Dodany: 11.08.2016 00:22|Autor: misiak297

A za mrokiem piękny świat


Helena Boguszewska to dziś postać mało znana. Być może ktoś skojarzyłby ją jako przyjaciółkę Zofii Nałkowskiej, ktoś połączyłby ją z Jerzym Kornackim. Polonista od razu przyporządkuje ją do grupy literackiej Przedmieście. I cóż? Jej twórczość pozostaje raczej nieznana. Ja sam usłyszałem o tej autorce dopiero na studiach. Kilka lat temu zainteresowało mnie „Całe życie Sabiny” (które chyba właśnie tu – na BiblioNETce – rozpoczęło drugie życie). W tym roku absolutnie zachwyciła mnie książka „Jadą wozy z cegłą”: ni to napisana pięknym językiem powieść środowiskowa, ni to dogłębny reportaż. Wystawiłem tej pozycji pierwszą biblionetkową ocenę. Dziś, znów jako pierwszy tutaj, oceniłem debiut Boguszewskiej z 1932 roku – „Świat po niewidomemu”. I znów pozostaję uwiedziony, oczarowany pięknem tej prozy.

„Świat po niewidomemu” to reportaż poświęcony pensjonariuszom zakładu dla dzieci ociemniałych w Laskach. Helena Boguszewska – nie tylko pisarka, lecz także działaczka społeczna – w jednej i drugiej roli zainteresowana losem biednych, pokrzywdzonych, usytuowanych na marginesie życia przybywa do tego ośrodka z rzeczywistości ludzi widzących. Żądne wrażeń dzieci są otwarte na nowe znajomości, szybko zaprzyjaźniają się z pisarką, chętnie oprowadzają ją po swoim „świecie po niewidomemu”. Wydaje się, że Boguszewska – kobieta wrażliwa i empatyczna – musi w swojej relacji balansować między chłodem rzetelnego opisu, a emocjami, których nie da się uniknąć. Ten świat, który daje i nie daje się poznać jednocześnie, porusza ją do głębi.

Sprawne pióro Boguszewskiej powoduje, że tych wzruszeń doświadczy również czytelnik. „Świat po niewidomemu” wypełniają rozmaite emocje. Te krótkie reporterskie miniatury są zarazem pogodne i pełne przejmującego smutku. Dzieci starają się odnaleźć w mrocznej rzeczywistości na przekór ślepocie. Pozostają dziećmi – cieszy ich zabawa, potrzebują uwagi i zrozumienia, kochają odkrywać świat. Ich życie to huśtawka uczuciowa – od rozpaczy, po entuzjazm, od radości po smutek. Mimo wszystko więcej tu śmiechu niż łez. No bo przecież tyle się dzieje! Można bawić się z psem, dotykać groźnych kur, zrywać kwiatki, poczytać „Anię z Zielonego Wzgórza” czy „Małe kobietki”, kręcić maszynką do lodów, śpiewać, szyć, cieszyć się nowymi zabawkami, nasłuchiwać, dotykać, wąchać, smakować ten piękny świat. Każdy dzień zdaje się prawdziwym świętem. Gdy organizowane są śpiewy, czytanie książek na wolnym powietrzu, gra w kręgle, gdy przywiezione zostają nowe lalki, gdy można pracować przy swoich grządkach, gdy można wystąpić w przedstawieniu. Albo gdy do mini-muzeum zakładu przywiezione zostają nowe wypchane zwierzątka. Pozwolę sobie tu zacytować dłuższy fragment (we wszystkich cytatach ortografia i interpunkcja zgodne z oryginałem):

„Wielki pokój o szklanych szafach napełnia się dziećmi i gwarem, ale kiedy każdy już coś ogląda, robi się zupełnie cicho. I dopiero w tej ciszy wszelkie słowa, kiedykolwiek zasłyszane: o wiewiórce, o jastrzębiu, o kaczce; wszelkie słowa, przechowywane w ciemności? w jasności? w nie wiadomo czym? wszelkie słowa aż dotąd nic nieznaczące, stają się kosmate, puchate, pierzaste, – żyją!
– Skacze z gałęzi na gałąź! Gryzie orzechy tymi zębami! ma ostry dziób! Lata! pływa! pływa! ma pazury! ma błony między palcami! A kto ją zabił? pan ze strzelbą? Gajowy? A gdzie zabił? W lesie? Na łące? A to co? Podstawka? Drut? Gwoździe? A po co to jest? A jak się to trzyma?
I nagle się okazuje, że wszystko jest ważne: wiewiórka, i drut, i podstawka, i sposób przymocowania i karteczka z napisem, jeszcze gajowy… (…) małe palce nasyciły pierwszy głód widzenia"[1].

Ważna jest tu nie tylko tematyka, lecz także to, w jaki sposób została ujęta. Z szacunkiem, z wrażliwością, z pomysłem i z prawdziwym literackim kunsztem. Trudno się nie zachwycić pisarstwem Boguszewskiej. Wydaje się, że cokolwiek ona opisuje, znajduje najcelniejsze słowa, dociera do samej głębi. Nieważne, czy opisuje konkretne zdarzenia, zwierzęta czy ludzi. Obrazy są sugestywne, przejmujące, można by rzec: nasycone szczegółami.

Zobaczcie na ten wspaniały opis małego Stasia, nowego pensjonariusza. Niemal namacalnie można poczuć dramat tego dziecka, jego zagubienie:

„Staś przyjechał dopiero wczoraj wieczorem. Nikogo nie zna i nic nie wie. Nie wie, gdzie jest jego miejsce przy obiedzie i przy śniadaniu. Nie wie, gdzie są drzwi, gdzie korytarz i sypialnia starszych chłopców. Nie wie również, gdzie ganek z ławkami, gdzie ogródki, gdzie siostra Anuncjata czyta głośno po obiedzie Małego Lorda. Nie wie, jak schodzić ze schodków, nie trzymając się poręczy, jak wymijać wszystkie rogi wszystkich stołów. I nie ma najmniejszego pojęcia o tym, jak się czyta »po niewidomemu«.
Przyjechał wczoraj wieczorem: opalony, różowy, poważny, jasnowłosy – i ponad wszelkie nasze zrozumienie samotny wśród zgiełku nieznanych głosów, wśród dotknięć nieznanych rąk. Jeszcze się nie oswoił i nie śmie nikogo dotknąć - sam dotykany przez obce ręce. Siedzi sztywny, nieruchomy, patrzący nigdzie swymi ładnymi, zielonymi oczami, szeroko rozwartymi i przezroczystymi jak woda.
Na pytania odpowiada niegłośno, bez najmniejszego uśmiechu, martwo, zupełnie niedziecinnie.
– Z Radzymina. Wczoraj wieczór. Skończyłem dziewięć. U rodziców. Tak. Nie. Podoba mi się.
Tak odpowiada – i na tym się kończy rozmowa, nie żywiona żadną wspólnością. Staś siedzi zamknięty w swoim niewiadomym świecie, nieznany wszystkim tutejszym ludziom i rzeczom, sam niczego tu nie znający, daleki, nie zadający pytań, nieciekawy. Nie ma do niego dostępu i on nie ma dostępu do świata”[2].

A oto scena podczas obiadu:

„A Halinka prosi jeszcze o trochę pierogów z wiśniami. Halinka lubi jeść – i lubi wszystko – jest cała radością – i wszystko musi wiedzieć.
– Pani je? A co pani je?
– To samo, co ty. Pierogi z wiśniami.
– A na czym pani je?
– Na talerzu.
– A jaki ten talerz? Ja zobaczę! Czy to szkło? Fajans? Czy jak spadnie na ziemię, to się zbije?
– Zbije się.
– A moja miseczka się nie zbije. Tylko się obije. Mój kubek jest też obity. O, tu. Widzi pani?
Maleńkie place szukają mojej ręki, żeby jej pokazać obity kubek. I nagle puszczają. Halinka się śmieje.
– Zapomniałam, że pani może zobaczyć »po widzącemu«.
Śmieje się. Tak, to jest rzeczywiście zabawne. Od tej zabawności aż tracę możność przełykania pierogów z wiśniami. A rozbawiona Halinka po raz trzeci prosi o dokładkę”[3].

No i opis kota, który odpoczywa przed parnikiem i nie chce się bawić z dziewczynkami, jakże trafny, jakże oddający istotę kociej niezależności:

„Jest [parnik] wprost przed nami, a przed parnikiem na jakiejś pace siedzi kot. Miękki, puchaty, nieruchawy, cały zebrany w sobie w kształt rozprężony, kulisty, obojętny i leniwy, cały wydany słońcu i wypoczynkowi, z łapami przed sobą, ze zmrużonymi oczami patrzącymi nigdzie, siedzi tak, jakby miał tak siedzieć wiecznie.
– Dziewczynki, tu siedzi kot!
Ożywiły się.
– Gdzie, gdzie?
– Na pace przed parnikiem. Chcecie iść do niego?
– Chodźmy, chodźmy!
Czyż mogłam przypuszczać, że wyciągnięte nieśmiało ręce, natrafiają już tylko na szorstkie drzewo paki, że zasmucone palce wyczuwają już tylko jakieś sęki i główki gwoździ? Leniwy, nieruchawy, miękki – bezszelestnie sprężył się i skoczył.
– Już go nie ma – westchnęła Marysia.
Nie wiedziały, że zatrzymał się jeszcze koło węgła, całkiem inny, nieufny, że jeszcze raz obejrzał się na nas żółto i dziko – i dopiero znikł”[4].

Myślę, że w latach 30. ubiegłego wieku ten reportaż mógł wstrząsnąć opinią publiczną. To jest poniekąd oskarżenie (jedna z pensjonariuszek stwierdza: „Bo to wiele osób myśli, że ociemniały to już nic nie może robić, że jest zupełnie do niczego. To jest całkiem niesłuszne, proszę pani. My możemy bardzo wiele robić, są takie różne roboty…”[5]). Ponadto autorka bez nachalnego moralizatorstwa ukazuje, jak życie ociemniałych potrafi być piękne na przekór spowijającemu je mrokowi (to, co dla nas dziś oczywiste, nie musiało być takim dla ludzi w latach międzywojennych). Boguszewska porusza temat trudny, wymagający wielkiej delikatności. Daje dojść do głosu tym, którzy często pozostali na marginesie społeczeństwa. Czasy się może i zmieniły, ale ten reportaż nadal porusza. I być może właśnie to jest miara wielkiej literatury.

Dajcie sobie okazję do wielkich wzruszeń. Pozwólcie, aby „Świat po niewidomemu” znów zaistniał wśród czytelników. Ta książka naprawdę na to zasługuje.

[1] Helena Boguszewska, „Świat po niewidomemu”, Gebethner i Wolff 1948, s. 31–32.
[2] Tamże, s. 24-25.
[3] Tamże, s. 30-31.
[4] Tamże, s. 13-14.
[5] Tamże, s. 77.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4046
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 14
Użytkownik: zawodnik 19.08.2016 21:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Helena Boguszewska to dzi... | misiak297
Czasy wcale się tak bardzo nie zmieniły. Przynajmniej dla widzących. Dalej wielu czuje, bo trudno nazwać to wiedzą, że niewidomy niewiele, albo zgoła nic nie może. Z pozoru każdy rozumie, że dziś niewidomy skacze ze spadochronem, nurkuje i wspaniale gra na instrumencie, jednak co z wiązaniem butów, smażeniem naleśników, albo przechodzeniem przez ulicę. Nie wspomnę już o małżeństwie, czy pracy. I trudno się dziwić, bo i skąd wiedzieć? Skoro media głównie o spadochronach, nurkowaniu, albo innych lotach w kosmos nawijają, całkiem porzucając codzienność. Polecam wszystkim tę książkę, jednocześnie dziękując za tak znakomitą recenzję.
Użytkownik: ding26 22.08.2016 23:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Helena Boguszewska to dzi... | misiak297
Bardzo dziękuję za tę przepiękną recęzję. Sądząc z jej treści, książka jest naprawdę warta przeczytania, chociaż nie wiem, czy przeze mnie, ponieważ jestem (tak jak bohaterzy tej powieści) osobą niewidomą i znam ten "świat po niewidomemu" bardzo dobrze.
Cieszę się, że powstała książka, która pozwala w pewnym stopniu osobom widzącym zrozumieć "nasz" świat, a chociaż została napisana w latach30-tych XX w., spostrzeżenia i przemyślenia autorki na temat niewidomych nie są przestarzałe, ponieważ wiedza pełnosprawnych na temat niepełnosprawnych (w moim odczuciu) nie uległa znacznej poprawie.
Dlatego mam nadzieję, że oprócz "wielkich wzruszeń" i przyjemności z czytania wspaniałej historii, czytelnikom uda się przeniknąć mrok i dotrzeć do "świata po niewidomemu".
Użytkownik: Anna125 23.08.2016 00:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo dziękuję za tę prz... | ding26
Cześć, a jak dotarłeś do tej recenzji? Czyżby bbnetka przetwarzała na Braille'a? To byłoby super. Ciekawska jestem stąd to głupie pytanie. Recenzja, zgadzam się jest znakomita. Znajomi rekomendowali mi warszawskie muzeum/performance, aby doświadczyć niewidzenia lecz boję się.
Użytkownik: ding26 23.08.2016 17:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Cześć, a jak dotarłeś do ... | Anna125
Cześć.
Nie wiem czy to odpowiednie miejsce, żeby odpowiedzieć na Twoje pytanie, ale mimo wszystko to zrobię.
Może to będzie kolejny krok na drodze do lepszego poznania "Świata po niewidomemu" przez widzących, chociaż tym razem bardziej"współczesnego".
Zarówno na komputer jak i na telefon można pobrać z internetu darmowe programy, które przetwarzają tekst na mowę. Obsługują one prawie wszystkie aplikacje.
Dzięki za to pytanie.
Użytkownik: Anna125 23.08.2016 19:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Cześć. Nie wiem czy to o... | ding26
Cieszę się, że odpowiedziałeś - uśmiech - piszę, ponieważ nie wiem, czy te programy przetwarzają też emotikony :)? Niesamowite, nie wiedziałam, że są takie aplikacje. Wspaniałe udogodnienie. Przyznam ci się, że to jedna z bardziej pozytywnych wiadomości (dla mnie) w ostatnim czasie. Czyli postęp ma jednak jakiś sens :D.
Dziękuję, że nie uraziło ciebie moje pytanie, ponieważ poniewczasie pomyślałam sobie, że może było zbyt bezpośrednie.
Użytkownik: ding26 23.08.2016 20:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Cieszę się, że odpowiedzi... | Anna125
Co prawda jest to forum poświęcone książkom, a nie osobom niewidomym, ale nie mogłam się powstrzymać przed dodaniem jeszcze jednego komentarza na ten temat.
A mianowicie: rzeczywiście postęp technologiczny bardzo ułatwia nam codzienne życie np. mówiące termometry, wagi, ciśnieniomierze, nawigatory... Jednak technologia ta nie jest w stanie zmienić stereotypów na nasz temat, które w większości tworzą media. Przez co ludziom wydaje się, że jesteśmy albo niezwykle uzdolnieni, albo wręcz upośledzeni umysłowo, co zupełnie nie pokrywa się z prawdą.
Twoje pytanie mnie nie uraziło, ponieważ na swojej życiowej drodze spotykan ludzi, którzy zadają mi przeróżne pytania. :-)
Użytkownik: misiak297 23.08.2016 20:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Co prawda jest to forum p... | ding26
Bardzo dziękuję za ciepłe słowa na temat mojej recenzji oraz ciekawe komentarze. Mam nadzieję, że ta książka przeżyje swoje "zmartwychwstanie" czytelnicze.
Użytkownik: Anna125 23.08.2016 20:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Co prawda jest to forum p... | ding26
Daj spokój i się nie powstrzymuj, też nie jestem w temacie :). Stereotypów nie zmieni, jasne lecz niewidzącym ułatwia życie. Dla mnie chodzi o dostęp, o możliwość uczestniczenia w tym, co wybieram, chcę i jest dla mnie ważne. Osobiście nie lubię być na coś skazana, chociaż w wielu przypadkach różne rzeczy muszę zaakceptować. Oczywiście z akceptacją jest różnie.
Jeśli chodzi o stereotypy to ich zdecydowanie nie podzielam. Moim zdaniem każdy zbiór osób wyróżniony przez dyspozycję zewnętrzną, czy wewnętrzną zawiera w sobie osoby, z którymi jest mi po drodze i nie jest. Słówko "upośledzenie" to jakaś totalna głupota, choć zdaję sobie sprawę, że może boleć i że mi łatwo to pisać.
Użytkownik: ding26 23.08.2016 23:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Daj spokój i się nie pows... | Anna125
ok, skoro mam zgodę, żeby "się nie powstrzymywać" :) to jeszcze napiszę, że każdy człowiek w większym lub mniejszym stopniu
ulega wpływom stereotypów, szczególnie jeżeli na dany temat ma znikomą wiedzę i jest to niestety nieuniknione! :(
Wracając do wątku niewidomych, a właściwie do mnie osobiście, to najtrudniejsza w tym wszystkim nie była nauka życia codziennego i przystosowania się do niego w "świecie widzących" :-), a także przejmowania się, co Ci "ludzie widzący" sobie o mnie w danej chwili myślą, ale zaakceptowanie faktu, że nie widzę i związanych z tym faktem ograniczeń.
Żeby nie kończyć tak pesymistycznie, przypomnę, że technologia wiele w tym względzie zmieniła! :-)
Użytkownik: lutek01 17.12.2017 23:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Helena Boguszewska to dzi... | misiak297
Aż mi się wierzyć nie chce, że taka książka jest tak mało znana.
To wspaniały reportaż złożony z kilkunastu rozdziałów, z których każdy jest perełką (chociażby dlatego, że kończy się mini-pointą, spostrzeżeniem prostym a dającym do myślenia.
Boguszewska przepięknie pisze. Nie pamiętam, żebym czytał bardziej zmysłową książkę - zmysłową w takim sensie, że tekst jest przepełniony opisami odwołującymi się do postrzegania zmysłowego. I jeszcze wielkie wrażenie zrobił na mnie stosunek pisarki do dzieci. Chodzi mi o szacunek do nich, do ich przemyśleń, potrzeb do tego co robią, na przykład w książce bardzo często pojawia się czasownik widzieć, ale nie w znaczeniu patrzeć oczami i odbierać obraz tylko widzieć ogólnie (no bo można na przykład widzieć rękami i to też jest widzenie). Jest to bardzo dyskretnie ujęte, mino to bardzo wyczuwalne.
Książka-majstersztyk. Polecam.
Użytkownik: Marylek 05.05.2018 08:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Helena Boguszewska to dzi... | misiak297
Piękna książka, dopracowana, wzruszająca. Otwierająca inny świat.
Użytkownik: Marylek 05.05.2018 08:53 napisał(a):
Odpowiedź na: ok, skoro mam zgodę, żeby... | ding26
Miałam na studiach (filologicznych) niewidomego kolegę. Świetnie sobie radził, dziś pracuje jako tłumacz. Na ostatnim roku dostał propozycję operacji w Stanach Zjednoczonych, która być może pomogłaby mu odzyskać wzrok. Nie wiem, jak on ten wzrok utracił, wiem tylko, że do czwartego roku życia widział. Zastanawiał się długo, w końcu odmówił. Stwierdził, że dla niego ryzyko zainwestowania nadziei w coś, co może się w końcu nie udać jest za duże. Jest nie do przyjęcia. On woli, by zostało tak, jak jest. Wtedy tego nie rozumiałam. Dziś myślę, że każdy wypracowuje sobie jakieś wartości, wydeptuje własne ścieżki, i należy je uszanować. Ne zrozumiemy nigdy w pełni, jak odbiera świat drugi człowiek.

Pozdrawiam!
Użytkownik: Pingwinek 21.02.2019 18:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Helena Boguszewska to dzi... | misiak297
Cieszę się, że odkurzyłeś tak wartościową książkę.
Użytkownik: misiak297 22.02.2019 00:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Cieszę się, że odkurzyłeś... | Pingwinek
Cieszę się, że ją przeczytałaś. Szkoda, że ma tak mało ocen - mam nadzieję, że to się zmieni. Boguszewska i Kornacki to twórcy bardzo zapomniani.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: