Nowości: Ostatni dzień na Ziemi, Cudze słowa, Wanna z kolumnadą
Zaloguj się
Aby zalogować się należy podać login.
Aby zalogować się należy podać hasło.
Taka ogólna refleksja: czy naprawdę jest sens poważnie podchodzić do stanowiska kreacjonistów? Ja rozumiem - poprawność polityczna, uszanowanie poglądów drugiej strony, zapoznanie się z argumentacją przeciwnika etc., etc. Ale - na litość - to tak jakbyśmy chcieli na serio brać opinie zwolenników teorii geocentrycznej! Szczerze mówiąc, do pewnego momentu wydawało mi się, że Dawkins przesadza, że niemożliwe jest, by ktokolwiek przy zdrowych zmysłac...
Dziękuję! Właśnie zdefiniowałeś to, czego nie umiałam sobie do końca uświadomić, a co mnie tak irytuje w tej książce: chaos, brak ciągłości, brak chronologii. Jestem dopiero w połowie, a już czuję się zmęczona. Nie wiedziałam tylko dlaczego, bo przecież zdania są krótkie, styl raczej prosty, temat ciekawy. Powinno się tę książkę połykać. A ja się męczę. I pewnie zmęczę, ale szału raczej nie będzie.
Ja bym Cię jednak zachęcała do przeczytania kronik Majipooru. A w każdym razie do trylogii o Lordzie Valentine, bo dalsze części (traktujące o wydarzeniach sprzed rządów Valentine'a) to takie trochę odgrzewane kotlety i mielenie w kółko tego samego motywu. Ale oryginalna trylogia warta jest poznania.
Bardzo się zgadzam z Twoją opinią. Pierwszy Murakami - "Norwegian Wood" - właśnie za mną. Męczyłam się z nim przez kilka dni i najlepsze, co mi się w związku z tą książką przytrafiło, to fakt, iż wreszcie dobrnęłam do końca. ;) Brak sensu, celu, porządnych ram fabularnych. Większość to takie pitu-pitu o niczym przeplatane banałami w stylu Coelho. Irytująca narracja skupiona na niepotrzebnych szczegółach typu "wstałem, poszedłem do łazienki, umyłe...
Spoko. Ja przy Rosji wpisałam "wódka". :D Bardzo fajna ankieta, miło spędziłam część poranka. :)
To bardzo rozpowszechniony pogląd, że jak się w dzieciństwie nie nasiąknie czytelnictwem, to już umarł w butach. Pewnie ziarno prawdy w tym jest, ale mój przypadek nie wpisuje się w ten schemat. Jako dziecko czytałam niewiele, licealnych lektur unikałam, kiedy tylko mogłam. Na książki rzuciłam się niespodziewanie (także dla samej siebie) w wieku ok. 20 lat. I od tamtej pory czytam. :)
A czy wielki pisarz nie może mieć lewicowych poglądów? ;)
Świetna recenzja! :) Właśnie skończyłam "Imię wiatru" i Twój tekst czytało mi się równie dobrze, co książkę, a od książki nie mogłam się oderwać. :)
Uff, znalazłam w końcu opinię zbliżoną do mojej. :) Pierwsze 100 stron było obiecujące, a potem wszystko się jakoś rozlazło, wygładziło, strywializowało. Taka sobie opowiastka. Wykreowane światy ani zdarzenia niespecjalnie zaciekawiają, przyznam, że chwilami wiało nawet nudą. To już w "Amerykańskich bogach" (którzy podobali mi się średnio) było więcej niekonwencjonalnych pomysłów czy scen-perełek. Tutaj zdarzenia mające budzić grozę czy choćby ni...
"Dotyk zła" jeszcze przede mną, ale muszę przyznać, że również z utęsknieniem czekam na drugą część "Płomienia i krzyża". Nie wiem czemu Autor uparł się, by trzaskać opowiadania z młodości Mordimera, które są de facto, jeśli chodzi o schemat fabularny, powieleniem tego, co dostaliśmy w czterech pierwszych tomach i ta formuła, moim zdaniem, nieco się już wyczerpała. Piekara miał świetny pomysł na odświeżenie cyklu poprzez wprowadzenie nowego tropu...
Siódma część mnie rozczarowała. Miotają się dzieciaki po Anglii w typowym "queście", co chwila wymykają się cudem Voldemortowi, przesiadują w namiocie, to wątpiąc w swoje siły, to się nawzajem dopingując do działania. Finał jest w ogóle dość żałosny. Jak dla mnie ostatni tom zupełnie nie przystaje do świetnej reszty. Bo jednak się nie zgadzam, że tomy 5 i 6 były równie słabe. Co więcej - tom 6. należy do moich ulubionych....
Moje pytanie o edycję WP w tłumaczeniu Łozińskiego jest już właściwie nieaktualne. ;) W mojej bibliotece mają tylko Skibniewską, a Łozińskiego wyd. I ze spolszczonymi nazwami. Zdecydowałam się więc jednak na Skibniewską (Muza, 2002). I całkiem nieźle mi idzie. :)
Cóż, może w tym sęk - za późno sięgnęłam po "Hobbita", bo w wieku 24 lat. Kompletnie mnie ta lektura nie wciągnęła, wynudziłam się okropnie. Niestety na długie lata zraziłam się też do Tolkiena. Na marginesie - "Kubuś Puchatek" nigdy mi się nie podobał. ;) Jak nam w podstawówce nauczycielka czytała fragmenty, to pamiętam jak sobie pomyślałam "Rany, ale bzdury". ;) Jeśli chodzi o klasę, to dla mnie n...
Też jestem miłośniczką kina i lubię sobie o kinie poczytać. Czyli wrzucam do schowka :) Tyle, że z dostępnością książki mogą być problemy, obawiam się. W żadnej z filii mojej biblioteki nie mają. :( A do jakich filmów autor nawiązuje w swoich tekstach? Byłabym wdzięczna za wymienienie kilku. :)
Fajna dyskusja. :) Właśnie się zastanawiam na który przekład się zdecydować. Do WP przymierzałam się już chyba trzykrotnie. Za każdym razem poddawałam się po kilkudziesięciu stronach. :/ Teraz odważyłam się wreszcie sięgnąć po film i... już po godzinie byłam ugotowana. :) W związku z tym postanowiłam przerwać seans i zacząć od książki. Jeszcze raz. Pozostała kwestia przekładu. I teraz tak sobie myślę, że te trzy poprzednie próby podejśc...
Pierwszy tom dosłownie połknęłam (jest na B-netce moja entuzjastyczna recenzja), drugi... no, cóż. Jestem na 168 stronie i czyta mi się opornie. 1/4 książki, a akcja posunęła się o milimetr. Nie wiem czy wcześniej nie zauważyłam tego u Grzędowicza, czy też z roku na rok mu się pogarsza, ale potrafi rozciągnąć krótkie wydarzenie na kilka stron. Jest niesłychanie drobiazgowy, męczący. Niektóre akapity wyglądały mniej więcej tak: "Podniósł jedną nog...
Jak tak sobie czytam czasem 'zarzuty' wobec teorii ewolucji, to myślę, że te głosy absolutnie nie zasługują na nobilitujące miano "debat kwestionujących jej słuszność". ;) Bo tu naprawdę nie ma czego kwestionować. No, może oprócz detali dotyczących wewnętrznych mechanizmów ewolucyjnych. Ale poza tym jest to koncepcja równie mocno obsadzona dowodami, co heliocentryzm. O ewolucji co nieco czytałam, ale tego akurat nie. Chętnie sięgnę, dzięki za zac...
Kocham Chaplina, uwielbiam czytać o historii filmu, a książkę właśnie przyniosłam z biblioteki. :) Tylko... przekartkowawszy ją pobieżnie już widzę, że się tłumacz nie postarał. :/ Rzucają się w oczy przede wszystkim kalki z angielskiego oraz koszmarki stylistyczne w rodzaju "kiedy nakręcałem 'Dyktatora'". Nakręcałem?! Powinno być przecież 'kręciłem'. Sporo jest tego. Nie wiem czy nie zepsuje mi to lektury.
"Pewnie dlatego wolę czytać Sandauera, Ważyka i Błońskiego, którzy z całą pewnością ego posiadali, ale nie obnosili się z nim nazbyt entuzjastycznie, bez zbędnej potrzeby." Niestety nie idziesz za ich przykładem, jeśli chodzi o obnoszenie się z własnym ego. Takoż i autorowi recenzji daleko do Twojej biegłości w tej sztuce.
Zdecydowanie muszę przeczytać! Bardzo lubię wszelkie opracowania w duchu 'wielkie osoby prywatnie'. Gdzieś z mroków pamięci wyłania mi się anegdotka na temat jakiegoś kandydującego polityka, zawsze nienagannie ubranego, o manierach angielskiego lorda, przewrażliwionego wręcz na punkcie swojego publicznego wizerunku. Podczas jakiegoś wiecu wylał na siebie kawę czy też zdarzył mu się podobny niefortunny wypadek. Załamany, był pewien, że straci punk...
Uwielbiam recenzje, które nie są recenzjami. Kocham teksty niepokorne, dla których przeczytana książka/obejrzany film są często tylko pretekstem do puszczenia wodzy fantazji i snucia subiektywnych refleksji. Nie znoszę artykułów zamkniętych w sztywnych ramach reguł danej formy literackiej. Może dlatego, że "szkolne" recenzje w gruncie rzeczy niewiele mi mówią, bo książkę i tak muszę przeczytać sama, by się przekonać czy mi się spodoba, za to niet...
Zgadzam się w całej rozciągłości. :) O ile jeszcze tom I czytało mi się z niemałą przyjemnością, o tyle im dalej, tym gorzej. Przez "Harfistę na wietrze" przebrnęłam już tylko siłą woli, cały czas mając nadzieję, że wreszcie będę czymś zaskoczona i niemiłe wrażenie zostanie w finale zatarte. Niestety jest tak jak się spodziewałam - pytania zadane w I tomie są o niebo ciekawsze od udzielanych w końcu odpowiedzi, a opisy magicznych zmagań Morgona t...
Akurat "Higiena mordercy" i mnie niezbyt przypadła do gustu, ale np. "Krasomówca", "Antychrysta" czy "Dziennik jaskółki" - rewelacja!
Po części zgadzam się z tym, co napisałeś. Największą przyjemność sprawiała mi lektura dwóch pierwszych tomów opowiadań, gdzie uniwersum nie było ponad miarę skomplikowane, intrygi były pomysłowe, lecz nie przekombinowane, a bohater był interesującą postacią ze względu na konstrukcję osobowości, a nie z powodu magicznych zdarzeń z jego przeszłości. Z drugiej strony dalsza eksploatacja tego fabularnego schematu prowadziła w ślepą uliczkę - w "Łowc...
Och, ja też. :) Szósteczkę mają np. "Potwory i spółka". :) 5 ma "Vinci", bo cudownie się przy filmie bawiłam, a co więcej miałam taką samą zabawę, oglądając po raz drugi. Ale nawet na porządne oglądadła nie trafiałam ostatnio. No, może "Wszystko będzie dobrze", ale tu jednak 4. :)
No właśnie też nie bardzo. :/ "Wielkie nadzieje" Cuarona, "Kraina traw" Gilliama, "Pojedynek" - debiut Ridleya Scotta, "Oczy węża" De Palmy. Wszystko ledwie znośne (a na "Krainie traw" wynudziłam się koszmarnie). Od początku roku obejrzałam ponad 60 filmów, a ocen 5-6 wystawiłam tylko pięć. Może ja już za dużo w życiu obejrzałam i zbyt wybredna się zrobiłam. ;)
Oglądam ostatnio jakieś straszliwe ilości filmów. Kosztem książek, niestety. :( Z różnych powodów. Dobrze, że chociaż na filmy mam ochotę. No to jazda z tymi bardziej znanymi: "Fałszerze" - bardzo przeciętne kino, w dodatku o holocauście opowiadające jak setki innych, schematycznie, nieangażująco; jedyny atut to temat; "Na złamanie karku" - Hrebejka lubię, ale tu zdenerwował mnie stereotypowym podejściem do kotów. :/ Poza tym film w porządku. ;...
Sweeney Todd nie dla mnie, bo nie cierpię musicali, a wychwalany "Barton Fink" jakoś niespecjalnie do mnie trafił, mimo że uwielbiam Coenów. Zbyt symboliczny jak na mój gust. To tylko taki mały głos rozbieżny z mojej strony. ;)
Mnie się właśnie ta niedbałość bardzo podobała. I w ogóle wszelkie aspekty formalne tego filmu. Ja wolę surowość, 'chropowatość' niż nadmierne dopieszczenie. Za to jakoś nie wstrząsnął mną szczególnie. Znaczy - temat ważny i w ogóle, ale nihil novi, przynajmniej dla mnie. Natomiast realizatorsko ten film to majstersztyk.
Michael Clayton - świetna Tilda Swanton i zasłużony Oskar. Dobry Clooney, na którego zawsze miło popatrzeć. :) A film jak to film o złych korporacjach i miotających się między lojalnością a sprawiedliwością prawnikach. Przysypiałam chwilami. Juno - pierwsze skojarzenie: komedia dla nastolatków. Niby coś tam definiuje na nowo, rozwala jakieś stereotypy, ale nie ma tej iskry, co debiut Reitmana "Dziękujemy za palenie". Wszystko będzie dobrze ...
Piękny film. Tyle już obrazów nakręcono o inności, nietolerancji, zawiści, podłości, ale "Duże zwierzę" zaskakuje niekonwencjonalnym podejściem do tematu i naprawdę porusza. Właśnie takiego Stuhra lubię - subtelnego, nieoczywistego, a nie tego kaznodziejsko-moralizującgo, walącego banałami po oczach jak w "Pogodzie na jutro". ;)
Jak zwykle hurtowo. :) Ale przynajmniej na temat nowości. :) "Sztuczki" - Złote Lwy coraz bardziej tracą jakikolwiek prestiż w moich oczach. Jeśli tak wygląda najlepszy film 2007, to boję się sięgać po resztę; "To nie jest kraj dla starych ludzi" - jeden z kandydatów do tegorocznego Oscara. Zasłużony. Thriller No. 1. :) Dawno nie czułam takiego napięcia podczas seansu. Kto się lubi bać, gryźć palce z napięcia - seans obowiązkowy; "Pokut...
Metafor używasz rzeczywiście obrazowych, ale trochę nieadekwatnych, bo ja ani o Himalajach (ani nawet o Alpach) ani słowa nie pisałam. Świetny styl to już niemal znak rozpoznawczy Grzędowicza i o ile fabuła może czasem niekoniecznie przypaść do gustu, o tyle na bardzo dobrą polszczyznę i klarowną narrację zawsze można u tego autora liczyć. Oczywiście Grzędowicz to jednak nie Kapuściński, ale i tak zdecydowanie pozytywnie wyróżnia się spośród inny...
Zgadzam się. Jestem szczęśliwą posiadaczką kotki i kocura (dla wtajemniczonych - kocica nareszcie, po ponad roku (!) zaakceptowała w pełni Ramzesa. :) Liże go, aż mu się uszy trzęsą ;)). Oba poddane kastracji. Wesołe, wolne od trosk związanych z niezaspokojonym popędem, wolne od ryzyka chorób narządów rodnych (przynajmniej kotka) i, wszystko na to wskazuje, całkiem szczęśliwe. :) Zastanawiam się, skąd to przekonanie, że sterylizując unieszczę...
Podaj adres korespondencyjny. Jak nie chcesz tu, to na mojego maila: aniaposz@aster.net.pl. Mam dla Ciebie niespodziankę. :)
Ciężko będzie. Praktycznie od rana do wieczora jestem zajęta - najpierw regularne 9 godzin w biurze, potem jak nie angielski to niemiecki, a jak nie kursy to basen. Ale będę śledzić wątek przez najbliższe dni i zobaczymy na co się zdecydujecie. :) A jak nie, to poczta?
Ja mam. :) Jak Ci dostarczyć? :)
Ano, dostała. A nie brakuje przecież opinii, że to Scorsese "at his best" i w ogóle, że to perfekcyjnie zrobiony film. :/ Tak, chodzi mi o "Little Miss Sunshine", a film zaraz po seansie wskoczył do moich ulubionych. :) Wszystkie trzy części "Infernal Affairs" zostały wydane na DVD. Z tego, co wiem, Scorsese dość wiernie oparł swój film na oryginale, więc fabuła raczej nie odstaje (chociaż są ponoć i drobne różnice), ale podobno w remake'u...
Bo to jest remake azjatyckiego "Infernal Affairs", który zresztą ma trzy części, a Scorsese wziął na warsztat pierwszą. Też słyszałam, że lepszy, ale jeszcze nie widziałam. Chociaż i tak uważam, że dać Oscara za coś, co jest wtórne, to nieporozumienie. A przecież konkurencją była urocza "Mała Miss". :)
Na te najbardziej oblegane godziny wieczorne pewnie już dawno nie ma biletów (a zresztą i tak angielski kończę o 21), a przedtem pracuję. W ogóle festiwale z tej przyczyny nie dla mnie. A tak bym chciała kiedyś wyskoczyć na Era Nowe Horyzonty! Co do "Infiltracji" to "yes, yes, yes"! :D Mam dokładnie takie same wrażenia. I wynudziłam się, chociaż niby tyle się dzieje. Ale z tymi kotami to nie pamiętam. :>
Pewnie, że dodaj. :) Ja oglądałam z otwartą buzią i kocham ten film do tego stopnia, że zafundowałam sobie DVD. :) Na festiwal nie chodzę, bo a) za późno się zorientowałam; b) może to dobrze, że a), bo i tak nie miałabym czasu. Już od roku na teatr mi go nie starcza. :(
To i ja się przyłączę, zwłaszcza, że ostatnio głównie filmy oglądam, zamiast czytać. :) Podliczyłam swoje ulubione i ponieważ wychodzi 122, to ograniczę się tutaj jednak to tych najulubieńszych, czyli takich, które naprawdę rzuciły mnie na kolana, a pominę te, które podobają mi się, bo są fajne, urocze, miłe, ciekawe etc. (np. "Zatrute pióro", "Vinci", "Elling" czy "Delicatessen") albo te, do których mam sentyment - "Terminator". A więc: 1....
Nie, nie i jeszcze raz nie! ;) Mnie "Angielski pacjent" oczarował. Wątek miłosny nie zagarnia filmu, nie zdominowuje go bez reszty, nie przesładza. Jest to znakomity przykład melodramatu, który pozbawiony jest nachalnej romantycznej retoryki i kiczowatości. Poza tym uroku dodaje konstrukcja obrazu. Zagłębianie się w tę opowieść jest jak układanie puzzli. To mozaika, z której stopniowo zaczyna się wyłaniać sensowny wzór. Nieliniowość fabuły, retro...
Tak sobie czytam tę Waszą dyskusję o DiCaprio i postanowiłam napisać, jak to ze mną było. :) A miałam dokładnie to samo wrażenie, co Wy. Potem przypadkiem obejrzałam "Niebiańską plażę", w sumie dość banalny film, który jednak ratuje DiCaprio właśnie dzięki bardzo wyrazistej roli, świetnie gra mimiką, mnóstwem własnych, odautorskich gestów i mikroekspresji. Myślę sobie - pójdę dalej tym tropem. I zaczęłam oglądać filmy z Leonardem, a z każdym ...
"Szef wszystkich szefów" - von Trier bez formy. Niby puszcza oczko i naśmiewa się z siebie, ale mam wrażenie, że to takie asekuranctwo - nie bardzo mam pomysł na coś ważnego i poważnego, to zróbmy komedię, w końcu nie mogę zawsze być guru i wizjonerem. Taki Lars wcale mi się nie podoba. Piszę to z bólem serca. "Malowany welon" - nuda, beznamiętny film o namiętności, który spłynął po mnie, nie zostawiając żadnego śladu. Jedyne, dla czego było w...
> I tak, uważam, że zwierzęta to TYLKO zwierzęta. Czasem miłe, na pewno zasługujące na godne traktowanie, ale w gruncie rzeczy proste, głupie i prymitywne. Nie wiem czy to zamierzone, niemniej jednak strasznie zabrzmiało to, co napisałaś. Proste, głupie i prymitywne... Tak mógł myśleć mężczyzna, który wczoraj uśmiercił psa, zamykając go w rozgrzanym samochodzie, co wg jego własnych słów miało mu służyć za alarm. W końcu to tylko pies, prosty,...
To tak dla kontrastu dwa filmy, które oceniam odpowiednio na 6 i na 1: - "Big Lebowski" Coenów - cudownie ironiczny, lekko absurdalny, świetny warsztatowo i genialny aktorsko. Absolutny must-see. - "Warszawa" - większego idiotyzmu nie widziałam dawno. Bzdurne dialogi, nielogiczności fabularne, błędy logiczne i dziury w scenariuszu. Niezłą próbką obrazującą poziom dialogów jest coś takiego: Ona: "Zostawiłam czapkę w pociągu", on: "Ale dlaczego?"...
> Diano, po tym co napisałaś doszłam do wniosku, że pewnie wszyscy widzimy i rozumiemy pewne zjawiska w rozmaity sposób. Może jest tak, że widzimy, to co chcemy widzieć? Albo to, co jesteśmy w stanie dostrzec? Och, to na pewno. Psychologia dostarcza wielu dowodów empirycznych na to, że np. rejestrujemy skrupulatnie zjawiska zgodne ze stereotypem / własnym światopoglądem, a zjawiska niezgodne jakoś naszej świadomości umykają. ;) Żeby to dostrz...
Diano Małgorzato, po prostu muszę się wtrącić, chociaż to wątek już zarzucony. Ja też mieszkam w Warszawie i widzę wokół siebie mnóstwo przejawów patriarchalnego myślenia. Nie wspominam już o wszelkiego rodzaju forach internetowych, gdzie pogarda i agresja są aż przerażające, gdy dochodzi do dyskusji na temat różnic i ról płciowych. Mam natomiast tego dowody także wśród moich znajomych, także wśród ludzi z wyższym wykształceniem. Przekonanie, że ...
UWAGA, SPOILERY! Jestem widać nieco bardziej odporna, bo zgoła nigdy nie zamykam oczu na filmach. :) Tak wiele tej przemocy znowuż nie było (dwie, trzy drastyczne sceny ukazane wprost? Reszta to jednak sugestie), ale faktycznie dość mocno oddziaływała. A co do baśniowości świata Ofelii, czy chodzi o to, że był równie lub może bardziej okrutny niż rzeczywistość? Mnie się wydaje, że to właśnie stanowiło clou. I to zresztą jest tak zaskakujące; w...
Aha. :) Ale i tak została z filmu zaledwie połowa. ;)
Kurczę, chyba już nie mam "Powrotu" na mojej kasecie wielorazowego użytku, ale jeszcze sprawdzę. Jeśli się jakimś cudem uchował, to chętnie Ci wyślę, o ile będziesz miała ochotę. :) Z Simaka to przede wszystkim polecam "Miasto".
Oj, tak, czas wcale nie jest najprostszą rzeczą, wbrew temu, co twierdził Simak. ;) Ja ostatnio filmy oglądam wprawdzie hurtowo, ale za to z czytelnictwem leżę (choć ostatnio i tutaj coś drgnęło - właśnie podczytuję zasłonięta służbowym komputerem "Księgę smoków" ;)). A do TVP Kultura dostęp masz? Bo tam ostatnio naprawdę fajne filmy lecą. W tym tygodniu będzie np. "Zapach zielonej papai", którego jakoś nigdy nie miałam okazji zobaczyć, a ostatni...
A "Oldboya" widziałaś? To część "trylogi zemsty", do której należy też "Pani Zemsta". Ja się trochę sparzyłam na "Oldboyu". Jako żywo skojarzył mi się z "Piłą" - też taki festiwal przemocy niby to z ukrytym w tle Wielkim Przesłaniem. Ale ponoć "Pani Zemsta" mniej udziwniona i ogólnie lepsza, więc może się jeszcze skuszę. Heh, jak mi piszesz o tych cenach, to aż mam ochotę uściskać właściciela mojej osiedlowej wypożyczalni. :) Mała jest, filmy ...
Mnie się wstęga Moebiusa jako klucz interpretacyjny podoba szalenie. :)
Mnie się z kolei "21 gramów" nie bardzo podobało. Wydało mi się jakieś niesamowicie wydumane (tak, wiem, najbardziej nieprawdopodobne rzeczy się zdarzają i to w życiu, a nie w filmach), ale przez tę karkołomność fabuły trudno mi się było wczuć w emocje bohaterów. Patrzyłam jak na szalony dziwaczny obraz czyjejś wyobraźni i właściwie nic kompletnie już teraz nie pamiętam, poza mglistym wrażeniem, jakie film pozostawił. Potem długo nie miałam ochot...
No to garść okołooscarowych wrażeń. :) 1. "Babel" - "Amores perros" w wersji rozszerzonej i bardziej dopieszczonej formalnie. Obejrzeć warto, ale wolę skromniejsze, za to - mam wrażenie - zrealizowane z większą pasją "Amores perros"; 2. "Infiltracja". Ech... Robił Scorsese lepsze filmy. O wiele lepsze. Wiem, że Akademia chciała go w końcu docenić, etc. Ale za tę przeciętną sensacyjkę?! W dodatku remake? Szczerze mówiąc, ziewałam już w połowie s...
"Element zbrodni" nagrałam jakiś czas temu z TVP i do pory nie udało mi się go jakoś obejrzeć. Ale po tym, co napisałeś, chyba przyspieszę seans. :) A z von Triera moje ulubione to: "Przełamując fale", "Dogville" i "Królestwo". Z tym, że z "Dogville" się raczej nie spiesz, bo jest bardzo specyficzny, choć powalający. :)
Zbiór felietonów to specyficzna forma książki. Czytając kilka z nich, jesteś w stanie dość szybko stwierdzić czy język tej publicystyki ci odpowiada oraz czy styl argumentacji przedstawia jakąkolwiek wartość czy jest tylko sprytną sofistyką. W końcu jeden felieton to zamknięta całość. Zdziwiłoby mnie raczej gdyby ktoś, kto książki czytuje, tego nie potrafił.
"Jedna ręka nie klaszcze" Ondricka - przewrotny, nieco surrealistyczny (choć to tylko wrażenie), w klimatach Rolanda Topora. :) Jak dla mnie - bomba, osobiście podobał mi się zdecydowanie bardziej niż "Samotni". "Mała Miss" - film nominowany do Oscara. Ciepłe, pogodne kino o prostym przesłaniu. Trochę humoru, trochę wzruszeń i obserwacji psychologicznych. Niby nic, Ameryki (nomen omen) twórcy nie odkrywają, Oscar może niekoniecznie, ale tak to...
Mnie się to bardzo nie podobało, skrytykowałam strasznie, narażając się na przytyki kinomanów, że się nie znam na wielkiej filmowej sztuce etc. ;) Nagość, jak dla mnie, niczym (poza promowaniem aktorek) nieuzasadniona, a sceny erotyczne o napięciu emocjonalnym kopulujących żółwi. ;) Oniryczny klimat też mi nie podpasował, zbyt duży ładunek dziwaczności jak na mój gust (a może tylko podany w tak niestrawnym dla mnie sosie?). Zainteresowała mnie ty...
Ziemkiewicza postanowiłam nie tykać więcej już od czasu "Viagra mać". Przejrzałam w Empiku, a w miarę przeglądania oczy robiły mi się coraz większe ze zdumienia, po czym książkę odrzuciłam ze wstrętem i mocnym postanowieniem nie kalania sobie więcej rąk i umysłu jego tekstami. Rynsztokowy język, autorytarny styl, ociekające pogardą i agresją poglądy. Wiele już z tego nie pamiętam, ale był też jakiś tekst o biciu dzieci, okraszony tak idiotycznymi...
I jeszcze jeden film, obejrzany przed chwilą, o którym muszę napisać. Bo to spore rozczarowanie, niestety. Nasłuchałam się wielu dobrych opinii o "Śniadaniu na Plutonie", a i sama spodziewałam się celnego trafienia w mój gust z uwagi na tematykę. Niestety, zarówno stylistyka obrazu, jak i - mam wrażenie - przerysowana rola "Kici" sprawiły, że film oglądałam beznamiętnie, kompletnie nie angażując się w to, co widzę. To jest dla mnie najgorsze, co ...
Ale Streep zagrała przecież tę rolę zgodnie z wizją nakreśloną w książce. Jasne, że chwilami miało się wrażenie, iż - no, nie ma siły! - takie czy takie zachowanie to już gruba przesada, ale akurat kreację Streep przyjmowałam bez zastrzeżeń. Ciekawostka - spore zadatki na taką szefową miała moja koleżanka z biura. :) Nie była *aż tak* karykaturalna tylko dlatego, że nie zaszła jeszcze *aż tak* wysoko. ;) Ale pewne gesty, wystudiowane miny, zimne ...
A ja jestem ciekawa Twojej opinii. :) Bo filmu nie zdołałam obejrzeć do końca. Uderzył mnie jakąś przedziwną umownością, brakiem autentyzmu, niewiarygodnością zachowań bohaterów (albo raczej brakiem ich dostatecznego uwiarygodnienia). A potem przeczytałam, że to film na podstawie sztuki. I wtedy mi się rozjaśniło. To, co dobre w teatrze, niekoniecznie sprawdza się w innej, filmowej konwencji. Ten film jest po prostu zbyt teatralny. :)
"Lot 93" i "Diabeł ubiera się u Prady". Pierwszy - warto. Drugi - można. Jak nie przepadam za Meryl Streep, to tutaj mi się naprawdę podobała. Ale poza tym film przydługi i niezbyt zajmujący.
Dla mnie "Polityka" za bardzo się ostatnimi czasy skomercjalizowała, ale i tak jest jednym z dwóch tygodników (drugim jest "Przekrój"), który wciąż kupuję regularnie. "Pomocniki historyczne" to mogę komuś za darmo oddawać ;), ale "Niezbędniki Inteligenta" są genialne! Za to jakiś czas temu przestałam kupować "Wprost" po kilku tak paskudnych artykułach, że niesmak czułam jeszcze przez parę następnych dni. Ideologicznie mi nie pasuje kompletnie. :)...
Hmm, o komunie hippisowskiej to faktycznie było, ale małego Tota nie pamiętam (chociaż dzieci też tam były). Tytuł to rzeczywiście "Together" i szwedzkie "Tillsammans" - jak informuje filmweb. :) Dla mnie to film wielowymiarowy, niezwykle bogaty interpretacyjnie. Czego tam nie ma! Ideologie, wartości, uwarunkowania kulturowe, cała galeria ludzkich osobowości, różnorodność decyzji i sposobów na życie. Moodysson nakręcił też świetne "Fucking Amal".
A mogą być trzy? (Bo tak w ogóle to ulubionych mam.. .dziesiąt :)). 1. Tylko razem, reż. Lucas Moodysson; 2. Amadeusz, reż. Milos Forman; 3. Dogville, reż. Lars von Trier (nieee! A co z "Brokeback Mountain", "Pulp fiction" albo "Przełamując fale"?). :)
U mnie z Grzędowiczem jest dziwnie. "Księga jesiennych demonów" - jak wyżej, chociaż to właśnie przede wszystkim "Księgą..." wszyscy się zazwyczaj zachwycają. Za to "Pana Lodowego Ogrodu" połknęłam błyskawicznie i umieram z głodu, czekając na tom 2. :) Ostatnio przeczytałam "Popiół i kurz. Opowieść ze świata Pomiędzy" i znów rozczarowanie. Oceniłam na 3. W międzyczasie sięgnęłam po nagrodzoną Zajdlem "Wilczą zamieć" i - owszem - podobało mi się. ...
> Jest to zresztą dowód na hochrztaplerkę psychologii, która potrafi dobrać metody, aby udowodnić przyjęte tezy. Nie, to tylko dowód na to, że - jak w każdej dziedzinie - zawsze znajdą się hochsztaplerzy albo przynajmniej osoby, których poglądy są kontrowersyjne. To, o czym piszesz absolutnie nie stoi w sprzeczności z odkryciami psychologii, co więcej - jest to coraz bardziej rozpowszechnione stanowisko w psychologii poznawczej. Już jakiś czas...
Właśnie przez to, że czytam polską fantastykę mam poważne braki w tzw. kanonie. Ale coś za coś. Też bym chciała za dużo naraz. I generalnie bardzo mnie frustruje, że nie mogę. A i tak mam kompleksy, jak czytam takie wątki jak "Książkowe podsumowanie listopada". Ludzie tyyyle czytają! Dla mnie fizyczną niemożliwością jest przeczytanie więcej niż 5-6 książek w miesiącu przy sprzyjającym (czytelniczym) nastroju. No, po prostu nie da się więcej! Trze...
Poszarpane granie spinają / spina ;) klamrą całą powieść. :) Surmik napisała najpierw dylogię o Albanie, 1. tom to "Talizman Złotego Smoka". Baaardzo miła lektura. "Ostatni smok" to opowieść osadzona w tych samych realiach świata, ale dziejąca się ileś tam lat po wydarzeniach opisanych w dylogii. Nie wiem czy i na ile nawiązuje do nich, bo jeszcze "Ostatniego smoka" nie czytałam.
Ja przyjęłam tę drugą opcję odmiany tytułu i mówię / piszę zawsze o "Poszarpanych graniach". :) Perfidny ten tytuł. :) A "Wichrów Smoczogór" jeszcze nie czytałaś? Też, koniecznie! :) A jak przeczytasz "Wichry" i "Ględźby" to się koniecznie podziel wrażeniami. :)
Jeśli miałabym coś radzić, to na pewno nie kupować. Zapoznać się zawsze można, ale jak masz możliwość, to wypożycz. Ja na szczęście tak właśnie zrobiłam, chociaż kusiło, żeby kupić i teraz cieszę się, że nie uległam tej pokusie. :) Cykl o Mordimerze uwielbiam i też się nie mogę doczekać "Łowców dusz". :) Chociaż pamiętam, że opowiadanie "Miecz aniołów" nieco mnie rozczarowało. Zniemaczyło nawet. Boję się, że Piekara pójdzie w tę stronę: wielki...
Ja nie czytałam żadnej z reportażowych książek Kapuścińskiego (już od paru lat patrzy na mnie z wyrzutem z wysokości swojej półki "Heban"). Za to mam na koncie wszystkie części Lapidariów. Coś cudownego. Czytałam z ołówkiem w ręku. :)
Hmm, dla mnie "Egipcjanin" to absolutne TOP10. :) Ale faktycznie powieść rozkręca się powoli. Mnie wciągnęła na dobre dopiero od momentu opuszczenia Teb przez Sinuhe. Natomiast moje czytelnicze doświadczenie w powieściach historycznych jest raczej mierne. Nie mogę sobie teraz przypomnieć niczego innego poza "Egipcjaninem". "Nieba" szukają dla mnie w wypożyczalni; mają tam mnóstwo szaf, w których składują filmy rzadziej wypożyczane i znale...
To prawda, akurat do nauczycieli historii nie miałam szczęścia. Ale szczęścia nie miałam też do nauczycieli biologii i polskiego, a lubiłam te przedmioty (hihi, pamiętam, jak ludzie nie cierpieli w podstawówce lekcji gramatyki, a ja uwielbiałam! Rozbiory zdań, części mowy, przypadki - żałuję, że nic z tą moją pasją nie zrobiłam dalej). W historii, żeby nie wiem jak dobry był nauczyciel, nie da się przecież pominąć tych wszysktich wojen i przyczyn...
A "Egipcjanina Sinuhe" próbowałaś czytać? Bo dla mnie to jedna z najukochańszych lektur. Ogólnie to ja historii też nigdy nie lubiłam. W liceum ledwie ten przedmiot ciągnęłam. ;) Zastanawiałam się potem dlaczego i doszłam do wniosku, że nie cierpię historii, bo za dużo jest tam wojny, polityki i intryg. To mnie drażni i nudzi. Gdyby historia była bardziej historią życia codziennego, obyczajów, wynalazków, nauki i kultury, ooo! to byłoby co in...
Ja właśnie spełzłam z łóżka po prawie trzydniowej gorączce. :/ Fajnie, że do pracy nie chodziłam, ale nic mi z tego, bo i tak na nic nie miałam siły. Ani na czytanie, ani na oglądanie. Teraz jest już lepiej. I też czuję, że przechodzi mi faza na filmy. :) Gorzej, że nie przychodzi faza na książki. Nadal jest źle, a do "Krainy pierwiastków" przez ostatnie dni z powodu choroby nawet nie zajrzałam. Przedtem natomiast obejrzałam sobie "Listonos...
Nesca już mi wskakuje na kolana, kiedy leżę sobie na kanapie w sobotnie przedpołudnie, czytając książkę. :) Przez pierwsze dwa miesiące po pojawieniu się Ramzesa, to było nie do pomyślenia. ;) Chmielewska mi nie pomoże, bo niechęć do beletrystyki na razie mocno mnie trzyma. Wciąż upatruję ratunku w "Krainie pierwiastków". :)
Czika to był piesek. Rosłam z nią. :) Jak o niej czasem myślę, to się pocieszam, że miała dobre, szczęśliwe życie. :) Zdjęcia Twoich kotów - cudne! :) Szczególnie synchronized sleeping competition. :D Uśmiałam się. Jak piszesz o Pumci, że to był taki Twój kot, to zaraz mi się przypomina Nesca sprzed paru miesięcy. Też była bardzo moja. Od kiedy jest Ramzes (ale nie mogłam go nie wziąć! Los zadecydował za mnie, znalazłam go na osiedlowym dr...
No tak, ale nawet jak mam pewność, że nie krzywdzą zwierzaka (bo to się chyba jednak zdarza bardzo rzadko), to i tak sceny ze zwierzętami mnie wzruszają (kotek w "Jabłkach Adama"). Więc "Hawaii, Oslo" odłożę jednak na weselsze czasy, bo nadal utrzymuję, że należy wyznaczyć tę maksymalną dopuszczalną głębokość dna. :)
"Kraina pierwiastków" na razie bardzo smaczna. :) Mam nadzieję, że doczytam do końca, bo bywa i tak, że w okresach najgorszych, po prostu nagle przestaję czytać. Brr, nienawidzę tego. "Hańbę" przejrzałam kiedyś w Empiku. Trafiłam właśnie na te fragmenty. Oczywiście od razu świat mi się zamazał, ale książki odłożyć nie mogłam. Jakbym się chciała przekonać, że jednak wszystko skończy się dobrze. Nie skończyło się dobrze, książki nie kupiłam i ni...
A nie męczą aby koni w "Hero"? Bo jak męczą, to mam gdzieś i piękno wizualne i chyba Zhanga już na dobre też! A jeszcze mi się przypomniało jak Rigmor strzelała do szczurów w "Królestwie". Próbuję to cały czas wyprzeć ze świadomości. I wmawiam sobie, że to było na niby, no ale pewności nie mam. To było jednak realistyczne. :(
No, a mnie to właśnie nic a nic nie śmieszyło. Żal mi było kotka i tyle.
Sioooostro! Ty też? Ja tego kotka cały wieczór i następny dzień przeżywałam jeszcze! Doszło do tego, że szukałam po różnych serwisach informacji na temat "grającego" tam kotka, żeby się upewnić, że żyje. ;) Niby stara, a głupia, no! ;) Zostało mi chyba jeszcze z dzieciństwa, jak się pytałam, chlipiąc: "Tatusiu, ale oni tego pieska/kotka/konika naprawdę nie zabili, prawda?" A do "Uczty Babette" (skądinąd świetny film) podchodziłam baaardzo ostr...
Pięknie. Wcale nawet nie muszę oglądać. Przeczytałam, wyobraziłam sobie i już mam łzy w oczach. To może i dobrze, teraz się rozkleję, uodpornię i obejrzę "Historie" przygotowana. Mnie się nie udaje trafiać na świetne filmy ostatnio. Są raczej przeciętne łamane przez dobre. Ale u mnie 4 to jeszcze nie ulubione. Ulubione to 5 i 6. :) Chyba, że to ja stałam się jakaś bardziej wybredna. Wszystko przez "Królestwo". :) Na obejrzenie w ciągu następny...
Ech, dobrze że była awaria serwera (w każdym razie ja przez jakiś czas nie mogłam wejść na B-netkę), bo wyszedł mi jakiś straszny komentarz. O moim totalnym nieradzeniu sobie ze śmiercią bliskich, o uśpieniu mojej Cziki i inne jeszcze koszmary. Dobrze, że nie udało się dodać - ostatecznie też należy ustalić jakąś przyzwoitą maksymalną głębokość dna. Teraz jestem już w domu po pracy, Ramzes ociera mi się o nogi i patrzy w oczy, a Nesca z łobuzersk...
Ha! No, reklamy Plusa to klasa sama dla siebie. :) "Hi Way" jeszcze nie widziałam, ale przypuszczam, że ciężko im doskoczyć do tego poziomu, zwłaszcza w długim metrażu. Ostatnio mam strasznego doła. Łudzę się, że to trochę pogoda (ale ja, kurczę, lubię jesień i zimę!). W każdym razie wracam myślami do przeszłości, nic mi się nie chce i w ogóle! Puszczam sobie Bajora "Gdy kruczo kracze przyszłość czarna, wiatr dziejów niesie wilczy zew..." itd....
I to się będzie tylko zwiększać. :) Ja ostatnio - świadoma nierozciągliwości czasu - stosuję bardzo ostrą selekcję wstępną. Za Chiny nie biorę z wypożyczalni tego, co z dużym prawdopodobieństwem mi nie podpasuje (komedie romantyczne, sensacje, horrory, superprodukcje). Takie rzeczy oglądam sukcesywnie w TV, jeśli się trafią. Właśnie w ten sposób obejrzałam "Był sobie chłopiec" i "Ostatniego samuraja". Cóż, żeby żyć, trzeba wybierać. :) A wybór to...
Jedna książka miesięcznie to koszmar? Cóż, bywa, że w okresach totalnej niemocy czytelnicznej, która mnie od czasu do czasu dopada, tyle właśnie czytam. Za to oglądam wtedy filmy. :) W ogóle z tym biadoleniem nad upadkiem kultury to chyba nie do końca tak. Ile razy jestem w teatrze, tyle razy widzę pełną salę. Ostatnio pełniutka sala była w Filharmonii. Gdyby chcieć zapędzić do tych przybytków jeszcze więcej osób, to by chyba trzeba rezerwacje...
"Samuraj" drażnił mnie przede wszystkim swoją nachalną hollywoodzkością. Przesłodzony do granic. A pod lukrem banał na banale. Dla odmiany obejrzałam sobie ostatnio czeską tragikomedię "Musimy sobie pomagać", też podejmującą temat setki razy przerabiany, czyli postaw ludzi wobec holocaustu. Prosta historia, liniowa fabuła, ale jak ciekawie opowiedziana! I wzruszająca. Ale nie było tam nieznośnie patetycznych scen, w których masz obowiązek się wzr...
Mnie się "Samotni" nie bardzo, a raczej bardzo nie bardzo. ;) Znudził mnie ten film po prostu. Natomiast Zelenka jak najbardziej. "Guzikowcy" kojarzą mi się ze stylem Tarantino. :) I "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" też niczego sobie.
Mnie się bardzo podobało. :) Bardziej nawet niż "Okna", które też zaliczam do ulubionych. Notabene moim zdaniem i temat i forma realizacji ciut a la Almodovar, ale film bardziej stonowany, dla mnie łatwiej przyswajalny. Też dość długo we mnie siedział. :)
To może sięgnij po "Księgę złudzeń", w B-netce jest moja recenzja.
Warto, warto. :) Chociaż z Austerem u mnie jest dziwnie. Nie zachwyciła mnie jego sztandarowa powieść, czyli "Trylogia nowojorska". Za to "Mr. Vertigo", "Księgę złudzeń" i "Noc wyroczni" zaliczam do ulubionych lektur. Wszystkich jego powieści też jeszcze nie znam. Napisał natomiast scenariusze do kolejnych lubianych przeze mnie filmów: "Dym" i "Brooklyn Boogie" ("Lulu na moście" też, ale to mi się mniej podobało). Co jeszcze... Często pisze o...
No, "Królestwo" oczywiście. :) "Zawieście czerwone latarnie", ale to też już znasz. :) "Rozważna i romantyczna", który to film był kolejnym utwierdzającym mnie w przekonaniu, że Ang Lee zostanie zaliczony w poczet moich ulubionych reżyserów. "Uczta Babette" - film, o którym wcześniej w ogóle nie słyszałam, a który mnie zauroczył. I jeszcze "On, ona i on" Ozpetka.
Listę filmów prowadzę od 2 lat. Mam na niej 210 pozycji do dziś. :) (Właśnie przed chwilą obejrzałam "Ostatniego samuraja" - prawie zasnęłam ;)). Notatki - od kilku miesięcy na filmwebie i lubię to bardzo.
Inaczej. Pewnie, że wszystko już było i każdy pomysł będzie tylko powtórzeniem czegoś, co ktoś wcześniej już powiedział. Chodzi oczywiście o ujęcie tematu. Można o banałach mówić z jednej strony wprost i łopatologicznie ("Zmruż oczy", nad którym zachwytów absolutnie nie podzielam), z drugiej strony można się starać maksymalnie skomplikować formę i utrudnić percepcję w nadziei, że to wystarczy, aby film uznać już za coś ciekawego i świeżego. Trzec...
Użytkownicy polecają:
Dodany: 20.01.2024 09:11
Autor: zielkowiak
Humboldt – to dopiero był gość! Gdyby zaproponował mi udział w jednej ze swoich wypraw, rzuciłabym wszystko i pojechała. To temu człowiekowi zawdzi (...)
Dodany: 14.01.2024 08:08
Autor: dot59
Ależ to była lektura! I nie dlatego tak mówię, że na punkcie literatury z PRL w tytule mam lekkiego bzika (a mam go, bo stwierdziwszy, że pokaźna częś (...)
Dodany: 28.11.2023 15:10
Generalnie ani kryminał retro, ani kryminał cokolwiek humorystyczny nie wzbudzają we mnie automatycznej chęci natychmiastowego przeczytania, a jeśli s (...)
Dodany: 02.12.2023 11:17
Autor: Marylek
Oniryczna, na wpół bajkowa opowieść o fascynacjach i strachach dzieciństwa, o tym, jak zostają z nami na całe życie, kształtują postrzeganie świata i (...)
Dodany: 09.11.2023 08:52
„Nikt nie woła” to powieść, której w PRL nie sposób było przeczytać, bo przecież nie drukowano literatury, w której dałoby się znaleźć cokolwiek rzuca (...)
Redakcja poleca:
Dodany: 14.04.2024 21:41
„Srebrzysko” określa autor w podtytule „powieścią dla dorosłych”. Jak dorosłym trzeba być, żeby wyrzec się buntu, zdecydować się nadstawić przysłowiow (...)
Dodany: 02.04.2024 21:51
Autor: fugare
Fantastyka naukowa to nie był nigdy mój ulubiony gatunek literacki, filmowy zresztą też nie, ale bardzo dobrze przechowałam, a nawet pielęgnuję pewne (...)
Dodany: 23.03.2024 09:19
Autor: Meszuge
Ze względu na ogromną liczbę przypisów i cytowanych materiałów źródłowych jest to najprawdopodobniej najbardziej rzetelna biografia Feliksa Dzierżyńsk (...)
Dodany: 09.03.2024 20:02
Autor: jolietjakeblues
Jesteśmy pokoleniem poszukiwaczy, my, obecni pięćdziesięciolatkowie, z których wielu miało to szczęście, że dzięki odwadze, inteligencji, talentowi sw (...)
Dodany: 03.03.2024 09:31
Breece D'J Pancake, a właściwie Breece Dexter John Pancake (pancake – naleśnik; dziwaczny zapis imienia był wynikiem błędu w The Atlantic Monthly, gdz (...)