Dodany: 18.07.2016 19:24|Autor: jml2000

Siła reklamy


Ze zdumieniem patrzę na recenzje pełne zachwytów i zastanawiam się – czy ja czytałam jakąś inną książkę? Osobiście uważam, że „Małe życie” to nie tylko nie arcydzieło, ale powieść zwyczajnie zła. Ponieważ o wszelkich jej zaletach można przeczytać w pochlebnych recenzjach, skupię się na wadach, które moim zdaniem dyskwalifikują ją jako pozycję z aspiracjami do wyższej półki:

1. Początkowo uwaga narratora koncentruje się na kilku postaciach. Nastawiło mnie to bardzo pozytywnie, bo spodziewałam się paru przeplatających się opowieści o dojrzewaniu. Błąd – pomysł ten został zarzucony przez autorkę i przez następne 2/3 powieści dostajemy historię tylko dwóch bohaterów, która to historia jest...
2. ...łzawa, ckliwa, pełna cierpienia i gehenny. Owszem, płakałam podczas lektury, ale jednocześnie czułam irytację, bo, na Boga, nie jest trudno doprowadzić czytelnika do łez. Dużo trudniej jest napisać o tragedii oszczędnie, bez epatowania bólem, tak, żeby z nerwów obgryzał paznokcie, a nie ryczał jak bóbr. I to ciągłe samobiczowanie bohaterów. W końcu miałam dość.
3. Nagromadzenie koszmarnych przeżyć głównego bohatera w którymś momencie wywołało u mnie głupi chichot i myśl: „Szkoda, że go jeszcze krokodyl nie zjadł, jak w pewnym serialu z lat 80.”. A chyba nie o takie reakcje chodziło autorce. Im więcej dramatów, tym mniejsze uwrażliwienie czytelnika: „Znowu się tnie? A, nic mnie to nie obchodzi, nudy”.
4. W całej książce jest dosłownie JEDNA postać zbliżona do prawdziwego człowieka z jego wachlarzem dobrych i złych cech. Niestety, pojawia się sporadycznie. Wszyscy pozostali są albo nieskalanymi kandydatami na świętych, albo sadystycznymi potworami. Nic pomiędzy. Porażka.
5. Kolejna sprawa z bohaterami. Czy naprawdę mężczyźni muszą przemawiać do siebie tekstami z harlequinów? Jeszcze chyba w życiu nie dostałam takiej dawki cukru. To odbiera im wszelką wiarygodność. O kobietach się nie wypowiadam, bo ich w „Małym życiu” po prostu nie ma.
6. Dłużyyyznyyy... Po co 800 stron? Dlaczego to jest takie długie? Ostatnia ćwiartka już mnie tak wymęczyła, że czytałam jak najwięcej i najczęściej, żeby mieć tę powieść za sobą.

Reasumując – to nie jest dramat, tylko przydługawy i przesłodzony melodramat. Nie dajcie się nabrać machinie reklamowej, bo szkoda pieniędzy. Jeśli już musicie przeczytać, wypożyczcie tę książkę z biblioteki, a za 40 zł kupcie coś lepszego :).

I bonus na sam koniec. Tak, zrobiłam to. Policzyłam wszystkie „przepraszam” w tekście. 154 razy. To ja przepraszam :).


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 17907
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 62
Użytkownik: jolekp 18.07.2016 21:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Ze zdumieniem patrzę na r... | jml2000
Jako osoba, która "Małe życie" oceniła na 6 i już ma główny zarys całkiem pochlebnej recenzji, muszę ci przyznać, że masz absolutną rację we wszystkim co piszesz (a dodałabym jeszcze parę własnych uwag). Tylko problem jest w tym, że ja mam te wszystkie wady całkowicie gdzieś, bo nie odbieram tej książki jako zgrabnej fabuły ze świetnie wykreowanymi bohaterami, a bardziej poprzez emocje, które we mnie wzbudziła i przez to, że odnalazłam w niej mnóstwo z siebie. Moje doświadczenia życiowe sprawiały, że bardzo głęboko utożsamiałam się z głównym bohaterem (nie mam oczywiście aż takich traum za sobą, ale sposób myślenia o sobie i patrzenia na świat mamy w dużej mierze ten sam) i otwierały mi się moje stare rany, przez parę dni nie mogłam normalnie spać, bo wracały do mnie wspomnienia, których nie mogę rozgrzebywać i generalnie parę dni chodziłam jak chora, bo tak mnie to wszystko emocjonalnie przeczochrało. Jestem pewna, że o tej książce nie zapomnę i pewnie jeszcze nieraz do niej wrócę (dlatego kupiłam sobie wersję papierową, mimo że wcześniej nabyłam już ebook :D).

PS. Ja zamierzam policzyć wszystkie "och, Jude", pojawiają się chyba w każdym dialogu :).

Pozdrawiam :)
Użytkownik: jml2000 19.07.2016 03:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Jako osoba, która "Małe ż... | jolekp
Oczywiście rozumiem twój punkt widzenia :) Ja akurat zbytniej emocjonalności w książkach nie lubię, uważam, że autorka przekroczyła granicę przerysowania w zbyt wielu aspektach.
PS. Policz jeszcze "wybacz mi" ;)
Też pozdrawiam :)
Użytkownik: Marylek 18.07.2016 22:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Ze zdumieniem patrzę na r... | jml2000
W książkach fajne jest to, że ilu czytelników, tyle interpretacji, że tę samą każdy odbiera inaczej.

Jednak ad. 3:
Życie pisze takie scenariusze, które żadnemu pisarzowi ni scenarzyście nie przyszłyby do głowy.
Użytkownik: jml2000 19.07.2016 03:58 napisał(a):
Odpowiedź na: W książkach fajne jest to... | Marylek
To prawda. Ale moim zdaniem można było napisać o tym nieco oszczędniej. To tak jak w horrorach - najbardziej boimy się tych, w których nie została pokazana fizyczność potwora. Najlepsze filmy i książki to takie, w których coś pozostaje niedopowiedziane. Oczywiście to tylko moje zdanie :)
Użytkownik: misiak297 18.07.2016 23:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Ze zdumieniem patrzę na r... | jml2000
Ile czytelników tyle opinii, natomiast nie uważam, że "Małe życie" to - przy wszystkich swoich wadach - zła książka. Oczywiście masz trochę racji, natomiast z czym bym polemizował:

Nie zgodzę się z tym, że nie jest trudno doprowadzić czytelnika do łez. Osobiście znam wielu autorów, którzy chcieliby tego dokonać, a np. ze mną się to nie udało. Yanagihara rzeczywiście potrafi zaangażować czytelnika. Mnie nie poruszała nadmiernie Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu.

To, że "przepraszam" pojawia się w tekście 154 razy, to też jest zrozumiałe. Dziwię się, że tylko tyle. Myślałem, że jest tego więcej.

A pomijając już powyższą opinię - tę książkę przeżywam do dzisiaj, a minęło już kilka tygodni, odkąd doszedłem do końca. Wciąż o niej rozmyślam. To się bardzo rzadko zdarza. I teraz bardzo trudno jest mnie zachwycić jakąkolwiek książką. W porównaniu z Yanagiharą, wszystkie wydają mi się nieprawdziwe, mało intensywne w emocjach, nawet jeśli traktują o ludzkich dramatach.



