Dodany: 16.08.2016 15:33|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Niech trwa dom żubra i łosia!



Recenzent: Dorota Tukaj


Są takie sprawy, które na zdrowy rozum powinny obchodzić każdego obywatela (bo, na przykład, działania na rzecz ochrony środowiska naturalnego służą nie tylko temu, żebyśmy mieli ładne widoki z miejsca, jakie wybierzemy na letni piknik, ale także i temu, żebyśmy się nie bali wykąpać w rzece ani jeść warzyw kupionych na targu, żeby kolejne pokolenia mogły zobaczyć niektóre gatunki roślin i zwierząt żywe, a nie tylko zasuszone/wypchane, itp., itd.), jednak zdecydowana większość puszcza je mimo uszu, a garstka zainteresowanych dzieli się na dwa obozy o biegunowo przeciwstawnych przekonaniach, gotowe walczyć do upadłego o uznanie własnych racji. Przy czym w większości krajów głośniejsi i skuteczniejsi są ci przedkładający korzyści ekonomiczne (cóż z tego, że tylko doraźne!) nad różne abstrakcyjne pojęcia w rodzaju równowagi ekosystemu; nic więc dziwnego, że regionalne i międzynarodowe „czerwone księgi”, czyli rejestry gatunków wymarłych i zagrożonych, z roku na rok pęcznieją w szwach, a miejsc, gdzie przyroda zachowała się w stanie zbliżonym do dzikiego, systematycznie ubywa. Na niezbyt rozległym, a stosunkowo gęsto zaludnionym (nie tylko w porównaniu z ogromną Kanadą – tam statystyczny jeden km2 zamieszkują mniej niż 4 osoby – ale i np. z 6-krotnie mniejszą od Polski Chorwacją, w której na jednostkę powierzchni przypada ich prawie 80) terytorium Polski takich miejsc jest niewiele. Niedostatek ten tylko po części wynika z kaprysów historii, które spowodowały, że przepadły nam „puszcz litewskich przepastne krainy”[1], „Polesia (…) dzikie knieje, moczary”[2] i „szum Prutu, Czeremoszu”[3]. Bo i w obecnych naszych granicach znajdują się, czy może raczej znajdowały, obszary rzadkiej urody, a tym na pewno dobrze by zrobiło pozostawienie we względnym spokoju zamiast faszerowania ich infrastrukturą turystyczną albo czynienia miejscami „pozyskiwania zasobów”, cokolwiek by to miało znaczyć. Na przykład Puszcza Białowieska, jeden z nielicznych w Europie kompleksów leśnych przynajmniej w części zachowujących charakter pierwotnej kniei, ostoja rzadkiej zwierzyny. Jej znaczenie docenił już u zarania II RP światowej sławy przyrodnik, prof. Władysław Szafer, skutecznie zabiegając o utworzenie na jej terenie pierwszego w Polsce parku narodowego. A jeszcze bardziej związała się z nią osoba, której nazwisko dziś niemal automatycznie kojarzy się z Puszczą i w ogóle z ochroną przyrody – prof. Simona Kossak.

„Saga Puszczy Białowieskiej” to dzieło jej życia, plon kilkudziesięciu lat spędzonych na poznawaniu Puszczy od podszewki, zarówno w wyniku własnego doświadczenia, jak i dzięki zapomnianym źródłom, do których przeciętnemu czytelnikowi niełatwo byłoby dotrzeć (ileż na tych kilkuset stronach pięknych reprintów ilustracji, zdjęć i dokumentów, ileż cytatów z książek i pism, jakich próżno szukać w bibliotekach!) To podsumowanie dziejów tego odwiecznego lasu od czasów prehistorycznych po przełom XX i XXI wieku (pierwsze wydanie ukazało się w roku 2001), fascynujące świadectwo interakcji człowieka i dzikiej przyrody, która – niestety! – najczęściej wychodzi z tych wzajemnych kontaktów przegrana, pokonana, skrzywdzona. To równocześnie namacalny dowód, że autorka, choć całe życie poświęciła badaniu i popularyzowaniu przyrody, musiała odziedziczyć po Kossakach (a najbardziej chyba po ciotce Zofii) „gen artystyczny”, w jej przypadku dający lekkie i wyraziste pióro, zdolne tworzyć nie tylko artykuły naukowe i teksty pogadanek: z otwierających poszczególne rozdziały krótkich obrazków prozą, ilustrujących dany wycinek historii Puszczy, można by stworzyć samodzielny zbiorek, którego cechą dominującą byłyby piękna, dźwięczna, bogata polszczyzna i niezwykła plastyczność opisów. Oto, co ujrzeli dwaj botanicy wracający ze swojego stanowiska badawczego: „Wśród luźnej kolumnady wiekowych drzew, krzepko trzymających się ziemi grubymi węźlastymi korzeniami, po spłukanej deszczem aksamitnej murawie jak po książęcym parku przechadzało się stadko danieli. (…) Stadu przewodził krzepki byk o grubej szyi z mocno zarysowanym podgardlem. Jego łeb wieńczyła para rozłożystych łopat porośniętych kutnerowatym scypułem, długich, szerokich, z pięknie wykształconymi sękami i wyraźnymi ostrogami. Masywny tułów osadzony na niewysokich nogach okrywał lśniący, kasztanowobrązowy włos, na brzuchu przechodzący w odcień płowy. Grzbiet i zad znaczyły białe cętki i plamki. W czarnej oprawie biało lśniła sierść lustra i spód krótkiego ogona”[4]. Takimż pięknym, obrazowym językiem pisane są i fragmenty niebeletrystyczne: „Po około dwóch tygodniach lisiętom otwierają się przewody uszne i granatowoszare ślepki. (…) Gdy ukończą sześć tygodni, ich zdziwione mordki pierwszy raz ukazują się w otworze nory. Kto nie widział wyrazu czułości i dumy malującej się na obliczu matki, która cichym popiskiwaniem dodaje im odwagi, nie wyobraża sobie głębi uczuć macierzyńskich lisa”[5]. Można rzec, że kto – z kolei – widział czułość i szacunek, z jakimi autorka pisze o zwierzętach, nie wyobraża sobie, jak można akceptować takie oto działania osobników własnego gatunku: „Do przyjazdu cara udało się zgromadzić 117 żubrów, 3 łosie, 14 danieli, 23 dziki, 36 sarn, 17 wilków, 15 lisów, 14 borsuków i 100 zajęcy (…). Wielokrotnie więcej zdechło w czasie chwytania i transportu w nieludzkich warunkach. Samych tylko żubrów sto sztuk na śmierć zagoniły hordy naganiaczy. (…) Plon był bogaty i świetny. W dwa dni ubito: 28 żubrów (…), 2 łosie, 10 danieli, 11 dzików, 16 wilków, 16 sarn, 7 lisów, 4 borsuki i 2 zające. (…) O dalszym losie zwierząt naszpikowanych kulami, lecz jeszcze żywych, porozbijanych o drzewa i płoty, rozszarpanych przez psy, dobitych przez obsługę – historia milczy”[6]. I takie, które co prawda bezpośrednio zwierząt nie krzywdzą, ale – „tylko” – zmieniają ich miejsce do życia: „dziś ogromne połacie dawnej Puszczy porastają uprawy, młodniki i drągowiny, a mocno przetrzebione, ponadstudwudziestoletnie starodrzewy zajmują już zaledwie dwadzieścia pięć procent powierzchni puszczy zagospodarowanej”[7].

Tak, „Saga Puszczy Białowieskiej” to nie tylko piękna biografia i portret zarazem jednej z najwartościowszych enklaw polskiej dzikiej przyrody, lecz także przejmujące wołanie o jej ocalenie, póki jeszcze nie jest za późno. Bo czegoś podobnego nie da się zrobić od nowa tą samą metodą, jaką się odbudowuje zerwany most. Nasadzenie rządkami młodych drzewek w miejsce wyrąbanych puszczańskich olbrzymów i wpuszczenie między nie fauny wyhodowanej w zamkniętych zwierzyńcach, która ma uzupełnić ubytki wynikające z łowieckich zapałów małego ułamka społeczeństwa, to żałosny ersatz; żadnej trwałej szkody on nie naprawi i nigdy nie zmieni się w to, co miał zastąpić. Uwierzmy komuś, kto wśród zwierząt i roślin spędził ponad pół życia (prof. Kossak z 64 lat w leśniczówce „Dziedzinka” przemieszkała 35)! I chylmy czoła przed wydawnictwem, które zdecydowało się tę wyczerpaną pozycję wznowić, umożliwiając nam obcowanie z myślą i słowem wybitnej polskiej przyrodniczki.


---
[1] Adam Mickiewicz, „Pan Tadeusz”, cytuję z pamięci.
[2] Jerzy A. Kostecki, słowa piosenki „Polesia czar”, cytuję z pamięci.
[3] Józef Korzeniowski, słowa piosenki „Czerwony pas”, cytuję z pamięci.
[4] Simona Kossak, „Saga Puszczy Białowieskiej”, wyd. Marginesy, 2016, s. 262-263.
[5] Tamże, s. 187.
[6] Tamże, s. 250-252.
[7] Tamże, s. 447-448.





Autor: Simona Kossak
Tytuł: Saga Puszczy Białowieskiej
Wydawnictwo: Marginesy, 2016
Liczba stron: 496

Ocena recenzenta: 5,5/6


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3848
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: lutek01 16.08.2016 20:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzent: Dorota Tukaj... | UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki
Świetny tekst. I jakże aktualny temat... Niestety :-(
Użytkownik: Anna125 16.08.2016 20:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetny tekst. I jakże ak... | lutek01
Bardzo aktualny. Jeśli nie będzie podlegała ochronie zostaną nam większe parki. Park to dobra rzecz lecz prawdziwy las - niesamowita rzecz.
Użytkownik: Marylek 17.08.2016 07:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzent: Dorota Tukaj... | UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki
Bardzo, bardzo na czasie i książka i Twój tekst. Oby nie było za późno!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: