Dodany: 01.03.2010 16:43|Autor: Bozena

Niewolnicy Allaha


Kiedy Naser czuł się przytłoczony pracą, rozdzierającą samotnością, tęsknotą za rodzinnym krajem, przytłoczony miejscem, gdzie rządzi barbarzyńskie prawo szariatu, otoczeniem poklepujących go chłopców i mężczyzn spragnionych bliskości, a wreszcie uporczywym widokiem „czarno-białego filmu”[1], czyli oddzielanych od siebie na każdym kroku kobiet w czarnych abajach[2] i mężczyzn w białych subach[3], wtedy wsiadał do autobusu i jechał do Corniche. Tam wchodził na skałkę nad brzegiem morza i na chwilę odnajdywał wytchnienie, pokrzepienie do dalszego życia. Mimo udręk i zastraszenia, mimo wszystko, mimo poczucia niezawinionego „splamienia”, wizji i pogodzenia z najsurowszą karą - chciał żyć. W takich momentach, już w samotności na skałce, wyobrażał sobie, że Morze Czerwone i wiatr poniosą jego rozedrgane myśli na przeciwległy kontynent, hen. Że one dotrą do matki. A ta - w odpowiedzi wesprze go, może i przytuli. Czy tęskniła za nim i jego bratem? Czy żyła? Tego nie wiedział. W wspomnieniu wciąż była ładna i czuła, ale jednocześnie - stanowcza co do powziętej decyzji powierzenia swych synów opiece przemytników; w Erytrei trwała wojna, nikt, a zwłaszcza dzieci, nie mógł bezpiecznie tam żyć. A kochać je – to je chronić. Lecz jaki los sposobił dla nich Sudan?

Naser miał wówczas dziesięć lat. Teraz dwadzieścia. Za sobą bolesne doświadczenia, w sobie pragnienie ucieczki na wolność z ukochaną i pragnienie życia jak człowiek. Albowiem człowiek nie rodzi się po to, by każdego dnia sprzeniewierzać się własnej naturze pod przymusem, funkcjonować tak jak on. Tutaj, gdzie mieszkał - daleko od Sudanu - za samo pokochanie kobiety przed ślubem, nie mówiąc o listach czy zbliżeniu się do niej, groziła publiczna kara chłosty, trwałe okaleczenie, nawet śmierć.

Na skałce rozmyślał, wpatrywał się w fale, w horyzont... w lutnię i saudyjskiego śpiewaka, który pewnego dnia przestał śpiewać, zamilkł na dobre, „jakby niezliczone kazania w niezliczonych meczetach Dżiddy dosięgły go wreszcie, przekonując ostatecznie, że czeka go potępienie za życia i po śmierci, że mężczyzna, który tak jak on marnuje czas na wspominanie kobiety, zasługuje tylko na to, aby dzielić piekło z najgorszymi zbrodniarzami. Że mylił się, gdy śpiewał, że w niebie jest miejsce dla kochanków. Że on i jego wytęskniona nie spotkają się już nigdy”[4].

Dżidda: okrutna pułapka. Czarno-biała.

Różowa.

Habibati[5] Nasera w czerni cała - z zasłoniętą twarzą, jak inne kobiety - odróżniała się tylko tym, że nosiła - jako znak rozpoznawczy dla swego uwielbianego chłopca - różowe obuwie. Długo spoglądał on na jej stopy, nim ujrzał w końcu oblicze. Jakże silne jest pragnienie człowieka, by być kochanym, móc kochać, skoro już samo wyobrażenie stóp kryjących się w obuwiu, wyobrażenie ciała pod tkaniną, i wreszcie duszy, której wyraz dawały słowa kaligrafowane na owianych zapachami karteczkach, wyzwoliły w chłopcu projekcje, potem najczulsze myśli, wzruszenia, troskę. Miłość rzeczywistą, taką - „po grób” ;-).

Co kryło się pod abają: zachwyt czy rozczarowanie? Dla Nasera to była Fiora, a to znaczy - kwiat.

Posłańcem ich wzajemnej miłości przez pewien czas, choć o tym nie wiedział, był niewidomy imam; za dnia i w nocy wspierany przez policję religijną – „stróżów moralności”. Kazania jego, kilkakrotnie w ciągu dnia, targały miastem, słowa przez megafon w meczecie docierały do wszystkich, także i do tych będących poza nim, dudniły; a echo tych słów powtarzały ulice:

„O, synowie, o niewolnicy Allaha, jak długo jeszcze będziecie odwracać się plecami do najwyższego. [...] Czemu z takim uporem trwacie w swoich grzechach (...)? Piętrzą się wasze występki, zalegają na sercu Allaha jak najwyższe szczyty górskie. Wasze serca czernieją od brudu codziennych nieprawości i braknie w nich miejsca dla jego chwały, wasze oczy ślepną w pogoni za prostacką rozrywką, stopy zbaczają z prostej ścieżki, a uszy głuchną na głos Allaha i słowa, które przynosi jego posłaniec. [...] O, niewolnicy Allaha, wasze ciała podarte będą na strzępy, serca wyrwane z piersi, kości spalone płomieniem w proch się obrócą. Bo on jest grozą. On jest pomstą i on jest krzywdą. On jest mocą. Strzeżcie się jego srogich kar, kiedy odwróci ziemię do góry nogami i wytrząśnie grzeszników, jednego po drugim, prosto w czeluść piekielną”[6].

„Miłość i jej następstwa” jest debiutem, wycinkiem sfabularyzowanej autobiografii autora, bo Sulaiman Addonia opisuje swoje przeżycia w roku 1989 w Arabii Saudyjskiej. Prostota fabuły, niewyszukany styl, szczerość wypowiedzi (chociaż niekiedy brzmiących patetycznie), nieliczne postaci, ograniczone terytorium, gdzie rozgrywają się barbarzyńskie, ale i wzruszające zdarzenia sprawiają, że ponad trzysta stron tekstu czyta się w jeden wieczór. A treść pamięta przez wszystkie.

Skojarzeniowe refleksje po lekturze - związane z rozmaitymi religiami, kulturami i ich konsekwencjami, myśl o próbie dotarcia szaritu do Europy, i z tym wszystkim, o czym książka traktuje: z marzeniami, brakiem marzeń, miłością i miłosierdziem, zazdrością, chciwością, korupcją, winą i karą, bezradnością, przyjaźnią prawdziwą i fałszywą, zdradą i poświęceniem, pokorą i brakiem pokory, obłudą, wielkodusznością, prawem moralnym, nieprawością, bestialstwem, pięknem i brzydotą, zakazami, nakazami, ofiarą i katem, dosłownym i przenośnym więzieniem, władzą, wolnością... odczuwanym bólem, zadawaniem bólu – są, doprawdy, na raz nie do wypowiedzenia.

Ale zastanowić się można głośno nad jednym, z innej strony: co takiego jest w nas, że niemożliwy do odwrócenia tragiczny los jednostek potrafi poruszyć nas bardziej aniżeli nie mniej tragiczny los tłumu? Co powoduje, że tak po prostu jest?

Na podobieństwo ziarna:

„Gdy się pójdzie na pole i zerwie jeden kłos zboża, i rozgniecie się go w palcach, i powącha, i zdmuchnie otręby, i rozgryzie jedno ziarnko, to czuje się każdy poranek, który wschodził nad tym polem, czuje się każdy deszcz, który go skropił, ten zapach, to złoto na dłoni, wszystko to przywodzi tyle emocji. Czasem nie można się powstrzymać i trzeba uklęknąć wśród tego zboża, i wziąć garść ziemi, i przytknąć do ust. Ale kiedy staniemy na skraju tego pola i popatrzymy na kombajn, który ścina, młóci, oddziela plewy i wysypuje ziarno na przyczepę, to nie doznamy milion razy tego samego uczucia, nie poczujemy milion razy tego słońca i milion razy tego zapachu, nie upadniemy milion razy na kolana. Będziemy stali i patrzyli beznamiętnie, bez grama tego wzruszenia, które daje jeden rozkruszony w palcach kłos albo dwa”[7].



---
[1] Sulaiman Addonia, „Miłość i jej następstwa”, przeł. Michał Juszkiewicz, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2009, s. 14.
[2] Abaja (arab.) - zasłona: obszerna peleryna czarnego koloru, noszona przez kobiety w Arabii Saudyjskiej.
[3] Saub (arab.) – jednoczęściowa szata z długim rękawem, sięgająca kostek.
[4] Sulaiman Addonia, op. cit., s. 183.
[5] Habibati (arab.) – ukochana.
[6] Sulaiman Addonia, op. cit., s. 104.
[7] Marek Soból, „Mojry”, wyd. WAB, Warszawa 2005, s. 38.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3239
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: Mantra 29.04.2010 20:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedy Naser czuł się przy... | Bozena
To nie jest prawda, że autor opisuje swoje sfabularyzowane wspomnienia. Owszem, elementy jego prozy pokrywają się z jego życiem, ale nie jest to opowieść o nim, co podkreśla w wywiadach i na swojej stronie... W każdym razie - nie odpowiada jednoznacznie na to pytanie ;)
Użytkownik: Bozena 30.04.2010 21:37 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie jest prawda, że au... | Mantra
Dziękuję Ci za tę uwagę, choć nie bardzo wiem jak ją rozumieć:

1/ Napisałaś:

„... ale nie jest to opowieść o nim, co podkreśla w wywiadach i na swojej stronie... W każdym razie - nie odpowiada jednoznacznie na to pytanie.”

A więc o tym, że nie jest to opowieść o nim - autor

- „podkreśla w wywiadach i na swojej stronie”
- „w każdym razie nie odpowiada jednoznacznie na to pytanie”

W takim ujęciu, doprawdy, nie wiem co powinnam z tej wypowiedzi wybrać pod rozwagę: „podkreśla” czy „nie odpowiada jednoznacznie”.
---
2/ Co do wcześniejszych Twych kategorycznych słów: „To nie jest prawda...” ze szczupłym i wątpliwym ich uzasadnieniem (punkt 1.) powiem, że prawdy obiektywnej ani Ty, ani ja nie znam, i moje niżej uzasadnienie może innym wątpliwe wydać się; o prawdę zawsze trudno. A informację o samym twórcy dzieła przyjęłam z okładki recenzowanej przeze mnie książki, i własnymi słowami napisałam tak: ...jest debiutem, wycinkiem sfabularyzowanej autobiografii autora.

W moim odbiorze sfabularyzowanym wycinkiem (pobyt w Arabii Saudyjskiej), ale i ogólnie osobiste koleje życia autora, jego droga w wielu punktach znaczeniowo zbieżne są z losem, z drogą Nasera z utworu; temu faktowi wprost nie można zaprzeczyć: miejsce urodzenia, wojna w Erytrei, Sudan, Arabia Saudyjska, a konkretnie Dżidda... I na pewno elementy autobiograficzne zewnętrzne i wewnętrzne – niekiedy zaledwie przejawy prawdy, dowolność jest niewykluczona - wpisują się w sfabularyzowaną konstrukcję formy powieściowej wypływając z zamysłu. A powieść, jak wiemy, dopuszcza o wiele bogatszy zakres instrumentów twórczych (w tym fikcję) niż czysta autobiografia (zresztą prawdziwie czystej autobiografii nigdy nie ma); rzecz tutaj idzie, jak dla mnie, bardziej o rusztowanie, i w moim rozumieniu faktograficzna wartość książki - z odchyleniami, naturalnie, nie do uniknięcia - tutaj się zasadza, podczas gdy nie mówię - że to wielkie dzieło. Ja nie mam wątpliwości - tak przejrzyste są współbrzmiące tony - że oto autor oplata owo rusztowanie (wplata w sens) motywy ze swego przeszłego życia. Wartość przekazu, a nawet jego siła wypływa w moim przekonaniu nie skąd indziej – a właśnie ze źródła bezpośredniego uczestnictwa (mniej lub więcej) choćby w niektórych z opisanych zdarzeń. Opisanych wedle reguł należnych kompozycji powieściowej, wypływa też z osobistych obserwacji rozmaitych miejsc, zjawisk, ludzi... i związanych z tym przeżyć.











Użytkownik: Mantra 20.09.2010 11:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję Ci za tę uwagę, ... | Bozena
Faktycznie napisałam bez sensu. Ujęłaś to w taki sposób że się zgadzam. Nie wiem co mi nie pasowało wcześniej :)
Użytkownik: Bozena 21.09.2010 03:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Faktycznie napisałam bez ... | Mantra
:-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: