Dodany: 06.08.2008
|
Autor: Astral
40 lat temu tę książkę wypędzono ze zbiorowej wyobraźni polskich czytelników, nie pozwolono, by się w niej zakorzeniła. Po 1968 roku Krystyna Żywulska została zmuszona do wyjazdu z Polski z paszportem w jedną stronę, czyli bez prawa powrotu...
"To był koktajl jakich wiele: dygnitarze, artyści, warszawska elita. Krystyna przyszła jak zwykle spóźniona. Podochoceni goście opowiadali sobie anegdotki.
– Wyobraźcie sobie państwo, że przechodziłem mostem nad gettem i zobaczyłem dziecko, które chciało skoczyć z mostu, i ja w ostatniej chwili je uratowałem. Nagle pojawił się żandarm niemiecki, z karabinem wycelowanym we mnie i mówi: Albo rzucisz to dziecko z mostu, albo ja zastrzelę was oboje. No proszę państwa, co byście państwo zrobili? Krystyna natychmiast przerywa: to bzdura, nie wiemy, co byśmy zrobili. Wie co mówi. Sama przeżyła dwa lata w warszawskim getcie. Sama także musiała wybrać. Teraz postanowiła napisać o tym książkę. Prawie dwadzieścia lat wcześniej wydała pierwszą – »Przeżyłam Oświęcim«, która została przetłumaczona na kilkanaście języków, w Polsce stała się lekturą szkolną. Autorka nazywa się Krystyna Żywulska, jej mąż – Leon Andrzejewski, matka – Stanisława Kozłowska, ojciec został pochowany jako pan Wiśniewski. Żadne z tych nazwisk nie jest prawdziwe. Przed wojną Krystyna mieszkała w Łodzi i nazywała się Sonia Landau".
Julia Pańków
"Autorka tej książki, Krystyna Żywulska, kiedy ją poznałam, tak jak ja była piętnastoletnią uczennicą gimnazjum w Łodzi. Obie byłyśmy czołowymi podrywaczkami uczniów szkół męskich (koedukacji nie było). Znałyśmy się tylko ze słyszenia, co było powodem wzajemnej niechęci. Jaka dziewczyna chciałaby poznać rówieśnicę (o dzień starszą), o której słyszałaby wciąż: »śliczna«, »urocza«, »inteligentna«, i to z ust najbardziej atrakcyjnych chłopców? Wreszcie – co było nieuniknione – przedstawiono nas sobie. Ze źle ukrywaną wściekłością spojrzałyśmy sobie w oczy i… od tej chwili do jej śmierci zostałyśmy najbliższymi przyjaciółkami, w tę bliskość wciągając całe nasze rodziny".
Stefania Grodzieńska
Krystyna Żywulska urodziła się w 1914 roku jako Sonia Landau. W czasie okupacji, w 1941 roku wraz z rodziną została przesiedlona do warszawskiego getta. Po ucieczce stamtąd działała w ruchu oporu, przybierając nazwisko "Żywulska".
Aresztowana w 1943 roku, została osadzona w obozie Auschwitz, a następnie – Birkenau, którym poświęciła tom wstrząsających wspomnień "Przeżyłam Oświęcim", napisany bezpośrednio po ucieczce z marszu śmierci (w trakcie ewakuacji obozu zagłady).
"Pusta woda" została napisana po około 20 latach. Uważając, że ludzie wciąż nie wyciągnęli należytych wniosków z lat okupacji, lat pogardy i hańby, autorka postanowiła interweniować. Napisała jedną z najdobitniej antyrasistowskich w tym czasie książek – opisuje działania szlachetnych i nikczemnych Polaków, dobrych i złych Niemców, dobrych i złych Żydów. Ale opisuje też, jak pojęcia dobra i zła objawiały swą względność, co zależało od straszliwych okoliczności, wobec jakich ludzie byli stawiani. Pamięć o tych strasznych dniach, o Getcie, w którym autorka spędziła prawie dwa lata, jest światłem, które oświetla przyszłość z pomocą doświadczeń przeszłości. Matka autorki starała się stworzyć w nieludzkich warunkach pozory normalności. Stawiała na kuchence garnek, lecz nie mając nic, co można by doń wrzucić, gotowała samą "pustą" wodę. Żeby oszukać głód, żeby odpędzić i zwieść wszechobecny strach.
Książka opowiada też o szaleńczej ucieczce z Getta, o udziale Żywulskiej w polskim ruchu oporu. Pokazuje prawdę, bez uprzedzeń narodowych, rasowych czy religijnych, ale i niebezpieczeństwa, jakie niesie skupianie się na tych różnicach. Zawiera trzeźwe spojrzenie na czas pieców, ale też wskazuje niebezpieczeństwa czyhające na każdego, kto kusi się o ferowanie wyroków na temat przeszłości.
Najwyższą wartością jest człowiek i ta piękna książka jest hymnem pochwalnym człowieczeństwa.
[Latarnik, 2008]