Nowości: Ostatni dzień na Ziemi, Cudze słowa, Wanna z kolumnadą
Zaloguj się
Aby zalogować się należy podać login.
Aby zalogować się należy podać hasło.
Powieści Dicka zazwyczaj są stosunkowo krótkie, więc przy wydaniu odpowiednio niewielką czcionką, w zbiorze z innymi utworami można "Czy androidy..." uznać za opowiadanie. Natomiast w bibliografiach Dicka jest to utwór określany, jako powieść.
Bardzo fajne zestawienie. Chciałbym jedynie zauważyć, że "Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?", a więc pierwowzór "Blade runnera" (Rebis wydaje tę książkę pod filmowym tytułem, natomiast tak się ona początkowo nie nazywała), to powieść (nawet jeśli - jak to zwykle u Dicka - nie za długa), a nie opowiadanie.
W "Polityce" pisali, że mają być trzy tomy. Ta polityka wydawnicza kojarzy mnie się z wydawaniem w Polsce pirackich kaset, gdzie zmyślny producent z jednego albumu umiał ze 2 kasety zrobić, a jak w oryginale był podwójny LP to i ze 4. Trochę skok na kasę, bo za jedną książkę ("Wolf hall" ma podobną zbliżoną objętość,a wyszło w jednym tomie) trzeba stówkę wyłożyć. A między książkami o Tudorach było(według Merlina) ok. 2,5 roku różnicy, choć nie zd...
Gratuluję bardzo ciekawej recenzji. Mam wrażenie, że autor chciał się zająć zbyt dużą liczbą wątków i to mu rozsadziło powieść. Ta wielość brnących coraz dalej w przeszłość historii kojarzyła mi się z "Wyznaję" Cabre. O ile jednak Katalończyk dał sobie ze 4 razy więcej miejsca na snucie wątków, to Huelle postanowił zamknąć to w stosunkowo niewielkim "metrażu". A wielka szkoda, bo chwilami powieść - która swoją drogą podobała mi się - sprawia wraż...
Bardzo dobry ruch! Gratulacje.
"Nim nadejdzie mróz" to jedna z najciekawszych pozycji "sagi" o dzielnym Kurcie (nawet jeśli to boczna odnoga serii). Mam wrażenie, że Mankell się naprawdę postarał (do tego tłumacząca go pani Wojciechowska wykonała bardzo dobrą robotę). Linda odświeża serię i jej perspektywa rzuca nowe światło na niektóre wydarzenia z życia Wallandera i Wallandera jako takiego. Zaletą serii jest to, że wraca się w znane otoczenie. Stąd moim zdaniem schematyzm ni...
Właśnie się zastanawiam, czy ostatni w ogóle. "Zapora" miała być ostatnią w serii (o czym Mankell wspomina we wstępie do "Piramidy"), potem pięć opowiadań o dzielnym Kurcie też miało skończyć cykl, a pojawił się "Niespokojny człowiek". Może coś się jeszcze uridzu w tych dekoracjach, np. coś o Lindzie (jest tylko "Nim nadejdzie mróz"), a w ogóle fajnie by było, żeby Mankell napisał coś o legendarnym Rydbergu (ten jest żywy tylko w opowiadaniach). ...
W przypadku Vargasy Llosy było nieco inaczej, niż z Munro, bo był tłumaczony w latach 70., a potem 90. (w 80. wydano tylko "Ciotkę Julię..."), czyli - zestawiając z przykładem Kanadyjki - niemal na bieżąco. Chociaż faktycznie zbiorcze wydanie Znaku pojawiło się w wyjątkowo dogodnym czasie. Przypadek? Wątpię :).
Też z reguły jestem skłonny kłaść winę po stronie tłumacza. Niemniej przejrzałem książki Mankella, które czytałem i cykl Wallanderowski tłumaczyło pięć pań, a dodatkowo znam "Chińczyka" i "Comedię infantil", które przynoszą dwie kolejne tłumaczki. Zatem to nie może być przypadek, że Mankell z reguły brzmi raczej drętwo. Niemniej w książkach o dzielnym Kurcie (i innych kryminałach autora) mi to nie przeszkadza, natomiast we wspomnianej "Comedii.."...
Świetna recenzja @Meszuge. Faktycznie zazwyczaj u Mankella jest zima (choć w "Fałszywym tropie" jest upalne lato). Najwyraźniej jak jest mało słońca, wieje od morza, to człowiek zaczyna myśleć o zbrodni. Biorąc pod uwagę, że w Ystad mieszka mniej niż 20 tysięcy osób, to mieszkańców miasta i okolic często ponosi i Kurt nie wie w co ręce włożyć. Średnio w Szwecji przypada jedno zabójstwo na 100 tysięcy mieszkańców rocznie, czyli w Ystad trup ściele...
No może ze skrajnymi maniakami bym nie przesadzał, ale raczej książka jest dla fanów angielskiej piłki. Zapewne do typowego Hornby'ego podobny jest film "Futbolowa gorączka" z Colinem Firthem z 1997 roku. Autor napisał scenariusz i mimo że istnieje wiele punktów wspólnych z książką, to film jest przyjemną komedią (może nawet romantyczną).
W niniejszym wydaniu zawarto przedmowę Łukasza Orbitowskiego, która jest raczej posłowiem i tak sugerowałbym ją czytać. Proponuje ciekawą perspektywę "Ubika" i twórczości Dicka, ale też spoileruje i podejrzewam, że przed lekturą nie ma większego sensu. Zatem - najpierw "Ubik", potem Orbitowski.
Musiałem zapełnić kilka godzin podróży autobusowej i napatoczył mi się audiobook Joe Alexa, który od jakiegoś czasu leżał w moim domu (nie mogę czytać w pojazdach drogowych). I byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Naprawdę sympatyczna rzecz, sprawnie napisana, z ciekawym głównym bohaterem. Nie zgodzę się, że miejsce akcji jest egzotyczne, bo pan Słomczyński, który tę książkę napisał, przetłumaczył wszystko, co napisał Szekspir (i też np. "Ulyssesa...
Przeczytałem w ostatnich tygodniach i "Łaskawych", i "Suche i wilgotne" i te podobieństwa między Degrellem i Maxem Aue są raczej na poziomie modelu faszysty (mężczyzny-żołnierza), niż w biografii, czy nawet sposobie myślenia. Aue jest jednak w pewnym sensie uczciwy wobec siebie i innych, Degrelle natomiast osiągał szczyty autokreacji i czarowania rzeczywistości. Nawet jeśli to Walończyk był inspiracją, to jednak te dwie postaci są w moim odczuciu...
W uzupełnieniu do jak najbardziej trafnej recenzji dodam, że osoby, które chcą zacząć przygodę z Vargasem Llosą, powinny trzymać się od "Gawędziarza" z daleka. No chyba, że mają silne zacięcie etnologiczne, którego mi najwyraźniej brakuje. Ta książka nie jest jednak w żadnej mierze zła. Wręcz przeciwnie, fragmenty "florenckie" są świetne, a i przypomnienie bardzo ciekawego epizodu z "Wierzą Babel" (program telewizji peruwiańskiej, który don Mario...
Akurat scena takiej orgii jest prawdopodobna. Chłopaki z SS lubili się zamykać z różnych zamkach i organizować jakieś dziwne zabawy, a okultyzm był konikiem Himmlera i ponoć również samego fuhrera.
Nie będę @Meszuge namawiał Cię do kolejnej książki pana Krajewskiego, ale faktem jest że trafiłeś na dwie zdecydowanie najsłabsze pozycje autora (licząc cykl o Mocku i o Popielskim). "Festung Breslau" przeczytałem po raz drugi i po raz wtóry uważam, że pan Krajewski - którego bardzo cenię i lubię jego prozę - wymyślił wyjątkowo wydumaną intrygę i w sumie nie za bardzo wykorzystał klaustrofobię i grozę czasów Festung. Zatem jako fan twórczości prz...
Gratuluję świetnej recenzji. Zdanie: "trudno dociec, gdzie w śledzeniu perypetii Oswalda kończy się wiedza zdobyta przez autora, a zaczyna pisarska wyobraźnia" pasuje jak ulał do całej książki. Zamknąwszy ją wczoraj wieczorem złapałem się na tym, że zapomniałem, że to beletrystyka, a nie literatura faktu. Chociaż właściwie to coś pośrodku, skoro Don De Lillo opierał się na tej bogatej dokumentacji. Wątek Oswalda jest fenomenalny. Po pierwsze a...
Na temat bohatera powieści interesująco pisze w posłowiu J. Jarniewicz. Zwraca uwagę, że obok Erica kluczowy jest bohater zbiorowy, tłum. Najlepsze w mojej ocenie fragmenty powieści: hałaśliwy koncert, pogrzeb rapera, atak alterglobalistów, czy kręcenie filmu, to właśnie obserwacje zbiorowości. W kwestii oceny natomiast - o ile pierwsza część mnie irytowała, a książka męczyła, to druga jest w mojej ocenie bardzo dobra. Nie warto więc książki porz...
Aktualizując dodaję do listy "Święto kozła" - niezwykła, mocna rzecz. Mimo że przeczytałem 11 książek Vargasa Llosy, to wciąż czekają "Ciotka Julia..." i "Wojna końca świata". Jakoś głupio mi się do nich zabierać, bo to zapewne dwa ostatnie arcydzieła dona Mario, które mi zostały.
Faktycznie wydanie "Święta kozła" z posłowiem, to świetny pomysł. Oczywiście można samemu doczytać o Dominikanie i o tym skąd się Trujillo wziął i co było dalej (taki Balaguer rządził do 1996 roku, z kilkoma przerwami m.in. na ucieczkę do USA niedługo po zakończeniu akcji książki), niemniej Vargas korzysta z licentia poetica i niektóre fakty (dla wartkości fabuły) nieco przekręca. Tak więc jakiś historyk, czy politolog specjalizujący się w Karaib...
Na pytanie recenzenta: "czy potrzeba nam kolejnej książki o polityce i mechanizmach władzy" można odpowiedzieć: nie wiadomo, czy były pożądane książki poprzednie i wcześniejsze na ten temat, ale na pewno "Święto kozła" potrzebne było. Książka jest rewelacyjna - z jednej strony tropikalne dekoracje, a z drugiej realia dyktatury są dość uniwersalne. Naturalnie dyktatura Trujillo znacząco różni się od dyktatur wschodnioeuropejskich, ale też od Hiszp...
Z "Xavrasem" mam jak zwykle z Dukajem - bardziej fascynuje mnie sam świat, niż fabuła. Chociaż dodatkową zaletą są dywagacje na temat walki narodowowyzwoleńczej i tego, jak daleko można się posunąć. W przeciwieństwie do @Mamerkusa sądzę, że to jednak Smith jest emanacją Dukaja i jego opinii w tej sprawie, i stara się Wyżrynowi wynaleźć luki w rozumowaniu, ze skutkiem bardzo połowicznym (zresztą jako anty-romantyk również równolegle to robiłem, al...
Czytałem uważnie, ale na końcu jak byk stoi: "za pójście na łatwiznę w błędnym mniemaniu, że bez użycia kilkudziesięciu „ch..ów”, „c..ek” i tym podobnych ozdobników nie da się przekonywająco ukazać kiepskiej kondycji moralnej ludzkości – dwóję". Uważam że wulgaryzmy zbyt znacząco wpłynęły na Twoją ocenę książki i nie potrafię tego zrozumieć, bo dla mnie to kwestia wybitnie poboczna. Oczywiście masz pełne prawo do takiego, a nie innego wyważenia p...
Nie rozumiem podejścia recenzentki do wulgaryzmów. Po pierwsze te wulgaryzmy służą podkreśleniu poziomu fiksacji i zaburzeń seksualnych u Bruna. Seks jest u Houellebecqa źródłem przyjemności, ale w wersji libertyńskiej jest dla niego brudny, zwulgaryzowany. Można zastanawiać się, czy wszystkie z lekka pornograficzne opisy były potrzebne, ale obrażanie się na "chuja" jest w gruncie rzeczy tym, co Houellebecq wyśmiewa - hipokryzją współczesnego spo...
Zakładam, że to był żart z tym "miłym dla ucha"; nie sądzę, by recenzujący był szczerym leninistą sławiącym co rano skuteczność krwawego Felka.
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Tak więc też mam pewne zastrzeżenia do końcówki książki, niemniej całość zrobiła na mnie świetne wrażenie.
Ten Glukhovsky na okładce mną również wstrząsał, bo nienawidzę używania angielskiej transkrypcji rosyjskich nazwisk w języku polskim. Po co pisać Sharapova, skoro można napisać Szarapowa. Tak samo Głuchowski (nota bene nazwisko z polskiego herbarza) wygląda znacznie lepiej. Faktycznie Артём to Artiom. Zresztą nie do końca ufam temu tłumaczeniu, chociaż moim zdaniem nieźle jest oddany rytm rosyjskiej mowy. Podobnie korekta była słaba, bo raz, że s...
Na pewno Głuchowski stworzył genialny świat. Pomysł, by osadzić postapokaliptyczną powieść w miejscu tak interesującym jak moskiewskie metro był świetny. Autor wzbudził we mnie poczucie klaustrofobii, czułem się zamknięty w tym ciemnym, ograniczonym sufitem uniwersum, a gdy Artem wychodził na powierzchnię czułem ulgę (nawet jeśli świat na zewnątrz przyjazny nijak nie jest). Bardzo podoba mi się wielość stronnictw, koncepcja mikropaństw, fanatyzmy...
Bardzo przyzwoita książka na solidną czwórkę. Dobrze opisany klimat Stambułu, smakowite wtręty o kuchni tureckiej (jej obfitość i różnorodność poraża i pokazuje, że Polacy dokonali wybitnej wulgaryzacji kuchni tureckiej), postacie nawet jeśli nieco naciągane, to sympatyczne (podoba mi się ten matriarchalny klimat). Może (zapewne najważniejszy i dla mnie najciekawszy) wątek pojednania turecko-ormiańskiego chwilami jest nieco płytko traktowany (od ...
Naprawdę niezła krótka powieść, ale raczej dla tych, którzy nie szukają w lekturze rozwiązań zagadek. Tutaj jest ich trochę (zagadek), ale odpowiedzi w sumie nie ma wcale. Dodatkowe zamieszanie wprowadza tekst na tylnej okładce, który jest bardziej interpretacją, niż streszczeniem treści książki.
Autorka recenzji pisze, że "Zbyt wiele szczęścia" czytać należy na własną odpowiedzialność. W mojej ocenie tę recenzję należy czytać na własną odpowiedzialność, bo można pominąć po jej przeczytaniu świetny i mądry zbiór opowiadań.
Zgadzam się, 1Q84 to rozczarowanie. I nie chodzi nawet o to, że Murakami nie rozwiązuje wątków. W porównaniu do "Kroniki ptaka nakręcacza" tutaj sporo zostało wyjawione wprost, albo aluzyjnie (choćby w wątku matki Tengo da się postawić sensowną hipotezę). Być może, jeżeli czytało się tomy tak jak były wydawane, to zmęczenie materiałem jest mniejsze. Ja czytałem to na raz i o ile zawiązywanie wątków idzie Murakamiemu świetnie (tom pierwszy według ...
"Pióropusz" to faktycznie kunsztowna powieść. Jej nastrój, a przede wszystkim język cieszy niezmiernie...mniej więcej do połowy. Jestem paręnaście stron od końca i mam serdecznie dość. Językowe szarże, zdania pokręcone i złożone, te same które sprawiały tyle radości, w okolicach 150. strony przestają bawić, w okolicach 250 już tylko męczą. Mam wrażenie, że można było użyć do narysowania tej historii i tego nastroju połowy słów, spośród tych, z kt...
"Powieść jest całkiem dobra, ale też bez przesady" - myślę że to zdanie mówi o tej książce wszystko, bo tak właśnie jest. Nota bene dla mnie była to jej podstawowa zaleta. Zwyczajna historia, fabularnie ani oryginalna, ani porywająca, osadzona w ciekawym świecie z porządnie zarysowanym tłem politycznym (dowiadujemy się to co znamy z własnego podwórka, że transformacja jest trudna, zawiła i prowadzi do miejsca, które nikogo w gruncie rzeczy nie sa...
Zgadzam się! Najlepszy spośród trzech pierwszych.
"Zielony dom" jest faktycznie książką niełatwą i sprawiającą w pierwszej chwili duże trudności. Biorąc pod uwagę, że to dziesiąta książka Vargasa Llosy, za jaką się wziąłem, byłem mocno zdziwiony jej nieprzystępnością. "Miasto i psy", jego powieściowy debiut i poprzedniczkę "Zielonego domu" czyta się bardzo gładko, mimo że narracja jest dość podobnie prowadzona. Chciałem już nawet winić tłumacza(pana Marrodána Casasa), ale że go bardzo cenię i zn...
W oparciu o opinie na forum widzę, że ci którzy znają serię o Wallanderze uznają "O krok" za wyróżniającą się pozycję. Natomiast ci, którzy zaczęli Mankella czytać od niej, są wyjątkowo niepocieszeni. W sumie to jest siódma książka z serii, którą czytam (jestem fanatykiem chronologii, więc czekałem, aż Lato z Kryminałem wypuści kolejne pozycje, zanim zabrałem się do "O krok", który na półce stał z cztery lata) i powrót do komendy w Ystad jest zaw...
Ocenianie kryminału po 2/3 jest dziwną metodą, bo większość autorów wykłada się na łączeniu wątków. Tutaj moim zdaniem Mankell wybrnął bardzo dobrze, a intryga, którą nazywasz "płaską" ma według mnie walor wiarygodności (zamiast typowego dla większości kryminałów wydumania). Tym bardziej, że sprawca ma coś z Breivika (przy wszystkich różnicach między nim, a tym złym człowiekiem) - normalny do bólu, z motywami w sumie nie do końca jasnymi. Czytani...
"O krok" jest moim zdaniem jednym z najlepszych kryminałów z serii o Wallanderze. Wolę właściwie tylko "Białą lwicę", ale ona jest trochę nietypowa. Z tych czysto skańskich (dziejących się w Ystadzie i okolicach) ten podoba mi się najbardziej. Nie za bardzo wiem dlaczego, bo tak na dobrą sprawę nie wyróżnia się specjalnie na tle np. "Fałszywego tropu". Po prostu mam wrażenie, że i Mankell (i tłumacz) byli w dobrej formie i to dało kryminałowi jak...
W temacie Dana Browna Eco zauważył: "W księgarniach specjalizujących się w okultyzmie Brown kupował te same prace co ja, kiedy pisałem >>Wahadło Foucaulta<<. Tyle tylko, że ja nie traktowałem ich poważnie, a on tak" [1] Nie ma sensu nic dodawać. [1] "Książki. Magazyn do czytania" nr 2/2011, s. 13.
Ciekawe jest to, że Eco w istocie sam pokonał drogę, którą tworząc Plan szli: Casaubon, Belbo i Diotallevi. Dokonał ogromnej kwerendy faktycznie istniejących źródeł i z całej masy absurdalnych teorii stworzył szalony kolaż. Ogromna i efektowna praca. Pozostaje tylko pytanie, czy za tym idzie jakość literacka. Według mnie nie do końca. Z jednej strony świetnie było pogrążyć się w ten strumień spisków, który układa się w zwartą całość, ale w pewnym...
Gratuluję świetnej recenzji. Biorąc pod uwagę, że "czytelniczą pańszczyznę" niechętnie odrabiałem, to za "Lalkę" zabrałem się dopiero teraz w okolicach trzydziestki. I bardzo dobrze zrobiłem, bo mogłem pełniej tę powieść docenić. Do tego nie wszedłem w kierat analizy szkolnej w stylu: Wokulski - pozytywista czy romantyk. A jakież ma to znaczenie?! Omawianie w taki sposób tej książki, to wybitnie wulgarne do niej podejście, bo tam postawy są zbyt ...
"Lekka komedia", to książka która sprawia bardzo dużo przyjemności, ale nie jest w pełni udana, bo autorowi rozłazi się (mniej więcej od połowy) fabuła. Początek jest według mnie rewelacyjny. Poznajemy głównego bohatera Prullasa i jego barcelońskie życie. Gdy wchodzi główny wątek (a więc zabójstwo, o którym jest mowa na tylnej okładce), a dzieje się to po mniej więcej 200 stronach, to zaczyna być dość konwencjonalnie. Tak, czy inaczej zdecydowani...
@Agnieszka, cytując tekst z tylnej okładki, nie przepisała hasła (jak mniemam mającego funkcję marketingową) znajdującego się na górze strony - "Mazury zaraz po wojnie - miłość w oku cyklonu". I całe szczęście, bo ten slogan ogromnie spłyca sens książki. Nie jest ona o miłości (choć i miłość będzie), a po prostu o życiu (z pracą, miłością, szkołą, przyjaźniami, rozrywkami, innymi ludźmi, itd.). O zerwaniu z dawnym światem przez pułkownika Bronowi...
Dziś skończyłem "Człowieka-nietoperza" i było to moje pierwsze zetknięcie z Nesbo. Uważam że książka się broni, choćby dlatego że autor miał ambicję, by tak pokręcić wątki, aby odejść od typowych schematów powieści kryminalnej. Bohaterowie dobrze wykreowani, Sydney opisane w sposób zachęcający i nie uważam aby akcja się wlokła. Podobnie nie uznaję przemyśleń komisarza za zbędne, bo gros z nich jest interesująca (choćby te związane z aborygeńskimi...
Chwilami czułem to samo co Ty, niemniej zamknąwszy książkę poczułem smutek, że czas wyjść ze świata Casementa. Było to o tyle paradoksalne, że "Marzenie Celta" mnie nie wciągnęło nadmiernie. Ale że czytałem całkiem długo (z 8-9 dni), to się do sir Rogera tak przyzwyczaiłem, że zaczęło mi go brakować. W związku z tym cały wieczór po skończeniu książki spędziłem czytając teksty o życiu Casementa i ruchu wyzwoleńczym w Irlandii. Tak więc stwierd...
To warto sięgnąć (po w mojej ocenie lepsze) "Erynie", bo tam jest pierwsze pełne spotkanie z Lwowem i jest więcej zarówno języka, jak i atmosfery miasta.
Skoro książka jest o liczbach, to i ja dokonałem szybkiego dodawania (w zakresie dziesięciu jestem mistrzem) i ustaliłem, że to dziewiąta książka Marka Krajewskiego, którą czytałem (wszystkie o Mocku i wszystkie o Popielskim). Tak samo, jak w cyklu o Breslau są rzeczy słabsze (książki nr 2 i 3), tak wydaje mi się, że "Liczby Charona" odstaje od "Erynii" na niekorzyść tej pierwszej. Marka Krajewskiego bardzo lubię, bo to wybitnie inteligentny i ku...
Powieść jest świetna. Kupiłem ją w sumie przypadkowo (w Znaku była znacząca promocja, co odebrało mi nieco rozum), raczej kierując się tytułem (lubię Skandynawię) i okazało się, że to doskonale wydane pieniądze. Dostajemy de facto dwie, subtelnie połączone powieści, obie ciekawe, chociaż większe wrażenie na mnie robi konfrontacja (i perypetie) syna z matką. Tak więc dołączam się do sugestii autorki recenzji i serdecznie Bornholm, Bornholm polecam...
Zgadzam się z zarzutem dotyczącym "dmuchania ryżu". Gratuluję tego określenia, bo jest nad wyraz trafne. Chciałbym jedynie bronić formy "się pożegnało się", bo ona akurat jest istotna dla treści (dokładnie wątku nieistnienia bohatera).
Tempo imponujące, tym bardziej że ja nie byłem w stanie przekroczyć setki stron na dzień. Ciało się autentycznie broniło: sennością, bólem oczu, a nawet bólem brzucha. Przedziwne to w sumie było. Może działo się tak dlatego, że przez całą lekturę (może poza ostatnią częścią) nie umiałem ustalić, czy mi się ta książka bardzo podoba , czy też diabelnie mnie irytuje. Zamarzło, że i to, i to.
Według mnie te opowiadania są rewelacyjne. Murakamiego znałem do tej pory wyłącznie z powieści, które są różne (i genialne, i średnie), ale uważam, że Japończykowi krótka forma zdecydowanie służy. Jest bardzo zdyscyplinowany, nie umieszcza rzeczy zbędnych, a przy tym pozostają wszystkie jego walory - trafność obserwacji, tworzenie ciekawych postaci i wprowadzanie mistycznych elementów. A wszystko to przy oszczędnym korzystaniu ze słowa, bez szarż...
Oczywiście, że warto z tym, że trzeba mieć na uwadze, że Jelinek pisze bardzo specyficznie. Znam "Amatorki" i "Wykluczonych", i muszę stwierdzić, że to poważna satyra społeczna, nawet jeśli autorka wchodzi często w infantylny styl. Robi to umyślnie i jak dla mnie jest to zabieg, który dodatkowo porusza. Przykładowo Jelinek pisze: "Pan Witkowski wrócił z wojny na jednej nodze, ale z podniesioną głową, podczas wojny był czymś więcej niż teraz, był ...
Ta zielona okładka ma faktycznie siłę przyciągania, bo i mnie zachęciła. Jedna uwaga, Holden nawiał z liceum (high school), nie college'u. Niebywałą siłą tej książki jest to, że można ją odczytać jako rzecz dziejącą się w Nowym Jorku dzisiaj. A przecież Salinger wydał tę powieść w 1951 roku, więc 60 lat temu.
Nie zgadzam się z oceną tej książki jako drwiny z konsumenckiej cywilizacji Zachodu. Podobny tekst znajduje się na okładce i wydaje mi się, że został wrzucony, bo od takiej prozy oczekuje się, by był satyrą na konsumpcjonizm. Właściwie jedynym aspektem powieści Palahniuka związanym z taką krytyką jest kreowanie przez Manciniego bohaterów poprzez dławienie się w knajpach. Reszta to próba pokazania źródła problemów faceta (relacje z matką) i powiąz...
Obsadzenie Chamberlaina w roli Bourne'a jest dla mnie enigmatycznym posunięciem. Rozumiem, że Richard był popularny i do kin niejednego przyciągnął, ale jak na mój gust do tej postaci pasuje on w najlepszym razie kiepsko.
"Tożsamość..." jest bez wątpienia dobrą, rozrywkową książką, ale jednak nie spełniła moich oczekiwań. Z tym, że wydaje mi się, że to raczej wina nadmiernych oczekiwań, a nie autora. Nie jestem w stanie porównać tej książki Ludluma z innymi, bo ich raczej nie pamiętam, ale tu właściwie wszystko, co winno być w tym gatunku, jest. To na co warto zwrócić uwagę, to opisy i Zurychu, i Paryża oraz takich małych smaczków z życia tych miast. A dla młodych...
Miejsce 1 - "Rozmowa w Katedrze" Miejsce 2 - "Pantaleon i wizytantki" Miejsce 3 - "Miasto i psy" Ale warto zapoznać się z debiutanckimi opowiadaniami, niedoceniona jest "Historia Alejandra Mayty", a ciekawie czyta się opowieść o Paulu Gauguin i Florze Tristan, czyli "Raj tuż za rogiem".
Nie ma się co zniechęcać:). Warto sięgnąć po coś innego Llosy, być może lżejszego (choćby "Pantaleon i wizytantki"). Czasem jedna książka klika, a inna niekoniecznie. Jako fan nie jestem oczywiście obiektywny, ale uważam że nie ma się co zrażać. Dla mnie "Miasto i psy" rewelacyjne. Znam lepsze książki Llosy, ale ta bardzo trafia w mój gust.
Osobiście traktuję narrację Llosy jako gimnastykę umysłu, bo nie pozwala ona na przysypianie nad książką. Zresztą po iluś przeczytanych pozycjach nie sprawia to problemu. Proponuję zapoznać się z minipowieścią "Szczeniaki", tam się dzieją cuda. Albo w "Pantaleonie i wizytantkach", gdzie Llosa łączy dwa, osobne dialogi ze sobą. Zresztą ta narracja, to jedna z tych rzeczy, dla których Peruwiańczyka ubóstwiam.
Zacząłem przygodę z Llosą od "Historii Alejandro Mayty" i przy tym "Miasto i psy" są spokojnie do łyknięcia. Choć faktem jest, że za każdym razem jak siadam do Llosy, szczególnie wcześniejszych rzeczy, to pierwszy szok jest. Z drugiej strony jak skończyłem "Rozmowę w Katedrze" i zabrałem się za "normalną" książkę, to mnie wkurzała jest zwyczajna narracja. No ale wtedy kąpiąc się zaczynałem myśleć w taki sposób jak napisana jest "Rozmowa" więc jak...
Też mną te bluzgi wykropkowane wstrząsnęły. Kogoś dotknęła choroba nadmiernego purytanizmu. Co do samej książki, to wskakuje ona do mojego llosowego kanonu (obok Pantaleona i Rozmowy). Według mnie trudno nazwać motyw Jaguara potraktowanym pobieżnie, bo jednak zdecydowana większość narracji w 1 osobie, to była jego historia (łażenie za młodą Teresą). Osobiście za pobieżny i chyba niepotrzebny uznałbym opis Boi (również w 1 osobie, zaczyna się o...
Wydaje mi się, że ten opis, który jest zacytowany nie pochodzi z wydania Wydawnictwa Literackiego z 2009 roku, bo mając ten przed oczyma widzę co innego:). Tak czy inaczej, pomijając że w opisie jest błąd, bo Wenecjanina nikt na targu nie kupił, bo Hodża dostał go od szacha, to reszta się zgadza i faktycznie opis na dobrą sprawę prezentuje wszystko co się w książce dzieje. Jestem po lekturze diabelnie zmęczony i żałuję, że to moja pierwsza książk...
Dla mnie początek tej minipowieści był całkowitym szokiem. Nie jestem wybitnym znawcą s-f, chociaż z gatunkiem (wszelkimi tymi Strugackimi, Dickami i Herbertami) nigdy większych kłopotów nie miałem. Za to Dukaj buduje wizję tak wypełnioną technicznymi szczegółami, że początek fascynował i frustrował zarazem. Czułem się, jak człowiek, który przespał ostatnie kilkanaście lat i czyta o internecie, portalach społecznościowych, itd. Im dalej jednak w ...
Nawet jeśli książka nie skłania do uniesień, to zdecydowanie warto ją przeczytać. Po pierwsze po to, aby zapoznać się z dwiema niezwykle ciekawymi biografami. Po drugie mnie osobiście fascynuje, jak ogromny materiał musiał Llosa zgromadzić, aby coś takiego napisać. Dbałość o detal jest czasem zupełnie wariacka. Jak dla mnie "Raj tuż za rogiem" to dobra książka, którą warto przeczytać, niemniej jeśli ktoś planuje ją jako pierwszy kontakt z Llo...
"Grobowiec" czytało mi się w gruncie rzeczy przyjemnie, ale wielkiego zachwytu nie odczuwam. Ot, średnia historia, osadzona w ciekawych czasach, przyzwoicie opowiedziana. Chyba też trochę zbyt rozwleczona. Parę lat temu czytałem "Labirynt" tej samej autorki i wydaje mi się, że tamta książka była znacznie lepsza. Ciekawe jest łączenie warstw czasowych, które było i w "Labiryncie", i w "Grobowcu". Jakoś te książki też się przenikają, bo wydaje ...
Mam dokładnie odwrotne odczucia niż @martin berg. Książka jest napisana klarownie i przyjemnym stylem, bez zadęcia. To reportaże w końcu, więc taki język jest zrozumiały. Historie przedstawione w "Gotlandzie" są dla mnie diabelnie ciekawe, jako dla kogoś zainteresowanego stykiem polityki i społeczeństwa w państwie totalitarnym. Nie wszystkie te reportaże są może równie dobre, ale choćby ten o budowie pomnika Stalina w Pradze, czy Lidzie Baarovej ...
Podchodzenie do tej książki jak do kryminału jest bez sensu (sam tak podszedłem i w trakcie czytania musiałem to odkręcić), stąd myślę taki punkt widzenia. Co do postaci to tych będę bronił, bo o ile tożsamość Nieszporów mnie nie przekonuje, to już reszta jest bardzo fajnie zarysowana (stary bankier, Peregil, bandziory w komplecie, czy wreszcie proboszcz). A nazywanie tej książki gniotem, to zupełne nieporozumienie według mnie.
Jak dla mnie ta trójka to najfajniejsze postacie "Ostatniej bitwy...". Co do książki, to podchodziłem do niej sądząc, że wątek kryminalny będzie dominował i stąd chwilami miałem mały dysonans, bo jest sporo poważnych rozważań choćby na temat wiary. Niemniej takie postacie, jak don Ibrahim, ale też bandziory które ścigają Peregila, no i klimat samego miasta, sprawiają, że książka jest raczej względnie lekka. Wczoraj skończyłem czytać i w sumie nie...
Użytkownicy polecają:
Dodany: 20.01.2024 09:11
Autor: zielkowiak
Humboldt – to dopiero był gość! Gdyby zaproponował mi udział w jednej ze swoich wypraw, rzuciłabym wszystko i pojechała. To temu człowiekowi zawdzi (...)
Dodany: 14.01.2024 08:08
Autor: dot59
Ależ to była lektura! I nie dlatego tak mówię, że na punkcie literatury z PRL w tytule mam lekkiego bzika (a mam go, bo stwierdziwszy, że pokaźna częś (...)
Dodany: 28.11.2023 15:10
Generalnie ani kryminał retro, ani kryminał cokolwiek humorystyczny nie wzbudzają we mnie automatycznej chęci natychmiastowego przeczytania, a jeśli s (...)
Dodany: 02.12.2023 11:17
Autor: Marylek
Oniryczna, na wpół bajkowa opowieść o fascynacjach i strachach dzieciństwa, o tym, jak zostają z nami na całe życie, kształtują postrzeganie świata i (...)
Dodany: 09.11.2023 08:52
„Nikt nie woła” to powieść, której w PRL nie sposób było przeczytać, bo przecież nie drukowano literatury, w której dałoby się znaleźć cokolwiek rzuca (...)
Redakcja poleca:
Dodany: 14.04.2024 21:41
„Srebrzysko” określa autor w podtytule „powieścią dla dorosłych”. Jak dorosłym trzeba być, żeby wyrzec się buntu, zdecydować się nadstawić przysłowiow (...)
Dodany: 02.04.2024 21:51
Autor: fugare
Fantastyka naukowa to nie był nigdy mój ulubiony gatunek literacki, filmowy zresztą też nie, ale bardzo dobrze przechowałam, a nawet pielęgnuję pewne (...)
Dodany: 23.03.2024 09:19
Autor: Meszuge
Ze względu na ogromną liczbę przypisów i cytowanych materiałów źródłowych jest to najprawdopodobniej najbardziej rzetelna biografia Feliksa Dzierżyńsk (...)
Dodany: 09.03.2024 20:02
Autor: jolietjakeblues
Jesteśmy pokoleniem poszukiwaczy, my, obecni pięćdziesięciolatkowie, z których wielu miało to szczęście, że dzięki odwadze, inteligencji, talentowi sw (...)
Dodany: 03.03.2024 09:31
Breece D'J Pancake, a właściwie Breece Dexter John Pancake (pancake – naleśnik; dziwaczny zapis imienia był wynikiem błędu w The Atlantic Monthly, gdz (...)