Dodany: 24.07.2016 17:02|Autor: KasiaKatarzyna44

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Paryski ekspres
Simenon Georges

1 osoba poleca ten tekst.

„Paryski ekspres”


Georges Simenon zawsze kojarzył mi się z kryminałami z komisarzem paryskiej policji Jules’em Maigretem w roli głównej. Szczerze mówiąc, do momentu dość przypadkowego zetknięcia się z „Paryskim ekspresem” nie miałam pojęcia, że słynny belgijski autor pisał również powieści psychologiczno-obyczajowe, przedstawiając w nich dramatyczne historie zwykłych ludzi, których do przestępstwa popchnęły nieprzychylne otoczenie, problemy lub nuda. Na przykładzie „Paryskiego ekspresu” widać, że w tekstach tego typu Simenon nie oddalał się za bardzo od poetyki powieści kryminalnej, której zawdzięczał swą międzynarodową sławę. Są tu zatem morderstwo i jego usiłowanie, prowadzący śledztwo komisarz, przesłuchania świadków i, co najważniejsze, morderca. Warto jednak zauważyć, że podczas lektury nie towarzyszy nam pytanie: kto zabił?, lecz raczej: dlaczego zabił? Skąd w typowym mieszczaninie, wzorowym pracowniku, mężu i ojcu takie pokłady agresji, skąd perwersyjne pragnienie, by zabawić się z policją w kotka i myszkę, by udowodnić światu swój spryt? Te pytania to zaledwie wierzchołek góry lodowej.

Kees Popinga jest niczym niewyróżniającym się wzorowym obywatelem Groningen, który mógłby stać się przykładem dla wielu młodych ludzi. Dość zamożny (stać go na willę i spełnianie zachcianek dzieci), dobrze wykształcony (biegle włada czterema językami), ojciec dwojga dzieci, żonaty z „mamusią”, jak pieszczotliwie mówi o swej małżonce. Sumienny pracownik w firmie Juliusa de Costera, który stopniowo pogrąża się w codziennej rutynie. W jego życiu nie ma miejsca na żadne szaleństwa: zdrady, alkohol czy inne używki stanowią atrakcje, o których poczciwy Kees nawet nie marzy. Jeśli już ma zaszaleć, to wyłącznie z kolegami z klubu szachowego. Nic bowiem nie sprawia mu większej przyjemności niż partyjka szachów w doborowym towarzystwie i pudełko cygar. Wszystko to jednak się kończy w momencie, gdy Popinga dowiaduje się, że firma de Costera znajduje się na skraju bankructwa. Utrata pracy – wbrew temu, co można by podejrzewać – wcale go nie załamuje. Jest wstrząśnięty, to prawda, ale spostrzega, że właśnie nadarzyła się znakomita okazja do porzucenia dotychczasowego, nudnego życia, by stać się kimś zupełnie innym. Z dnia na dzień opuszcza więc rodzinę i wsiada do pociągu do Amsterdamu, gdzie chce się spotkać z kochanką de Costera. Piękna Pamela wyśmiewa go jednak, czym doprowadza mężczyznę do szału. W przypływie złości Kees dusi ją ręcznikiem, choć po fakcie zarzeka się, że nie zrobił tego specjalnie. Widać użył za dużo siły. Potem jak gdyby nigdy nic jedzie do Paryża. W stolicy Francji podejmuje grę z tajemniczym komisarzem Lucasem, który ma za zadanie doprowadzić go przed oblicze sprawiedliwości. Przekonany o swym sprycie Popinga nie dopuszcza do siebie myśli, że policja mogłaby wpaść na jego trop. Obsesyjnie kupuje gazety z artykułami na temat „zboczeńca z Amsterdamu” (taki przydomek nadała mu prasa), pytając o drogę, zawsze wybiera policjantów, pisze do gazet listy, w których kpi z pracy organów ścigania, niekompetencji dziennikarzy i hipokryzji środowiska mieszczańskiego. Czuje się niezwyciężony i bezkarny. I nic dziwnego, bo graczem jest wybornym. Jak długo jednak uda mu się wodzić policję za nos? Czy uzna swój przestępczy czyn za błąd i poniesie za niego karę, czy też wpadnie w spiralę zbrodni i kłamstwa, z której nie będzie w stanie się wydostać?

O fabule nie powiem nic więcej. Jeśli historia Keesa Was zaciekawiła, sięgnijcie po „Paryski ekspres”. Chciałabym natomiast zwrócić uwagę na kilka elementów, które uważam za niekwestionowane zalety tej powieści. Na uznanie bez wątpienia zasługuje jej nastrój. Akcja przeważnie rozgrywa się w Paryżu, nocą lub późnym wieczorem. Uciekający przed policją Popinga krąży po mieście, szukając bezpiecznego schronienia, w którym mógłby przenocować. Nie zawsze stać go na luksus pięciogwiazdkowego hotelu, częściej musi się decydować na podrzędne hoteliki lub ponure mieszkania. Nie potrafi zasnąć w samotności, więc zazwyczaj zaprasza do siebie jakąś prostytutkę. Z konieczności zdarza mu się również przebywać w towarzystwie złodziei i krętaczy. Trzeba przyznać, że Simenonowi doskonale udało się uchwycić i zaprezentować mroczne zakamarki Paryża, dziś uznawanego za miasto miłości.

Drugi atut, w moim odczuciu, to narracja. Przywykłam do prozy psychologicznej, w której prowadzona jest z punktu widzenia głównego bohatera. Dlatego właśnie byłam nieco zaskoczona i chyba rozczarowana, kiedy zobaczyłam, że Simenon zdecydował się na narrację trzecioosobową zamiast pierwszoosobowej. Szybko się jednak okazało, że „Paryski ekspres” nie jest klasyczną powieścią psychologiczną, a wybrany przez autora rodzaj narracji to strzał w dziesiątkę. Nie dość, że trzecioosobowy, zdystansowany i nieco ironiczny narrator dopuszcza nas do myśli Keesa Popingi, zaspokajając naszą ciekawość, to jeszcze prowadzi opowieść w tak niezwykły sposób, że czyta się ją z największą przyjemnością. Sporo sympatii wzbudza również główny bohater, który swoim irracjonalnym zachowaniem, przemyśleniami lub zapiskami w notesie niejednokrotnie wywołuje nasz śmiech.

Zalety „Paryskiego ekspresu” można by pewnie mnożyć. Na koniec mogę Was tylko zachęcić do zainteresowania się tą książką. Ja sama po pierwszym spotkaniu z Simenonem zapewne przyjrzę się bliżej jego twórczości. Można w niej znaleźć istne perełki.

Serdecznie polecam!


[Recenzję opublikowałam również na portalu Lubimy Czytać oraz na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1048
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: