Dodany: 06.04.2012
|
Autor: gowerus
"Tymoteusz Karpowicz jest nieobecny ciałem i duchem od lat kilkunastu w polskim życiu kulturalnym. W połowie lat siedemdziesiątych wyjechał z kraju, najpierw do Niemiec, potem do Stanów Zjednoczonych, gdzie objął katedrę slawistyki na uniwersytecie chicagowskim, po Tymonie Terleckim. Nieobecności fizycznej towarzyszyła nieobecność wydawnicza, ostatnia książka Karpowicza, olbrzymi, ponad 400 stron liczący poemat »Odwrócone światło«, ukazała się w roku 1972, nakładem wrocławskiego »Ossolineum«. Tymoteusz Karpowicz jest poetą trudnym. Być może najtrudniejszym z piszących współcześnie po polsku. Wraz z nieżyjącym już Witoldem Wirpszą należy do przedstawicieli skrajnej awangardy poetyckiej, inaczej mówiąc: maksymalistów poetyckiego języka. W swojej poezji, krok za krokiem, dążył do stworzenia autonomicznego języka poetyckiego, poruszając się drogą wyznaczoną raczej przez Mallarmégo niż Przybosia, któremu był przypisywany. W »Odwróconym świetle« usiłował swojemu doświadczeniu językowemu nadać walor uniwersalny. Poetów trudnych należy czytać. Nie często. Od czasu do czasu. Choćby raz na życie. Czasem, gdy się posiada pewną kulturę literacką i chce się sprawdzić swoje możliwości, należy spróbować i takich potraw, jak Karpowicz. Odważyć się na szaleństwo szalonej lektury. Jak powiadał Tadeusz Peiper, »papież« polskiej awangardy, żebyśmy się zrozumieli, musimy się czasem nie rozumieć. Na krótko. Choćby na lat pięćdziesiąt.
Ktoś może zapytać, czy to jest poezja, skoro torturuje wyobraźnię? Skoro stawia pod znakiem zapytania możliwości poznawcze czytelnika? Jest. Jeśli za poezję uznamy nie coś, co sami uważamy za poezję, a terytorium, rozciągające się od Miłosza do, właśnie, Karpowicza. Terytorium to wypełnione jest głosami, które ożywiają przestrzeń naszych uczuć, naszych gestów. Jest zaporą przeciwko morzu milczenia i niemoty. Kto nie rozwija swojego języka, staje się niemową. Staje się kamieniem. Wypełnia się ciemnością i bezładem. Języków polskich jest tyle, ilu jest poetów. Są jednak języki, które sprawdzają polskość innych języków i światów. Sprawdzają nasze możliwości poznawcze i skalę wyobraźni. Do takich właśnie należy język Karpowicza. Wysiłek, który wkłada on w okiełznanie i zagospodarowanie głuchych regionów polszczyzny skierowany jest ku przyszłości; projektując jedną z przyszłych jej możliwości poszerza on skalę rozumienia otaczającej nas, a także tętniącej w nas mowy. Każdy z wielkich poematów Karpowicza to swoista Wieża Babel, wyzwanie rzucone niebu poezji i piekłu języka. Nie znam poety w równym stopniu nie liczącego się z konkretem języka i konkretem wyobraźni czytającego".
Krzysztof Karasek
[Niezależna Oficyna Wydawnicza, 1989]