Dodany: 28.02.2010 13:50|Autor: Nikoletta

Książka: Zmierzch
Meyer Stephenie

1 osoba poleca ten tekst.

Kiczowata historyjka czy romans na miarę XXI wieku?


Wciąż natykając się na wzmianki zarówno o książce autorstwa Stephenie Meyer, jak i o filmie „Zmierzch” oraz słysząc wiele sprzecznych opinii, postanowiłam sama przyjrzeć się kolejnemu zjawisku określonemu wspaniałym mianem bestsellera.

Historia jest bardzo prosta, lecz ma w sobie potencjał, który dostrzegli choćby twórcy filmu. Zwyczajna, wydawałoby się, nastolatka, Isabella Swan przeprowadza się do ojca mieszkającego w małym, pochmurnym miasteczku. Poznaje tam Edwarda Cullena – trzymającego się zawsze na uboczu, niesamowicie przystojnego, tajemniczego chłopaka. Wiadomo – szykuje się typowy romansik osadzony w realiach amerykańskiej „high school”. Banalne? Tylko trochę, gdyż obiekt zainteresowania Belli okazuje się… wampirem! Czy, a jeśli w ogóle, to jakie niebezpieczeństwa grożą młodej bohaterce, dowiedzieć się możemy, czytając książkę lub oglądając film.

Książka, pisana z punktu widzenia głównej bohaterki, przeraża. Nie jest to, niestety, strach spowodowany obecnością zabójczych postaci rodem z legend, lecz okropnym, ubogim, pełnym oklepanych zwrotów i błędów (nie tylko literówek) językiem. Nastolatka, która lubi czytać, powinna umieć wypowiadać się choć odrobinę lepiej. Nie wspominając o autorce książek dla młodzieży lub tłumaczce*… Oryginału niestety nie znam – wypada mieć nadzieję, że pod tym względem jest o wiele lepszy. Trudno, widząc po raz kolejny epitet „szelmowski uśmiech”, traktować bohaterkę czy autorkę poważnie. Niektórych czytelników razić może przesycenie powieści egzaltacją godną Ani z Zielonego Wzgórza. Uważam jednak, że akurat to należy wybaczyć. Jak inaczej mogłaby postrzegać i wyrażać świat nastoletnia dziewczyna zaczytująca się utworami Jane Austen? Wręcz dodaje jej to pewnego uroku.

Trudno także nie odnieść wrażenia, iż wydawca, pisząc na okładce*, że utwór jest mieszanką romansu i horroru, „nieco” przesadził. Wątek miłosny wysuwa się zdecydowanie na plan pierwszy (co, wg mnie, nie jest wadą, a zaletą). Większość książki to rozterki Belli, próby dotarcia do prawdy o Edwardzie i idylliczne obrazki ich spotkań. Miłośnicy horrorów raczej nie znajdą dla siebie nic w tej powieści. Napięcie i niebezpieczeństwo pojawiają się dopiero pod koniec całej historii i zostają szybko (acz nie bez pewnych komplikacji działających zdecydowanie na korzyść utworu) zażegnane. Ogromnym atutem jest scena walki Belli i Cullenów z Jamesem. Osadzenie jej w pełnej luster sali do tańca przynosi rewelacyjny, wręcz filmowy (o czym wspomniał sam napastnik) efekt.

Napięcie buduje też wątek „wegetarianizmu” rodziny Edwarda. Dzięki temu konstrukcja bohaterów-wampirów staje się naprawdę ciekawa. Miłość okazuje się nie taka znów prosta – wymaga od bohatera ogromnej siły i determinacji, trzeba się dla niej zmierzyć z własną naturą. Przy dość skomplikowanej osobowości Edwarda (trzeba też pamiętać o oryginalnych relacjach w jego rodzinie), kreacja Belli może się wydawać nieco sztampowa. Ma jednak w sobie tyle uroku, że nietrudno ją polubić. Podobać może się zwłaszcza jej opiekuńczy stosunek do nieco niezrównoważonej matki i samotnego ojca. Zwyczajność, niezdarność i kompleksy głównej bohaterki sprawiają, że każda czytelniczka-nastolatka może się z nią utożsamiać. Bez tego książka na pewno nie odniosłaby tak ogromnego sukcesu (i, oczywiście, bez całej kampanii reklamowej – ale to już osobna kwestia). Poza tym, jak na dobrą młodzieżową literaturę rozrywkową przystało – po prostu wciąga. Powieść czyta się szybko i bez cienia zmęczenia. Odpręża, momentami naprawdę rozśmiesza.

Podsumowując: książka warta jest przeczytania, choćby ze względu na relaksujący charakter i odrobinę wiary w istnienie romantyzmu, którą z sobą niesie. Jest może nieco przesłodzona, ale przecież w codziennym świecie potrzebujemy czasem właśnie odrobiny takiej słodyczy – pięknej historii z happy endem. Trzeba tylko zapomnieć o warstwie językowej i przyjąć samą treść.

„Zmierzch” polecić można nie tylko nastolatkom czekającym na nieistniejącego „księcia z bajki”, ale też całkiem dojrzałym kobietom (w końcu, w której nie kryje się marzenie o ideale?), chłopakom i mężczyznom. Może po lekturze coś w nich zostanie z Edwarda, ku radości całej płci pięknej?



---
* Stephenie Meyer, "Zmierzch", tłum. Joanna Urban, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2007.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2570
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: