Stara dobra Agatka
Z Agathą Christie dawno randki nie miałam. Kilka miesięcy temu sięgnęłam po „Pięć małych świnek” spragniona dobrego, klasycznego kryminału (a wszak z takich Christie słynie), ale, niestety, ogromnie się rozczarowałam. Wiem, że to jest jedna z jej lepszych książek, ja jednak nie potrafiłam się z nią zaprzyjaźnić, ona mnie zwyczajnie znudziła, jak koleżanka, która do mojego życia nic nowego nie wnosi, bo wciąż przy spotkaniach rozprawia o zawodzie miłosnym sprzed lat. Zawiodłam się na autorce, posmutniałam, przejadł mi się z tego wszystkiego nawet Hercules Poirot. Ale, jak to w każdej miłości, warto dać kolejną szansę. Sięgnęłam zatem po zalegający latami na półce egzemplarz „Morderstwo odbędzie się…”, który w końcu kiedyś muszę oddać siostrze.
Jakże się ucieszyłam, gdy podczas czytania okazało się, że tym razem zagadkę rozwikła Jane Marple! Stęskniłam się już za tą specyficzną staruszką. Razem z bohaterką powrócił klimat małych mieścin pełnych plotek i ludzi, którzy wszystko wiedzą o każdym z sąsiadów, a jeśli nawet nie wiedzą, to już postarają się o to, żeby szybko się dowiedzieć. No i jesteśmy w domu! Sama pochodzę z takiej miejscowości, dlatego lektura szła szybko, lekko i przyjemnie.
W piątek 29 października 1945 roku w lokalnym piśmie „North Benham News and Chipping Cleghorn Gazette” pojawia się ogłoszenie o nietypowej treści: „Morderstwo odbędzie się w piątek, 29 października, o godz. 6.30 wieczorem, w Little Paddocks. Osobne zaproszenia nie będą rozsyłane”.[1] Kilka osób, najbliżej związanych z panią domu Little Paddocks, przekonanych o tym, że ogłoszenie jest niesmacznym sposobem zaproszenia do nietypowej zabawy, zjawia się w gościach u Letycji Blacklock niedługo przed tym, jak światła w salonie gasną, w drzwiach pojawia się napastnik z latarką i pistoletem, i rozlegają się strzały. Morderstwo odbyło się, zginął jednak… napastnik. Ten, kto strzelał.
Pisarka doskonale oddała nastrój narastającego niepokoju po wydarzeniach piątkowego wieczoru. Pojawia się atmosfera podejrzliwości, nieufności, a wreszcie na całą mieścinę pada blady strach. Wraz ze stopniowaniem wyczuwalnego napięcia bohaterów cała intryga zdaje się być skomplikowana coraz bardziej, panna Marple najwyraźniej czegoś się domyśla, my nie jesteśmy w stanie dociec, czego, a kiedy dochodzi do kolejnej zbrodni, my – czytelnicy – chcemy już galopem dobrnąć do końca powieści, dowiedzieć się w końcu, kogo należy się bać, kto się tak świetnie maskuje, kto kłamie i oszukuje, jakiż to żądny krwi wielki wilk przyoblekł się w skórę łagodnej, niepozornej owieczki?
Po tym, jak wiele lat temu zaczęłam przygodę z kryminałem, a jednym z moich przewodników po tym świecie była Agatha Christie, spotkałam się już z wieloma wielkimi nazwiskami tego gatunku. Przekonałam się, że i kryminały mogą być wielowątkowymi, rozbudowanymi powieściami, pełnymi skomplikowanych, wielowymiarowych postaci, które decydują się na dokonanie zbrodni z przyczyn innych niż strach, zazdrość, chęć zemsty czy dziedziczenia bogactw. To dlatego stara, dobra Angielka nie robi już na mnie takiego wrażenia, jak wtedy, gdy byłam w wieku licealnym. Wciąż jednak z chęcią do niej wracam, bo niezmiennie mnie zaskakuje i wciąga w swoje intrygi – od jej książek ciężko odejść do kuchni, łazienki czy uciec w sen. Postać panny Marple była też dla mnie dobrą odtrutką od ekscentryzmu i dziwactw Herculesa Poirot, które, przyznaję, lekko mi się znudziły… Wydaje mi się, że kiedyś oceniłabym „Morderstwo odbędzie się…” na 5 albo, kto wie, może nawet 6, teraz jednak mogę wystawić tej książce jedynie mocne 4. Wszystkim jednak polecam niezmiennie klasykę kryminału w wykonaniu Agatki.
A moja miłość do niej przerodziła się w wierną przyjaźń.
[1] Agata Christie, "Morderstwo odbędzie się...", tłum. Tadeusz Jan Dehnel, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2010, str. 9
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.