Dodany: 31.08.2016 13:16|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

1 osoba poleca ten tekst.

Czytatka-remanentka VIII 16


Jakoś wyjątkowo dużo książek w tym miesiącu załapało mi się na czytatkę. Z tego połowa to kryminały.

Niemowa (Hjorth Michael, Rosenfeldt Hans) (4)
Tom czwarty cyklu z Sebastianem Bergmanem – nadal bardzo dobry technicznie, natomiast fabularnie już nieco mniej w moim guście. Intryga kryminalna mocno krwawa, a osoba sprawcy zaskakująca bardziej niż kiedykolwiek. Sebastian, jak zawsze, kosmicznie irytujący i jak zawsze, od niechcenia dostarczający niezmiernie cennego wkładu w śledztwo – tym razem jednak przegina, zapominając o profesjonalnym postępowaniu na rzecz własnego zaspokojenia emocjonalnego. No i oczywiście, choć rozumiem, że autorzy mają prawo dowolnie pokierować losami bohaterów, i co więcej, choć jestem dla nich pełna uznania, że w tak subtelny sposób od początku dali mi znać, iż z określoną osobą jest coś nie tak (słowo honoru, to postać, której od pierwszej części cyklu nie lubię i jej nie ufam!), to mimo wszystko scena, w której owa osoba ujawnia to „coś”, napełniła mnie zgrozą i wręcz fizycznym bólem. Miłośnicy zwierząt, jeśli chcą tę książkę przeczytać, powinni omijać strony 153 i 445-446 (przy czym tę pierwszą mogą bez żadnych konsekwencji, za to treść dwóch pozostałych zawiera pewien szczegół ważny dla fabuły kolejnego tomu…). Przydarzyła się też autorom drobna zagadka nomenklaturowa: o ile stosunkowo łatwo można zrozumieć, że córka Marii nosi nazwisko matki, a nie ojca-obcokrajowca, o tyle zupełnie nie sposób się połapać, czemu tak samo nazywa się też mąż i dzieci drugiej z sióstr; nawet w krajach stosunkowo nowoczesnych pod względem obyczajowym takie rozwiązanie jest na tyle rzadkie, że ktoś z bohaterów patrzących na Carlstenów z zewnątrz powinien zauważyć jego niezwykłość i zapytać o przyczynę (a wtedy można byłoby, na przykład, wyjaśnić, że obie siostry przysięgły sobie przedłużyć ród, albo że mąż jednej z nich miał nazwisko brzydsze i wolał przejąć żonine itp.).

Oblany test (Hjorth Michael, Rosenfeldt Hans) (3)
Ten tom, niestety, wyszedł autorom nie najlepiej. Wątek kryminalny, choć oryginalny i momentami zaskakujący, wydaje się być tylko dodatkiem do niekończących się rozterek emocjonalnych poszczególnych członków zespołu śledczego pod kierownictwem Torkela. On sam i Billy – każdy w nieco inny sposób – miotają się pomiędzy dwiema kobietami, Ursula pomiędzy dwoma mężczyznami, Vanja i Sebastian (ten ostatni nadal niepowściągliwie skaczący z kwiatka na kwiatek, ona, przeciwnie, wręcz ascetyczna w stosunkach damsko-męskich) bez końca przepracowują swoje rodzinne traumy, aż dziw, że w ogóle mają czas i chęć szukać zbrodniarzy…
W dodatku autorom pokręciły się córki Torkela (najpierw sam bohater przypomina: „Mam dwie córki, Wilmę i Elin. Osiemnaście i czternaście lat”[83], potem zaś narrator powiada: „nie potrafił przestać myśleć o Elin. Jego najstarsza córka (…) uczyła się na kucharza. (…) Wkrótce jednak miała skończyć osiemnaście lat”[135-136]), zaś tłumacz potknął się na rodzajach gramatycznych (od początku wiadomo, że ofiarą psychopaty padły dwie osoby różnej płci, my zaś czytamy: „Obaj zamordowani zginęli…”[26], a potem, gdy mowa o raporcie z sekcji zwłok denatki: „Rankiem, kiedy go znaleziono, nie żył…”[64]).
A scena kończąca powieść dosłownie wbija w fotel, niestety, nie w sensie pozytywnym. Ja wiem, autorom wolno, ale żeby aż do tego musiało dojść?...

Kanał i inne opowiadania (Stawiński Jerzy Stefan) (4)
Tradycyjnie w sierpniu staram się przeczytać jedną lekturę nawiązującą tematycznie do Powstania Warszawskiego. Tym razem miałam problem ze znalezieniem czegoś, czego nie czytałam, a nie chcąc robić kolejnych zakupów w antykwariacie, wybrałam jedyny tytuł, jaki okazał się od ręki osiągalny. „Kanał i inne opowiadania” składa się z 5 utworów, ułożonych w porządku chronologicznym, z których bezpośrednio z Powstaniem związane są właściwie tylko trzy. „Godzina W”, jak nietrudno się domyślić, opowiada o momencie jego wybuchu, „Węgrzy” – o mało komu znanym epizodzie z jednostką węgierskich żołnierzy pragnących przejść ze strony niemieckiej na polską, ale pod warunkiem, że powstańcy „załatwią” im jakoś przychylny stosunek Sowietów, „Kanał” – o tragedii oddziału, próbującego przedostać się kanałami z Mokotowa do Śródmieścia. „Ucieczka” to scenka z oflagu, do którego trafiają między innymi niedobitkowie powstańczej armii. „Casalarga” – opowieść o żołnierzach, w tym byłych powstańcach, którzy po wyzwoleniu z obozów jenieckich trafili do polskich sił zbrojnych na Zachodzie, a po zakończeniu wojny nie bardzo mogą sami pokierować własnym losem. Wszystkie prócz ostatniego można było oglądać na ekranie: „Godzinę W” sfilmował Janusz Morgenstern, „Węgrów” i „Ucieczkę”, jako dwie części „Eroiki”, Andrzej Munk, „Kanał”, wiadomo, Andrzej Wajda. I wszystkie w tamtej postaci wypadły barwniej i żywiej, niż na papierze. Choć i tak nie można powiedzieć, by były złe. Ich cecha charakterystyczna to całkowite odbrązowienie Powstania i jego uczestników. Żadni tam „chłopcy silni jak stal”, żadne „morowe panny” – tylko jedni przerażeni, inni kombinujący, jak tu nie ryzykować i nie wydać się tchórzem, jeszcze inni ratujący się honorem, by móc przetrwać wbrew chęci ucieczki, a wszyscy narażeni na niechęć cywilnych mieszkańców Warszawy, wszyscy zmęczeni do granic możliwości i pozbawieni nadziei. Zresztą to samo się tyczy i postaci z pozostałych dwóch opowiadań; dominującym u nich uczuciem wydaje się być frustracja i chęć zachowania pozorów. Bo tak naprawdę bohaterowie nie rodzą się na kamieniu – zdaje się mówić Stawiński – są tak rzadcy, jak rzadkie są, powiedzmy, białe jelenie, a ta cała reszta to zwykli ludzie, muszący znaleźć kompromis między instynktownym pragnieniem życia, a oczekiwaniami otoczenia, pragnącego, by wciąż ktoś to życie oddawał, za coś, za kogoś…

Mam na imię Lucy (Strout Elizabeth) (4,5)
„Okruchami codzienności” Strout sama sobie podniosła poprzeczkę. Wysoko. Bardzo wysoko. „Mam na imię Lucy”, mimo doskonałego języka i kompozycji, mimo pięknie dopracowanych pojedynczych scen, jednak do tej poprzeczki niezupełnie dosięga – chyba za sprawą fabuły, która wydaje się trochę rozchwiana i niepotrzebnie doprawiona najpopularniejszym chyba według współczesnych prozaików motywem (na litość boską, gdyby częstość nieprawidłowych zachowań seksualnych dorosłych w stosunku do dzieci/w obecności dzieci była taka, jak w amerykańskich powieściach, to jakieś 60% społeczeństwa winno odsiadywać kary za przestępstwa wobec nieletnich! A przecież przyczyn dysfunkcji rodziny jest o wiele, wiele więcej…).

Noc w bibliotece (Christie Agatha (pseud. Westmacott Mary)) (4,5)
Panna Marple na tropie dość przerażającej zagadki: oto w bibliotece państwa Bantry znaleziono trupa młodej kobiety. Nikt z domowników jej nie zna, nikt nie wie, jakim sposobem mogła się tam dostać. A pan domu nie ma przekonującego alibi. Wyjaśnienie tożsamości denatki wcale nie rozwiązuje problemu. Pani Bantry, przerażona możliwymi następstwami rzucanych na małżonka podejrzeń, wzywa na pomoc przyjaciółkę. Oczywiście policja będzie grała w śledztwie pierwsze skrzypce, ale to panna Marple zwróci uwagę na parę istotnych szczegółów, które pozwolą odkryć tajemnicę wyjątkowo perfidnej i okrutnej zbrodni…
Jak to zwykle u Lady Agathy, intryga obudowana jest pewną ilością smaczków obyczajowych (tu jest ich jednak ździebko mniej niż przeciętnie – najlepsza jest scena, w której wiejskie kumoszki komentują tragiczne zdarzenie w taki sposób, że trudno się nie uśmiechnąć) i wzbogacona portretami psychologicznymi wybranych postaci (i znów pod tym względem powieść wypada odrobinkę poniżej swoich najlepszych „krewniaczek”).

SzatAnioł: Powikłane życie Juliusza Słowackiego (Zieliński Jan (ur. 1952)) (5,5)
Jak to dobrze, że istnieją takie biografie! Podające maksimum szczegółów, ale nieczyniące z nich nudnej wyliczanki. Demonstrujące związek utworów bohatera z jego życiem, lecz niezmieniające się w gigantyczne „co-poeta-chciał-powiedzieć”. Rzucające odkrywcze, czasem wręcz szokujące hipotezy, niewychodzące jednak w tym zakresie poza granice zdrowego rozsądku i starające się dostarczyć dostatecznej ilości dowodów na wszystko, co autor zapragnie wykazać. Nieukrywające kłopotliwych informacji, ale serwujące je w atmosferze jak najdalszej od niezdrowej tabloidowej sensacji. I do tego napisane piękną polszczyzną, taką, że chciałoby się czytać i czytać, nawet gdyby książka miała 900 stron, a nie 300. Jedno, czego brakuje, to usystematyzowane przypisy (no, ale dobrze, w końcu nie jesteśmy badaczami literatury, tylko zwykłymi czytelnikami, którym się zachciało poznać życie wielkiego poety…).

Ciernista róża (Link Charlotte) (4,5)
Jak to zwykle u Link, jest to przede wszystkim dobrze napisana powieść obyczajowa ze szczyptą sensacji. Sylwetki postaci (zwłaszcza socjopaty cierpiącego na depresję, czy może raczej na zaburzenie dwubiegunowe, i alkoholika beznadziejnie zakochanego w głupiej i do gruntu zdemoralizowanej dziewczynie) barwnie nakreślone i doskonale rozpracowane psychologicznie, a jeszcze lepiej pokazane związki między nimi (szczególnie rewelacyjne – nie pierwsze w dorobku autorki, ale ani trochę nie wtórne – studium rozkładu małżeństwa, w którym jedna z osób jest ofiarą przemocy psychicznej, oraz skomplikowana relacja między osieroconym dzieckiem i jego samowolnymi opiekunami). Wątek kryminalny pojawia się dopiero w finale - choć jego zapowiedź daje się wyczuć już wcześniej - ale tak naprawdę obeszłoby się i bez niego, a zwłaszcza bez zaangażowania w niego jednej z postaci Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu. Trochę mi to zepsuło wrażenie ogólne, a było o krok od piątki.

Paweł i Wirginia (Saint-Pierre Jacques-Henri-Bernardin de (Saint-Pierre Jakub)) (2)
Nie wypada nie znać klasyki melodramatu, więc kiedyś po to musiałam sięgnąć – ale co to była za męczarnia! Ten napuszony styl, to słowolejstwo i ten koszmarny smrodek dydaktyczny o wymowie absurdalnej, jeśli nie otwarcie szkodliwej! Co za tezy to straszne powieścidło przekazuje! Precz z edukacją, najlepiej być niepiśmiennym i ciemnym jak tabaka w rogu, bo niewinna ludzka duszyczka nieskażona nauką jest sama z siebie dobra, uczciwa, etc. etc. A jeszcze do tego najwyższym walorem jest cnota, sprowadzona do tego, że Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu! Podobno zapłakiwały się nad nieszczęściem zakochanej pary tysiące czytelniczek; dla mnie opisana historia jest przerażająco sztuczna i złości, a nie wzrusza. Owszem, trzeba było ją przeczytać jako reprezentatywny okaz gatunku, lecz tylko po to, by stwierdzić, że szkoda czasu na coś podobnego.

Ostatni kontynent (Pratchett Terry) (powt.; ocena bez zmian)
Co tu mówić, kocham Świat Dysku, a Rincewind wydaje mi się jakoś zadziwiająco bliski. Czytany powtórnie Pratchett nigdy nie nudzi, więcej, przeważnie odkrywa coś niedostrzeżonego przy pierwszym czytaniu. Korci mnie, żeby się zmierzyć z wyzwaniem, jakim byłoby przeczytanie „Ostatniego kontynentu”, z tymi wszystkimi smaczkami językowymi, po angielsku.


Kto sieje wiatr (Neuhaus Nele (właśc. Neuhaus Cornelia)) (5)
Zły wilk (Neuhaus Nele (właśc. Neuhaus Cornelia)) (4,5)
Żywi i umarli (Neuhaus Nele (właśc. Neuhaus Cornelia)) (5)
Po stosunkowo niedługiej przerwie wróciłam do cyklu z Pią Kirchhoff i Oliverem von Bodensteinem. Tom piąty okazał się tak wciągający i tak nafaszerowany niespodziankami, że z marszu rzuciłam się na szósty i siódmy. I nawet mi nie przeszkadzało, że wykorzystane w głównych wątkach motywy należą do najczęściej ostatnio eksploatowanych, czy to w literaturze kryminalnej, czy psychologiczno-obyczajowej (swoją drogą, psychologii tu sporo, a obserwacji socjologicznych niewiele mniej, niż w dobrym reportażu). Akcja we wszystkich trzech powieściach jest dynamiczna i pełna niespodzianek, przy czym zwłaszcza ostatnia, w której do ostatnich stronic toczy się pasjonujący pościg za bezwzględnym i zdeterminowanym mordercą, wydaje się idealnym materiałem na filmowy thriller kryminalny. Technika narracji – prowadzonej przez narratora zewnętrznego, na przemian z punktu widzenia kilku, a nawet kilkunastu osób – doskonale harmonizuje z tempem wydarzeń i dodaje wglądu w psychikę poszczególnych postaci.
Para głównych bohaterów to wybitni śledczy, co nie znaczy, że są chodzącymi ideałami policjantów – potrafią się zdenerwować, mogą być w pracy rozkojarzeni albo podejmować mniej trafne decyzje – a tym bardziej, że ta wybitność rozciąga się na ich życie prywatne. Oliver zmaga się z nadwagą i z kompleksem porzuconego małżonka, Pia, choć szczęśliwa w nowym związku, ma fatalne stosunki z rodziną i traumatyczne wspomnienia z młodości, przy tym oboje zdradzają oznaki pracoholizmu, niepomni, że to właśnie praca rozdzieliła ich z poprzednimi partnerami. Pozostałe postacie ważne dla fabuły – czy to policjanci, czy osoby zaangażowane w sprawę od drugiej strony – z reguły są wyraziste i wiarygodne psychologicznie, które to wrażenie pogłębia jeszcze indywidualizacja języka: autorka zadbała o to, by inaczej wypowiadały się nastolatki, inaczej wieśniacy, a jeszcze inaczej intelektualiści, a te wszystkie różnice zostały pięknie oddane w tłumaczeniu. Nie psują wrażenia nawet lapsusy redaktorsko-korektorskie (w „Złym wilku”: „ichtiologia [zamiast: etiologia] takich otarć może być różna” [292], „cukini … szałwi”[353]; w „Żywych i umarłych”: „na granicy życia i śmieci”[106]), których zresztą jest wyjątkowo niewiele jak na obecną normę. Neuhaus najwyraźniej nie należy do autorów, którzy po dwóch czy trzech udanych tomach cyklu zaczynają iść na łatwiznę i bezrefleksyjnie gryzmolić, co im tylko spod pióra spłynie; przeciwnie, wydaje się zdawać sobie sprawę z potrzeby stałego przyciągania uwagi czytelnika i doskonale wyczuwać konieczność zrównoważenia stabilnych i płynnych elementów fabuły. Jej sposób pisania odpowiada mi do tego stopnia, że gotowa byłabym zaniedbać inne lektury, gdybym tylko miała pod ręką kolejny tom cyklu z Pią i Oliverem; na ten jednak trochę będzie trzeba poczekać, bo niemieckie wydanie ukaże się dopiero w październiku, a polskie pewnie gdzieś w połowie przyszłego roku.

Prawie bajki (Kriwin Feliks) (4)
Zbiorek filozoficzno-satyrycznych przypowiastek, których bohaterami są zwierzęta, przedmioty codziennego użytku i elementy środowiska naturalnego. Niektóre doskonałe (zwłaszcza te najkrótsze), inne przynudnawe i mało przekonujące – średnia wychodzi jednak na plus.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1109
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: Pok 01.09.2016 09:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakoś wyjątkowo dużo ksią... | dot59Opiekun BiblioNETki
Miło słyszeć, że "SzatAnioł" okazał się tak dobrą książką, bo już od dłuższego czasu czeka na mojej półce :) (niestety, pewnie jeszcze sobie poczeka biedaczek... ;)
Użytkownik: Monika.W 01.09.2016 09:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Miło słyszeć, że "SzatAni... | Pok
I ja dziękuję za zwrócenie na nią uwagi. Bardzo lubię Słowackiego, łącznie z jego ciekawym życiem. Już się zapisałam do kolejki w BJ.
Użytkownik: Pok 01.09.2016 10:55 napisał(a):
Odpowiedź na: I ja dziękuję za zwróceni... | Monika.W
Ja kupiłem książkę kiedyś w promocji. Średniej nie ma szczególnie wysokiej, ale też Słowackiego zawsze lubiłem (na pewno bardziej od Mickiewicza - choć tego biografię też posiadam: Adam Mickiewicz: Życie romantyka (Koropeckyj Roman); chyba kupiłem nawet przy tej samej okazji).
Użytkownik: Monika.W 02.09.2016 07:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja kupiłem książkę kiedyś... | Pok
Średnią ocen przejmuję się coraz mniej. Oczywiście polecanki to jednak pierwotna idea Biblionetki, jednak ostatnio wysokie oceny wielu nowości, zwłaszcza beletrystycznych, bardzo mnie rozczarowały. Biorę poprawkę na średnią z ocen. Wartość Biblionetki dla mnie to tropy, właśnie jak biografia Słowackiego.
Co do biografii (choć to słowo na wyrost) Mickiewicza, to polecam Żmut (Rymkiewicz Jarosław Marek), bardzo mi się podobała, obraz epoki i smaczki.
Użytkownik: Pok 02.09.2016 08:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Średnią ocen przejmuję si... | Monika.W
Książki nie kojarzę, ale mam ją już w schowku ;)

Ja średnią też za mocno staram się nie sugerować, ale z jeśli mam do wyboru dwie pozycje, które równie mnie interesują, to wybieram tę z wyższą średnią ocen.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: