Hubert Klimko-Dobrzaniecki, rocznik 67. Studiował teologię, filozofię i filologię islandzką. Imał się różnych zajęć, m.in. był skubaczem indyków, mimem, świniopasem, robotnikiem rolnym, przemytnikiem diamentów, handlował kawiorem i dziełami sztuki. Wydał dwa tomiki wierszy po islandzku, publikował opowiadania w "Studium", "Czasie Kultury" i "Portrecie". W 2003 roku ukazał się zbiór jego opowiadań pt. "Stacja Bielawa Zachodnia". Mieszka w Reykjaviku.
Zamieszczone w jednej książce dwie nowele Huberta Klimko-Dobrzanieckiego "Dom Róży" i "Krysuvik" to narracyjne spotkanie dwóch szczególnych losów: polskiego obieżyświata, który błąkając się niczym wolterowski Kandyd, osiada w końcu na islandzkich hiperborejach, oraz niewidomej od urodzenia Islandki. "Dom Róży" jest przejmującą opowieścią o starości i umieraniu w jednym z najbogatszych krajów świata. Sceny zarejestrowane przez Klimko-Dobrzanieckiego godne są pędzla Goi lub Boscha, a Islandia jako skondensowany obraz Zachodu, jako ucieleśnienie śmiertelnej starości Europy – poraża. "Krysuvik" to prosta i szlachetna północna ballada o budowaniu domu, założeniu rodziny i Losie, który niweczy ludzkie dążenie do szczęścia.
"»Dom Róży. Krysuvik« jest podróżą, podróżą do wnętrza człowieka. Jest również podróżą do wnętrza Islandii, Islandii, jakiej nie znacie, o jakiej nie przeczytacie w żadnym przewodniku".
Hubert Klimko-Dobrzaniecki
"Islandzkie dekoracje to zmyłka. Zaskakująco dojrzałe i modre opowieści Huberta Klimko-Dobrzanieckiego są nasze i o nas. Proza polska wzbogaciła się o cenny nabytek".
Dariusz Nowacki
"Ta książka ma dwie strony – w sensie edytorskim i interpretacyjnym. Z jednej strony czytamy opowieść człowieka, który wiele zdobył własną pracą, lecz jeszcze więcej za sprawyą losu utracił. Z drugiej strony poznajemy opowieść emigranta z Polski o pracy w islandzkim domu starców. Opowieść pierwsza mówi o prostym życiu, które nabiera heroizmu w klęsce. Opowieść druga przedstawia ludzi, których społeczeństwo chroni przed cierpieniami starości i dlatego pozbawia ich godności. Kontrast jest trochę »ustawiony«, więc najpierw robi się nieco sentymentalnie, a poleni nieco odrażająco, ale książka jest tak dobrze napisana, że jedno i drugie pasuje. Bierze".
Przemysław Czapliński
[Wydawnictwo Czarne, 2006]