Dodany: 31.03.2019
|
Autor: Sten
Zbiór opowiadań Adama Hollanka w wyborze i ze wstępem córki pisarza. Są tu zarówno utwory wcześniej niepublikowane, jak i te, które ukazały się drukiem.
Ta książka Adama Hollanka jest inna. Czy inność jest zaletą? We współczesnym świecie, który staje się coraz bardziej "na jedno kopyto" – na pewno tak.
Bruno Miecugow
Wydając jesienią 1982 r. z młodym zespołem pierwszy numer "Fantastyki", zaczął Adam Hollanek przygodę życia. Stworzył magazyn literacki z ambicjami, o dużej objętości i nakładzie. Mimo, że był tzw. starym redaktorem i pisarzem, poznał się na prozie młodych, zapalił dla nich zielone światło, a sam zadeklarował rozbrat z pisaniem. Nie wytrzymał – także "Fantastyka" i "Nowa Fantastyka" drukowały prozę Hollanka; gęste od emocji "Przejście przez morze" ukazało się u nas w miesiącu Jego śmierci. Były te teksty argumentem w moim łagodnym sporze z Adamem; w czasach tryumfu socjologów – Zajdla, Oramusa, Wnuka-Lipińskiego – powtarzał, że on też pisał fantastykę nawiązującą do odkryć, przygód, rozterek swojego pokolenia. Lektura tomu "Pies musi wystrzelić" dowodzi, że miał rację. Może nie ma innej fantastyki jak socjologiczna?
Maciej Parowski
(Kierownik działu prozy polskiej "F" i "NF", redaktor naczelny "NF" w latach 1992-2003)
Adam Hollanek dla moich rówieśników był początkowo łatwym celem. Jako pisarz był zbyt staroświecki i młodopolski, gdy my kochaliśmy prozę amerykańską, jako redaktor ucieleśniał kompromisy, którymi się brzydziliśmy. Zaczęliśmy go doceniać w miarę dojrzewania. W moim wypadku wiązało się to z pracą w "Fantastyce" – wtedy zobaczyłem, jak trudną wziął na siebie rolę jako bufor pomiędzy zbuntowaną literaturą a partyjnymi nadzorcami. Wywiązał się z niej znakomicie, zapewniając redakcji i autorom, jak na ten czas, maksimum swobody.
Rafał Ziemkiewicz
[Świat Książki, 2009]