Dodany: 27.07.2016 22:26|Autor: adas

Czytatnik: nauka czytania

1 osoba poleca ten tekst.

Małecki "Dygot", Oates "Przeklęci"


Gdyby spotkało mnie jakieś cudaczne zawirowanie czasu i miałbym okazję przeczytać Dygot (Małecki Jakub [pisarz]) w roku 2009, może nawet 2011, to pewnie byłbym zachwycony, i raczej nie ustrzegłbym się przed pokusą podzielenia się entuzjazmem tutaj, ale niestety mamy rok 2016, powieść jest z 2015 i choć istnieje ryzyko, że zanim skończę ten akapit zostanę zasłużonym numerologiem, to muszę ogłosić: w tej chwili "Dygot" już nie robi wielkiego wrażenia.

Już, bo - wydaje mi się - rynek jest nasycony. "Dygot" to bardzo zgrabnie pomyślana i tylko trochę gorzej napisana saga rodzinna, solidna w przedstawianiu historii małej i Dużej, przy tym nie nadmiernie mentorska, momentami lekko eksperymentująca, tak w warstwie fabularnej - realizm magiczny to może nie jest, ale pewne elementy niesamowitości się pojawiają - jak i językowej. Nie jest to wielka literatura, ale bardzo sprawnie poprowadzona opowieść, może nawet zbyt sprawnie, bo trochę przypomina nurt, zwłaszcza anglojęzycznych, dobrych i nudnawych powieści, w których wszystko jest aż zbyt bardzo na swoim miejscu.

Podstawowym problemem, w moim przynajmniej odczuciu, jest jednak, powtórzę... tylko jakiego słowa użyć?, bo wtórność to jednak zbyt ciężkie oskarżenie... może tak: naprawdę nie ma świeżości. Jak z dekadę temu brakowało prozatorskich książek opisujących polski XX wiek od nowa, z perspektywy jednej rodziny czy społeczności, w miarę realistycznie ukazujących przemiany społeczne i kulturowe (a nie tylko Wielkie i/lub Straszne Wydarzenia) takie jak migracja ze wsi do miast, nie uciekających przy tym od zabaw językiem, tak teraz zrobiło się tego... zbyt dużo? Ech, ledwie chwaliłem ten nowy nurt w prozie, a już narzekam.

W "Dygocie" jest w sumie zaskakująco dużo zapadających w pamięć scenek i wydarzeń, można polubić bohaterów, ale efekt końcowy na mnie nie bardzo działa.

Przepraszam.

Coraz mniej wiem co myśleć o Joyce Carol Oates. I nie wiem czy powinienem w ogóle coś myśleć, bo ze strasznie obszernej twórczości znam ledwie trzy książki, dwa zbiory opowiadań (nie mam pewności, czy oryginalne, w każdym razie jeden wydany u nas z 25 lat temu, drugi z tych nowszych; lepiej pamiętam atmosferę starszego, ten drugi po mnie spłynął) i teraz nową powieść.

O ile Przeklęci (Oates Joyce Carol (pseud. Smith Rosamond)) są powieścią. Książka liczy 530 stron dość niewielkiego druku i jest pastiszem? apokryfem? pracy naukowej czy może kroniki historycznej. Narrator oprowadza nas po wydarzeniach z lat 1905-1906, kiedy to pewne spokojne miasteczko nawiedza, zdaje się, sam szatan albo przynajmniej potwór z bagien.

Napisałem spokojne miasteczko? Och! Zapomniałem podać jego nazwę, jak mogłem? Princeton, słynne ze swego uniwersytetu i, jak możemy się dowiedzieć właśnie z "Przeklętych", miejscowość o sporym potencjale mitologicznym dla młodej amerykańskiej demok..., no właśnie, czy ...racji? Bo też Oates rysuje dość ponury obraz ówczesnej Ameryki, jako miejsca zaściankowego i zarazem obłąkańczo pewnego swej dziejowej misji. Tak naprawdę bohaterem trudnej formalnie do zakwalifikowania książki Oates jest hipokryzja, rozziew między tym co mówione, deklarowane, czy nawet uczone, a realnym, między wyobrażonym, a rzeczywistością. Bo choć można by odczytywać "Przeklętych" wręcz dialektycznie, jako zapis rywalizacji dwóch klas, uprzywilejowanej z upośledzoną społecznie (u Oates to Murzyni, kobiety czy najnowsi imigranci z transatlantyków), ale jednak byłoby to zbyt wielkie uproszczenie. Nie po to wśród bohaterów mamy dwóch prezydentów USA i trzech znaczących pisarzy, by rezygnować z intelektualnych aspiracji (i inspiracji). Ba, pojawia się też sporo humoru, choć trzeba przyznać - dość wisielczego.

Jest to jednak utwór tyleż satysfakcjonujący, co męczący. Dziwaczny w pierwszym - i jeszcze długo potem - kontakcie. Niech świadczy o tym to, że moja skala ocen zaczynała się od słabej czwórki, teraz jest piątka i nie wiem, czy na tym się zatrzyma.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 969
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: Rbit 16.08.2017 11:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdyby spotkało mnie jakie... | adas
" Jak z dekadę temu brakowało prozatorskich książek opisujących polski XX wiek od nowa (...), tak teraz zrobiło się tego... zbyt dużo?"

Proszę o przykłady, polecasz coś szczególnie?
Użytkownik: adas 16.08.2017 13:43 napisał(a):
Odpowiedź na: " Jak z dekadę temu brako... | Rbit
Szopka (Papużanka Zośka) językowo znakomite
Chochoły (Szostak Wit (właśc. Kot Dobrosław)) polska próba powieści totalnej? Dwa pozostałe tomy "trylogii" jednak słabsze.

Twardoch jest obgadany na szereg sposobów, ale momentami jest dobry, znakomity w opisie wojny. Jest też sporo książek z "wielką wojenną tajemnicą" jako spoiwem fabuły, ale dla mnie one są wtórne i często pisane dobrymi chęciami. Tu lubię Niebko (Helbig Brygida (Helbig Brigitta, Helbig-Mischewski Brygida)) z silnymi wątkiem rodzinnym, raczej niezmyślonym.
Użytkownik: adas 16.08.2017 13:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Szopka językowo znakomite... | adas
A i jednak warto się przyjrzeć bliżej Orbitowskiemu. Trochę go lekceważyłem jako efekt autopromocji, ale on ma sporo do powiedzenia jak się odsieje słabsze fragmenty. Tu sam jednak dopiero się rozglądam.
Użytkownik: Rbit 16.08.2017 13:51 napisał(a):
Odpowiedź na: A i jednak warto się przy... | adas
Orbitowski/Szostak/Twardoch za mną. Najlepsze Chochoły i fragmenty Szczęśliwej Ziemi

Za pozostałe namiary dzięki.

Próbowałem też:
Jolanta (Chutnik Sylwia)
Podkrzywdzie (Muszyński Andrzej)
Jetlag (Wiśniewski Michał Radomił (Wiśniewski Michał R.))
ale to nie to...

Użytkownik: adas 16.08.2017 14:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Orbitowski/Szostak/Twardo... | Rbit
Nie znam akurat tych książek. "Podkrzywdziu" muszę dać szansę, bo podobała mi się, znowu, językowo "Miedza", ale recenzje są albo bardzo na och i ach albo oskarżające o grafomanię. Chutnik to mi się właśnie wpisała bodaj "Kieszonkowym atlasem" w niby dobrą literaturę, ale pisaną za bardzo pod tezę. MRW to kojarzę z pozapisarskiej, hmm, działalności, próbowałem rozdział (rozdzialik) Jetlagu i nie chwyciło. Może kiedyś.

Ten Orbitowski to mi się wspomniał, bo przypadkiem - prezent - trafiłem na "Nadchodzi" i zwłaszcza tytułowe opowiadanie bardzo dobre, choć w końcówce naplątał niemożebnie i niepotrzebnie. Nie wiem, to potężny facet, to może redaktorzy się go boją, bo "Inna dusza" też by była lepsza skrócona o 50, a nawet 100 stron. Ale opis lat 90. dla mnie drugi najlepszy w naszej literaturze, po "Barbarze Radziwiłłównie z Jaworzna-Szczakowej", choć kompletnie inny.

Szostak się imho trochę ostatnio marnuje, a Twardoch niestety nie jest gotowym pisarzem.
Użytkownik: Rbit 16.08.2017 14:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie znam akurat tych ksią... | adas
Muszyński wydał niedawno, podobno niezły "Fajrant"

Orbitowski napisał coś nowego, chwalił się na Instagramie - zapewne niedługo wyjdzie.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: