Tata Jaśka, zaprzysięgły brodacz, z powodu przegrania zakładu musiał zgolić brodę, co było wydarzeniem w rodzinie. Wtedy po raz pierwszy Jasiek zobaczył "nagą" twarz swego taty, a na niej bliznę. Na pytania, skąd ona się wzięła, usłyszał kilka wersji, między innymi, że całował się z wampirzycą. Na takie dictum Jasiek postanowił sam rozwiązać zagadkę, a że były akurat wakacje, miał dużo czasu, zabrał się więc rzetelnie do roboty.

Książka nie jest może arcydziełem, ale wydaje mi się, że w sposób bardzo przystępny przybliża młodemu pokoleniu czasy PRL, początków Solidarności i kolejek po wszystko w sklepach. Bo przecież dla naszych dzieci to są czasy zamierzchłe, a rodzic w wieku 39 lat to staruszek nad grobem. Zatem autor pokazał, w jaki sposób można o tych zamierzchłych czasach z dziećmi rozmawiać, żeby ich nie znudzić, a prawdę przekazać.

Myślę, że zainteresuje dzieci zwłaszcza fakt, że kiedyś nie można było porozumiewać się za pomocą komórek, i że milicja to nie to samo co dzisiejsza policja. Zastanawiające jest natomiast, że akcja co lepszych książek dla dzieci i młodzieży rozgrywa się w czasie wakacji. Czyżby w roku szkolnym czas zamierał? Naprawdę nic się nie dzieje w życiu młodych ludzi, gdy muszą chodzić do szkoły? Jak pamiętam Janeczkę i Pawełka Chmielewskiej ("Nawiedzony dom", "2/3 sukcesu"), to oni chadzali do szkoły i miewali w tym samym czasie fascynujące przygody. Czyli można. No dobrze, nie będę się czepiać, bo w wakacje też mieli przygody.

Książeczka jest starannie wydana, okładka przyciąga wzrok (wydawnictwo Literatura, 2010), w środku ciekawe ilustracje w wykonaniu Olgi Reszelskiej - piękne to jest. Dawno nie czytałam książki z obrazkami! Super.


[recenzję zamieściłam wcześniej na swoim blogu]