Dodany: 24.02.2010 18:05|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Brazylia
Updike John

1 osoba poleca ten tekst.

Brazylia przyciąga, Brazylia odpycha


Już dawno nie zdarzyło mi się trafić na książkę, która by wywoływała u mnie tak sprzeczne wrażenia - z jednej strony fascynowała, wciągała tak, że trudno ją odłożyć (a właściwie… wyłączyć, bowiem skorzystałam z nowocześniejszej jej postaci, czyli e-booka), z drugiej drażniła i odpychała. W twórczości samego autora napotykałam dotąd pozycje budzące i odczucia pierwszego rodzaju (np. „Szukajcie mego imienia”, „Muzea i kobiety"), i drugiego („Po kres czasu”), ale nie naraz i nie w takim stopniu.

W zasadzie miałam nawet problem z określeniem, co za utwór właściwie czytam; powieść, owszem, tak, ale jaką? Romans? Do jakiegoś stopnia na pewno - i to taki stylizowany na staroświecki, awanturniczy, z tytułami rozdziałów jasno wskazującymi, co i gdzie się wydarzy („Napaść”, „Znowu sami”, „Ponownie obozowisko” itd.) i z udziałem licznych sił działających na przekór parze głównych bohaterów - choć nie tylko, bo przecież tym, co przyciąga i zachwyca, jest nie tyle sama historia miłosna, co jej oprawa, ze wszystkimi detalami ubioru, wystroju pomieszczeń, składu potraw, wyglądu roślinności... Obyczajową? Wziąwszy powyższe pod uwagę, może by i pasowało, gdyby nie przytrafiająca się po drodze, ni z gruszki, ni z pietruszki, interwencja sił nadprzyrodzonych (jaka i z jakim skutkiem, nie zdradzę, by nie psuć innym potencjalnym czytelnikom niespodzianki). Bajkę czy jakiś mit współczesny? Może… ale tylko gdyby przyjąć, że byłaby to bajka wyłącznie dla dorosłych - bo w odróżnieniu od takiej np. opowieści o Tristanie i Izoldzie, do której zresztą można dopatrzyć się tu paru nawiązań (imię głównego bohatera, dramatyczna ucieczka na odludzie), ilość, a przede wszystkim jakość scen erotycznych zdecydowanie nie predestynuje „Brazylii” do roli lektury szkolnej, a i morał, jaki by się dało ewentualnie z niej wyciągnąć, wydaje się nie całkiem wychowawczy. A może każdego po trochu – bo też Updike „potrafi zresztą, jak się zdaje, napisać wszystko, co niektórzy mają mu stanowczo za złe”*? Ach, właściwie to przecież nie takie istotne…

Ważniejsze, co jest takiego w tej powieści, że równocześnie urzeka i odstręcza. Argumentem „na tak” jest ogromna wyrazistość w ukazywaniu zarówno scenerii otaczającej parę bohaterów, jak i ich przeżyć oraz piękny, obrazowy język. Brazylia widziana z perspektywy narratora jest raz zachwycająca, raz przerażająca i odpychająca. Czy prawdziwa? Według wszystkiego, co wiem o tym kraju z mediów, najwyraźniej tak, choć pewnie nie jest to jeszcze pełny jej obraz - zaledwie określony wycinek tamtejszej rzeczywistości. A jeśli się czytało Cejrowskiego czy Pawlikowską, to i epizod z szamanem nie wydaje się całkiem niewiarygodny...

„Na nie” - przynajmniej dla mnie, choć zaprawdę nie jestem moherową babcią ani naiwnym dziecięciem - zbyt dosłowne opisy erotycznych doświadczeń Tristão i Isabel. Pierwsza z tych scen, w której dwoje młodych odkrywa nawzajem swoją seksualność, jeszcze nie przekracza granic dobrego smaku, czego niestety nie można powiedzieć o kilku następnych. Rozumiem, że niektórym ludziom standardowe bodźce nie wystarczają i w związku z tym mogą się posuwać do czynności budzących u innych obrzydzenie lub zażenowanie, ale czy naprawdę trzeba je czytelnikowi wszystkie detalicznie przedstawiać, zamiast tylko subtelnie zasygnalizować niezwykłość sytuacji? Ani „na tak”, ani „na nie” nie jest natomiast wymowa samej fabuły. Początkowo wydaje się, że czytamy ponadczasową historię o miłości, przezwyciężającej bariery rasowe i klasowe, wychodzącej zwycięsko z najbardziej dramatycznych opałów. Ale kiedy już poznamy zakończenie, zaczynamy się zastanawiać, czy ktoś tu komuś nie zagrał na nosie: autor naiwnemu czytelnikowi, oczekującemu na finałowe „długo i szczęśliwie”… a może samo życie wszystkim razem i każdemu z osobna?...

Jak zwykle w takich przypadkach, miałam problem i z ocenieniem książki. Są w niej ustępy, które mogłabym czytać kilkanaście razy pod rząd, i takie, których wolałabym więcej nie widzieć; są fragmenty, które wydają się esencją życiowej mądrości, i inne, których sensu nie bardzo umiem dociec. Ale co jest pewne, to, że - w odróżnieniu od „Po kres czasu”, które zmogłam z wielkim trudem - podczas lektury nie miałam ani przez moment pokusy, by zrezygnować z czytania. Sumując wszystkie „za” i „przeciw”, nie mogę postawić oceny niższej niż dobra.



---
* Jan Tomkowski, „Dzieje literatury powszechnej”, Świat Książki, Warszawa 2009, s. 457.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1377
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: paren 24.02.2010 20:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Już dawno nie zdarzyło mi... | dot59Opiekun BiblioNETki
Bardzo ciekawie to napisałaś! :-)
Zaintrygowałaś mnie, więc znalazłam i zamówiłam "Brazylię" w mojej bibliotece. Chyba przyjdzie już całkiem odzwyczaić się od spania...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: