Dodany: 09.08.2016 23:20|Autor: misiak297

Książka: Nałkowska i jej mężczyźni
Kienzler Iwona

3 osoby polecają ten tekst.

Życie erotyczne Zofii Nałkowskiej


Wydaje się, że Zofia Nałkowska jest jedną z tych polskich pisarek, które padły ofiarą szkolnego mechanizmu – obecność danego autora na liście lektur każe napisanym przezeń książkom przypinać łatki: "niezrozumiała", "nudna", "głupia". Inaczej mówiąc – włączenie do kanonu może stać się nieformalnym wyrokiem śmierci dla pisarza i jego dzieł. A przecież ci "posągowi" autorzy z suchych, krótkich biogramów umieszczanych w podręcznikach do języka polskiego czy encyklopediach byli ludźmi z krwi i kości, z wadami i zaletami, z marzeniami, rozpaczami, namiętnościami; ludźmi ciekawymi. Prawdopodobnie jedną z takich autorek jest Zofia Nałkowska – znana ze znienawidzonej przez wielu uczniów ("głupiej", "nudnej", "niezrozumiałej" itp.) "Granicy" i raczej dobrze przyjętych "Medalionów". Odpowiedzią zaś na nieciekawe notki biograficzne może być książka "Nałkowska i jej mężczyźni".

Iwona Kienzler, przedstawiając życiorys pisarki, skupia się przede wszystkim na jej życiu prywatnym, ze szczególnym uwzględnieniem związków z mężczyznami. A tych było niemało! Dość powiedzieć, że w Warszawie w pewnym okresie krążyła plotka, iż młodzi literaci, aby zaistnieć, powinni przejść przez łóżko Nałkowskiej (na marginesie dodam – albo Iwaszkiewicza). Kienzler opisuje te związki i nie-związki – od pierwszych pensjonarskich zauroczeń i zakochań, przez relacje oparte na pożądaniu, (nieudane) małżeństwa, flirty, konkubinaty, pozaerotyczne fascynacje, aż po liczne romanse. Widzimy dziewczynę próbującą odnaleźć swą wartość w pełnych uznania spojrzeniach mężczyzn. Widzimy młodą kobietę, która wikła się w toksyczne małżeństwa – najpierw z Leonem Rygierem, niemogącym poradzić sobie z życiem w cieniu bardziej utalentowanej żony, potem z Janem Jurem-Gorzechowskim, wojskowym, pragnącym zawłaszczyć "trofeum" dla siebie. Widzimy także uznaną pisarkę, której kariera zawodowa nie idzie w parze z poukładanym życiem prywatnym – czeka ją wiele rozczarowań, toksycznych związków (można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że była ofiarą przemocy domowej), związków niemożliwych (na przykład z Karolem Szymanowskim). Snując tę miłosną opowieść, Kienzler korzysta zarówno z dzienników autorki "Granicy", jak i z monumentalnej biografii pióra wybitnej badaczki jej twórczości – Hanny Kirchner. Kim była Zofia Nałkowska? Nieszczęśliwą, trochę naiwną kobietą, której miłość przyniosła więcej bólu niż radości? Salonową lwicą uwodzącą młodszych od siebie mężczyzn? A może odpowiedź kryje się gdzieś pośrodku?

Mogę zrozumieć, dlaczego powstała ta biografia. Kienzler chce przybliżyć Nałkowską "odbrązowioną" – chyba zwłaszcza młodym czytelnikom. Niech zobaczą w niej fascynującą kobietę, a nie nudną autorkę szkolnych lektur. Opowieść snuta jest zatem przystępnym językiem, najwięcej miejsca zajmują swoiste biograficzne "smaczki". Wydaje się, że główne założenie – przystępność, skupienie na sensacji – zarazem najbardziej pogrąża tę książkę. Język, jakim posługuje się autorka, jest czasem przesadnie potoczny i nie pasuje do pozycji, było nie było, literaturoznawczej, tak samo jak jej niektóre komentarze. Całość pozostawia wiele do życzenia pod względem konstrukcyjnym. Panuje tu chaos, pewne informacje się powtarzają. Skupienie na życiu miłosnym sprawia, że pozostałe aspekty biografii podane są płasko, a nierzadko i powierzchownie. Poza tym stosunkowo mało miejsca Kienzler poświęca utworom Nałkowskiej (w tym na przykład "Granicy"), choć przecież nie da się napisać rzetelnej biografii pisarza bez szczegółowych odwołań do jego dzieł. Zastrzeżenia może też wzbudzić rozbudowany rozdział poświęcony Komornickiej, wyraźnie wciśnięty na siłę. Nie przeczę, Maria Komornicka vel Piotr Odmieniec Włast to ciekawa postać, ale jej związki z Nałkowską (której wszak poświęcona jest ta biografia!) były raczej luźne.

Co jeszcze może razić w tej książce, to błędy gramatyczne i składniowe, pominięcia całych wyrazów czy irytujące powtórzenia w sąsiednich zdaniach. Podaję kilka przykładów: "Tymczasem, przyglądając się bliżej losom Nałkowskiej, pisarka jawi się jako kobieta złakniona miłości i ciepła"[1], "Być może było to »zwykłe« badanie ginekologiczne odebrane przez Marię jako próba gwałtu lub gwałt na jej psychice, faktem jest, że było to dla niej traumatyczne przeżycie, które odcisnęło trwałe piętno na jej psychice"[2], "Był to Jan Tomasz Gorzechowski, a przyprawiony przez niego zawrót głowy miał towarzyszyć Nałkowskiej przez dłuższy czas, bowiem zagościł on w jej życiu na dłużej"[3], "Jego dramatyczny apel wywołał wielką panikę: tej samej nocy wielu warszawiaków, którzy zdawali sobie sprawę, że po wyjściu wojska stolica zostanie bezbronna, zabierając ze sobą rodziny i dobytek, ruszyło do ucieczki"[4]). Szkoda, że nie przyłożono się bardziej do korekty– to nie w porządku zarówno wobec czytelnika, jak i Zofii Nałkowskiej.

Myślę, że książka Iwony Kienzler może niejednego czytelnika skłonić do dokładniejszego zapoznania się z biografią i twórczością Nałkowskiej, sięgnięcia po inne opracowania naukowe jej poświęcone. Jeśli tak się stanie – można wybaczyć tej pozycji jej usterki. Takie publikacje wydają się potrzebne w dzisiejszych czasach, gdy wielu dawnych pisarzy traktuje się jak nudne postaci z cokołów i podręczników szkolnych.


---
[1] Iwona Kienzler, "Nałkowska i jej mężczyźni", wyd. Bellona, 2015, s. 7.
[2] Tamże, s. 54.
[3] Tamże, s. 146.
[4] Tamże, s. 260.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1523
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: koczowniczka 10.08.2016 13:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydaje się, że Zofia Nałk... | misiak297
Ale po co w biografii Nałkowskiej rozdział o Komornickiej? Nie lubię pisaniny Kienzler, więc nie będę sięgać po tę książkę.

„Tymczasem, przyglądając się bliżej losom Nałkowskiej, pisarka jawi się jako kobieta złakniona miłości” – o rany, straszne to. Zanim zacznie się tworzyć książki, wypadałoby nauczyć się prawidłowo i sprawnie pisać po polsku. Niektórzy autorzy mają wielkie problemy z używaniem imiesłowów. Redaktorzy chyba też, skoro nie wyłapują błędów.
Użytkownik: jolekp 10.08.2016 14:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydaje się, że Zofia Nałk... | misiak297
Tak tylko na marginesie, apropo pierwszego akapitu. Nie wiem czy moja licealna klasa była pod tym względem jakaś wyjątkowa, ale akurat "Granica" uchodziła u nas za jedną z nielicznych lektur, które dało się czytać ;)
Użytkownik: Anna125 10.08.2016 19:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak tylko na marginesie, ... | jolekp
Też lubiłam "Granicę", poruszyła mnie w czasach licealnych, nawet na maturze o niej pisałam.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: