Dobrze, że ktoś o tym pisze. Dobrze, że ktoś chce to czytać, bo mimo dość „frywolnego” tematu udało się autorce przemycić całkiem pokaźny kawał historii, o której jakoś wszyscy zdają się zapominać. Znów pchamy się w kierunku wielkich wyzwań, kultu jednostki i „ugładzania” przeszłości tak, by pasowała do naszych potrzeb.
Dla jednych będzie to książka przywracająca wiedzę o dawnych czasach, jak dla mojej mamy, która nie oderwała się od niej ani na moment, co chwila przywołując czasy, w jakich przyszło jej żyć: „Trzeba o tym pisać, bo po latach zostają tylko okrawki wspomnień, wypiera się to, co złe, a historia lubi się powtarzać. Trzeba o tym pisać właśnie w taki sposób, lekki, trochę przekorny, odrobinę okraszony anegdotkami, bo inaczej kto to przeczyta? Historycy? Oni mają wiedzę, a to powinno dotrzeć do zwykłych ludzi, im młodszych, tym lepiej”.
(Fragment recenzji Iwony Banach pt. "To powinno dotrzeć do zwykłych ludzi, im młodszych, tym lepiej")
Cała recenzja: TUTAJ