Jak tu napisać o
Pan Żniw (
Tryon Thomas)
, aby nie zdradzić zbyt wiele? Aby nie pozbawić tych, co nie czytali, prawdziwych emocji płynących z lektury?
Na początek może opinia, która mnie do tej książki zachęciła:
Książkowe wspomnienia ze stycznia 2013 :)
"dziwna to książka. Czyta się ją w dużym napięciu, w oczekiwaniu na coś, co z pewnością lada chwila musi się wydarzyć. Pełna zabobonów, przesądów, magii. Amerykańska wioska, gdzie ludzie żyją zgodnie z odwieczną tradycją, negując wszelkie zmiany i nowości, dziewczynka-wieszczka, tajemnice, niewyjaśnione morderstwa... Trochę to męczące, ale jednak trudno się oderwać"
Po własnej lekturze mogę tylko potwierdzić powyższy opis - może prócz tego, że jest to męczące. Ta książka zaczyna się co prawda króciutkim wstępem obiecującym, że wszystko skończy się koszmarem, ale potem przez długi czas mamy sielską i anielską wieś na amerykańskiej prowincji (jej nazwę - Cornwall Combe - można przetłumaczyć jako Kornwalijska Dziura/Zapadlisko, ale "corn"(kukurydza) odgrywa tu także niepoślednią rolę!).
Główny bohater, Ned Constantine, będący równocześnie narratorem, przeprowadza się z żoną i około czternastolenią córką z Nowego Jorku do domu we wsi, w której czas się zatrzymał. Narzucają mi się od razu dwa obrazy - z powieści reportażowej
Chrystus zatrzymał się w Eboli (
Levi Carlo)
, gdzie w wiosce Gagliano także ludzie żyli jak przed wiekami - w świecie nawyków, zwyczajów, sposobów postępowania i metod pracy, a także wierzeń i zabobonów odziedziczonych po przodkach, impregnowani na upływ czasu i postęp. Drugim zaś obrazem jest
Śniła się sowa (
Ostrowska Ewa Maria (pseud. Zbyszewski Brunon lub Lane Nancy))
, lecz u Tryona otrzymujemy swoisty kontrapunkt dla tej powieści, bo nie pokazuje w tak bezkrytycznie negatywnym świetle "prostaków wiejskich". Co więcej - mieszkańcy Cornwall Combe to postaci wielowymiarowe, z krwi i kości, o niejednoznacznych charakterach, często w krytycznych sytuacjach ukazujący inną twarz.
Zdawać by się mogło, że wszystko jest na najlepszej drodze do pełnej aklimatyzacji i przeniknięcia rodziny bohatera do społeczności Cornwal Combe. Co prawda ciężko się przestawić na dość sztywne tory życia wsi - cały rok podporządkowany jest uprawie kukurydzy oraz - co najważniejsze - rytuałom i świętom z ową uprawą związanym: dorocznym jarmarkiem, świętem siewu, dniem Dziesięciny, zabawą Kukurydzową, wyborem Pana Żniw, aż wreszcie Dożynkami. Przewodniczką i dobrym duchem wsi jest miejscowa znachorka Wdowa Fortune. Wprowadza ona przybyszów w świat prosty, bliski naturze, a odległy od "wielkiego świata", pełnego pędu i obracającego się głównie wokół złych wieści. Niestety, Ned zaczyna zauważać, że nie wszystko w tym świecie jest tak różowe, jak mu to malują (może dlatego, że sam jest malarzem?). A wszystko zaczyna się od jego zainteresowania odosobnionym grobem na cmentarzu, w którym leży tajemnicza Grace Everdeen, która przed czternastu laty zbezcześciła święto Dożynek, a potem popełniła samobójstwo.
Powiem tyle - ta książka jest jak "w kwiatach ukryte armaty". Przez ponad połowę wydaje się, że mamy przed sobą bukoliczny obrazek, który jedynie tu i tam bywa przybrudzony jakąś wstydliwą prywatną "drobną sprawą". W miarę postępu jednak zdarzeń, przeobraża się to w prawdziwą powieść grozy - lepszą nawet niż horrory Kinga! To chyba pierwsza książka w moim życiu, przy której powstrzymywałem się przed dalszym czytaniem - z lęku przed tym, co się może wydarzyć - ale równocześnie nie mogłem przestać czytać. Gdybym miał opisać ją jednym obrazem, byłaby to wizja wieczornego wypoczynku w hamaku, w gorący dzień lata, gdy stopniowo zaczynamy czuć jakiś ucisk w skroniach, w uszach naszych narasta pisk czy brzęczenie, aż nastaje krótki błysk wylewu krwi do mózgu...
Poniżej jeszcze tropy literackie, które nasunęły mi się przy lekturze -
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
To znakomita lektura!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.