Zamykam tę książkę z satysfakcją i z czymś na kształt radości i niedowierzania. Satysfakcja bierze się z faktu, że mam za sobą spory kawał dobrej literatury, niedowierzanie stąd, że bohaterami mojej pracy magisterskiej byli członkowie kolejnych pokoleń rodu przedstawionego w powieści. Niewiele udało mi się wówczas dowiedzieć na temat ich frankistowskich korzeni, a oni sami nie należeli już do grona osób wierzących, ale doskonale wiem, jak mozolne, czaso- i pracochłonne jest wyłuskiwanie pojedynczych informacji z niewielu i mało konkretnych źródeł. Tym bardziej jestem pełna podziwu dla autorki, która przebrnęła przez ogromną ilość materiału, wyodrębniła poszczególne fakty i wydarzenia oraz stworzyła fabułę łączącą wszystko w spójną całość. Mogłam dzięki temu poznać niesamowitą historię bazującą na rzeczywistych wydarzeniach i sięgnąć głębiej, niż udało mi się to dotychczas. Początkowo powieść jest wymagająca - mnogość postaci, urywki wydarzeń i brak ciągłości wątków sprawiają, że czytając nieuważnie, łatwo się pogubić. Myślę, że nie tylko ja rozglądałam się na początku za rozpiską czy drzewem genealogicznym - na szczęście z pomocą przyszły mi stylizowane opisowe podtytuły, pozwalające wrócić do danych fragmentów. Po pewnym czasie historie zaczynają się przeplatać, postacie stają się bliższe i lepiej znane, opowieść się rozwija, a czytelnik jest nieustannie ciekawy dalszych wydarzeń. Konsekwentna stylizacja językowa podkreśla historyczny charakter powieści i pozwala na jeszcze lepsze zobrazowanie XVIII-wiecznej rzeczywistości. Ciekawa fabuła pochłania, a jednocześnie każe się zatrzymać i zastanowić, spojrzeć na wydarzenia całościowo, nabrać dystansu, zauważać procesy, niejednokrotnie krytykować.
Całości nadano ładną formę, zamknięto w pokaźnym tomie i zaserwowano czytelnikowi w ramach literackiej uczty. Jest to książka, którą warto znać.