Nowości: Ostatni dzień na Ziemi, Cudze słowa, Wanna z kolumnadą
Zaloguj się
Ze swojej strony mogę powiedzieć jedynie: Boże broń. To najgorsza powieść spod znaku polskiej fantastyki, jaką miałam w rękach. Ani nie jest dobrze napisana, ani nie ma dobrej historii, a wkurza przy lekturze tak niepomiernie, że o mało nie podarłam swojego egzemplarza na strzępy.
Ano, można tę książkę podsumować stwierdzeniem: dobra, acz bez rewelacji. Niektóre nawiązania do innych tytułów odbierałam jednak jako wtrącanie ich na siłę bez większego sensu, jak na przykład nazwy Ker Paraveh (zamek Ker Paravel z narnijskiego cyklu) czy Dolina Imssy (chyba nie trzeba wyjaśniać). Ani jakoś bardziej Piekara do tego nie nawiązywał, ani nie wyśmiewał, więc w gruncie rzeczy po co to? Dziwnie też wygląda nagła przemiana Arivalda...
Ach, no i zapomniałam wspomnieć o jednej straszliwie denerwującej mnie rzeczy. Czy tej książce ktokolwiek zrobił korektę?! Nagminnie pojawiają się literówki, interpunkcja leży i kwiczy... MAG już nie pierwszy raz ,,zachwyca" takim wydaniem.
Dałam 4, ale 3+ też nie wydaje mi się zaniżoną oceną. Po prostu umiarkowanie mnie to zachwyciło. Postaci jest ogrom (ergo - tyleż imion do zapamiętania), a niektóre pojawiają się raz czy dwa, by nagle się okazało, ze mają znaczący wpływ na fabułę... i w efekcie w ogóle przestaję cokolwiek rozumieć. Fakt, fabuła jest prowadzona średnio. Zaś zakończenie W OGÓLE mi się nie podobało. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale powiedzmy, że deus ex machina to ...
Moja opinia nie będzie zbyt wysublimowana, ale to było zwyczajnie durne. Chaotyczne, bez większego sensu, ociekające wymuszoną metafizyką (o której się tam TYLE wspomina!), ani trochę nie zmuszające do refleksji, może poza pytaniem ,,Po co ja to w ogóle czytam?" Wygląda to po prostu jak jedno wielkie usiłowanie być szokującym na siłę - a i to Gretkowskiej umiarkowanie wychodzi. Z innymi jej pozycjami nie miałam okazji się zapoznać, więc nie ma...
Czy aby na pewno chodziło Ci o rok 1969? ;) Z recenzją muszę się zgodzić. Już po lekturze ,,Necrosis. Przebudzenie" przysięgłam sobie, że więcej po twórczość tego pana nie sięgnę, ale tak się złożyło, iż ,,Charakternik" trafił w moje biedne łapki. Nachalne nawiązywanie do obecnych zjawisk i wydarzeń nie tylko politycznych jest zwyczajne nudne i żenujące - takowe aluzje pojawiają się już we wszystkich dubbingowanych filmach, teraz najwyraźniej ...
Również muszę się zgodzić. Pomysł pan Zelazny miał bardzo dobry, jeśli nie genialny, ale wykonanie... no cóż, zostawia trochę do życzenia. Tytułowych dziewięciu książąt (oraz kilka księżniczek) jest dokładnie wyliczonych i opisanych z wyglądu i pokrótce z charakteru, ale żadne z nich nie miało w sobie tego ,,czegoś", co czyni je postaciami wyrazistymi i przekonywującymi. Za głównym bohaterem zwyczajnie nie przepadam - wszystko mu zbyt dobrze idzi...
Kocham cię za tę wypowiedź. :) Moje zdanie na temat tej - i każdej innej - powieści napisanej przez Paoliniego jest niemal identyczne.
Błędy błędami - ja nie zwróciłam na nie uwagi, bo w trakcie czytania po prostu umarłam z nudów. Bezsens i silenie się na tajemniczość. Tyle na ten temat. ;)
W sumie przyznam Ci rację. Ale nic nie poradzę na to, że ta seria tak potwornie wciąga. xD Większość oceniłam na 3.
Ach, każde nieco dłuższe zdanie w ,,Dziedzictwie" sprawia, że mózg mi się lasuje i zaczynam powątpiewać w swoją umiejętność czytania ze zrozumieniem. Teraz już wiem, że z oryginałem po angielsku byłoby tak samo. ;) Dziękuję za zacytowanie, Haniu.