Użytkownik: jml2000 19.07.2016 04:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Ile czytelników tyle opin... | misiak297
Co czytelnik, to inne zdanie - i bardzo dobrze :)
Użytkownik: Marylek 19.07.2016 06:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Ile czytelników tyle opin... | misiak297
"To, że "przepraszam" pojawia się w tekście 154 razy, to też jest zrozumiałe. Dziwię się, że tylko tyle. Myślałem, że jest tego więcej."

Też tak myślałam. Ten zarzut, to trochę jak zarzut wobec książki o chlebie, że pojawia się w nim zbyt często słowo "mąka".

Podobnie z zarzutem braku kobiet; nie ma praktycznie kobiet u Conrada, u Faulknera... Yanagihara opisuje męskie środowisko: męski akademik, męski klasztor, męską przyjaźń, Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu - jak na takie założenie, kobiet jest tu w sam raz. To nie miała być książka o społeczeństwie, żeby proporcje płci były zachowane; to książka o traumie i sposobach radzenia sobie z nią. A ta trauma dotyczy akurat mężczyzn.

Nie płakałam podczas lektury. Ja nie płaczę nad książkami. Jedynie wstrzymywałam oddech. Dla mnie obraz radzenia sobie z cierpieniem był wstrząsający i bardzo prawdziwy. Absolutnie nie do śmiechu. Nie dałam najwyższej oceny, bo w pewnym miejscu akcja zaczęła za bardzo przyspieszać, jak na moje gusta - to odnośnie zarzutu przegadania. Po solidnie przegadanym Christensenie (Półbrat (Christensen Lars Saabye)) i jeszcze gorszym Knausgardzie (Moja walka: Księga pierwsza (Knausgård Karl Ove)), po zupełnie nie do strawienia rozdmuchanym McEwanie (Pokuta (McEwan Ian)), wreszcie trafiłam na książkę, której mi było za mało.

Książka wzbudza emocje? A po co jest powieść? Jeśli wzbudza tak skrajne - tym lepiej dla niej. Jest o czym rozmawiać.
Użytkownik: jolekp 19.07.2016 07:24 napisał(a):
Odpowiedź na: "To, że "przepraszam" poj... | Marylek
Ja też raczej nie zwykłam płakać na książkach - "ograniczam się" do ściśniętego gardła i łzy kręcącej się w oku, a tutaj mniej więcej jakieś 200-300 ostatnich stron przepłakałam praktycznie w całości. I jeszcze tak ze dwa dni później ;)
Użytkownik: Marylek 19.07.2016 07:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też raczej nie zwykłam... | jolekp
Ja przez pierwsze sto stron zastanawiałam się o co tyle hałasu. Dobrze się czyta, ale co z tego? Bardzo krytycznie podchodziłam do tej książki. Potem pozwoliłam sobie na wejście w ten świat, na całkowite zanurzenie.

To, że powieść porusza, to jest jej plus!
Użytkownik: jolekp 19.07.2016 08:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja przez pierwsze sto str... | Marylek
Otóż to! Miałam dokładnie tak samo - przez cały pierwszy rozdział nie mogłam się za bardzo wkręcić w historię i byłam wręcz rozczarowana. Za to, jak już się rozkręciło to na dobre.
Wiadomo, że książka musi poruszać. Ja umiem zignorować wszystkie wady (co nie znaczy, że ich nie widzę), o ile historia wzbudza we mnie emocje. A co mi z technicznie nienagannej książki napisanej pięknym językiem, jeśli wszystko w niej jest dla mnie "bez serc i bez ducha"?
Użytkownik: Marylek 19.07.2016 08:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Otóż to! Miałam dokładnie... | jolekp
Pełna zgoda! Książka nadająca się tylko do analizy literackiej, a nieporuszająca czytelnika, to dla mnie pomyłka.

Owszem, różne rzeczy nas poruszają w różnych okresach życia i tak być powinno. Dla mnie akurat "Małe życie" było strzałem w dziesiątkę.

Nie ma książki, która jest identycznie przez wszystkich odbierana. I to jest piękne.
Użytkownik: elwen 19.07.2016 16:39 napisał(a):
Odpowiedź na: "To, że "przepraszam" poj... | Marylek
Nie miałam problemu z mnogością słowa "przepraszam" w powieści - rozumiem, czemu drażni niektórych czytelniczo, podobnie jak irytuje powtarzane przez kogoś ciągle w prawdziwym życiu. W kontekście książki i psychiki bohaterów, ta powtarzalność była jednak bardzo prawdziwa. Niektórzy ludzie tak mają; nie wchodząc w szczegóły, z różnych powodów mam to również ja, choć nie spotkało mnie może aż tyle, co głównego bohatera. Lęki i niepewność bardzo prawdziwe, podobnie jak to, że miłość i/lub obiektywny sukces zawodowy niekoniecznie w magiczny sposób zmieniają momentalnie myślenie o sobie.

Ocenę obniżyłam o pół punktu za to, o czym piszę w innym miejscu wątku: mnogość traumatyzujących bohatera wydarzeń, zupełnie jakby autorka chciała w ten sposób usprawiedliwić jego późniejsze problemy z samym sobą; może dlatego, że chodzi o bohatera męskiego? Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

(Ciekawe, "Półbrata" porzuciłam, nomen omen, w połowie. Na "Pokutę" wszyscy namawiają - aż takie rozczarowanie? Filmu nie widziałam, choć treść jest mi znana.)
Użytkownik: Marylek 19.07.2016 16:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie miałam problemu z mno... | elwen
"Pokuta" jest przegadana straszliwie. Tam jest narracja w stylu: Podeszła do drzwi, wyciągnęła rękę, nacisnęła klamkę, która ugięła się pod jej dłonią i drzwi się otworzyły. Detaliczne opisywanie sęków w balustradzie mostu. Taki zabieg można zastosować, żeby podkreślić napięcie chwili, ale kilkaset stron czegoś takiego - ciężko się to czyta. Problem jest ważny, ale tonie w słowach. A filmu nie widziałam.
Użytkownik: jml2000 19.07.2016 19:41 napisał(a):
Odpowiedź na: "Pokuta" jest przegadana ... | Marylek
Ja też nie skończyłam "Pokuty", to "Pokuta" wykończyła mnie. Obejrzałam za to film, który jest bardzo dobry - bo jak to film pomija wiele niepotrzebnych szczegółów.
Użytkownik: misiak297 19.07.2016 19:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie miałam problemu z mno... | elwen
Co do tego, co ukryłaś pod paplą - obawiam się, że niestety możesz mieć rację. Niestety - bo jest to w jakiś sposób przykre - Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Użytkownik: jolekp 19.07.2016 20:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Co do tego, co ukryłaś po... | misiak297
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 09.08.2016 15:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie miałam problemu z mno... | elwen
"Nie miałam problemu z mnogością słowa "przepraszam" w powieści - rozumiem, czemu drażni niektórych czytelniczo, podobnie jak irytuje powtarzane przez kogoś ciągle w prawdziwym życiu."

Może to taka moda na powtórzenia? W recenzji "Pięćdziesięciu twarzy Greya" http://www.goodreads.com/review/show/340987215 podane są zliczenia pewnych wyrażeń:

"Oh My" - 79
"Crap" - 101
"Jeez" - 82
"Holy (shit/fuck/crap/hell/cow/moses)" - 172
"Whoa" - 13
"Gasp" - 34
"Gasps" - 11
"Sharp Intake of Breath" - 4
"Murmur" - 68
"Murmurs" - 139
"Whisper" - 96
"Whispers" - 103
"Mutter" - 28
"Mutters" - 23
"Fifty" - 16
"Lip" - 71
"Inner goddess" - 58
"Subconscious" - 82

Niestety nie znalazłem takich statystyk dla "Małego życia", a kilka słów jest tam w kółko powtarzane...
Użytkownik: misiak297 09.08.2016 15:53 napisał(a):
Odpowiedź na: "Nie miałam problemu z mn... | LouriOpiekun BiblioNETki
Oj, Louri, niechęć niechęcią, ale zestawienie nieudolnych literacko "50 twarzy Greya" z "Małym życiem" (gdzie powtarzanie pewnych słów ma swój psychologiczny sens) to jednak nadużycie względem Yanagihary.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 09.08.2016 19:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, Louri, niechęć niechę... | misiak297
Haha, wiedziałem, że Cię to "ubodnie" ;) Ale nie bierz tego tak serio! Pewnie zdarza się więcej książek, których autorzy zafiksowali się na jakimś słowie-kluczu. Zaś podobieństwa wyszukiwać w zaskakujących zestawieniach - rzecz satyry - walka z nią nie przynosi laurów ;p
Użytkownik: Anna125 19.07.2016 00:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Ze zdumieniem patrzę na r... | jml2000
Muszę koniecznie przeczytać "Male życie", jeśli uruchamia tak skrajne opinie.
Użytkownik: Marylek 19.07.2016 06:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Muszę koniecznie przeczyt... | Anna125
Otóż to! :)
Użytkownik: woluminka 19.07.2016 12:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Ze zdumieniem patrzę na r... | jml2000
A mnie się bardzo podobała :) owszem, mam kilka zastrzeżeń, ale nie popsuły mi one przyjemności odbioru całości. Przeczytałam na 3 wieczory, miejscami pewne fragmenty bym wycięła, ale ogólne wrażenie z powieści: rewelacyjna. I fajnie, że tak wzbudza różne reakcje, chyba właśnie o to chodzi w literaturze :)
Użytkownik: elwen 19.07.2016 13:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Ze zdumieniem patrzę na r... | jml2000
Przeczytałam zaraz po ukazaniu się, dobrych już kilka tygodni temu - i jakoś ciągle o tej książce myślę. Jeśli to nie jest wyznacznikiem dobrej powieści, to co nim jest? Owszem, ograniczyłabym trochę liczbę nieszczęść dotykających bohatera, balansującą miejscami na granicy przesady. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Balansuje - nie spada jednak, wybraniając się stylem i psychologią postaci. A ja od paru tygodni łapię się na tym, że choć od początku mam własny egzemplarz, to przy każdym wejściu do księgarni i trafieniu na "Małe życie", muszę tę książkę w losowym miejscu otworzyć :)
Użytkownik: jolekp 19.07.2016 14:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam zaraz po uka... | elwen
Dla mnie największą wadą, nad którą trudno mi było przejść do porządku dziennego był brak wyjaśnień pewnych spraw, które moim zdaniem powinny być wyjaśnione koniecznie.
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Ale i tak się cieszę, że moja szóstka była pierwszą i przez dłuższy czas jedyną szóstką dla "Małego życia" :)
Użytkownik: lutek01 05.08.2016 01:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie największą wadą,... | jolekp
O "Małym życiu" napisano już bardzo wiele i z wieloma rzeczami mogę się zgodzić, np. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu czy krystaliczne charaktery Harolda, Malcolma, Julii czy Andy'ego.

Do całej listy zarzutów sformułowanych pod adresem "Małego życia" dodam jeszcze jeden, który mi przez całą książkę przeszkadzał: jakieś dziwne zawieszenie czasowe. Mogę przyjąć, że nie ma żadnych aluzji np. do aktualnych wydarzeń politycznych czy społecznych, ale jako czytelnik muszę wiedzieć, w jakich realiach czasowych osadzona jest powieść, żebym mógł sobie wszystko dobrze wyobrazić (u mnie to ważne: stroje, wygląd ludzi, moda - to pozwala mi sobie wyświetlać w wyobraźni sceny). Tymczasem w książce nie ma żadnych odniesień czasowych, mimo że akcja powieści obejmuje kilkadziesiąt lat! Mało tego: w scenie na początku książki, kiedy Jude i Willem przed imprezą sylwestrową zostają zatrzaśnięci na dachu, pada kwestia, że żaden z nich nie wziął komórki - to każe mi sobie wyobrazić tę scenę dość współcześnie, powiedzmy 1995 r. - potem następuje kilkadziesiąt lat z życia grupy przyjaciół; gdzie więc jestem w ostatnich scenach książki? w 2045??? Wyobraźni mi brakuje... Jeżeli zaś przyjąć, że ostatnie sceny są osadzone w czasie rzeczywistym, to skąd komórki w latach 70-tych? Książka porusza ważne kwestie, np. stosunek do homoseksualizmu czy do maltretowania dzieci i ja jako czytelnik muszę wiedzieć, gdzie czasowo jestem, bo to kluczowe dla fabuły (i dla mojej wyobraźni).

Ponad wszystko jednak doceniłem tę książkę za niezwykłe dopracowanie dwóch głównych postaci pod kątem psychologicznym. Są opracowane doskonale, do ostatniej kreski. Ich motywy działania są prawdopodobne, logiczne, uzasadnione psychologicznie. Każde działanie ma uzasadnienie w życiu bohaterów, a to też jest dla mnie ważne. Ja, laik, który tylko interesuje się psychologią, jestem w stanie połączyć zachowania bohaterów, ich reakcje, relacje etc. w ciągi przyczynowo-skutkowe.

Kolejny plus, mimo pewnych dłużyzn (zwłaszcza pod koniec książki): sceny chyba najważniejsze: cierpienia, inercji, zapadania się w sobie, ale też interakcje między bohaterami (kłótnie Jude'a z przyjaciółmi, ich apele do niego, niemożność zrozumienia tego co się dzieje etc.) były dla mnie bardo prawdziwe i przejmujące. I to dla mnie największa wartość tej książki, to się przeżywa (nawet jeśli potem następuje dłużyzna).

I jeszcze tak sobie myślę, że ważnym atutem tek książki jest to, że zwróciła oczy świata - jeżeli mogę tak górnolotnie napisać (a chyba mogę, bo "Małe życie" jest bestsellerem) - na problem autoagresji, o którym nie mówi się tak często (jak np. nie przymierzając o alkoholizmie czy innych problemach społecznych ). To trudne do zrozumienia zjawisko, a dzięki tej książce, szczególnie przez takie dopracowane postaci, która dotrze do masowego odbiorcy, jest szansa, że społeczeństwo się czegoś nauczy (bądź przynajmniej się zastanowi nad problemem - to już coś).

Suma summarum - bilans bardzo pozytywny.

Użytkownik: jolekp 05.08.2016 07:15 napisał(a):
Odpowiedź na: O "Małym życiu" napisano ... | lutek01
Pod koniec jest kilka wzmianek o sprawdzaniu wiadomości na telefonie - zatem to rzeczywistość, w której już istnieją smartfony. W związku z tym jakoś tak założyłam, że bohaterowie urodzili się gdzieś na początku lat 60. Ale teraz mnie zagiąłeś - nie zauważyłam tej uwagi o komórkach przy zatrzaśnięciu na dachu. Może to zwykły babol autorki - przy dzisiejszym rozwoju technologicznym łatwo czasem zapomnieć, że kiedyś tego wszystkiego nie było ;).
Użytkownik: Szeba 05.08.2016 08:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Pod koniec jest kilka wzm... | jolekp

Ja jestem w trakcie czytania książki, już po scenie na dachu i wydaje mi się, że bohaterowie byli wtedy pod trzydziestkę. Mogła to być druga połowa lat 90., a urodzić mogli się w połowie/drugiej połowie lat 60. Teraz byliby pięćdziesięciolatkami. Raczej wszystko by się zgadzało, ale nie wiem jeszcze jak to wygląda z ich wiekiem w dalszej części książki.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 05.08.2016 08:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja jestem w trakcie czy... | Szeba
Ja po 500 stronach coraz bardziej przychylam się do zdania jml2000 z powyższego tekstu. Liczę, że coś jeszcze się zmieni! Ale na razie omijam wszelkie dyskusje, nie odkrywam papli...

Co do ram czasowych natomiast - jest to chyba najsłabszy punkt całej książki: na świecie NIC się nie zmienia! Tak naprawdę, pomimo upływu dziesiątek lat, bohaterowie i realia jakby utknęły gdzieś na przełomie tysiącleci (choć, co ciekawe, już w czasach wczesnej młodości Jude'a Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu). Zresztą, to takie współczesne i hipsterskie, nie przejmować się światem zewnętrznym, polityką i gospodarką, a skupić jedynie na własnym wnętrzu. Na pewno książka w jakiś sposób oddaje ducha epoki - może stąd ten sukces?

No nic, czytam dalej.
Użytkownik: lutek01 05.08.2016 12:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja po 500 stronach coraz ... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ja myślę, że to mógł być celowy zabieg autorki - mocno skoncentrować czytelnika na wnętrzu bohatera, nie na zewnętrzu. Ale to się chyba tak nie da, bo świat otaczający na nas wpływa, to oczywiste. No, w każdym razie,d dla mnie to był czynnik przeszkadzający, ale zabieg autorki, w moim przypadku, się udał - pochłonął mnie świat wewnętrzny Jude'a.
Użytkownik: jml2000 06.08.2016 08:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja myślę, że to mógł być ... | lutek01
Mnie oprócz tego dziwnego oderwania od otaczającej rzeczywistości (powieść jest jakby "bezczasowa") bardzo przeszkadzał brak rozwoju, dojrzewania bohaterów. Oni są dokładnie tacy sami w wieku 20 lat, jak i 50. A jest to w realnym życiu niemożliwe. Oni są po prostu nieprawdziwi.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 06.08.2016 09:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie oprócz tego dziwnego... | jml2000
Haha - celne spostrzeżenie! Co prawda wydaje się, że trochę dziecięctwa to nic złego, ale lekko żenująca była scena, gdy Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Jestem wymęczony, nie tego oczekiwałem...

Spójrz zresztą pod paple tutaj: nota wydawcy - tylko u nas tego nie nagłośniono, bo pewnie książka by się nie sprzedawała!
Użytkownik: jolekp 06.08.2016 10:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Haha - celne spostrzeżeni... | LouriOpiekun BiblioNETki
A ja opierając się na własnym doświadczeniu życiowym mogę powiedzieć, że "Małe życie" jest bardzo prawdopodobną książką, oczywiście nie pod względem wydarzeń, ale kreacji psychologicznej głównego bohatera jak najbardziej. Szczególnie wstrząsający był dla mnie pod tym względem chyba rozdział "Aksjomat równości", który jest niemal dokładnym odzwierciedleniem tego, co myślę o sobie, rozpoznawałam tam swoje własne reakcje, myśli i słowa.
Dla mnie ta książka była naprawdę ciężkim emocjonalnym przeżyciem, nie umiałam z niej "wychodzić", kilka dni z rzędu nie mogłam normalnie spać, bo hieny moich wspomnień podnosiły głowy i mnie osaczały (swoją drogą, to porównanie jest idealne). Nawet teraz, kiedy tylko wezmę tę książkę do ręki, to wszystko do mnie wraca (specjalnie kupiłam ją drugi raz, żeby mieć własną papierową wersję, bo czytałam w ebooku). To jest typ książki, której absolutnie nie powinnam czytać, a nie mogłam przestać.
Dlatego jak myślę o "Małym życiu" to pierwsze co mi się przypomina to mój stan emocjonalnego rozjechania (przy czym mam wrażenie, że bardziej płakałam nad sobą niż nad tragedią bohatera), a nie to, że Jude był zbyt dobry we wszystkim, stężenie geja na metr kwadratowy jest jak wyciągnięte z mangowego homo-romansu, a wątek z doktorem Traylorem nie został wiarygodnie zamknięty. To jest książka, której nie czytałam dla fabuły, tylko bardziej dla przeżyć i emocji, a w tym nie miała sobie równych, więc wszystko inne mogę jej wspaniałomyślnie wybaczyć.
Użytkownik: misiak297 06.08.2016 10:21 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja opierając się na wła... | jolekp
Podpisuję się pod tym!
Użytkownik: Marylek 06.08.2016 15:34 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja opierając się na wła... | jolekp
Też się podpisuję.

Ogólniej, uważam że czytelnicy nie odbierajacy tej książki emocjonalnie, analizujący liczbę gejów na metr kwadratowy, to szczęśliwi ludzie są, z beztroskim dzieciństwem za sobą. No i świetnie.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 08.08.2016 12:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Też się podpisuję. Og... | Marylek
Marylku, wydaje mi się, że pisząc tak czynisz z jednej strony krzywdę samej książce, a z drugiej dotykasz nadmiernym uproszczeniem (stereotypizującym wręcz) pewnych czytelników. W szczegółach:

- książkę krzywdzisz dlatego, bo tym komentarzem doceniasz tylko jej emocjonalną (generującą emocje) stronę, nawet nie patrząc na wszelkie pozostałe warstwy - tak, jakby nie miały one znaczenia, albo były zbyt słabym punktem, w którym książka się nie broni

- dotykasz tych, którzy nie poczuli się "Małym życiem" aż tak poruszeni, albo dla których warstwa emocjonalna nie dominuje w sposób przytłaczający nad wszelkimi innymi. Nie sądzę, by ktokolwiek z nas przeżył do tej pory, nie mając żadnych traum w życiu, w szczególności tych z dzieciństwa - może nie AŻ TAKICH, ale zawsze. Poza tym zwróć proszę uwagę, że właśnie punktujemy pewne słabe miejsca owej duszoszczipatielnej wizji - bezczasowość, brak ewolucji charakterów. Owszem, bardzo emocjonalne przeżywanie losów Jude'a może przeszkadzać w dostrzeżeniu czegokolwiek innego poza nimi w książce - ale to chyba nie jest pozytyw do końca? A przecież ja także mogę być poruszony tymi losami, a równocześnie dostrzegać i oceniać inne warstwy książki - nie oceniając samych bohaterów i potencjalności ich doświadczeń! Tak jak przeszkadzałoby zapewne i Tobie czy innym czytającym emocjonalnie, gdyby w książce np. roiło się od błędów ortograficznych, czy gdyby narracja była prowadzona za pomocą 3-4-wyrazowych zdań, brzmiących jak czkawka. No i ci "geje na m^2" - to także element realności fabuły, rażący swym nieprawdopodobieństwem tak samo jakby zamiast tego podobny odsetek (w mojej ocenie 25% wszystkich wymienionych postaci) był amiszami czy pilotami myśliwców (przy założeniu, że akcja nie jest umieszczona w takim właśnie srodowisku - ale u Yanagahiry właśnie mamy (rzekomo) do czynienia z przekrojem całego społeczeństwa! W trylogii Gardella owa "nadreprezentacja" jest naturalna, ani trochę nie razi.).

@ jolekp - no właśnie, Twój ostatni akapit jasno odwołuje się do tego, co napisałem wyżej! "wszystko inne mogę jej wspaniałomyślnie wybaczyć" jest tu kluczowe: nasze oceny na BNetce są subiektywne, więc mogą opierać się na dowolnym widzimisię. Ale dobrze jest też stanąć w takiej prawdzie, jaką swoją wypowiedzią prezentujesz: oceniam nie jakość pisarstwa, nie prawdopodobieństwo zdarzeń itp., a jedynie siłę emocjonalnego oddziaływania na moją osobę. Natomiast myślę, że niewłaściwe byłoby wymagać od innych, by oceniali książkę wg swych emocji, albo wręcz by określać, iż brak przeżywania TAKICH emocji jest niewłaściwy, uniezdalnia do wystawienia rzetelnej oceny. (trochę tak odbieram Twoją wypowiedź Marylku, choć oczywiście dopuszczam, że nie do końca to miałaś na myśli)
Użytkownik: Marylek 09.08.2016 18:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Marylku, wydaje mi się, ż... | LouriOpiekun BiblioNETki
Nie, nie twierdzę, że inny sposób przeżywania książki "uniezdalnia do wystawienia rzetelnej oceny". Niewłaściwie to może sformułowałam, pod wpływem emocji, oczywiście ;) Oceny nasze tutaj, jak słusznie zauważyłeś, są subiektywne i w tym ich siła, bo są dla nas samych. Słowo "rzetelne" ma zastosowanie raczej do kryteriów obiektywnych.

Subiektywnie natomiast mogę Ci powiedzieć jak ja odbieram książki, po co i dlaczego.
Czytam sporo pozycji popularnonaukowych i reportaży, żeby się czegoś dowiedzieć, nauczyć, zrozumieć.
Czytam kryminały i sensację - dla rozrywki i odpoczynku. Dlatego nie mogą niepotrzebnie epatować przemocą.
A beletrystykę czytam dla emocji.

Piszesz: "przeszkadzałoby zapewne i Tobie czy innym czytającym emocjonalnie, gdyby w książce np. roiło się od błędów ortograficznych, czy gdyby narracja była prowadzona za pomocą 3-4-wyrazowych zdań, brzmiących jak czkawka."

Przykład ekstremalny; pewnie by przeszkadzało. Nie wiem, nie czytałam czegoś tak skrajnie złego, a gdybym na coś takiego trafiła, porzuciłabym, bo szkoda mi czasu. Ale, ponieważ czytam dla emocji, to oceniłam wysoko książkę której tematyka bardzo mnie poruszyła, choć autorka nagminnie źle odmieniała liczebniki i jedno słowo pochodzenia greckiego ("Jeden Bóg" Katarzyny Mlek). Oceniam, na przykład, wysoko książki, którym zarzuca się nieścisłości historyczne (Follet), nielogiczności rzeczowe (Lem), laurkowatość i stronniczość (niektóre biografie), uproszczony obraz świata (Lilian Jackson Braun) i mnóstwo różnych innych "grzechów". Bo do mnie przemawiają i w chwili, gdy je czytam wypełniają jakieś moje subiektywne potrzeby. I w drugą stronę: porzucam i nie kończę książek, które nie poruszają mnie emocjonalnie, choć napisane są bardzo dobrze i ja to widzę. Widzę, jestem w stanie docenić pracę autora czy jego inwencję i nic mnie to nie obchodzi. Porzuciłam niedawno dobrą literacko Fallaci, nie skończyłam "Ksiąg Jakubowych" choć lubię Tokarczuk, nie sięgam po Henry'ego Jamesa, świetnego literacko i stylistycznie, a dla mnie strasznego nudziarza.

Wracając do "Małego życia": nie roi się w nim od błędów i narracja nie brzmi jak czkawka. Język jest dobry, a narracja wręcz za szybka momentami (to a propos zauważonych przez Ciebie dłużyzn). Zarzut bezczasowości jest chybiony, bo autorka wielokroć w wywiadach mówiła, że to jest zabieg celowy (co nie znaczy, że każdemu musi się on podobać!). Yanagihara nie chciała zostawić choćby cienia sugestii co do czasu akcji, żeby nie można było doszukiwać się powiązań reakcji bohaterów z rzeczywistymi wydarzeniami (np.: "Tak zareagował, bo to było po 11 września"). Miały to być przypadki psychologiczne wyekstrahowane z rzeczywistości. Ja pomysł kupuję.

Ponieważ czytam i oceniam emocjonalnie, nie liczę gejów na metr, traumy na lata, procentu prawdopodobieństwa. Nikt z nas nie ma, jak sądzę, takich doświadczeń jak powieściowy Jude, natomiast mechanizm wdrukowywania w mózg małego dziecka matryc opisany jest perfekcyjnie. Także to, jak dorosły człowiek może pracować latami nad zmianą takich matryc, a jedno przypadkowe, błahe wydarzenie wtrąci go na powrót w czas reakcji wyuczonych, choć niechcianych. Brak rozwoju postaci? Otóż Jude jest wręcz zatrzymany w rozwoju, to też jest celowe! I w żaden sposób nie jest nieprawdopodobne; gabinety psychoterapeutów goszczą takich ludzi. Za tego rodzaju prawdy oceniam "Małe życie" wysoko. Bo dla mnie wątek przyjaźni jest mniej dominujący, wątku gejowskiego prawie nie zauważam. Prawdopodobieństwo psychologiczne głównej postaci przyćmiewa wszystko. Prawdopodobieństwo pojawienia się laptopa czy komórki nie ma dla mnie znaczenia. Kupuję całość.

I nie, nie chcę krzywdzić ani książki, ani czytelników jednostronnością oceny. Każdy szuka w książkach czegoś innego. Lecz jeśli rację miał Stendhal, że powieść to zwierciadło przechadzające się po gościńcu, to odbija się w nim patrzący. To tylko stwierdzenie faktu.
Użytkownik: jml2000 10.08.2016 05:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, nie twierdzę, że inn... | Marylek
Tam, gdzie ty widzisz celowość, ja widzę nieudolność i pójście na łatwiznę ;) Co do prawdopodobieństwa psychologicznego - też oceniam to dokładnie na odwrót. Niestety, taką mam przypadłość, że książki oceniam całościowo - jeśli autorka wzbudza wyłącznie emocje, a wiele innych elementów leży, to dla mnie nie jest to dobra książka.
I szczerze powiedziawszy, twój przedostatni z lekka protekcjonalny wpis na temat szczęśliwego dzieciństwa też niespecjalnie mi się podobał.
Użytkownik: jolekp 10.08.2016 07:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Tam, gdzie ty widzisz cel... | jml2000
A można zapytać co jest wg Ciebie tak psychologicznie nieprawdopodobne?
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 10.08.2016 22:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, nie twierdzę, że inn... | Marylek
No i teraz nie wiem, czy mi dokopałaś czy nie tym odwołaniem do Stendhala ;)

Nie podejmując (przynajmniej chwilowo) dyskusji, wrzucam dwa cytaty:

1. Z "Małego życia" - bardzo celny nt. psychoanalizy:

"Terapia i terapeuci obiecywali rygorystyczny brak osądu (ale czy to nie była niemożliwość, by ktoś, kto cię słucha, jednocześnie cię nie oceniał?), a jednak za każdym pytaniem krył się mentalny kuksaniec, który łagodnie, lecz nieuchronnie popychał ku rozpoznaniu jakiejś wady, ku rozwiązaniu problemu, o którego istnieniu się nie wiedziało. Przez te wszystkie lata Willem miał przyjaciół, którzy byli przekonani, że mieli szczęśliwe dzieciństwo i kochających rodziców, dopóki psychoterapia nie uzmysłowiła im, że wcale tak nie było."[646]

2. A propos krytyki literackiej - wyimek z listu Flauberta do George Sand (z 2.II.1869):

"W ostatnim liście pisze mi Pani o krytyce, że wkrótce przestanie istnieć. - Myślę, wręcz przeciwnie, że dopiero zaczyna raczkować, I sprzeciwia się temu, czym była dotąd. Na razie tylko tyle. (Za czasów La Harpe'a krytycy byli gramatykami. - Za czasów Sainte-Beuve'a i Taine'a są historykami). Kiedy zostaną artystami, tylko artystami, lecz artystami prawdziwymi? Czy zna Pani choć jednego krytyka przejętego samym dziełem? Analizuje się bardzo subtelnie środowisko, w którym powstało, i przyczyny, z których się zrodziło. - A tajemna poetyka, która nim rządzi? Kompozycja, styl, punkt widzenia autora? Tego nie bada się nigdy!"

Jak wygląda powyższa (i poniższa) dyskusja w świetle tej wypowiedzi??
Użytkownik: Marylek 11.08.2016 10:12 napisał(a):
Odpowiedź na: No i teraz nie wiem, czy ... | LouriOpiekun BiblioNETki
ad. 2.

Otóż to! Czyli jednak Stendhal rulez? ;)

Na marginesie: bada się dziś i kompozycję, i punkt umiejscowienia narratora, i liczbę przymiotników na akapit. Hehehe, wszystko można zbadać, sklasyfikować i policzyć. Do "tajemnej poetyki" ma się to nijak.
Użytkownik: Anna125 11.08.2016 23:56 napisał(a):
Odpowiedź na: No i teraz nie wiem, czy ... | LouriOpiekun BiblioNETki
Podobnie chciałoby mi się zawołać ha, ha.
I dodam też ad 1 w terapii psychoanalitycznej jest wymog braku osądu (powracanie ciągle do pozycji neutralności i suprwizja jeśli się ją traci) i kuksańce, nicowanie na drugą stronę są nieodzowne tj.dostajemy/możemy dostać pod warunkiem, że starannie wybierzemy terapeutę, ogląd naszego wchodzenia w relację, spsoobów jej utrzymywania i "wariactw", czyli interpretację. Czy to przyjmiemy, czy nie zależy od naszej otwartości i poziomu zaburzenia - fiksacji oraz najzwyczajniej w świecie tego, czy terapia jest dla nas dobrą metodą zmiany? A'propos przyjaciół Wilema i ich problemów, które odkryli w czasie terapii to nie jest takie łatwe do rozstrzygnięcia - szczęśliwe, bądź trudne dzieciństwo nie warunkuje naszych "obsesji", czy przekonań silnie utrudniających nam życie. Po coś ci przyjaciele Willema udali się do terapeuty, czego poszukiwali? Może tego, czego chcieli nie otrzymali?
Ad2 tu króciutko, ponieważ Marylek mnie wyręczył. Cytat właściwie przemawia przeciwko negatywnej opinii o Małym życiu. I jeszcze wpisze to Falubert - mistrz słowa do G.Sand. Po ktorej stronie się opowiadasz;)
Pozdrowienia :D
Użytkownik: Fiona54 26.03.2017 10:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie oprócz tego dziwnego... | jml2000
Otóż to, brak rozwoju i dojrzewania bohaterów. Też to zauważyłam i napisałam w swojej czytatce. Moim zdaniem to dowód na brak prawdy psychologicznej w obrazowaniu bohaterów.
Użytkownik: Szeba 05.08.2016 14:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja po 500 stronach coraz ... | LouriOpiekun BiblioNETki

Czy Jude jest głównym bohaterem?
Jest wspomniane w tekście, że Jude umiał wyprać, ugotować, posprzątać, hodować pszczoły (tak tylko piszę, nie pamiętam szczegółów, ale były tam chyba takie dziwności?), ale czuł się jak kosmita w towarzystwie m.in. dlatego, że kompletnie nie miał rozeznania w popkulturze i równieśniczym folklorze, ponieważ z takimi nie obcował, nie łapał np. serialowych odzywek itp. Może to się jakoś ma mieć do całości, konstrukcji?
Z drugiej strony, zupełne wyobcowanie z rzeczywistości byłoby chyba dziwne w przypadku już dorosłego, który zostaje prawnikiem?
Użytkownik: jml2000 06.08.2016 08:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy Jude jest głównym b... | Szeba
Jude był w ogóle utalentowany pod każdym względem, ze śpiewem operowym włącznie :) Od zera do bohatera :) Kolejne nieprawdopodobieństwo.
Użytkownik: Anna125 09.08.2016 20:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Ze zdumieniem patrzę na r... | jml2000
Śledząc waszą burzliwą dyskusję nie mogłam się oprzeć, aby słówka nie napisać. Niestety jestem dopiero w jakiejś jednej-dziesiątej książki, więc moje zadanie może być nieprzekonywujące. Czasu nie mam zupełnie i to dlatego lecz urywam chwile, aby czytać. Jak zrozumiałam - czytając komentarze - cały czas jeszcze jestem w ekspozycji, tj. nic się nie dzieje. Moje wrażenia w tym momencie to - dobra literatura. Prosto napisane - "bez wygibasów" - to duży plus - brak epatowania formą i słowem. Dużo trudniejszy wydaje mi się taki sposób pisania. Dobrze się czyta, jak opowieść.
Chciałabym się odnieść do niektórych zarzutów takich jak: reklama, brak chronologii, nagromadzenie nieszczęść, czy traumatycznych doświadczeń, gejowskie tematy. To, że książka ma dobrą prasę, czy złą nie przesądza o jej wartości. Decyduje odbiór czytelników. Wiele osób poruszyła ta książka i to jest fakt. Oczywiście nie musi poruszać wszystkich lecz moim zdaniem to, że zaniepokoiła niektórych oznacza, że inspiruje i dotyka ważnych tematów.
Nie pilnowanie chronologii i rzeczywistości jest dla mnie oczywiste w książce dotykającej wewnętrznej rzeczywistości bohatera. W rzeczywistości psychicznej schematy, utarte ścieżki reagowania nie zmieniają się i świat zewnętrzny niewiele tu może wnosić (moim zdaniem nic nie wnosi, ponieważ niezależnie od ciężkiej pracy bohatera nad sobą i wsparcia otoczenia zmiana jest cholernie trudna, czasem niemożliwa. Tutaj mogą różne czynniki decydować, czemu tak, czemu nie - temat wart dyskusji - co nas może zmienić). Rozwoju bohatera nie mamy i nie powinniśmy mieć. Dla mnie to byłaby nieprawda psychologiczna. Każda zmiana, nawet tylko poglądów jest szalenie trudna, nie mówiąc już o zachowaniach, czy przekonaniach płytszych, czy tzw głębokich na swój temat. My, jako ci inni możemy uważać, że to pestka, zmienić się, jednakże to co dla nas jest proste dla innych jest niemożliwe. Raczej jest to przeżywanie tego samego, wciąż i wciąż. Każdy z nas ma swoje obsesje, fobie, lęki i one odtwarzają się bez przerwy.
Nagromadzenie traum (umownie tak to nazwijmy) jest możliwe, ponieważ poruszamy sie w rzeczywistości wewnętrznej bohatera. Nie jest istotne, to co było rzeczywiste, faktyczne, obiektywne tam i wtedy lecz to jak to bohater odbierał i ciągle odbiera. Każdy z nas interpretuje rzeczywistość, zachowania innych subiektywnie wg. swojej kalki. Dużego wytrenowania i dojrzałości wymaga zakwestionowanie tej kalki i próba zinterpretowania inaczej, w ogóle dopuszczenia do innego oglądu. Myślę też, że nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele traumatycznych sytuacji przeżyły osoby obok nas. Może nam się to nie mieścić w głowie lecz się zdarza i to nie tak rzadko.
Gejowskie tematy - tu, myślę sobie, dotykamy bardzo delikatnej kwestii. Czy osoba o innej preferencji seksualnej może cierpieć? Czy ma prawo do bolu? Czy akceptujemy i uznajemy krzywdę wyrządzoną osobie innej zupełnie niż my? A może myślimy, że sama jest sobie winna? Ja przyjmuję, że jeśli ktoś mówi, że go boli to znaczy, że go boli, a nie, że jest są to jej wymysły i według wszystkich znaków na niebie i ziemi krzywdzić go to nie powinno i że jest to przesada.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 11.08.2016 08:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Śledząc waszą burzliwą dy... | Anna125
Myślę, że jak przeczytasz do połowy, to pewne kwestie tu podnoszone zjawią Ci się w innym świetle. A jak już przeczytasz do końca, to może być znów na odwyrtkę. Np. ostatni akapit zupełnie omija istotę tego punktu naszej dyskusji - no ale poczekajmy, aż dotrzesz co najmniej do połowy najdłuższego rozdziału, tj. 'Szczęśliwe lata'!

W sumie trochę żałuj, że nie czytasz całkowicie "na sucho", bez zaznajamiania się (ze spoilującymi często) opiniami tych, co już książkę mają za sobą...
Użytkownik: Anna125 11.08.2016 22:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że jak przeczytasz... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ze spoilerami nie ma problemu dla mnie, kiedy książka jest dobra to zatapiam się w historię bez pamięci [taka wada:)]. Czy mam rozumieć, tę odwyrtkę, że teraz książka ci się podoba lub poruszyła?
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 12.08.2016 07:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Ze spoilerami nie ma prob... | Anna125
Nie, chodzi o kwestię przedstawiania pewnych wydarzeń w książce - w pewnym momencie jak dla mnie odmienia się jej charakter, a potem znowu zaszłe zdarzenia na inny jeszcze sposób pozwalają zobaczyć "Małe życie". Co do poruszenia - myślę nad czytatką. Na tę chwilę powiem tylko, że oceniłem książkę na 3.5.
Użytkownik: Anna125 12.08.2016 17:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, chodzi o kwestię prz... | LouriOpiekun BiblioNETki
To i tak chyba niezła ocena, odnosząc ją do twoich wypowiedzi po pierwszej partii tekstu. Może spróbuję też popełnić czytatkę, kiedy skończę. Chyba, że wystarczająco powypowiadam się w innych czytatkach i recenzjach:).
Użytkownik: Anna125 14.08.2016 19:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że jak przeczytasz... | LouriOpiekun BiblioNETki
Miałeś rację, kwestie pojawiły się w innym świetle, ta książka pulsuje i zmienia się. Lepiej rozumiem i zachwyty i zastrzeżenia. Jestem jestem po stronie zachwytu, dałam szóstkę i jestem chomikiem z zaczerwienionymi od płaczu, lekko opuchńiętymi oczami. Dla mnie ta książka jest o przyjażni i o małym życiu każdego z nas.
Użytkownik: misiak297 14.08.2016 20:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Miałeś rację, kwestie poj... | Anna125
Witamy wśród tych płaczących nad bohaterami "Małego życia":)
Użytkownik: Anna125 14.08.2016 21:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Witamy wśród tych płacząc... | misiak297
Dla mnie ta książka to prawdziwe życia w przestrzeni czasu. Male życie - tytuł jest niejednoznaczny, czy dotyczy Juda, jego przyjaciół i znajomych, czy również każdego z nas. Walki zwycięstwa, porażki. Bardzo współczesna. Chronologia nie ma tutaj znaczenia, ponieważ dotyczy świata tu i teraz. Związki hetero, czy homoseksualne podobnie. Tu nie o to chodzi. - moim zdaniem.
Użytkownik: misiak297 14.08.2016 21:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie ta książka to pr... | Anna125
Najwyraźniej postrzegamy to podobnie.
Użytkownik: Fiona54 26.03.2017 10:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ze zdumieniem patrzę na r... | jml2000
Zgadzam się z Tobą w stu procentach. Lektura tej książki była trudna do zniesienia i to, co zmusiło mnie do jej dokończenia, była chęć dowiedzenia się, czym fascynują się fani "Małego życia". Niestety nie dowiedziałam się. Jest to jednak fenomen literacko-socjologiczno-psychologiczny, że są zagorzali zwolennicy powieści i z drugiej strony bezlitośni krytycy (staję po stronie tych drugich).
Użytkownik: poqsa 17.04.2019 14:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Ze zdumieniem patrzę na r... | jml2000
Trafione w sedno. Ja tez już dawno nie czytałam tak słabej książki i to słabej wielopłaszczyznowo. Język jest kiepski, bohaterowie do bólu przewidywalni, tendencyjnie wpleciony skandal kościelny. Ciężko było mi przebrnąć przez opisy, gdy Jude się ciął, miałam nadzieję, że w końcu mu się uda. "Hieny, które go otaczały" i tego typu teksty wzbudzały we mnie westchnięcie zniecierpliwienia.

