Dodany: 12.12.2005
|
Autor: margot.
"Dobra książka to po prostu uwspółcześniona wersja Biblii" - mówi Kurt Vonnegut, pytany o receptę na powieść. Inspiracje wątkami Starego i Nowego Testamentu widać w "Kociej kołysce". Jest tu przewrotna opowieść o nowej religii, zawoalowany traktat o dobru i złu, o ludzkich wyborach i ich konsekwencjach. Jest satyra społeczna, wielka polityka, walka wywiadów o pozyskanie cudownego wynalazku, lodu-9, który miał się okazać najstraszniejszą bronią w dziejach, i apokalipsa. Wszystko opowiedziane z charakterystycznym dla Vonneguta humorem, podszytym czarną rozpaczą.
Jonasz/John, bohater-narrator "Kociej kołyski" (1963) zbiera materiały do książki o pierwszej bombie atomowej i jej konstruktorze, doktorze Feliksie Hoenikerze. Nieoczekiwanie trafia jednak na odciętą od świata wyspę San Lorenzo na Morzu Karaibskim, opanowaną przez absurdalną, opartą na kłamstwie (dosłownie - sam prorok w świętej księdze ogłosił, że kłamie i nie należy wierzyć w jego słowa), ideologię bokononizmu. I jest świadkiem zagłady Ameryki.
Biografia Kurta Vonneguta (rocznik 1922) jest pokręcona jak losy bohaterów jego książek. Urodził się w Indianapolis w zamerykanizowanej rodzinie niemieckiej. Studiował biochemię, ale po dwóch latach za kiepskie wyniki został wyrzucony z uniwersytetu. W 1943 r. wstąpił do wojska i walczył w bitwie o Ardeny, gdzie dostał się do niemieckiej niewoli. Trafił do drezdeńskiej fabryki syropu dla kobiet w ciąży mieszczącej się w starej rzeźni. Tam w lutym 1945 r. przeżył dywanowy nalot alianckich bombowców. Po wojnie wrócił do kraju i rozpoczął studia antropologiczne. Znowu bez powodzenia - egzaminatorzy odrzucili jego pracę magisterską "Wahania pomiędzy dobrem i złem w popularnych powieściach" jako "zbyt niepoważną". Utrzymywał się z pisania reportaży kryminalnych dla gazet, potem był PR-owcem. W 1950 r. osiadł wraz z żoną i dwójką dzieci na przylądku Cod i postanowił żyć z pisania. Dwa lata później zadebiutował powieścią "Pianola". Nauczał angielskiego w szkole specjalnej i otworzył salon samochodowy. Dużo publikował. Wydał m.in. "Syreny z Tytana" (1959) i "Matkę noc" (1961). Sławę przyniosła mu oparta na drezdeńskich przeżyciach wstrząsająca powieść antywojenna "Rzeźnia numer 5" (1969). Vonnegut przestał być postrzegany jako autor futurystycznych antyutopii w konwencji buffo. "Rzeźnia" przysporzyła mu też wrogów. W osadzie rolniczej w Północnej Dakocie komitet szkolny uznał powieść za niemoralną, wycofał z biblioteki i spalił wszystkie egzemplarze książki. Nie zaszkodziło to sławie Vonneguta, który szczególną popularnością cieszył się wśród hipisów. Kolejne powieści, m.in. "Śniadanie mistrzów" (1973), "Recydywista" (1979) i "Galapagos" (1985), ugruntowały pozycję pisarza.
"W kotlince leżały ciała tysięcy zmarłych. Ich wargi pokrywał błękitno-biały nalot lodu-9. Ciała nie były porozrzucane ani nie leżały jedne na drugich, co świadczyło, że ludzie zebrali się tutaj już po ustaniu straszliwych huraganów. Ponieważ zaś każdy ze zmarłych trzymał palec przy wargach, zrozumiałem, że ludzie zebrali się w tym smutnym miejscu i następnie otruli się lodem-9. Byli tu mężczyźni, kobiety, a także dzieci, wiele z nich w pozycji boko-maru. Twarze wszystkich zwrócone były do środka kotlinki, jak na przedstawieniu w amfiteatrze.
Popatrzyliśmy w ślad za ich szklistymi spojrzeniami na środek zagłębienia. Był tam krąg wolnej przestrzeni, jakby miejsce dla mówcy. Zbliżyliśmy się ostrożnie do tego miejsca, unikając dotknięcia budzących grozę figur. Pośrodku kręgu leżał spory kamień, a pod kamieniem znaleźliśmy napisany ołówkiem list następującej treści: „Do wszystkich zainteresowanych: Ci ludzie wokół was to prawie wszyscy mieszkańcy San Lorenzo, którzy przeżyli huragany i zamarznięcie morza. Ludzie ci schwytali rzekomego świętego imieniem Bokonon, przyprowadzili go tutaj, otoczyli go i zażądali, aby wyjaśnił im, o co chodzi Bogu Wszechmogącemu i co oni mają robić. Ten szarlatan Bokonon powiedział, że »Bóg niewątpliwie stara się ich zgładzić, prawdopodobnie dlatego, że ma ich już dosyć, powinni więc mieć na tyle dobrego wychowania, żeby umrzeć«. Co też, jak widać, zrobili".
[Mediasat Poland, 2004; Kolekcja "Gazety Wyborczej"]