„W późniejszym średniowieczu oraz w dobie odrodzenia wiele rozgłosu i sławy przysparzali ziemi śląskiej, zwłaszcza zaś Sudetom, rozmaici poszukiwacze, nie tylko rozmaitych kruszców, lecz także drogich, ozdobnych, szlachetnych bądź półszlachetnych, kamieni, ba, nawet poławiacze pereł, oczywiście pereł rzecznych, słodkowodnych. W pogoni za tymi skarbami docierali oni w głąb Karkonoszy, między innymi aż do tutejszych wysokogórskich stawów.
Gdy jeden z nich, utrudzony długim podchodzeniem, stanął nad brzegiem Wielkiego Stawu i wsłuchał się uważnie w stujęzyczną mowę karkonoskiej przyrody, i wpatrzył się w leciutko falującą taflę wody, wydało mu się, że to nie jezioro, nie fala, lecz ona – jego luba, pozostawiona tam daleko w dole cicho płacze z tęsknoty po swym ukochanym. Drugi zaś wspólnik, który nie miał nikogo bliskiego, zatrzymał się nie opodal i patrzył, i… patrzył, nie myśląc o niczym, odpoczywał, nie zauważywszy nawet odbijającego się w lustrze wody zwichrzonego łanu kosówki”.
(Z rozdziału o eksploatacji bogactw śląskiej ziemi w epoce feudalnej)
[Dolnośląskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne, 1985]