich w formę opowiadań. Ledwie skończyłam czytać Grynberga, rozwinęły się u mnie specyficzne objawy Tego, Czego Nazwy Lepiej Nie Wymawiać ;) i przez prawie całą chorobę czytałam Noce i dnie - za większość tekstu...
Mówiłam, że Jadowska bez szału. Ale wątek kryminalny się trzyma kupy, więc i tak lepiej niż w wielu innych książkach z tego gatunku.
Co do Jadowskiej, miej świadomość, że to jednak jest tzw. chick lit z jej typowymi słabostkami.
Wrzesień miałam trudny - czasu na czytanie niby dużo, ale ciągle coś albo ktoś i czasem jedną stronę czytałam trzy razy, żeby w ogóle wiedzieć, o czym się na niej pisze. Tamara Łempicka: Sztuka i skandal - zajęła mi ponad dwa tygodnie! Nie dość, że to jest książka, którą sobie trzeba samodzielnie uzupełniać obrazami, to jeszcze edytorsko się wydawca nie popisał i sporo w niej dziwnych błędów. Między innymi w tytule jednego z najważniejszych o...
W sierpniu byłam wyłączona z czytania przez ponad tydzień, ledwie dawałam radę przerzucić kilka stron przed snem, a jednak miesiac uważam za udany czytelniczo. Singer: Pejzaże pamięci - bardzo lubię biografie Agaty Tuszyńskiej, nie tylko prezentują opisywaną postać, ale też czasy, społeczeństwo i "ciąg dalszy". A do tego sam Singer był fascynującą postacią. Wierzyliśmy jak nikt - świetna powieść, wielowątkowa, pochłaniająca od pierwszych s...
To jeszcze dwa tytuły ode mnie: Inna dusza Ja, Olga Hepnarová
Lipiec znów był bardziej papierowy niż cyfrowy w stosunku 7:4 Dziwniejsza historia - podobał mi się ton tej książki, trochę kpiący, igrający z podejściem na serio, a jednak w żadnym wypadku nie wesołkowaty. Lubię takie zejście z koturnów w przypadku spraw śmiertelnie poważnych. Pociąg linii M - zdecydowanie bardziej podobały mi się Poniedziałkowe dzieci, ale zasadniczo po prostu lubię styl Patti Smith, czyli tę jej niedbałość połączoną z pie...
Jakiś czas temu zauważyłam, że jest pewna grupa "mścicieli", którzy zadają sobie trud, żeby na przykład wszystkim lekturom szkolnym dowalić jedynką albo najwyżej dwójką. Myślę, że nic nie poradzimy na takie zjawisko. Na szczęście obniżona w ten sposób ocena jakiejś książki nie ma wpływu na nic realnego. Jako doświadczona użytkowniczka sprawdzam nie tyle wysokość oceny, co rozkład ocen i czy wśród oceniających jest ktoś, czyj gust już znam. Przypu...
Jak to jest, że własny błąd widzi się nie wtedy, kiedy komentarz jest jeszcze w wersji edytowalnej, a dopiero zaraz po dodaniu - dwa "tużoboki" tuż obok siebie! Noż wciórności!
Ma taki jeden wulgaryzm, którego nigdy nie użyłam, ale doceniam jego moc. Z tym wulgaryzmem wiąże się wspomnienie sprzed około czterdziestu (!) lat. Do dziś pamiętam, że stałam z mamą na przystanku autobusowym tuż obok słynnego w Bielsku-Białej optyka Jana Kulki, a tuż obok kompletnie pijany mężczyzna bluzgał potwornie i agresywnie pod adresem nieobecnej tam osoby. Nie pamiętam, co jej zarzucał ani o co mu w ogóle chodziło, ale zapamiętałam stras...
Myślę, że to nie jest literacki ranking. Domyślam się, że księgarnia Gandalf po prostu policzyła, jakie książki kupowano w niej najczęściej, możliwe, że z powodów absolutnie pozaliterackich, na przykład akurat na te tytuły była duża przecena? Nie wszytko, co jest książką, zalicza się od razu do literatury. Nawet całkiem uczciwie jest to wyrażone sformułowaniem "po jakie książki czytelnicy sięgali", nie że czytali, tylko sięgali. Swoją drogą 2...
A to jednak chyba kwestia osobnicza, bo jakkolwiek czytam dużo i od Munro dzieli mnie kilkaset tytułów, do teraz pamiętam "Za kogo Ty się uważasz?" w szczegółach. Podobnie mam z "Widokiem z Castle Rock" i z "Przyjaciółką z młodości". Do jednych trafia i zostaje, do innych widać nie.
Pewnie nie czytał, obejrzał tylko okładkę. Ale tak poza tym to się bardzo nie pomylił, bo Munro pisze opowiadania, które zazwyczaj składają się na całość. Każde z nich można czytać osobno, ale razem tworzą (moim zdaniem) powieść i są na tyle mocno powiązane, że splatają się w jedną historię.
Wicha wyraził się nieprecyzyjnie, nie tyle kobieta jest bez głowy, co zdjęcie przedstawia kobietę od podbródka w dół. To może być Przyjaciółka z młodości albo Taniec szczęśliwych cieni. Swoją drogą - nie przepadam za okładkami, które Literackie dało książkom Munro. Jakoś tak wyglądają jak kiepskie romanse typu "ona piękna, on bogaty, na przeszkodzie stoi im skrywany dramat"
Spora część powieści Aleja tajemnic toczy się na wysypisku śmieci w Oaxaca.
Ja też się zastanawiam, czy dobrze rozumiem słowo "schemat", bo moim zdaniem to coś, co się powtarza, powiela, wciąż tak samo albo bardzo podobnie, a jako żywo nie czytałam nic podobnego.
M1 to Dama Kier, prawda?
Użytkownicy polecają:
Dodany: 20.01.2024 09:11
Autor: zielkowiak
Humboldt – to dopiero był gość! Gdyby zaproponował mi udział w jednej ze swoich wypraw, rzuciłabym wszystko i pojechała. To temu człowiekowi zawdzi (...)
Dodany: 14.01.2024 08:08
Autor: dot59
Ależ to była lektura! I nie dlatego tak mówię, że na punkcie literatury z PRL w tytule mam lekkiego bzika (a mam go, bo stwierdziwszy, że pokaźna częś (...)
Dodany: 28.11.2023 15:10
Generalnie ani kryminał retro, ani kryminał cokolwiek humorystyczny nie wzbudzają we mnie automatycznej chęci natychmiastowego przeczytania, a jeśli s (...)
Dodany: 02.12.2023 11:17
Autor: Marylek
Oniryczna, na wpół bajkowa opowieść o fascynacjach i strachach dzieciństwa, o tym, jak zostają z nami na całe życie, kształtują postrzeganie świata i (...)
Dodany: 09.11.2023 08:52
„Nikt nie woła” to powieść, której w PRL nie sposób było przeczytać, bo przecież nie drukowano literatury, w której dałoby się znaleźć cokolwiek rzuca (...)
Redakcja poleca:
Dodany: 14.04.2024 21:41
„Srebrzysko” określa autor w podtytule „powieścią dla dorosłych”. Jak dorosłym trzeba być, żeby wyrzec się buntu, zdecydować się nadstawić przysłowiow (...)
Dodany: 02.04.2024 21:51
Autor: fugare
Fantastyka naukowa to nie był nigdy mój ulubiony gatunek literacki, filmowy zresztą też nie, ale bardzo dobrze przechowałam, a nawet pielęgnuję pewne (...)
Dodany: 23.03.2024 09:19
Autor: Meszuge
Ze względu na ogromną liczbę przypisów i cytowanych materiałów źródłowych jest to najprawdopodobniej najbardziej rzetelna biografia Feliksa Dzierżyńsk (...)
Dodany: 09.03.2024 20:02
Autor: jolietjakeblues
Jesteśmy pokoleniem poszukiwaczy, my, obecni pięćdziesięciolatkowie, z których wielu miało to szczęście, że dzięki odwadze, inteligencji, talentowi sw (...)
Dodany: 03.03.2024 09:31
Breece D'J Pancake, a właściwie Breece Dexter John Pancake (pancake – naleśnik; dziwaczny zapis imienia był wynikiem błędu w The Atlantic Monthly, gdz (...)