Dodany: 06.09.2010
|
Autor: ojoolka
Są u nas siły, sprzeciwiające się publikacji książek w rodzaju rozrachunkowych "Dzieci Arbatu", pod pozorem, że idzie o wewnętrzne sprawy ościennego państwa, nie zaś o tutejsze. Jednakże od chwili, gdy Słowacki napisał: "Pierwsza kibitko ruska!" - zsyłka stała się elementem naszej własnej historii, weszła do narodowego śpiewnika strofami "Nie dbam, jaka spadnie kara"...
Do opisu tych dziejów dołącza dziś tekst Adama Ochockiego; jego wspominki, zwolnione z klamry półwiekowego milczenia, zdają się - w obiegu zwanym pierwszym - stanowić początek literackiego wypełnienia plamy, białej od tamtejszych śniegów "liesopowału". I pisarsko ukazują fakt, iż szlak ku ojczyźnie, dziesiątkami lat zachwalany jako "najkrótsza droga" - był w istocie drogą najdalszą, tysiącami kilometrów, do tajgi i z powrotem, wiodącą przez ból i upodlenie.
I tu raptem mamy rys szczególny tej książki: jej ton, ni to szwejkowski, ni Lejzorka Rojtszwańca, gdzie makabra i horror stają się szyderczo zjawiskami naturalnymi, oczywistością, wręcz banałem całej epoki. Kto wie, czy ten właśnie tryb narracji nie ukazuje przenikliwiej losu, zgotowanego kędyś w azjatyckich bezmiarach ludziom przez ludzi, niż by ukazywał tekst patetyczny i cierpiętniczy? Tu zaś jednakowo swobodnym i, zda się, bezosobowym sposobem autor opowiada, żartami rzecz przeplatając, o sekretach erotycznych Tadżykistanu i o pochodzie dzieci, sławiących Stalina, który unicestwił im rodziców. Znacząca książka!
Szymon Kobyliński
[Wydawnictwo Towarzystwa Krzewienia Kultury Świeckiej, 1988]