Dodany: 26.06.2008
|
Autor: eliot
W krainie megafauny zbocza Aberdare są siedliskiem górskiej megaflory. Poza kilkoma gniazdami palisandru wrzosowisko znajduje się powyżej linii drzew. Zajmuje długą przełęcz między dwoma czterotysięcznikami, stanowiącymi część wschodniej ściany Wielkiego Rowu, tuż poniżej równika. Jest to obszar bezdrzewny – choć olbrzymie wrzosy, z których zwisają mokre brody porostów, wznoszą się tu na 20 metrów. Stroiczka – przedstawicielka runa leśnego – zmienia się w kolumny o wysokości prawie 2,5 metra. Nawet starzec zwyczajny, zwykle niewielkie zielsko, wytwarza 10-metrowe pnie z kapuścianymi czubami, wyrastające spomiędzy ogromnych kęp trawy.
Nic dziwnego, że wcześni przedstawiciele „Homo”, którzy wspięli się poza Wielki Rów i po jakimś czasie przekształcili w kenijski lud Kikuju, uznali, że w tym miejscu mieszka Ngai – Bóg. Poza świstem wiatru w turzycach i świergotem pliszek panuje tu uświęcona cisza. Strumyczki z brzegami porośniętymi przez żółte astry płyną bezgłośnie przez gąbczaste, pagórkowate łąki, tak nasiąknięte deszczem, że potoki wydają się unosić w powietrzu. Elandy – coraz mniej liczne największe afrykańskie antylopy, wysokie na ponad dwa metry i ważące 680 kilogramów, ze spiralnymi rogami prawie metrowej długości – szukają kryjówek na tej mroźnej wyżynie. Wrzosowisko znajduje się jednak zbyt wysoko dla większości zwierzyny, z wyjątkiem kobów śniadych i lwów, które czają się na nie nad stawami utajonymi w lasach paproci*.
---
* Alan Weisman, "Świat bez nas", tłum. Janusz Mrzigod, wyd. CKA, 2007, s. 86-87.