Jeśli harlekinowata książka jest dziesięć razy dłuższa niż standardowo w tym gatunku a głównymi bohaterami są dwaj mężczyźni, jeszcze nie robi się z tego arcydzieło.

Nie mogę pojąć tego fenomenu...
Użytkownik: Losice 05.11.2019 00:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Ze zdumieniem patrzę na r... | jml2000
Całe życie zastanawiałem się, dlaczego ludzie się tną - jaki jest mechanizm tego zjawiska, co ich do tego pcha.
"Małe życie" dało mi najlepszą odpowiedź i pokazało najbardziej wiarygodne wytłumaczenie - wytłumaczenie czegoś co niepokoiło mnie całe życie, co jest dla mnie nadal przerażające i budzi mój najgłębszy sprzeciw i gniew.

Mam w nosie niekonsekwencje i potknięcia narracyjne autorki, może pięć tysięcy razy używać słowa "przepraszam" i tysiąca innych. Podobnie jak wszystkie teorie spiskowe o "brudnym" marketingu tej książki.

Nie potrafię znaleźć odpowiedniego porównania określającego mój odbiór tej książki - jedyne co mi przychodzi do głowy to chyba nie najlepsze (ze względu na wagę problemów przedstawionych w książce) porównanie wysiłku autorki do wysiłku piłkarza w czasie meczu, piłkarza który cały czas próbuje przeprowadzić cudowną akcję i zdobyć bramkę, i cały czas mu się to nie udaje, ale w końcu ma tę swoja jedną, jedyną chwilę, kiedy jest geniuszem i Bogiem i strzela zwycięskiego gola.
I tyle .....
Użytkownik: Stephanie 05.11.2019 12:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Całe życie zastanawiałem ... | Losice
Nie polecam ani tej powieści, ani szukania wiedzy o zaburzeniach psychicznych, których objawem może być np.samookaleczanie się, w beletrystyce. Dość długo zakładałam, że każdy autor przed napisaniem powieści solidnie bada fakty, na których oprze swoją literacką fikcję - ale tak nie jest. Akurat " Małe życie" plasuje się na czele listy powieści, którym zarzucam wyjątkowy poziom fikcyjności i psychologicznej, i medycznej. A jako przykład rzetelności autorskiej dałabym " Życie za wszelką cenę" Lisy Genovy.
Użytkownik: misiak297 05.11.2019 13:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie polecam ani tej powie... | Stephanie
Można tej książce bardzo wiele zarzucić, ale akurat motywacja Jude'a a propos autoagresji jest bardzo wiarygodna pod względem psychologicznym. Nie znam książki beletrystycznej, która lepiej przedstawiałaby ten problem.
Użytkownik: Losice 11.11.2019 19:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie polecam ani tej powie... | Stephanie
Czy "wyjątkowy poziom fikcyjności i psychologicznej, i medycznej" zarzucasz "Małemu życiu" jako czytelniczka, czy też jesteś profesjonalnie związana z medycyną lub psychologią, i jest to opinia profesjonalisty?
Pytam, bo to w decydujący sposób definiuje naszą dyskusję. (sam nie jestem ani psychologiem, ani lekarzem medycyny).

"Małe życie" nie spotkało się w USA (jak również w innych krajach) ze zdecydowana krytyka środowisk psychologicznych i medycznych (oczywiście zawsze znajdziemy indywidualne przykłady przeczące temu stwierdzeniu). Większa krytyka (o dziwo) nadeszła ze strony amerykańskich środowisk LGBTQ - w naszych dyskusjach (również w biblionetce), raczej szerokim łukiem obchodzimy tę tematykę - osobiście nie dziwi mnie to, bo głębsze dyskutowanie tego problemu z poziomu polskiej rzeczywistości, przypomina dyskusję człowieka pierwotnego z inżynierem NASA o konstrukcji statków kosmicznych.

Twoje przekonanie o tym, że beletrystyka nie może być źródłem wiedzy o zaburzeniach psychicznych jest generalnie słuszne i wydaje się racjonalne i logiczne, ale jak zwykle ma słynne i chwalebne wyjątki.

W 1857 roku opublikowano klasyczną pozycję literatury światowej "Madame Bovary" Gustawa Flauberta. Jej główna bohaterka Emma Bovary definiuje jedną z kategorii osobowości psychologicznych tzw. bowaryzm (bovaryzm). Kategoria ta została po raz pierwszy zdefiniowana w 1892 roku przez Jules'a de Gaultier w jego pracy "Le Bovarysme, la psychologie dans l’œuvre de Flaubert " (Bovaryzm, psychologia w dziele Flauberta).
Jeśli Gustaw Flaubert, który nie był psychologiem ani lekarzem potrafił w swoim dziele tak dokładnie i trafnie opisać, zdiagnozować i scharakteryzować kategorię osobowości psychologicznej, to dlaczego nie może tego zrobić Hanya Yanagihara.
Mogę tylko powtórzyć za misiakiem237:
"Można tej książce ("Małe życie") bardzo wiele zarzucić, ale akurat motywacja Jude'a a propos autoagresji jest bardzo wiarygodna pod względem psychologicznym. Nie znam książki beletrystycznej, która lepiej przedstawiałaby ten problem."
Stawianie tej właśnie książki na czele listy nierzetelności autorskiej to chyba gruba przesada. Ale to moje zdanie i możemy się różnić.
Użytkownik: Stephanie 05.11.2019 14:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Ze zdumieniem patrzę na r... | jml2000
Może Cię zainteresuje: Uratuj mnie: Opowieść o złym życiu i dobrym psychoterapeucie (Reiland Rachel)
Aczkolwiek też zachowałabym czujność, ponieważ jest to osobista relacja pacjentki, zatem nie może być inna, niż subiektywna. Ale staram się pamiętać, że rozmawiamy o literaturze pięknej, a nie o dokumentacji medycznej.
Użytkownik: Stephanie 05.11.2019 14:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Może Cię zainteresuje: Ur... | Stephanie
Powyższe kieruję do Misiaka, ale innych zainteresowanych oczywiście także. Jako, że rzadko piszę coś w bnetce, zazwyczaj coś mi się nie udaje - np.wklejenie tego, co trzeba, tam, gdzie trzeba.
Użytkownik: Anna125 11.11.2019 20:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Powyższe kieruję do Misia... | Stephanie
Stephanie, to jest książka, która może "nie podejść", może być uznana za kontrowersyjną, źle napisaną, byle jak skonstruowaną i za długą, ale zaprawdę niezgodności z psychiatrią i psychologią nie można jej odmówić.

To naturalnie jest moje zdanie, odczucie, bądź wrażenie jak się teraz powiada na salonach i wszędzie. Prócz wrażenia jest też pewien kontekst i reguły gry. Witaj w w realnym świecie. Wybrałam się ostatnio na "Jokera", wiedząc że mi się nie spodoba, ale chciałam to zobaczyć z powodów kulturowych, aby zrozumieć co jest w nim fascynującego, co zaspokaja, co kanalizuje.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: