Nowości: Ostatni dzień na Ziemi, Cudze słowa, Wanna z kolumnadą
Zaloguj się
Aby zalogować się należy podać login.
Aby zalogować się należy podać hasło.
Nie wiem, jak trzeba być bezrefleksyjnym, żeby porównywać ją do Detektywa, Twin Peaks czy Solaris. Już pomijając to, że to wszystko filmy.
Wszystko prawda. Ale najbardziej zaskakująca jest i tak wysoka ocena tej szmiry na biblionetce - czy to coś mówi o polskich gustach czytelniczych?
No! I szczęśliwie nie muszę już pisać własnej recenzji. Jedyne co bym zmienił, to wykreśliłbym akapit zaczynający się od słów "Nie da się zaprzeczyć, że generalnie to bardzo dobra lektura". Unikając wulgaryzmu, o który aż się tu prosi, co jednak mocno wydłuża zdanie: autor nieodkrywczo i nudno rozwodzi się w długaśnych ustępach nad wątkami opisanymi przez Herodota, tudzież oddaje głos ja wewnętrznemu, opowiadającemu nam o, mających istotnie miejs...
Pewnie! Sam jestem wrogiem oceny beletrystyki na podstawie wierności faktom historycznym. Ale co innego jeżeli zasadnicze zmiany dotyczą podstawowych faktów podpierających powieść. Piszesz, że to "książka o polskości i charakterze [P]olaków" - super - ale jeżeli przesłanki do oceny tej polskości i charakteru podawane są w fabule w postaci wyssanych z palca faktów, to co? Co wtedy mówi taka fabuła o polskości i charakterze? Osnową fabuły było to, ...
Gdyby nie użycie okropnego zwrotu "yntelektualnej elyty", który od pewnego kojarzy mi się z ostentacyjnym głuptactwem i ignorowaniem standardów zachowania, podpisałbym się pod tą recenzją obiema rękami. Tylko dodałbym jeszcze, że, przed wszystkim innym, książka jest po pensjonarsku smętna, czego wyjątkowo nie lubię.
A to, przepraszam, jakiś przewodnik miał być? Albo nie-fikcja historyczna? W takim razie obawiam się, że autor recenzji popełnił fatalny błąd już w momencie wyboru lektury. Nie wdając się w dyskusje (bo jak tu dyskutować z takimi kategorycznymi stwierdzeniami), zaznaczę tylko, że to nie pisarz czy wydawca przyznaje sobie nagrodę Bookera, jak mogłoby wynikać z pierwszego akapitu. Uprzedzam też ewentualnych łowców kryminałów, że niby jest to kr...
Może dlatego drugie opowiadanie trzymało poziom, że jest bardzo mocno inspirowane opowiadaniem "Kraniec świata" Sapkowskiego. Cała książka rzeczywiście słaba. Jakby ścisnąć, to treści w garści zostałoby kilka małych grudek, a i to, jak widać, większa część cudza. To dla mnie pierwsza książka tego autora, przeczytana przypadkiem i na pewno nie sięgnę po następną.
Rzeczywiście szkoda, chociaż ostatni rozdział (wspomniana etiuda finalna) potężnie mnie wymęczył - ani to błyskotliwe, ani śmieszne, ani bardzo odkrywcze... Więc do tego momentu pełen zachwyt, a potem drapanie się po głowie. Ale oczywiście brawo dla tłumaczy.
Książka jest tak zła, że człowiek zaczyna się zastanawiać, kto i po co to wydał. A co więcej, ktoś to przetłumaczył na polski! I dlaczego Prószyński to wydał!?? Ale: książka jest tak absurdalnie zła, że aż ją przeczytałem (przeskakując, naprawdę nie dało się inaczej), szczypiąc się co pewien czas, bo po prostu byłem ciekaw, co jeszcze chowa dla czytelnika autorka. Podsumowując: - absurdalne dialogi o niczym; - bardziej absurdalne dialo...
Książka jest słaba - tak jakby autor między poprzednimi częściami a tą zapomniał, jak się pisze - to straszne, że dostała Locusa, bo to znaczy, że nagroda, którą czasem próbowałem się kierować w wyborach czytelniczych jest niewiele warta. Jak już wspomniano jest niemiłosiernie rozwleczona (900 ileś stron). Jak to wygląda w praktyce? Ano, po cztery razy czytamy to samo, a potem jeszcze piąty raz w formie obszernych wspomnień. Albo czytamy (a czas...
Fatalna książka, przypadkiem jej nie kupujcie! Autor albo nie jest historykiem i kompletnie nie posiada warsztatu, albo jest historykiem, ale za dużo mu się nazbierało i nie umie selekcjonować materiału. Lektura jest nudna jak katalog okrętów w Iliadzie, rozdział za rozdziałem wyliczanie wszystkich zebranych przez Ackroyda informacji co, kto i gdzie na temat X. Brak planu: np. miedzy wczesnym, a późnym średniowieczem znienacka rozdział o hałasie ...
Hmmm... w żadnej z trzech recenzji nie napisano, że główny bohater to straszny, z przeproszeniem, dupek. Nie wolno w lekturze zapominać o słowie mieszczącym się w słowniku między Irokezem a irracjonalistą. Inaczej rzeczywiście możemy dojść do wniosku, że młode ziemniaki z puszki są prawdziwą ucztą, o której chętnie przeczyta każdy smakosz (co do tego aspektu, to jedna z bohaterek mówi w pewnym momencie wprost, że zatrzymała się w hotelu, dzięki c...
Obrzydliwy język. W ogóle cała książka Zbyszewskiego jest nie do czytania przez ten oślizgły twór - jakbym czytał tygodnik NIE z jego najlepszych lat - widać, gdzie Urban terminował.
Ależ ja nie narzekam. Spójrz raz jeszcze - odnoszę się jedynie do fragmentu recenzji. O tego: "Patrząc na książkę od strony zabiegów literackich, można zauważyć, jak sprytnie autor unika niepewnych prognoz dotyczących przyszłości"; w tonie mojego postu brak najmniejszego śladu pretensji do autora, czy uwag o niższej jakości lektury. Wobec powyższego cała reszta twojego postu następująca po słownie "narzekania" jest nie tylko trochę, ale całkiem b...
Fakt. Ależ to było nędzne... To co w końcu warto czytać następne? tylko nie piszcie, że po ostatnim tomie okaże się, że pierwszy był konieczny, bo to nie jest odpowiedź na pytanie
A mnie książka, mimo że faktycznie dobrze napisana, nie zachwyciła. Szczególnie główny bohater - znaczy Oskar - wydał mi się naprawdę wyjątkowo irytującą postacią, taką groźniejszą wersją wampira energetycznego. Co do przyznania nagrody Bookera, stawiam na splot kilku czynników: 200-lecia lądowania Cooka ("odkrycia") w Australii, nowego wówczas trendu pokazywania tragedii podbitych ludów tubylczych i, pojawiającego się właśnie, świeżutkiego nurtu...
Ależ się zawiodłem, ani to śmieszne, ani odkrywcze, ani wciągające. Odpuściłem książkę na 300 stronie, a to mi się chyba jeszcze nie zdarzyło - bo to jednak zawsze było szkoda tych 300. Opasła pozycja, chyba wyłącznie dla pasjonatów tematyki współczesno-żydowskiej - długa: 500 stron debaty na temat sensu i istoty bycia Żydem w XXI wieku, czy można być Żydem, nie będąc Żydem i dlaczego, i w jaki sposób, i na odwrót, czy można przestać nim być i dl...
Tak jest, niech odcina! Styl stylem, sienkiewiczowanie sienkiewiczowaniem, za to jak fantastycznie poprowadzona fabuła; ale jednak 6 nie dałem.
Ciekawe, nie przeszkadzały mi zupełnie wymienione minusy. (Ewentualne) (m)Manieryczności, krótkie pocięte zdania. Jak rozumiem, mają oddawać dopowiadający, stopniowo układający się w całość charakter narracji, albo raczej przemyśleń, albo raczej przypomnień. ("Pali skręta." ... już pamiętam... "Dobrą keralską trawę."). Twarzowych majtek też się nie ma co czepiać - akurat jest dokładnie tak, jak miało być i trafnie - tak rozumiała to słowo smarkat...
Booker PRIZE PRIZE !!! A było napisać po polsku, panie englishman(!), Nagroda Bookera (wcale nie jestem pewien, czy się należała).
Etapów edukacji mam za sobą więcej /nawiasem, trzy pierwsze to przedszkole, zerówka i podstawowa, wiesz ? :) /, ale lepiej bym tego nie ujął. Tylko czy tu aby nie widać dodatkowo pierwszych oznak postkolonialnej czkawki i krytyki moralnego prawa Brytów do panowania nad "dzikimi"? Pod koniec pada zdanie w stylu (z pamięci) "myślałem, że angielscy chłopcy poradzą sobie lepiej". Co do prostego języka (znowu się zgadzam, ale) - czy to nie jest, moż...
Nie wiem, dla kogo, ale minus: książka wyszła z 13-letnim poślizgiem, a to trochę dużo dla współczesnych reportaży. Ale zgodzę się, że miło przeczytać historie z Rosji dla odmiany nie epatujące skondensowaną patologią /choć i tutaj jej nie brakuje/.
Bardzo trafna uwaga :) Mnie dodatkowo zupełnie nie przekonywała sytuacja narracyjna. Dlaczego Quentin i Shreve(ten to już w ogóle!) w kółko w nocnych rozmowach wałkują NIEZBYT PORYWAJĄCĄ historię Sutpena. Może czegoś nie zrozumiałem? Nie bardzo też dostrzegłem demoniczność, za którą nienawidziła go Rosa - rozumiem, że chodziło o obrazę osobistą
Obniżyłem :) - czas próbny minął, a moja opinia o tej książce się nie zmieniła.
Wszyscy wiemy, że Bollywood odnosi się do przemysłu filmowego, ale to nie znaczy, że nie możemy czegoś fajnego zrobić z tym słówkiem. Nawiasem mówiąc, ono tak dokładnie dotyczy filmowej produkcji bombajskiej (nie indyjskiej, studia w południowych Indiach to np. Kollywood), stąd analogia do literatury o Bombaju. Mam nadzieję, że Salman Rushdie (ur. Bombaj) w Cambridge przesiąkł brytyjskim dystansem i traktuje siebie z pewnym luzem. Tym bardziej,...
Rzeczywiście świetne tłumaczenie i język. Dawno nie czytałem tak dobrych. Natomiast z fabułą i bohaterami jest niestety gorzej - te elementy są rażąco niespójne. Od razu widać, że książka pisana przez 14 lat (a zmieniaj tu na przykład, jak taki mądry, pierwszą połowę książki, gdzie bohater się książkami ostentacyjnie nie interesuje, tylko dlatego, że po 12 latach zmieniła się autorce koncepcja).
A mnie się Pańskie tłumaczenie podobało ;) Wiem oczywiście, kto decyduje o tytule, okładce itp, co widać w tytule mojej wypowiedzi zresztą. Ten sam, kto postanawia niemiecką książkę tłumaczyć z angielskiego :D Taki sam "profesjonalizm" (z całym szacunkiem dla tłumacza) Druga część też pewnie by poszła z angielskiego, ale się Anglicy grzebią i jeszcze nie przełożyli (i tu jednak plus dla Ambera).
Co za dziwna rada - generalnie każdy tekst z Biblionetki można wysłać albo do wydawcy, albo do autora (na ręce wydawcy), albo do miesięcznika "Nowe Książki". Zbędne uwagi zaś najlepiej zatrzymać za zagrodą zębów.
Ponieważ widzę, że pojawiły się wątpliwości, dodam jeszcze, że jest to recenzja tej powieści.
Książka trochę przeszarżowana i chwilami wpadająca w parodię albo slapstick, a pod koniec w bollywoodzki melodramat. Wbrew pozorom i tytułowi nie jest to kryminał.
Hmm... coś tu zginęło, co już napisałem... W skrócie więc raz jeszcze: napisałem "książka MI nie odpowiada", a nie, że jest słaba. 1 i 2 jest dla książek ewidentnie złych, jak "Zdążyć przed pierwszą gwiazdką" Grocholi albo "Księga wiedzy i niewiedzy". 3 dla marnych, nudnych okrutnie, przecenianych strasznie albo prezentujących dość kontrowersyjne (bo bardzo kontrowersyjne to też 1-2) poglądy. Ta może i jest dobra, ale mi nie "podchodzi". Oceniają...
Mały link do terenowej konfrontacji. Znaczy, ktoś pojechał tropem autora i opisał to w blogu. Trudno o ciekawszą "recenzję" książki tego typu, stąd odsyłacz: http://pieklo.wordpress.com/2010/04/20/odrobina-azji-w-europie-czyli-elista/ ja trochę inaczej na nią spojrzałem
A "Kronika ptaka nakręcacza" to z kolei bardzo fajna książka :) Spokojnie można ją komuś polecić (bo "Przygody z owcą" - nie - myślę o niej to, co myślałem dwa i pół roku temu)
Cyt. "można zauważyć, jak sprytnie autor unika niepewnych prognoz dotyczących przyszłości". Autor nawet nie przypuszczał, jak bardzo jest zatopiony w latach '60. Jako neutralne tło wybrał (nie on jeden) krajobraz widziany z okna pociągu i to całkiem szybkiego, więc z unikania wiele nie wyszło :) Naukowcami i politykami są tylko mężczyźni, zimna wojna między ZSRR i USA trwa w najlepsze, namiętnie używa się maszyn do pisania, a żeby przeprowadzić o...
Spotkanie pierwsze i, niestety, niezbyt szczęśliwe. Książka marna, autor za wiele uwagi poświęcił szczegółom z epoki, a za mało swojej technice pisarskiej i niepotrzebnym dłużyznom. Co do dłużyzn: w narrację są "po cichu" (tak mi się zdaje) powplatane fragmenty jakichś przewodników po Madrycie i teatralnych recenzji sprzed stu lat - nie odpowiada mi to - razi sztucznością. Pochwały za zaskakujące zakończenie.
Boże, co za pasja, kątem oka zauważyłem jakieś strzykanie jadem i chyba nie chcę tego czytać... Coś mi się zdaje, że niektórych bardziej bawi ta erystyczna część niż reszta. A mnie szczerze mówiąc nie. Przekład Surówki jest cienki jak polsilver i do tego zapożyczany u innych, bo zbieżność słów jest zbyt wielka na przypadek; nb. nie jest skrótem, więc czasu się, czytając go, nie oszczędzi. Nic mi do tego, dlaczego ktoś za wszelką cenę chce go ...
Owszem, jak najbardziej podałem argumenty. Ponadto zwracam uwagę, że przedmówca nie oceniał przekładu tej konkretnej książki (przypuszczam, że ty też go nie czytałaś - skąd wiesz, że słaby? wypominane "żelazne balaski", jak pokazałem, się zdarzają). Zresztą "słabość" też ma, zapewniam, kolejne poziomy - Francuzi ostatnio słabo zagrali na Mundialu i Śląsk Wrocław słabo ostatnio gra. Ale jak ktoś chce, niech czyta opracowania "Świata Książki", jaki...
Wykręcasz kota ogonem i jeżeli o tym wiesz, to głupio Ci powinno być. Tu mowa o znacznie bardziej podstawowych błędach. Zakładamy, że czytelnik z jakichś przyczyn nie chce czytać oryginału, a książkę przeczytać pragnie. Lepiej żeby przeczytał być może niezbyt lotne ale pełne (i na swój sposób rzetelne) tłumaczenie osoby zajmującej się tym zawodowo (takiego tłumaczenia nowszego, niż to Glinczanki nie ma) niż manianę odwaloną przez absolwentkę tech...
To jest z nim nie tak, że jest sprzed ponad stu lat i nieco się zmieniły kanony i wzory tłumaczeniowe. Tekst Porębowicza ciężki jest do czytania, a do tego mało urodziwy, a do tego myszką trąci. Jest nowe tłumaczenie, Agnieszki Kuciak, podobno (ja nie czytałem, ale wierzę tym, co oceniali) dużo lepsze.
"Opracowanie na podstawie..." oznacza, że Barbara Mirowska wycięła z książki zdania (albo rozdziały), które uznała za zbędne dla czytelnika, bo miała za zadanie zrobić z grubej książki dużo mniejszą: maks 400 stron na potrzeby wydawnictwa "Świat Książki" (które z przyczyn finansowych nie bardzo chciało pisać na okładce "wybór" więc napisało "opracowanie") - dlatego trudno tu dalej dyskutować - coś takiego to bezdyskusyjna dyskwalifikacja. Przeczy...
Żarło, żarło, aż zdechło i wszystko przez tę nieszczęsną dydaktyczną żyłkę autorów. W pewnym momencie zaczęło mnie trochę nużyć ciągłe dopytywanie się bohatera o poczynania mieszkańców Strasburga, a po pewnym czasie zacząłem dostrzegać podobieństwo do Tomka w krainie kangurów, który zawsze kazał opowiadać starszym i mądrzejszym jakieś pouczające długie historie, których się czytac nie dało. Tylko Tomek pytał o różne rzeczy (budowę geologiczną aus...
A tak bardziej powieściowo?
Wszystko prawda, dostałem książkę pod choinkę, z nudów i zamkniętych bibliotek zacząłem czytać i okazało się, że rewelacyjna :) Aż się nie mogę doczekać, jak ją ocenię. A jak się komuś wzrok zawiesza na wszelkich potknięciach sty... sit... lysi... no, wszelkich błędach - to niech czyta encyklopedie i roczniki status... tastyczne - na pewno będzie mu się podobało ;)
Pogratulować celnego obstawienia, chociaż obstawianie dwóch numerów naraz powinno być dyskwalifikowane ;)
(Pragnę zaznaczyć, że treść komentarza jest jak najbardziej napastliwa i skierowana pod adresem recenzenta) Ta notka z tylnej strony okładki jest, moim skromnym zdaniem, rekordem niekompetencji wydawcy. Zgaduję, że oprócz autora nie obejrzał jej przed drukiem nikt, kto czytałby książkę. "Mat lekarza pokładowego" nie jest co prawda kryminałem, ale i tak informowanie czytelnika na dzień-dobry "o takich rzeczach" jest żenująco żałosne - ta tautolog...
Nie powiem, żeby mi się chciało czytać takie elaboraty na temat książki, która chyba te lepsze lata ma już za sobą (streszczajcie się recenzenci i polemiści!), ale Twój komentarz, to co innego. Ostatnie zdanie naprawdę mogłe(a)ś sobie darować, bo też można wyciągać daleko idące wnioski (się ugryzę w język). Ponadto tartaku nie używasz polskich znaków, co przeszkadza w lekturze. To że "Zły" urósł do legendy miało swoją historyczno-towarzyską przyc...
Zgadzam się z autorem recenzji, właśnie ją czytam i boję się, że się poddam.
Hmmm... brzmi ciekawie. może jeszcze kiedyś się przełamię? Na razie jednak AP pauzuje u mnie za kartki.
Czytasz nie tylko "Politykę", "Wprost" i "Newsweek" - a chodzi o takich, którzy na tym poprzestają, po prostu "zmyślane" historie ich nie interesują (lub "nie mają czasu"), podobnie jak w przypadku pozostałych wymienionych tytułów - przecież bardzo wyraźnie to napisałem. Są tacy czytelnicy (i są to -czki), którzy czytają Harleqiny i poza ten limit się nie wychylają (są tacy widzowie, którzy ogląda...
"łatwiej jest namówić nieczytającego mężczyznę..." a pewnie, że łatwiej, bo łatwiej znaleźć ;>. Spójrz choćby, kto się ujawnia w Biblionetce. Dużo więcej dam niż kawalerów. W gronie znanych mi osób (Ty masz jakieś inne) też jest właśnie tak jak napisałem. Panie czytają beletrystykę (szeroko pojętą), a panowie, o ile, to takie dzieła jak "ASP.NET 3.5 dla programistów PHP", "Ciało i społeczeństwo. Mężczyźni, kobiety i ab...
"Literatura żęska" tak było w tytule (jak w wymowie przedwojennego marginesu), żeby się lepiej rymowało z "męska". Po raz kolejny sito redaktora jest zbyt drobne.
Zmarnowane życie to miała mama tej córeczki, głęboko nieszczęśliwa kobieta, która szykowała córce kubek w kubek taki sam los - wyraźnie to chciała pokazać autorka. Nie wiem, czy próby uniknięcia tych słodyczy (głupie, owszem) mogą być określone jako chęć zmarnowania sobie życia.
Bronisława Malinowskiego oczywiście ;>
Eeeeeeeeee tam... zresztą to nie jest pozycja z dziedziny sztuki tylko raczej tzw cywilizacji. No chyba, że mówimy o sztuce życia, bo do niej można zaliczyć np. perypetie kondotierów. Z dziedziny sztuki jest np. Siostry Wendy "Historia malarstwa. Wędrówki po historii sztuki zachodu", której nie mogę polecić lub nie, bo nie czytałem. Być może coś mi umyka, ale przeczytanie, zamiast tej dostojnej pozycji, ponad sto lat świeższej "Kul...
Wszystko prawda. Chociaż rzeczywistość jest sprzed kilku lat i dodatkowo nie wiem, kto to jest Elton Ben, znam tylko Eltona Johna. Myślę, że generalnie wysilony humor jest mało śmieszny. A jak na okładce piszą, że uśmiejesz się do łez, to jest to najlepszy powód, żeby książkę obejść szerokim łukiem.
No widzisz, to się różnimy ;>, bo ja co prawda nikomu pisać nie każę i nawet nie zabronię mu wypowiadać się dla prasy, ale wydaje mi się, że nie jest w stanie powiedzieć mi niczego ciekawego. A za to może powiedzieć coś, za co go przestanę lubić. I nawet szybciej bym przeczytał rozmowę z tą Kasią, a nuż coś powie o seksie albo współpracy z producentami, chociaż to tak, jakby się wyśmiewać z kulawego albo ślepego. Telewizora nie mam - nie dla m...
Ale tak w ogóle, to na co komu wywiady z pisarzami w gazetach??? To jest, za przeproszeniem, trochę zbędna dziedzina twórczości, a już zwłaszcza w prasie codziennej i zwłaszcza z pisarzami bardzo sławnymi i bardzo czytanymi. Dlatego wydaje mi się, że jak ktoś w Dzienniku rozmawia z jakimś Wybitnym_Pisarzem, to bardzo dobrze, że wspomni też o tym, że palmy ładnie rosną i Nicea jest urocza, bo ja w środku zimy takich właśnie tekstów od prasy codzie...
No, niestety, to prawda i to dość oględnie napisana. Historyjki o szkolnych i domowych perypetiach dorastającej młodzieży w latach '80 to nie to, czego się spodziewałem po jednym z moich ulubionych pisarzy. Nadawałyby się do pociągu lub autobusu, gdyby miały 150 stron. Ale 550?? Narażę się, ale naprawdę powinno się mieć coś do powiedzenia na tę objętość... Albo deszczowych wakacji nad Bałtykiem, żeby bez wyrzutów sumienia dobrnąć do końca. Ja odp...
Rzeczywiście ilość czarów w niby kryminalnej "Pelagii i czerwonym kogucie" jest taka, że ręce opadają :/
Chyba lepsza nawet Pelagia, przynajmniej dwie pierwsze części jak napisał Gandalf i przynajmniej moim skromnym zdaniem - świeżość, której brakuje historiom o Fandorinie, wygląda z tych książek. Trzecia mi się bardzo nie podobała, bo nie lubię przekombinowanych powieści o spiskach (No, może jak Jerzy Robert Nowak wyda dzieło o niemiecko-żydowskim spisku skierowanym przeciw Polsce, Radiu Maryja i polskości Ziem Zachodnich to się przełamię :) ). Nie...
Tak właśnie. Wydaje mi się, ze połowa sukcesu tej książki leży w sławnych postaciach zaangażowanych w sprawę. Ale jakie one dla mnie sławne - ledwo wiem, że takie były. A sprawa wojny o Dantego też jest mi obca, żeby nie rzec egzotyczna. W Europie "Boska Komedia" była dawno uznana za arcydzieło, a recepcja w Ameryce, to już ich problem*. Sama "Boska" też mnie niezbyt swego czasu wciągnęła**. I już pół tekstu z hakiem przepadło...
Jako rodzic żyję w świecie argumentów z przedszkola i ich stosowanie powoli zaczynam uważać za taki sam przejaw życia jak oddychanie, a już dawno, nawet nie zauważając, pogodziłem się z tym, że to nic zdrożnego - kto z kim przestaje taki się staje ;>
A mnie akurat Akunin tym razem w ogóle nie zaskoczył. Chyba za dużo jego książek czytam. Niestety ten autor trochę za bardzo przywiązuje się do pewnych schematów i nagle czuję, jakbym tę samą książkę czytał cały czas, tylko źli nazwiska zmieniali.
Ja tak prawie mam :) (nawet kiedyś napisałem coś brzydkiego o jakichś Marquezach /ale podałem sensowne argumenty/). Osoba, która ma na 6 tylko Pratchetta i mało co poza tym... no dobra Asimova, żeby było bezosobowo i jakieś Dostojewskie zjechane, nie powinna napadać na kogoś kto skrytykował "Nie ma Albertyny" Prousta, które właśnie przeczytała ta osoba i jej się bardzo spodobało. To znaczy może, ale akurat argument(?) typu "bo ty s...
Ale to jest akurat bardzo dobry argument*. Nawet w Biblionetce, skoro z jakichś przyczyn musimy to miejsce wyróżniać. Dając możliwość oceniania, unieważniono "de gustibus non est disputandum" /i bardzo dobrze, no bo niby dlaczego?/. Mam nadzieję, że tym razem, odpowiadając, nie zrobiłem "wyjątkowo nieprzyjemnego wrażenia" (jakoś lubię ten zwrot ostatnio ;> ). *nie ad personam /w moim odczuciu/ i poparty faktami. Rzeczowy...
Nie pogniewaj się, ale osoba, która ocena "Czarodziejską górę" na 3, "Doktora Faustusa" na 4, dzieła Janusza Korwin-Mikkego na 5, a "Szkołę uczuć" na 6 chyba nie powinna się wypowiadać w kwestiach tego co jest bardziej, lub mniej wartościowe w literaturze. Osobiście nie wydaje mi się, żeby "Pani Bovary" była najsłabszym dziełem Flauberta i zdaje się, że nie tylko mnie. Zawsze się głupio dziwiłem na takie ni...
A czy aby to szukanie zwierząt nie jest późniejsze? Żeby nie zakładać nowego wątku dodam tutaj kilka rzeczy: Książka jest rzeczywiście ciekawa i bardzo dobrze się ją czyta. Na tyle dobrze, że można przymknąć oko na nieco nielogiczną motywację i "niedomykające" się poszlaki (nie będę świnią nie powiem jakie i gdzie). Rzecz rozgrywa się w typowym angielskim otoczeniu rodem z serialu BBC, bohaterka jest miłą, młodą i ładną dziewczyną, ...
Przypomniało mi się jeszcze: - biblijna historia o Noem nie powstała aby wytłumaczyć zniknięcie pod wodą delty Tygrysu i Eufratu - jest to w najlepszym wypadku baaaaaardzo ryzykowna, niepotwierdzona i nieobecna w nauce teza wymagająca baaaaaardzo licznych przypisów, skrótów, uproszczeń i tłumaczeń (zakładam, że autorom chodziło o zapożyczenie tematu potopu z eposu o Gilgameszu, ale nawet utożsamiając z jakichś powodów motywy powstania historii o...
Jednak ta druga historia jest niepokojąco zgodna w szczegółach z pierwszą... A może tygrys jest w nas?
A ja się wysiliłem i doczytałem. Twardym trzeba być. Odpowiem: powody nie są podane do końca i w ogóle nie wiadomo co i skąd. Wrażenia mam dokładnie te same, natomiast jak w biblionetce uszeregować książki Lessing wg popularności ta jest przedostatnia (ale i tak innej już chyba nie przeczytam). Wnosząc z momentu powstania książki ta nieprzekonująca fabuła jest efektem panującego na Wyspach w latach 60-70 trendu analizowania rzekomo krańcowo de...
Też do niedawna nie miałem i to był błąd, bo oni naprawdę świetnie piszą - mają świetne angielskie wzorce i to od razu widać! Tylko że to nie całkiem jest bolly, może takie specjalnie dla nas, ambitniejsze, a mają osobną produkcję literacką dla swoich? Tak jak Chińczycy robią filmy dla "Zachodu" i tani chłam komediowo-karate-melodramatyczny dla Chińczyków?
Oj nie tylko Tobie, nie... Obrzydliwszych typów u Dickensa nie uraczysz. Ci tutaj, to jakieś cyborgi nieludzkie, Terminatory jedne, czy co...
Bo to kryminał nie był! a na okładce jak byk stało "powieść kryminalna". Toż to dyskwalifikacja (czyli nawet 0, nie 2, ale dam 1 bo mniej się nie da). Bohaterowie beznadziejni - można się załamać.
Bardzo trafny (=zgodny z moimi odczuciami ;) ) komentarz. Dodam jeszcze że wspomniany brak matematyki i modeli momentami był męczący - Od czasu do czasu może jakieś proste równanie/rysunek by się przydały, żeby przynajmniej niektórzy wiedzieli o czym mowa. A tak... na przykład obszerne opisywanie działania różnych akceleratorów i tras zderzanych cząstek bez choćby jednego szkicu ogranicza grono w pełni świadomych czytelników do osób o fenomenalne...
Jak powiedziałem, trudno zabraniać pisarzowi pisać jak mu się zachce. I dokładnie to wynika z przytoczonego wywiadu. Dot słusznie wypomniała, że zupełnie nie da się "nim odeprzeć" zarzutów o zbyteczne neologizmy. Coś tam Wilk mówi, Miłosza wyciąga (a wstyd się za innymi chować, swoją drogą), ale dużo z tego nie wynika i równie dobrze mógłby wzruszyć ramionami i zająć się swoimi sprawami. Ot, w odpowiedzi na zarzuty broni autor użycia &q...
Wszystko jest pewnie do przeczytania, tylko co z tego będę miał, że przeczytam wszystkie słowa z tymczasem nieprzełożonego Finnegan's wake (no to można w oryginale!), albo z "Ziemi jałowej" bez przypisów? Ja już chyba trzeci rok katuję "Terra Nostra" Fuentesa, wymęczyłem pierwszy tom, jestem koło setnej strony drugiego (łączonego z trzecim), ale jak widzę, że ciągle 600 stron maczkiem przede mną, to nogi się pode mną uginaj...
Pax! Przecież ja tylko cicho zauważyłem, że sądzę że "moje" słowo nie jest gorsze, niż to, na które je wymieniono i nie przypuszczałem, że zrobi to "wyjątkowo nieprzyjemne wrażenie". Mimo swej słynnej słabości do strzelania seriami aliteracji na pewno nie "pisałbym pełnych pretensji protestów": nie ma sensu robić o to tyle szumu. Wydaje mi się, że poprawianie "gorszych" zwrotów na zwroty "lepsze"...
Cytaty z pierwszych dwóch stron wyników (spośród 42) z Google po wpisaniu "brzydliwy": 1 a lżejszej wódeczki braciszek nie posiada?? Nie żebym był brzydliwy 2 Ja brzydliwy jestem i czegoś takiego jak Samsung do ręki zwyczajnie nie wezmę 3 Ale jeżeli brzydziłbym się do kogoś przytulić (a jestem bardzo brzydliwy 4 Jan Pawel nigdy brzydliwy nie byl i w towarzystwie nie przebieral 5 A czasem ona wyzera mu osmiornice z pizzy "fru...
"A czy w języku polskim w ogóle jest taka litera jak V", jak pytał Jerzy Urban? Słowa "brzydliwy" może i nie ma, ale (innego o tym znaczeniu nie ma) jest powszechnie używane - więc tym gorzej dla autorów słowników, bo sam go nie wymyśliłem - wystarczy zajrzeć do gugla. Nic tylko pisać artykuł z językoznawstwa.
Zauważę również, że biblionetkowe korekty (zbędne) doprowadziły do zdecydowanie nieestetycznego zdwojenia zwrotu "takie podejście" w ostatnim zdaniu (przepraszam za natręctwo, już się usuwam).
Pojawiło się kilka biblionetkowych korekt i ja akurat uważam, że słowo "brzydliwy" dobrze opisuje kogoś, kto nie chce jeść móżdżku, ani wspólnie pić z gwinta bez otarcia rękawem szyjki, ale niech będzie, że budzi to jego obrzydzenie, natomiast już na pewno nie odmieniałbym imienia China, podobnie jak nie zrobiłbym tego Francoisowi Villonowi, ani Keanuowi (Keanowi? - dokładnie ten sam typ imienia, co China) Reevesowi. Choć oczywiście jak...
Wydanie tego wszystkiego w jednym tomie to była bardzo zła decyzja. Dopiero czytając jedna po drugiej przedmowy do poszczególnych autorów widać, jak potwornie stereotypowe są te pozycje. Zenek zostaje porwany i trafia do szkoły magów, gdzie okazuje się, że ma niezwykłe zdolności... Mała Zdzisława ma niezwykłe zdolności magiczne z których jeszcze nie zdaje sobie sprawy, pewnego dnia... Mag Henryk musi się przeciwstawić Ambrożemu, który chce zapano...
"zejściOM", "wyprUwają"... Nie, dlaczego, napisałem przecież, że inne książki z tej serii mi się podobają, teraz czytam "Wojenne losy" też mi się podoba, mimo, że schodzą na ląd. Ale jeżeli autor nadto rozpisuje się o tym, co w mojej opinii nie jest jego mocną stroną, i mu nie wychodzi na dodatek, to dlaczego tego nie napisać? Zresztą chyba można przeskakiwać te mniej interesujące części, nie ma obowiązku przeczytan...
Ja rozumiem, że WL chce sprzedać swój produkt ale wolałbym, żeby się mimo to miarkowało w notkach na okładce. Po pierwsze, bo najprostsze, z całą pewnością nie jest to saga. Wręcz nie ma ani jednego punktu w którym powieść zbliżałaby się do sagi (czy to by miały być dzieje rodziny, czy islandzkie opowieści bohaterskie). Po drugie, ja się bardzo cieszę, że ta książka znalazła niszę pt "rozprawy z ludowym katolicyzmem", tylko że to...
A to zależy z jakiego okresu z XIX w. Polecam całą antologię "Pokój na wieży" - nie wiem, jak ją dostać Sheridana Le Fanu Carmillę, antologie opowieści niesmowitych wypuszczane przez Wyd. Literackie (można w biblionetce wpisać w wyszukiwarce) i się ma np. Opowieści niesamowite: Groza i niesamowitość w prozie rosyjskiej XIX i początku XX w.
Poszukam. Znajdę - spróbuję :)
Rzeczywiście mało porywające. Podejrzewam, że autor popełnił to dzieło, bo już nie umie inaczej i pewnie jeżeli chce żonie powiedzieć, że ciekawy film oglądał, również pisze książkę. Na szczęście dla siebie (i czytelników) z reguły jest grafomanem z dużym talentem. Ale mojemu dziecku się podobało więc dałem 4.
Dobrze, że ta recenzja tu się znalazła, bo inaczej musiałbym się pocić nad własną :). Nie wiem, dlaczego większość czytelników uważa, że autor "staje po stronie" (czy jak to ująć) Myszkina - wydaje mi się, że zakończenie i los książkowych postaci "pozytywnych" nie daje podstaw do takiego twierdzenia. Powieść jest przegadana (dobra, zjedzcie mnie) i trzeba sporo samozaparcia, żeby dojechać do 676 strony z napisem KONIEC. Nie z...
Kiepska książka, zgadzam się z Dianą. Nieprędko sięgnę po kolejną pozycję tego autora. Postaci się bezsensownie zachowują. Nie wiadomo, po co Wallandera na tę Łotwę zaprosili. Nie wiadomo, po co chcą się z nim wszyscy ciągle spotykać, bo najwyraźniej nie mają nic odkrywczego do powiedzenia. Zakończenie bardzo luźno wiąże się z akcją i generalnie w środku można było napisać cokolwiek, a rozpocząć i skończyć tymi samymi rozdziałami - nikt by nie za...
A ja uważam, że literacko się Krajewski bardzo rozwinął. Już Mock nie miażdży co chwila jakichś posiłków mocnymi szczękami i girlandy jelit nie zwisają gdzie nie spojrzeć. Intryga rzeczywiście trochę głupia i się nie całkiem trzyma kupy, że się tak spotykali ci źli nie wiadomo po kiego; chyba tylko żeby nowych przyjmować i im paskudztwa opowiadać, jak każdy szanujący się kombatant. Ale to zawsze w tym kierunku było u tego autora...
Naprawdę świetna książka, ale to co piszą na okładce to kompletna bzdura /i po co takie idiotyzmy wypisywać? - a ktoś za to pieniądze dostaje.../ i to nawet pomijając fakt, że najlepsze humorystyczne powieści fantasy pisze (wedle mojej wiedzy) Pratchett. Książka nie jest ani bardzo śmieszna, ani bardzo (tzn. jakoś nadprogramowo) straszna, ani wyjątkowo osobliwa, a w każdym razie nie bardziej niż przeznaczone dla "poważnych" czytelników ...
To niestety prawda - podpisuję się obiema rękami
Ajj przepraszam za ten wyskok
6. Usunięto odpowiedż... [Bogna]
Notka nieprawdziwa: autorka nie przepłynęła cieśniny Cooka jako pierwszy człowiek, a jako pierwsza kobieta, nie zdradza również sekretów, które pozwoliły, itd... Jak na moje wyczucie po prostu dobrze pływa w zimnej wodzie i dużo ćwiczy.
13. Uczone białogłowy?
Wiedziałem że jakieś boleśnie banalne nazwisko :)
Scarlett O'Hara poznałą Retta Buttlera na przyjęciu, gdzie zajmował się drzemką w pokoju, w którym odbywała poważne i nieudane rozmowy Castorp poznał Kławdię Chauchat w sanatorium w Davos, czy jak ten przybytek zwać - nie wiem, czy taka odpowiedź starczy? Prawdopodobnie jest duża ilość bohaterek o imieniu Jane jedna z nich, Jane Eyre, pracowała u swego amanta jako uczycielka bodajże, a amant nazywał się Foster(??) Miłością Marcela była Alberty...
"Chyba dawnej Japonii?" Rzucił Czepialski od niechcenia.
A ja myślę, że jego zadaniem było napisanie w miarę możliwości ciekawej książki, z czego się nie wywiązał, mimo że dysponował fantastycznym, na taką właśnie książkę, materiałem.
Użytkownicy polecają:
Dodany: 20.01.2024 09:11
Autor: zielkowiak
Humboldt – to dopiero był gość! Gdyby zaproponował mi udział w jednej ze swoich wypraw, rzuciłabym wszystko i pojechała. To temu człowiekowi zawdzi (...)
Dodany: 14.01.2024 08:08
Autor: dot59
Ależ to była lektura! I nie dlatego tak mówię, że na punkcie literatury z PRL w tytule mam lekkiego bzika (a mam go, bo stwierdziwszy, że pokaźna częś (...)
Dodany: 28.11.2023 15:10
Generalnie ani kryminał retro, ani kryminał cokolwiek humorystyczny nie wzbudzają we mnie automatycznej chęci natychmiastowego przeczytania, a jeśli s (...)
Dodany: 02.12.2023 11:17
Autor: Marylek
Oniryczna, na wpół bajkowa opowieść o fascynacjach i strachach dzieciństwa, o tym, jak zostają z nami na całe życie, kształtują postrzeganie świata i (...)
Dodany: 09.11.2023 08:52
„Nikt nie woła” to powieść, której w PRL nie sposób było przeczytać, bo przecież nie drukowano literatury, w której dałoby się znaleźć cokolwiek rzuca (...)
Redakcja poleca:
Dodany: 14.04.2024 21:41
„Srebrzysko” określa autor w podtytule „powieścią dla dorosłych”. Jak dorosłym trzeba być, żeby wyrzec się buntu, zdecydować się nadstawić przysłowiow (...)
Dodany: 02.04.2024 21:51
Autor: fugare
Fantastyka naukowa to nie był nigdy mój ulubiony gatunek literacki, filmowy zresztą też nie, ale bardzo dobrze przechowałam, a nawet pielęgnuję pewne (...)
Dodany: 23.03.2024 09:19
Autor: Meszuge
Ze względu na ogromną liczbę przypisów i cytowanych materiałów źródłowych jest to najprawdopodobniej najbardziej rzetelna biografia Feliksa Dzierżyńsk (...)
Dodany: 09.03.2024 20:02
Autor: jolietjakeblues
Jesteśmy pokoleniem poszukiwaczy, my, obecni pięćdziesięciolatkowie, z których wielu miało to szczęście, że dzięki odwadze, inteligencji, talentowi sw (...)
Dodany: 03.03.2024 09:31
Breece D'J Pancake, a właściwie Breece Dexter John Pancake (pancake – naleśnik; dziwaczny zapis imienia był wynikiem błędu w The Atlantic Monthly, gdz (...)