Dodany: 24.02.2010 10:52|Autor:

z okładki


Co wydarzyło się w Bieszczadach pewnej letniej nocy? Czy kapitan Żbik i porucznik Ola odkryją tajemnicę średniowiecznej ikony?

Odpowiedź znajdziecie w następnym zeszycie pt. „Tajemnica ikony”!


Czy pamiętacie ten wieczór? Wracaliście właśnie z rodzicami z kina, kiedy nagle usłyszeliście jęk syreny pędzącego samochodu, błysnęły na karoserii litery MO, zamigotało błękitne światło na dachu i… już ich nie było. - Znowu coś się stało – powiedział wtedy ojciec.

Jęk syreny jest sygnałem, że gdzieś wydarzyło się coś złego – napad, rabunek, wypadek, że ktoś wzywa pomocy. A może wtedy pędzący radiowóz wiózł do szpitala krew potrzebną ciężko choremu dziecku?

Czasami słyszycie w telewizji czy radio apel milicji: „…Na terenie kraju ukrywa się groźny przestępca, tylko społeczeństwo może nam pomóc. Wszelkie informacje prosimy zgłaszać do najbliższego posterunku MO…”.

Z gazet dowiadujecie się o ujęciu groźnej bandy lub też o uratowaniu życia tonącemu chłopcu, który ślizgał się na pokrytym świeżym lodem stawie… To są zaledwie fragmenty pracy MO. To, o czym czytacie w gazetach, to o czym dowiadujecie się z radia jest tylko efektem tej pracy. Nie wiecie nawet, że za krótkim komunikatem kryje się praca wielu bezimiennych ludzi. Praca – mierzona tygodniami, miesiącami, a niekiedy – latami.

Postanowiliśmy was zapoznać z kulisami tej trudnej i odpowiedzialnej pracy.

Treścią zeszytów będą zawsze ciekawe, niebezpieczne, a co najważniejsze – autentyczne akcje milicji w walce ze światem przestępczym.

[Wydawnictwo „Sport i Turystyka”, 1968]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1161
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: maharana 23.02.2011 14:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Co wydarzyło się w Bieszc... | geb1Opiekun BiblioNETki
Z. Sobala rysował podle zatem komiks o dzielnej milicji sprzedawał się kiepsko, bo kto tam będzie wydawał te kilka złotych na badziew. Remedium na to miał być nowy rysownik. Padło na Wiśniewskiego, który swego czasu popełnił ileś tam częściowy komiks "Podziemny front" a nawet i "Kapitan Kloss". Zatem kolejna historia o milicyjnym herosie utrzymana jest w konwencji "Podziemnego frontu". Wiśniewski rysować umiał lecz maniera "komiksiarza wojennego" pozostała mu i w tym jedynym Żbiku. Cechą charakterystyczną jego rysunku są ciemne kolory/przewaga czerni. Tym razem "grupa operacyjna" rozpracowuje nieuchwytną siatkę złodziei fiatów 125p. Szajką kierują dwaj cwani bracia mechanicy - kombinatorzy co się zowie! W tle pojawia się słynny Wołomin o którym "wszyscy wiedzą", że to wylęgarnia antysocjalistycznego elementu i w ogóle pasożytów społecznych. Ten biedny porucznik z wołomińskiej milicji wygląda na wyraźnie zmęczonego i zagłodzonego (tak oczy wytrzeszcza) - jak ta praca milicjanta pełna jest poświęceń! Nawet niedojada nieboraczek!
Ideą fabuły komiksu jest "dokopanie" "prywaciarzom" wg złotych myśli ówczesnych komuchów, gdzie "prywatna inicjatywa" tam muszą być koniecznie malwersacje, przekręty tudzież podstępne łamanie socjalistycznego prawa. Gdy już taki perfidny "prywaciarz" zostaje złapany to myśli tylko o jednym - wiać za granicę. Ale na to dzielny kapitan Żbik już nie pozwoli i braci kombinatorów po efektownej akcji w stylu "gaz do dechy obywatelu (jakiś tam)!!!" zaprowadza na zasłużony odpoczynek za kratami.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: