Dodany: 21.12.2005
|
Autor: margot.
"Absalomie, Absalomie" (1936) - tytuł powieści jest aluzją do opowieści o konflikcie biblijnego króla Dawida i jego zbuntowanego syna Absaloma. Rozgrywająca się jednocześnie na kilku planach akcja obejmuje życie paru pokoleń mieszkańców amerykańskiego Południa, od pierwszych lat XIX w. do początku XX stulecia. Wielowątkowa książka opowiada o rozkwicie i upadku rodu założonego przez Tomasza Sutpena - nędzarza i awanturnika wżenionego w rodzinę zamożnego plantatora - który dosłużył się podczas wojny secesyjnej rangi pułkownika. Snuta przez kilka osób pogmatwana relacja o burzliwym życiu Sutpena (będą tu wielkie miłości, wielka nienawiść i morderstwa), typowego przedstawiciela ówczesnego Południa - człowieka apodyktycznego, gwałtownika i rasisty - rozpoczyna się czterdzieści lat po jego śmierci. Żaden z narratorów nie zna całej prawdy o bohaterze, ich opowieści się krzyżują, uzupełniają albo wykluczają. Jest to modelowy przykład techniki strumienia świadomości, stylu, z którego słynął Faulkner. Pisarz rozrywa tok fabuły, manipuluje powieściowym czasem i bohaterami, którzy snują niekończące się, z pozoru chaotyczne monologi wewnętrzne. Pełny obraz życia Sutpena - tak jak życia każdego człowieka - jest niemożliwy do ustalenia. Dramat, który zniszczy ród Sutpenów, ma korzenie w mrocznej przeszłości i winie ciążącej na członkach familii. "Wielki pisarz zachodniej półkuli jawi się tu w całej pełni współwyznawcą i kontynuatorem wielkiego pisarza kultury wschodniej - Dostojewskiego" -zachwycała się Anna Tatarkiewicz.
William Faulkner urodził w 1897 r. w stanie Missisipi. Młodość i większą część życia spędził w mieście Oxford, gdzie jego ojciec był administratorem uniwersytetu. Zakochał się w koleżance, Estelli Oldham. Kiedy dziewczyna pod koniec I wojny światowej poślubiła innego, zaciągnął się do kanadyjskiego lotnictwa (armia amerykańska nie chciała go z powodu niskiego wzrostu), walczył we Francji, gdzie został ranny. Po wojnie krótko studiował oraz m.in. zatrudnił się na poczcie, skąd wyleciał za czytanie w pracy. W 1926 r. wydał "Żołnierską opowieść" o nieprzystosowaniu weteranów wojennych do mieszczańskiego stylu życia. Trzy lata później opublikował "Sartoris", w której po raz pierwszy pojawia się fikcyjna kraina Yoknapatawpha, gdzie odtąd toczyć się będzie akcja większości jego utworów. "Sartoris" to początek sagi o amerykańskim Południu, przeżywającym zmierzch kultury patriarchalnej. Głównym ogniwem cyklu jest trylogia: "Zaścianek" (1940), "Miasto" (1957) i "Rezydencja" (1959). Literacki świat Faulkner zelektryzował powieściami - "Wściekłość i wrzask" (1929) i "Azyl" (1931) - w których zrywał z tradycyjną wszechwiedzą narratora, oddając głos - co było bez precedensu - np. bełkocącemu bez sensu alkoholikowi. Kiedy Estella, jego młodzieńcza miłość, rozwiodła się - wziął z nią ślub. W 1949 r. otrzymał literacką Nagrodę Nobla. Wydał m.in. "Przypowieść" (1954) i wspomnieniowe "Koniokrady" (1962), uhonorowane Pulitzerem. Nadużywał alkoholu, pod koniec życia poważnie chorował. W czerwcu 1962 r. spadł z konia podczas przejażdżki. Dwa miesiące potem zmarł.
"Ci sami ludzie, którzy zakradli się tam od tyłu, rozstąpili się przed nią przynajmniej z odrobiną przyzwoitości, a ona zobaczyła wtedy nie dwa walczące ze sobą czarne bydlaki, jak się tego spodziewała, ale jednego czarnego i jednego białego, nagich do pasa i usiłujących sobie wyłupić oczy tak, jak gdyby skórę mieli obaj nie tylko tego samego koloru, ale obrośniętą sierścią. Tak, tak. Widać on przy pewnych okazjach, może po to, by zakończyć taki wieczór, taki spektakl, wspaniałym finałem, czy też może po to, by koniecznie zaznaczyć swoją władzę i wyższość, sam wychodził na ring i walczył z którymś z Murzynów. To właśnie zobaczyła Ellen: zobaczyła, jak jej mąż, ojciec jej dzieci, stoi tam nagi, dysząc, zakrwawiony do pasa, nad Murzynem najwidoczniej powalonym przed chwilą, zakrwawionym tak samo jak on, z tą tylko różnicą, że na czarnej skórze krew wyglądała po prostu jak pot czy tłuszcz; Ellen przybiegła z domu, bez kapelusza zbiegła ze wzgórza akurat w porę, żeby usłyszeć ten hałas, te wrzaski, jeszcze biegnąc po ciemku, jeszcze zanim widzowie się zorientowali, że ona jest między nimi, zanim jednemu z nich przyszło na myśl powiedzieć:
»To koń« - a potem: »Nie, to kobieta« - a potem: »Mój Boże, toż to dziecko«".
[Mediasat Poland, 2004; Kolekcja "Gazety Wyborczej"]