Hm, no tak, muszę przyznać, że w tej wersji ma to większy sens. Ale nadal wydźwięk ma co najmniej przesadzony. ^^
Czytając po łebkach wiele się nie traci, ale do pracy przy wyławianiu najcenniejszych perełek - nudnej, żmudnej oraz nudnej - warto jednak spróbować przebrnąć przez całość... Przeglądam napisaną przez siebie analizę wszystkich tomów i wciąż na nowo przypominam sobie różne przebłyski pomysłowości Paoliniego. ,,Włochaty niczym liniejący jeleń"...
Droga Sowo, jeśli naprawdę chcesz zatopić szpony w czymkolwiek stworzonym przez Paoliniego, czuję się w obowiązku ostrzec Cię, iż trujące wyziewy nudy z kart owych książek bywają zabójcze. ;) Chociaż nie, demonizuję, taki ,,Eragon" jest jednak ciut lepszy od ,,Zmierzchu". No i z drugiej strony taka lektura może być naprawdę całkiem zabawna. Zapomniałam wymienić w recenzji mojego ukochanego cytatu z ,,Eragona" (znam go na pamięć): ,,Podczas wal...
Cóż, muszę powiedzieć, że pierwsze tomy rzeczywiście urzekają. Jest w nich obietnica magii i ciepła. Ale im dalej w las... Już od około 10 tomu widać, że strumień pomysłów się wyczerpuje. A im dłużej się czyta, tym bardziej zwraca się uwagę na dość mierny - trzeba przyznać - styl pisania... Pojawia się budowanie napięcia na siłę, a kolejne postaci nie są opisywane tak, by Czytelnik sam się z nimi zapoznał, tylko nadaje im się odgórne cechy charak...
Twoja recenzja bardzo mnie uspokoiła. :) Obawiałam się, że z mojej ulubionej gry (naprawdę polecam) wycisną taki gniot, jak te cieniutkie książki ze świata Warcrafta (chociaż to może nieco subiektywna ocena z mojej strony, bo Warcrafta w jakiejkolwiek postaci nie trawię). Teraz już wiem, o jakie nowe pozycje wzbogacić moją biblioteczkę...
Widzę tu mnóstwo podobieństw z ,,Eragonem". Ba, jedno po drugim. Od razu widać, na czym (nieudolnie) wzorował się Paolini. Muszę w końcu przeczytać o smokach z Pern, by zdobyć kolejne argumenty przeciwko jego wesołej twórczości. ;)
Ja jednak o wiele bardziej wolę felietony Szczepkowskiej (podoba mi się niemal każdy). Opowiadania z ,,Fragmentów..." wydają mi się za bardzo... jak by to powiedzieć... wydumane. Może nie aż tak, jak u Terakowskiej, ale wszystko zmierza w tym kierunku.
Gratuluję odwagi. :D ,,Zmierzch" ma wiele wad, ale najgorszą są psychofanki boskiego Edwarda. Z recenzją zgadzam się w 100%. Ja wszystko zniosę, jajko zniosę, ale podnoszenie takiego barachło do rangi klasyki literatury na miarę ,,Wichrowych wzgórz" - nie.
Zgadzam się całkowicie. Warto jeszcze dodać, że książka jest bardzo ,,nierówna" - czytając ją, umierałam z nudów przez 50 stron, potem na następne 20 niemal nie mogłam się oderwać, i znowu nudy... Przeraźliwie dokładne opisy ucieczki z hotelu będą mnie nawiedzać w koszmarach o wiele częściej od potworków z mackami, no ale co kto lubi.
Ani ja. :D Jak dla mnie ta książka jest na bardzo niskim poziomie, od spodu puka już tylko ,,Zmierzch". A odczucia te potęguje fakt, że tylko jedno opowiadanie jest tak naprawdę nowe... Oprócz dwóch opowiadań, w których są dzieci, wszędzie bohaterowie są tacy sami: cyniczni, piękni, mroczni, w przypadku kobiet - porażająco seksowne, a przy tym podłe sucze. Klimat pseudomroku i wysilonej tajemniczości jest bardziej śmieszny niż straszny. No a to...
No i wyjdę na ignoranta, bo mnie książka nie zachwyciła. :( Nie jest zła, parę ciekawych cytatów można z niej wyłuskać, ale generalnie mam nieodparte skojarzenia z notkami na blogach, jakich jest miliony. Nic szczególnego.
Warto patrzeć na Allegro. Obecnie są dwie oferty.
To chyba jedna z najtrafniejszych recenzji tej książki i mówię to, choć sama postawiłam jej 5. :) Nie za to, że prawie umarłam z nudów, próbując przebrnąć przez te wszystkie zapchajdziury w postaci wywodów o genetyce, że irytowałam się na początku każdej kolejnej ,,opowieści w opowieści", że zażenowała mnie ta nieco prymitywna erotyka, ani też za to, że w posłowiu autor sprawia wrażenie, jakoby chciał samemu sobie uścisnąć dłoń i pogratulować nap...
W porównaniu z jego innymi może i dobrze, ale sama w sobie - nie. :D
Zgadzam się całkowicie. Ja jakoś przebrnęłam i na koniec nie mogłam zrobić nic innego od ryknięcia głośnym śmiechem. Niemal wszystko jest na wskroś - przepraszam za niewygórowane stwierdzenie, ale inaczej tego nazwać nie można - głupie... Od papierowych postaci, przez sztuczne ich zachowanie, na finalnej transformacji głównego bohatera i walki z gigantycznym kujotem kończąc. Najbardziej mnie dobiła scena, w której wyjęli z kominka tego faceta, z ...
Skoro doszedłeś do - właściwego, moim zdaniem - wniosku w odpowiedzi na pytanie zadane w drugim akapicie, nie rozumiem, po co on w ogóle jest. Wiadomo, że w zbiorze opowiadań różnych autorów trafiają się i złe i dobre opowiadania, i z reguły nie mają ze sobą nic wspólnego. ;) ,,Zabije mnie w czwartek" według mnie to absolutny zwycięzca z całego tomiku, to jedno opowiadanie czytałam kilka razy, tak świetne było. :D Jeśli miałabym wskazać najgor...
Użytkownicy polecają:
Dodany: 20.01.2024 09:11
Autor: zielkowiak
Humboldt – to dopiero był gość! Gdyby zaproponował mi udział w jednej ze swoich wypraw, rzuciłabym wszystko i pojechała. To temu człowiekowi zawdzi (...)
Dodany: 14.01.2024 08:08
Autor: dot59
Ależ to była lektura! I nie dlatego tak mówię, że na punkcie literatury z PRL w tytule mam lekkiego bzika (a mam go, bo stwierdziwszy, że pokaźna częś (...)
Dodany: 28.11.2023 15:10
Generalnie ani kryminał retro, ani kryminał cokolwiek humorystyczny nie wzbudzają we mnie automatycznej chęci natychmiastowego przeczytania, a jeśli s (...)
Dodany: 02.12.2023 11:17
Autor: Marylek
Oniryczna, na wpół bajkowa opowieść o fascynacjach i strachach dzieciństwa, o tym, jak zostają z nami na całe życie, kształtują postrzeganie świata i (...)
Dodany: 09.11.2023 08:52
„Nikt nie woła” to powieść, której w PRL nie sposób było przeczytać, bo przecież nie drukowano literatury, w której dałoby się znaleźć cokolwiek rzuca (...)
Redakcja poleca:
Dodany: 20.02.2024 14:30
„Dziennik pocieszenia” zaczęłam czytać akurat, będąc dość mocno przybita niemożnością pocieszenia przyjaciółki, w której rodzinie wydarzyło się coś ba (...)
Dodany: 12.02.2024 15:54
Autor: koczowniczka
„Kornik” Layli Martinez okazał się, ku mojemu zdumieniu, rasową powieścią grozy. Jest tu niewyjaśniona zagadka, bo w okolicy doszło do kilku zaginięć (...)
Dodany: 12.02.2024 12:54
Autor: Bloom
Są dwie prawdy, mówi Mackiewicz we wstępie do "Kontry": obiektywna i propagandowa. Obie istnieją równolegle, płyną jakby dwiema nurtami w jednej rzece (...)
Dodany: 10.02.2024 19:14
Autor: Uleczkaa38
Typ recenzji: Oficjalna PWN Recenzent: Urszula Janiszyn Mądra opowieść o życiu to taka, która uczy nas czegoś, a jednocześnie zapewnia wielkie e (...)
Dodany: 30.01.2024 10:49
Autor: fugare
Jazz, stosując duże uproszczenie, zanim jeszcze przybrał formę bluesa, swingu czy ragtime’a i na długo przed pojawieniem się w Nowym Orleanie zespołów (...)