Dodany: 14.06.2016 12:06|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Dogonić siebie sprzed lat



Recenzent: Dorota Tukaj


Jest taki moment w życiu, od którego – choćbyśmy nadal byli jak najmłodsi duchem – nikt już nas jako młodych nie postrzega, co najwyżej uprzejmie zaliczając do wieku średniego. I jest taki moment, w którym zaczynamy albo mówić, albo przynajmniej myśleć: gdybym miał(-a) wtedy a wtedy mój dzisiejszy rozum, to bym…! Gdybym mógł/mogła cofnąć czas o tyle a tyle, to bym…! Trudno powiedzieć, czy istnieją jakieś szersze badania psychologiczne w tej kwestii, natomiast na podstawie wyrywkowych obserwacji łatwo wywnioskować, że do takich oświadczeń skłonne są zwłaszcza osoby niezupełnie zadowolone ze swojej bieżącej sytuacji życiowej. Już wiedzą albo przynajmniej podejrzewają, gdzie popełniły błąd: co zlekceważyły, czego zaniedbały, z czego przedwcześnie zrezygnowały, a co zrobiły nazbyt pochopnie, czym się naraziły na wstyd lub inne niemiłe konsekwencje, a czym sprawiły komuś przykrość. Mleko się rozlało, klamka zapadła, natomiast żal i pretensje do samego siebie pozostały. Czasem na kilka miesięcy, czasem na kilkadziesiąt lat. Więc gdyby tak można było dogonić siebie młodą/młodego i napomnieć lub ostrzec: nie sięgaj po papierosy! Skończ technikum! Nie wychodź za Zenka, a skoro już to zrobiłaś, nie flirtuj z Karolem! Nie bój się postawić szefowi! Nie bierz kredytu we frankach! (niepotrzebne skreślić, własne dopisać) – iluż frustracji by się sobie i bliskim zaoszczędziło, o ile lepsze by się teraz miało samopoczucie, ba, kto wie, czy nie byłoby się kimś zupełnie innym, niż się jest w tej chwili! Może artystką, może profesorem wyższej uczelni, może szczęśliwą babcią czworga wnucząt albo emerytowanym sportowcem z kolekcją medali? Oni nie muszą sięgać myślą w przeszłość i zastanawiać się, co by powiedzieli samym sobie sprzed trzydziestu czy pięćdziesięciu lat!

Ale czy na pewno? Dziennikarka „Gazety Wyborczej”, Katarzyna Bielas, postanowiła zbadać sprawę i przez trzy lata wypytywała o to różne osoby, które z takiego czy innego powodu można uznać za ludzi sukcesu. Osiemnastu mężczyzn, trzynaście kobiet. Średni wiek w chwili rozmowy: 66 lat (a byłby jeszcze trochę wyższy, gdyby nie jeden czterdziestosiedmio- i jeden czterdziestopięciolatek), maksymalny – 92. Siedmioro literatów i/lub dziennikarzy, dziewięcioro związanych z filmem lub teatrem, troje z innymi obszarami kultury, jeden sportowiec, jeden teolog, pozostali – głównie reprezentanci nauk humanistycznych i przyrodniczych (najwięcej pośród nich psychologów); kilkoro dodatkowo zaangażowanych w działalność polityczną i/lub społeczną. Jedni tak popularni, że zidentyfikowalibyśmy ich na pierwszy rzut oka i zaraz popędzili w ich stronę z prośbą o autograf, twarzy innych może w ogóle nie pamiętamy, lecz pewnie skojarzymy nazwisko z jakimś artykułem w prasie czy z wypowiedzią do radiowego mikrofonu. Wszystkich łączy to, że choć im się w życiu wiele rzeczy udało, i tak z perspektywy czasu odnajdują w swojej przeszłości jakieś obszary, które dałoby się udoskonalić, jakieś sprawy, którymi pokierowanie w inny sposób coś by im ułatwiło, uprzyjemniło, czemuś zapobiegło. Cóż, gwiazdy i mistrzowie to też ludzie, nie urodzili się przecież z umiejętnością wybierania idealnych rozwiązań!...

Jak różnią się od siebie respondenci autorki, tak różne są ich przypomnienia i przestrogi dla siebie samych sprzed lat. Niektóre mają charakter wiecznie aktualnych dewiz („nie odkładać na później tego, czego pragnie się dziś”[1]; „człowiek musi mieć swój charakter, nie może się ciągle poddawać [2]; „trzeba być krytycznym wobec siebie”[3]; „żyj w prawdzie i bądź sobą”[4]; dwie spośród nich – to nie przypadek, że podane zostały przez psychologa oraz mistrzynię reportażu literackiego – wydają się uniwersalne, możliwe do zastosowania przez każdego, w każdej chwili, w każdym wieku: „zaakceptuj swoją przeszłość, bo inaczej jej nie poznasz i nie zrozumiesz”[5] i „pamiętać trzeba wszystko ważne, a ważne przytrafia się każdemu. Nieważne zresztą też warto zapamiętać, a żeby zapamiętać, trzeba zapisać”[6]); inne wyraźniej odnoszą się do określonych doświadczeń danej osoby („nie dać sobie wchodzić na głowę i odmawiać, jeśli chce się odmówić”[7]; „bez zaufania nie ma fajnego życia, natomiast jeżeli ktoś to nasze zaufanie zawiedzie, to nie jest to koniec świata”[8]; „nie uzależniaj się od jednej osoby”[9]; „nie da się nadrobić czułości wobec dzieci”[10]; „spodziewaj się raczej, że będziesz dostawał w dupę, niż że będziesz triumfował”[11]; „trzeba mieć odwagę odejścia od czegoś, co przestaje spełniać elementarny wymóg przyzwoitości”[12]). Jedni ujmują je w postać konkretnych porad i zaleceń („zajmuj się od najwcześniejszych lat sportem”[13]; „nie chrzcij dzieci (…) tylko dlatego, że takie są obyczaje”[14]; „ucz się języków”[15]; „zwiewaj z tej akademii i zapisz się na fizykę. Natychmiast!”[16]), drudzy używają trybu warunkowego („nosiłbym aparat ortodontyczny”[17]; „stawiałabym na rozsądek, nie na entuzjazm”[18]). I tylko jedna osoba nie widzi sensu w formułowaniu konkretnych wniosków, skierowanych do swojego retrospektywnego „ja”: „i tak by mnie nie posłuchał. To jest dla mnie teraz zupełnie obcy człowiek”[19]. A wszyscy, naprowadzani umiejętnymi pytaniami dziennikarki, przy okazji co nieco o sobie opowiadają – oględniej lub obszerniej, trochę wykrętnie lub prosto i szczerze. Z tych opowieści wyziera solidny kawał polskich losów, tym większy, im starszy rozmówca. I sporo prawdy o człowieku w ogóle. Nie mówiąc o tym, że mając więcej niż, powiedzmy, dwadzieścia kilka lat, nie sposób po lekturze nie zadać sobie tytułowego pytania, wymagającego wielogodzinnych czasem przemyśleń.

Jeśli można by tę książkę udoskonalić, to dzięki dodaniu tekstów wcześniej niepublikowanych, żeby coś nowego dla siebie dostali również czytelnicy „Wyborczej” (którzy mieli już okazję poznać te wywiady, bo ukazywały się systematycznie na łamach „Dużego Formatu”), a także – pewnemu poszerzeniu grupy rozmówców, gdyż wyraźnie brakuje pomiędzy nimi przedstawicieli profesji technicznych, interesująca byłaby też większa reprezentacja lekarzy, duchownych, polityków, może przydałby się ktoś ze służb mundurowych, jeszcze paru sportowców… no i gdzie się podziali biznesmeni? Fakt, że w takim przypadku objętość musiałaby być większa, ale i przyjemność czytania by wzrosła!


---
[1] Katarzyna Bielas, „Co byś powiedział sobie młodemu”, wyd. Agora S.A., 2016, s. 11.
[2] Tamże, s. 86.
[3] Tamże, s. 118.
[4] Tamże, s. 183.
[5] Tamże, s. 320.
[6] Tamże, s. 109.
[7] Tamże, s. 21.
[8] Tamże, s. 55.
[9] Tamże, s. 66.
[10] Tamże, s. 94.
[11] Tamże, s. 155.
[12] Tamże, s. 300.
[13] Tamże, s. 16.
[14] Tamże, s. 22.
[15] Tamże, s. 25.
[16] Tamże, s. 176.
[17] Tamże, s. 133.
[18] Tamże, s. 240.
[19] Tamże, s. 168.




Autor: Katarzyna Bielas
Tytuł: Co byś powiedział sobie młodemu?
Wydawnictwo: Agora SA, 2016
Liczba stron: 328

Ocena recenzenta: 4,5/6


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 488
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: