Dodany: 05.08.2016 23:47|Autor: miłośniczka

O miłości raz jeszcze


Powieść o miłości. Wiele takich znamy, prawda? Tyle już o Królowej Uczuć napisano: tryliardy wierszy, piosenek, książek, filmów, animacji, spektakli, esejów… A jednak jej temat wciąż zdaje się nie do końca zgłębiony, po nowe historie o niej sięgają rzesze czytelników spragnionych kolejnych dowodów na to, że ona istnieje, przydarzyć się może każdemu, wszędzie, w najmniej spodziewanym miejscu i momencie.

Paulina Butkiewicz – zwana przez przyjaciół i rodzinę Polą – po raz pierwszy naprawdę stawia na swoim, gdy wbrew woli rodziców postanawia wyjechać do Gdańska, by tam studiować architekturę. Niestety, matka i ojciec nie chcą pogodzić się z życiową decyzją córki, dla której zaplanowali już inną przyszłość: małżeństwo z synem znajomych i przejęcie ogromnego gospodarstwa. Do tego nie trzeba przecież studiowania.

Pola nie może liczyć na finansową pomoc rodziny, postanawia więc wziąć sprawy w swoje ręce i zostać jedną z najlepszych studentek, co przyniesie jej stypendium i umożliwi kontynuację edukacji. Nie jest to zatem najlepszy czas na miłość, która pochłania wszak czas i energię, tak niezbędne do zdobywania architektonicznych umiejętności. Jak jednak często bywa, wtedy, kiedy się nie chce, otrzymuje się od losu prezent – czy też kopniaka. Dla Poli takim wstrząsem emocjonalnym staje się znajomość z o kilkanaście lat starszym wykładowcą, Aleksandrem Dembskim.

Szybki rozkwit uczucia zostaje przerwany przez śmierć Aleksa. Świeżo upieczona małżonka zostaje sama z kredytem na kilkaset tysięcy i dzieckiem, które wkrótce przyjdzie na świat. A wtedy los raz jeszcze pokazuje, jak bardzo potrafi być przewrotnym. Ktoś, kto stale był blisko, proponuje dziewczynie zawarcie pewnego paktu…

Czytanie o śmierci i żałobie zawsze jest ciężkim przeżyciem; trudno chyba zachować powściągliwość uczuć i nie wyobrażać sobie w takich momentach, co zrobilibyśmy my bez naszych połówek, jak dotkliwą odczulibyśmy stratę po ich odejściu. Stawiamy sobie pytania, jak poradzilibyśmy sobie w podobnej sytuacji, na czyją moglibyśmy liczyć pomoc, czy kiedykolwiek stanęlibyśmy na nogi po takiej tragedii? Dalsza lektura skłania do kolejnych rozważań: czy powinniśmy przyjmować każdego rodzaju pomoc? Czy wolno nam zgadzać się na branie – nie dając? Czy możemy liczyć na to, że nasza miłość do kogoś zbuduje w nim miłość do nas? I co z przeznaczeniem: czy to bujda, czy fakt?

Magdalena Witkiewicz pisze przystępnym, poprawnym, prostym językiem; do kilku zdań można się co prawda przyczepić (np. wplecenie w środek narracji pierwszoosobowej jednego zdania w trzecioosobowej), niemniej jednak sądzę, że nie jest to dużą wadą powieści. To nie dzieło, po które sięga się jak po mistrzów prozy – by rozkoszować się językiem, stylem, obrazowością opisów. To rzecz o emocjach i takie ma za zadanie budzić. Co robi naprawdę skutecznie. Chociaż więc historia ta nie zapadnie mi w pamięć na lata, nie żałuję czasu spędzonego na lekturze. Cieszy mnie każda książka, która potrafi mnie poruszyć (a jestem czytelniczką wymagającą). Omawiana tu powieść rolę tę spełniła i za to autorce dziękuję.

Polecam.


[Recenzja została wcześniej opublikowana na stronie Miasta Słów]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 680
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: