Nowości: Ostatni dzień na Ziemi, Cudze słowa, Wanna z kolumnadą
Zaloguj się
Hu-ra! (Oczywiście z powodu Tokarczuk).
Ręczę za tę studentkę, to moja bratanica ;-)
W ramki oprawić! ;-) Nie zdziwiłabym się, gdyby to ta wzorowa żona szukała zemsty zza grobu.
Chciał przewodniczący na swój sposób ulżyć rodzinom ofiar jego polityki: toż same pogrzeby zrujnowałyby naród, gdyby trzymać się starych zasad. ;-\
Proszę o poniechanie tego rodzaju dowcipów.
Dziękuję :-).
Drogie Wiadomości, mam dwie uwagi dotyczące pisowni dwóch z wymienionych w artykule francuskich tytułów. Tytuł francuskiego przekładu książki Olgi Tokarczuk to „Les livres de Jakób”, z akcentem nad literą o. Akcenty to we francuskim ważna rzecz. Druga uwaga dotyczy tytułu książki Nicole Krauss „Forêt obscure”. W artykule francuskie słowo „obscure”, które znaczy tutaj „ciemna”, zapisano błędnie jako „obscura”, co znaczy to samo, ale po łaci...
Moim zdaniem znalazłaś bardzo dobre i taktowne rozwiązanie. Poprawianie innych to sztuka, zawsze to powtarzam. ;-)
Do postu Misiaka dodam, że Sowa doskonale wywiązywała się ze swoich obowiązków zawodowych. Była bardzo dobrą, kompetentną i rzetelną redaktorką cieszącą się akceptacją, szacunkiem i sympatią biblionetkowej społeczności. Czy takich ludzi wysyła się na emeryturę, na którą, o czym wiemy skądinąd, Sowa bynajmniej nie miała ochoty? Nie możemy tak po prostu przejść nad tym do porządku dziennego i bez szemrania przyjmować odgórnych decyzji. Bądź co bądź...
Mnie też nurtuje to pytanie.
Sowo, jak to? Już? Tylko nie odchodź czasem, bo nie wyobrażam sobie Biblionetki bez Ciebie. Wykonałaś kawał dobrej i bardzo potrzebnej roboty, przyłączam się więc do podziękowań i poniekąd proszę o jeszcze :-).
To nie zdarza się często, więc warto odnotować: mamy takie samo zdanie w tej sprawie. ;-)
Ja wiem, ale nie powiem. ;-))) Po pierwsze dlatego, że tylko wydaje mi się, że wiem. Po drugie, uważam, że to coś, czego nie można wyrazić wprost. Kto spróbuje, zepsuje wszystko. Niech żyją sugestia i niedopowiedzenie!
Wszystkiego najlepszego z okazji ukończenia dwóch Biblionetkowych lat! I stu kolejnych Ci życzę. Częstuję się sałatą z marchewką i dziękuję. Co do psychoterapii, niech będzie błogosławiona. Z praktycznego punktu widzenia polecam Umysł ponad nastrojem: Podręcznik terapeuty . Oryginalny tytuł "Mind over Mood" jest znacznie bardziej przekonujący, i ogólnie tłumaczenie można by wygładzić, ale przy odrobinie wyrozumiałości i w kombinacji z dobrym t...
Mnie też najbardziej podoba się tytuł. ;-) Wszystkiego najlepszego i najksiążkowszego z okazji biblionetkowych urodzin! Świetnych lektur i wspaniałych podróży na wysokich czytelniczych falach życzę Ci! :-)
Moja zasługa w tym żadna, ale cieszę się, że znalazłaś źródło przeżyć estetycznych. :-)
Całkiem dobrze mi w Sowich szponach! Zawdzięczam temu drapieżnikowi kilka wspaniałych spotkań z Norsztejnem i ponad półtorej godziny radosnego uniesienia przy oglądaniu "Zmęczonej śmierci" Langa. A kto wie, co przyniesie przyszłość? :-) W przypadku filmów starość to w moich oczach bynajmniej nie mankament, ale jeśli filmowa wersja "Kobiety z wydm" oddaje klimat książki, to ja jednak wolałabym nie. :-| Za to "Liniom kodu kreskowego" przyjrzę si...
Powiedz Google, żeby zamiast wszystkich wyników wyszukiwania wyświetlał Ci tylko filmy. I daj znać. :-)
Nie, nie oglądałam tego. Zaczęłam czytać książkę, ale odrzuciła mnie, o co skądinąd nietrudno. ;-) Najłatwiej dotrzesz do tego filmu za pomocą Google. ;-)
Podobno można odmieniać dwojako: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/odmiana-nazwisk;11783.html Czyli Máraia może być. Powiedziałabym nawet, że musi. ;-)
Gratuluję, Dot! Tłumaczenie poezji, ho, ho! :-)
No nie, muszę to zobaczyć! Myślałam, że wybiorę się do Narodowego z nadejściem jesieni albo nawet zimy, bo w sezonie wegetacji ograniczam do minimum czas spędzany w mieście, ale chyba nie wytrzymam tak długo. ;-)
No, nie da się ukryć. I skądinąd nie ma sensu ukrywać, ale można by to zmienić. Acz antysemicka legenda o sprofanowanych hostiach, zilustrowana polichromiami i płaskorzeźbą w dwóch poznańskich kościołach, ma ponoć źródło w Paryżu. Więcej na ten temat można przeczytać tu: http://blog.polona.pl/2015/06/legenda-o-hostiach/ http://poznan.wyborcza.pl/poznan/1,36001,18251580,Antysemicka_legenda_kultywowana_w_poznansk...
Omatko, a ten trzeci wierszyk to w Archeologicznym? :-o Cieszę się, że buty już nie obcierają! I że Cię poznałam! Zakomunikowałam to już Sowie, a teraz komunikuję Ci wprost. Mam nadzieję, że więcej już nie zgubisz się w Willemie Dafoe! :-D To nie udało się nawet mnie, pewnie dlatego że rzadko chodziłam na wykłady. ;-)
Następnym razem musowo. :-)
Nie trza atoli od prania po łbiech zaczynać.
Wypełniłam. :-)
"Zmęczona śmierć" jest BOSKA. Do "Spotkania w Palermo" powrócę, ale muszę to jeszcze dobrze przemyśleć. ;-) Pingwina Herzoga uważam za obłąkanego, ale bynajmniej nie głupiego. Co do stopnia niewyspania, tak myślałam. (I wiesz, co o tym sądzę).
Zauważ jeszcze, Louri, że krytyka może być słuszna, ale wyrażona w sposób, który bardziej obraża, niż uczy, a już na pewno do nauki nie zachęca. Nakłanianie innych do skorygowania swoich błędów jest sztuką, która, jak każda sztuka, wymaga wyczucia.
No jasne! Koniecznie! I jeszcze arboretum czeka. Dałabym głowę, że powiedziałaś "głupi", co jednak wzbudziło mój wewnętrzny sprzeciw, więc tym bardziej nie obstaję przy tym. ;-) Przekłamanie musiało nastąpić na łączach synaptycznych. Pewnie na Twojego pingwina nałożył mi się pingwin z Herzoga: https://www.youtube.com/watch?v=BWEiTAHvBTI (przełam się, zrób to dla mnie, to tylko dwie i pół minuty i są rosyjskie napisy, mam nadzieję...
Fizykę. Wydział był wtedy dopiero w początkowej fazie przeprowadzki na Morasko i w Chemicum mieliśmy wykłady, lektorat i niektóre ćwiczenia. Nie zapomnę, jak marzłam na trzygodzinnych zajęciach w podziemiu, ale i tak łezka się w oku kręci!
Sowo, Chemicum nie było czyszczone już naprawdę dawno i sama nie wiem, który odcień żółci gorszy, brudny czy czysty. Ale jak winobluszcz obrośnie cały budynek, także ja, zwłaszcza w sezonie wegetacji, poprę pogląd Lykosa. ;-)
Ja też kocham Chemicum (jak mogłabym nie kochać gmachu, w którym przez cztery lata pobierałam nauki?), podobnie jak w pewien sposób kocham blok, w którym mieszkam od dziecka, lecz tkliwe to uczucie nie czyni mnie bezkrytyczną. :-)
Na pewno będzie jeszcze niejedna okazja do spotkania, a z każdym kolejnym symptomy neurozy powinny słabnąć. ;-)
Scarlett O'Hara. No, no! Kto by pomyślał, ale właściwie coś w tym jest.
Pomyślimy o tym. :-)
Już wysłałam wiadomość. :-)
Plany dadzą się nagiąć i, jeśli nic się nie zmieni, w sobotę wcześniejszym popołudniem mogę towarzyszyć. :-)
Ha! Muszę to przemyśleć, może uda mi się nagiąć plany i być w Poznaniu w sobotę.
Wzajemnie, wszystkiego dobrego, miłego i pysznego, i wspaniałej pogody ducha, nawet gdyby warunki meteorologiczne nie stanęły na wysokości zadania. :-)
Brrr! Nie wiem, co jest w tej końcówce, ale i tak brrr! ;-)))
No, widzę, że nie było tak źle... ;-) Tak, mnie też podobało się opowiadanie o Peterze i Rosie; trochę przerysowane, ale te topniejące lody! Ja tymczasem skończyłam "Balladę o miłości". Podobała mi się crescendo, najbardziej na końcu. Właściwie tak jest dobrze, chociaż ja najchętniej zredukowałabym rzecz do końcowego rejsu z zarysem kontekstu i ze szczęśliwym zakończeniem w latarni morskiej. Ale zawsze lepsze crescendo niż diminuendo, i zawsz...
To na pocieszenie powiedz mi chociaż, które Ci się spodobały. ;-) Do mnie najbardziej przemówiły "Historia perły", "Pole żalu" i "Budująca opowieść". W "Nieposkromionych" widzę ironiczny portret, w opisach pięknych i szlachetnych wyczuwam bardzo subtelną drwinę; gdy spojrzeć pod tym kątem, zaraz robi się ciekawiej. Ogólnie Blixen jest dla mnie w tych opowiadaniach dość tajemnicza, niepokojąca, przewrotna, bezlitośnie przenikliwa, i właśnie...
Tylko w razie czego żeby nie było na mnie, jak Ci się nie spodoba. :-o
To jest nawet bardzo dobra myśl! :-))) Mnie "Zimowe" podobają się bardzo, chociaż właściwie zimy w nich niewiele. Radziłabym Ci nie zaczynać od pierwszego opowiadania, bo w moim odczuciu jest najsłabsze. Ja zaczęłam od "Historii perły" i był to dobry wybór. :-)
Może to głównie harakiri zapewniło mu nieśmiertelność? ;-) "Ballada" już upolowana, zabiorę się za nią, jak tylko skończę Zimowe opowieści.
Przeczytam! Mur beton. Przynajmniej spróbuję. Dziękuję za ostrzeżenie. Może przy okazji przekonam się do Mishimy, bo "Zimny płomień" zupełnie nie przemówił do mnie, a i w "Złotą pagodę" nie mogłam jakoś się wczuć, ale może to z powodu niesprzyjających okoliczności. A wracając do zagadkowej zatoki, kiedyś kreślono mapy afektów, albo mapy serca, z miejscowościami o nazwach takich jak Pycha, Czułość, Złośliwość, Stała Przyjaźń czy Perfidia, leżąc...
Podpinam zatem! To tylko gra skojarzeń, sprawa łuku pozostaje niejasna. ;-)
To by było dzieło prawdziwie transcendentne! A ja chętnie poczytałabym rozwinięcie dziesiętne liczby i do potęgi i. :-)
A "Zatokę Łuku" czytałaś w "Tygodniu świętego mozołu"? Nie pamiętam już, gdzie zaczęłyśmy rozmawiać o tym opowiadaniu, a myślę, gdzie by podpiąć czytatkę.
Ach, przeniknąć Nieprzeniknionego! Myślę, że niesłusznie, i niepotrzebnie, wątpisz w swoje możliwości na tym polu. Ale polskiego przekładu tych opowiadań nie spodziewam się szybko. Chociaż kto wie? Życie zaskakuje niekiedy. Film nawet powstał kilka lat temu na ich podstawie, ale moje polowanie na niego zakończyło się niepowodzeniem. Jedno opowiadanie skojarzyło mi się z "Zatoką Łuku". Szczegóły wkrótce! ;-)
Ja też mam nadzieję, że nie wciągniemy się w rzeczywistość wirtualną bez reszty i bez powrotu. Co do prawa widoczności, chyba każdy miłośnik prawdziwej literatury wie, że to, co najbardziej eksponowane, najmniej zasługuje na uwagę.
Oj, przygnębiające...
No dobrze, dobrze, tak tylko żartowałam z tym sadyzmem. ;-) A ja scenę na zamarzniętym jeziorze pamiętam mgliście. Czy wtedy dziewczyna/kobieta wpada do wody, wracając z wyspy po zostawieniu tam dziecka?
Wypełniłam i wysłałam wczoraj.
Hm, ja też nie pamiętam, jaki to mógł być film, ale jeśli mnie wydał się okropny - w znaczeniu: nie do zniesienia w swoim okrucieństwie - to duża szansa, że był to Kim Ki-duk. ;-) Może "Samarytanka"? Pomijając walory artystyczne jego filmów, dla mnie spotkanie z tym panem to gwarancja bezsennej nocy. Może to wydać się przesadnym wydelikaceniem, ale fakt jest faktem. Ot, takie "Wiosna, lato...": nie przypominam sobie, żeby były tam jakieś dosłowne...
No i przeczytałam jeszcze raz "Zatokę łuku". Moim zdaniem kobieta mówiła prawdę, choć nieco enigmatycznie. To mężczyzna miał kłopot z rozeznaniem we własnej przeszłości. A łuk był ten sam co u Kim Ki-duka. Może nawet zdobędę się na odwagę i powtórzę sobie też film, chociaż obcowanie z dziełami Kim Ki-duka wiele mnie kosztuje. ;-) Tymczasem głowię się dalej nad miniaturami Nieodgadnionego.
Bardzo mi miło. :-)
Pieśń japońska waka prawdziwie jest piękna! (Jakoś tak to było, ale nie pamiętam gdzie, może we "Wstępie do Kokinshū" Ki no Tsurayukiego?) Ten dwuznaczny to moim zdaniem wiersz klucz! ;-) Moja czytelnicza uczta trwa; na drugie danie Kawabata, o którym wkrótce. Jestem w połowie "Palm-of-the-Hand Stories" i przewiduję, że jeszcze trochę to potrwa. Może nawet będzie potrzebna przerwa. Nie mogę przyjąć za dużo naraz tego kondensatu, zwłaszcza ż...
Dziękuję za miłe słowo, oczywiście wszystko, co najlepsze, to zasługa Saigyō. :-)
W udzielonych Ci odpowiedziach też jest tylko kilka prostych zdań.
Drogi Meszuge, pierwszy napastliwy post w tej dyskusji jest Twojego autorstwa. Przyjmując postawę agresywną, musisz liczyć się z możliwością agresywnej reakcji.
Ojej! Bardzo dziękuję za wyróżnienie. Dobry omen na początek roku i zarazem miła niespodzianka na koniec tego drętwego styczniowego dnia. No i gratuluję Dot!
Wzajemnie, Redakcjo! Wszystkiego książkowego! Niech Biblionetka trwa, inspiruje i przysparza nam wszystkim radości przez następny rok.
Zdam więc relację.
Dobrze, że na moim pokładzie spokojnie. ;-) Saigyō i Kawabata niestety in English, ale w razie czego mogę pożyczyć po przeczytaniu. Saigyō będą wiersze, a Kawabaty "Palm of the Hand Stories", opowiadania mieszczące się w dłoni. Chyba Yasunari pisał z myślą o mnie. ;-)
Czyli szykują się święta z dreszczykiem. ;-) A ja ostrzę zęby na prezenty, które zamówiłam z dostawą pod choinkę: Kawabata i Saigyõ, co to będzie!
Wyspa klucz, co za temat! Zaraz zaschowkuję. A w "Czarnym ogrodzie" od wybuchu wojny robi się trochę ciekawiej, chociaż oczywiście nie mogę dać gwarancji satysfakcji.
Dziękuję i ja Tobie też życzę cudownych świąt. Niech wyleczą Cię z czytelniczych bólów. Może przyniosą jakieś antidotum? ;-)
Marylku, dobrze rozumiem Twoje odczucia, przecież sama z początku byłam pewna, że nie ujadę. Myślę, że tutaj ważne jest podejście: to jest reportaż, twarda literatura faktu i fakty będą dominować. Może wyobraź sobie, że to pięćsetstronicowe wydanie specjalne Magazynu Wyborczej. Ja "Czarny ogród" oceniłam na 4,5. W recenzji starałam się przedstawić również to, co uważam za jego wady, chociaż może jak zwykle bardziej skoncentrowałam się na zaleta...
To bynajmniej nie jest zamknięta księga! Historia trwa w następnych pokoleniach, jej skutki odczuwają nawet ludzie niemający pojęcia, co przydarzyło się ich rodzicom, dziadkom, pradziadkom... Książka wygląda ciekawie, chociaż raczej nie odważę się sięgnąć po nią w najbliższym czasie. Wiesz, że źle znoszę mocne uderzenia i minorowy ton. ;-) Ale może jeszcze nadejdzie jej czas.
Ja też nie mam własnego egzemplarza, ale od bibliotecznego dzieli mnie jakieś 150 metrów, więc mam poczucie, że książka jest po ręką. :-) Dziękuję za dobre słowo.
Podzielę się, pewnie, co mam się nie podzielić. :-)
Może to i lepiej, bo co za dużo, to niezdrowo przecież. Książka już zdobyta i czeka, druga w kolejce.
O rany, to jest świetne. Jeśli cała książka jest taka... Jakem Cordelia, zagłębię się w tę czernicę.
Szkoda czarnego. :-( Pozdrowienia dla szaraczka. :-)
Niestety moja kocica nie toleruje konkurencji, ale może mogłabym udostępnić ogłoszenie na FB? Czy sprawa jest aktualna? Kociaki są boskie.
E, Borges raczej nie podzielał poglądów swojego bohatera nazisty. Chyba że ten drugi Borges, którym pierwszy Borges już nie jest. ;-) W rozmowie z Richardem Burginem powiedział: "...Pomyślałem, no cóż, teraz Niemcy przegrały, Ameryka wybawiła nas od tego koszmaru, ale jako że nikt nie może mieć wątpliwości co do tego, po czyjej byłem stronie, zobaczę, co z literackiego punktu widzenia można by zrobić dla nazistów. I stworzyłem nazistę ide...
No wspaniale, moja droga Carmaniolo. Cieszę się, że Borges wciągnął Cię w swój labirynt. U mnie "Alef" stoi obok Biblii, jeśli pominąć jego regularne pobyty na półce lektur bieżących. Właśnie parę dni temu powtórzyłam sobie "Deutsches Requiem". A "Dom Asteriona" także w moim przypadku był na początku. I wciąż niezmiennie cieszy mnie ten fragment, gdzie Minotaur odpiera oskarżenia o niegościnność: "To prawda, że nie wychodzę z domu, ale jest też p...
Masz rację (jak zwykle), w sam raz dla kochających czytać, a w każdym razie na pewno w sam raz dla Cordelii. :-) Adoramus et glorificamus te, J. L. B. ;-)
Dzięki! Ja Tobie też życzę pyszności. :-)
Królowo polecanek! Chyba domyślasz się, że serwis, o którym wspominam dwa posty wyżej, to istota z krwi i kości? Co ja bym zrobiła bez Ciebie? Po ile nie sięgnęłabym pyszności? Miniony rok był wyjątkowo chudy czytelniczo, ale już pracuję nad tym, żeby to nadrobić. Na dobry początek Mrożek, "Tango z samym sobą" i "Baltazar", a w dalszych planach następny Jagielski, "Trębacz z Tembisy". :-)
Na wszystko przyjdzie czas. I właśnie, po sześciu i pół roku, przyszedł na "Nocnych wędrowców". Nie było wesoło, ale bardzo się cieszę, że przeczytałam tę książkę. Wyłuskany wątek: kariera Idiego Amina Dady i jej koniec w wyniku najechania na Tanzanię rządzoną przez Juliusa Nyererego, czyli prymitywny osiłek kontra wątły intelektualista. Podoba mi się wynik tego starcia. Podoba mi się ta książka. I podoba mi się serwis, który mi ją polecił! :-)
No i czy myliłam się? "Ostatni lot flaminga" przekonał mnie, że nie: Mia Couto pisze równie sympatycznie jak wygląda. Stary Sulplìcio jest wielki. :-)))
Po twarzowej okładce oceniam szanse powodzenia, nie książkę! A ta okładka rokuje dobrze. ;-) Zacznę od "Flaminga" - krótki i jest w biblio. I to dostępny, więc przy najbliższej sposobności zapoluję. "Dzieje trzech królestw" tymczasem poszły w odstawkę, a teraz ten sam los grozi "Pałacowi snów" Kadarego. Słaba passa. :-\
Muszę przyjrzeć się bliżej temu flamingowi Couto! Tymczasem przyjrzałam się autorowi, który budzi moje zaufanie. Z niektórych twarzy można wyczytać, czy właściciel twarzy ma coś do powiedzenia czy nie. ;-)
Flamingi! Są i w Europie. Kiedyś chciałam popatrzeć sobie na nie we Włoszech; wtedy nic z tego nie wyszło, ale może jeszcze wyjdzie. :-)
Komu nie zdarza się ryknąć... Acz nie każdy jest świadomy swoich porykiwań. ;-) Munro czytałam jedno opowiadanie, z "Kocha, lubi, szanuje", jeśli dobrze pamiętam, ale nie zaiskrzyło jakoś. Wiem, że w tej prozie celowo nie ma fajerwerków, ale też nie o fajerwerki mi chodzi. Ryba pozostała spragniona, by tak rzec; to ryba głębinowa; tam było jej mimo wszystko trochę zbyt płytko. Ale może nie trafiłam dobrze. Do "Tańca szczęśliwych cieni" zachęci...
Z tą konkluzją też nie mogę się zgodzić. ;-) Czytałaś nie ten przekład, co trzeba, ot co.
Życie Apulejusza w dużej mierze pozostaje w sferze domysłów, więc przypuszczalnie nigdy nie dowiemy się, jak to z nim było naprawdę, a z jego życiem emocjonalnym zwłaszcza. Ja jednak skłaniam się ku przeciwnej do Twojej opinii i myślę, że można utożsamić autora z bohaterem w tym przypadku. Obecność wielu ukrytych zapożyczeń w tej książce nic pod tym względem nie zmienia. Własna czy zapożyczona, treść "Złotego osła" świadczy o zrozumieniu tematu, ...
Jak na osła przystało. Ale - zakładając, że powieściowy Lucjusz to alter ego Apulejusza - zdziwiłoby mnie, gdyby człowiek, który sam zauważył, że zachowuje się jak osioł, i podzielił się tym spostrzeżeniem z szeroką publicznością, był obłudnym świętoszkiem.
Bigot???
No, z zakończeniem to naprawdę przeholował. ;-)
Dziękuję za życzenia i nakładam torcik. Trzeba jeść, zanim zniknie! Dobra, już słowa nie powiem o polskim przekładzie "Osła". ;-) Najważniejsze, że podoba Ci się treść. Co do języka, który chyba stanowi nie lada wyzwanie dla tłumacza, Graves twierdzi, i brzmi to wiarygodnie, że Lucjusz parodiował język bajarzy specjalizujących się w popularnych wówczas opowieściach milezyjskich, których tematem były zwykle przygody i seks. Przytacza też przykł...
Zapowiada się bardzo dobrze. "Nie ma odpowiedzi" już na stoliku. Coś czuję, że znowu będzie czytanie w antrakcie. A ten Fragonard to może być to: http://collections.lacma.org/node/229310 Dziewczynka wprawdzie nie stoi, ale mufka jest, i rumieniec też. :-)
Jaki tam ogrom, jakiej pracy... Życie byłoby bajką, gdyby tak wyglądała praca. :-) Co do przemiany (conversio), ona jest w "Złotym ośle" ewidentnie w centrum uwagi, choć zupełnie nie odnoszę wrażenia, żeby Apulejusz nakłaniał do niej innych. Dzieli się swoim doświadczeniem i już. Zresztą nie sądzę, żeby do takiej przemiany w ogóle można było nakłonić czy samemu się zmobilizować, ale to już inna sprawa.
Ogrom pracy wykonał na pewno elżbietański tłumacz i to on na równi z autorem zasługuje na podziw. Ja tylko przeczytałam, troszkę podrążyłam i zdałam relację, a było to czystą przyjemnością. :-) Nie wiem, czy cały "Złoty osioł" ma jakieś inne przekłady na polski, ale w bibliotecznym katalogu widziałam różne przekłady baśni o Amorze i Psyche, więc może przynajmniej tutaj sprawa wygląda lepiej. Mnie tłumaczenie Jędrkewicza bolało nieznośnie i nie...
Dzięki! Widzę, że Miniatura wydała i Rumiego. Jeśli chodzi o autorów, to strzelają w dziesiątkę. :-)
Muszę zajrzeć do Laozi, bo jakoś mi umknęła ta uwaga o wrogu. :-)
Na mnie ta rezygnacja Forugh działa ożywczo. Leżałam złożona niemocą, gdy zawarłam z nią znajomość, i od razu poczułam się lepiej. ;-) Ale chyba nie o sam fakt rezygnacji chodzi, raczej o czystość tonu, którym jest wyrażona. Mnie też podoba się "Płochliwy płomień". A być ptakiem, czemu nie? Zerknęłam na wiersz "Ranny ptak" Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, spodziewając się czegoś o złamanym skrzydle, a tu okazuje się, że ptak jest ranny w znacze...
Użytkownicy polecają:
Dodany: 20.01.2024 09:11
Autor: zielkowiak
Humboldt – to dopiero był gość! Gdyby zaproponował mi udział w jednej ze swoich wypraw, rzuciłabym wszystko i pojechała. To temu człowiekowi zawdzi (...)
Dodany: 14.01.2024 08:08
Autor: dot59
Ależ to była lektura! I nie dlatego tak mówię, że na punkcie literatury z PRL w tytule mam lekkiego bzika (a mam go, bo stwierdziwszy, że pokaźna częś (...)
Dodany: 28.11.2023 15:10
Generalnie ani kryminał retro, ani kryminał cokolwiek humorystyczny nie wzbudzają we mnie automatycznej chęci natychmiastowego przeczytania, a jeśli s (...)
Dodany: 02.12.2023 11:17
Autor: Marylek
Oniryczna, na wpół bajkowa opowieść o fascynacjach i strachach dzieciństwa, o tym, jak zostają z nami na całe życie, kształtują postrzeganie świata i (...)
Dodany: 09.11.2023 08:52
„Nikt nie woła” to powieść, której w PRL nie sposób było przeczytać, bo przecież nie drukowano literatury, w której dałoby się znaleźć cokolwiek rzuca (...)
Redakcja poleca:
Dodany: przedwczoraj, 21:41
„Srebrzysko” określa autor w podtytule „powieścią dla dorosłych”. Jak dorosłym trzeba być, żeby wyrzec się buntu, zdecydować się nadstawić przysłowiow (...)
Dodany: 02.04.2024 21:51
Autor: fugare
Fantastyka naukowa to nie był nigdy mój ulubiony gatunek literacki, filmowy zresztą też nie, ale bardzo dobrze przechowałam, a nawet pielęgnuję pewne (...)
Dodany: 23.03.2024 09:19
Autor: Meszuge
Ze względu na ogromną liczbę przypisów i cytowanych materiałów źródłowych jest to najprawdopodobniej najbardziej rzetelna biografia Feliksa Dzierżyńsk (...)
Dodany: 09.03.2024 20:02
Autor: jolietjakeblues
Jesteśmy pokoleniem poszukiwaczy, my, obecni pięćdziesięciolatkowie, z których wielu miało to szczęście, że dzięki odwadze, inteligencji, talentowi sw (...)
Dodany: 03.03.2024 09:31
Breece D'J Pancake, a właściwie Breece Dexter John Pancake (pancake – naleśnik; dziwaczny zapis imienia był wynikiem błędu w The Atlantic Monthly, gdz (...)