Dodany: 10.06.2016 13:25|Autor: misiak297

Między dystopią a farsą


W swojej najnowszej powieści "Serce umiera ostatnie" Margaret Atwood, wybitna kanadyjska pisarka, zabiera nas w niedaleką przeszłość. Kryzys panujący w Stanach Zjednoczonych uderzył w klasę średnią. Wiele osób żyjących dotąd na poziomie, mających domy, pracę i perspektywę lepszego jutra, stopniowo traci wszystko. Do tej grupy należą Stan i Charmaine – młode małżeństwo. Mieszkają w samochodzie, są narażeni na ataki bandyckich hord. Nie mają pieniędzy, stabilizacji, nie mają przyszłości. Nawet miłość, która ich przy sobie trzyma, przestaje wystarczać.

I nagle pojawia się alternatywa – Projekt Pozytron. Jest to odpowiedź na bezdomność, brak zatrudnienia oraz utratę poczucia bezpieczeństwa. Wytypowani uczestnicy trafiają do idealnej rzeczywistości, w której panują porządek, harmonia i szczęście. Każdy ma zapewnioną opiekę, dom, pracę i obiecujące perspektywy. Warunkiem uczestnictwa jest jednak spędzanie kolejnych miesięcy na przeman w rzeczywistości doskonałej i w więzieniu. To dwa różne, ale doskonale się uzupełniające światy.

Stan i Charmaine nie mają nic do stracenia – zgłaszają się i zostają zaangażowani do udziału w projekcie. Łatwo się podporządkowują, wpadają w rutynę przeprowadzek między domem a więzieniem, odzyskują godziwe warunki życia i szczęście. Wszystko się komplikuje, gdy wchodzą w osobliwy układ ze swoimi "zmiennikami", z którymi dzielą dom. Okazuje się także, że Pozytron – jak z dystopiami bywa – wcale nie jest siedliskiem szczęścia otwartym na dobro drugiego człowieka. To czysty biznes, biznes w wielu aspektach nieetyczny, pełen mrocznych tajemnic. A Stan i Charmaine mogą się przysłużyć ujawnieniu prawdy o tym eksperymencie.

Margaret Atwood przedstawia przerażający świat, w którym ład jest tylko pozorny, tak samo jak szczęście. Te dwie rzeczywistości niewiele się od siebie różnią – i jedna, i druga to więzienie, niewola. Kto się nie podporządkuje, tego czekają straszliwe konsekwencje. Uczestnicy projektu – niczym w słynnym eksperymencie Zimbarda – są odizolowani i poddawani swoistemu "praniu mózgu". Ich życie jest zdecydowanie lepsze od tego, jakie prowadzili na zewnątrz (w zasadzie mało które warunki mogłyby być gorsze), ale ma to swoją cenę.

"Serce umiera ostatnie" śmiało można zestawić z "Rokiem 1984" i "Folwarkiem zwierzęcym" George'a Orwella czy "Nowym wspaniałym światem" Aldousa Huxleya. Jednak kanadyjska pisarka wykracza poza ukazanie dystopii. Wprowadza w obręb fabuły wątki rodem z thrillera, elementy romansowe i komediowe, a całość wzbogaca inteligentną groteską. Przewrotna to książka, nieprzewidywalna w swej różnorodności. Z mrocznej dystopii wkraczamy nagle w obręb farsy. Autorka świetnie panuje nad wszystkim, jej powieść jest utrzymana na równym poziomie, ciekawa narracyjnie, pełna smakowitych szczegółów i błyskotliwych odniesień.

Niestety, choć Margaret Atwood potrafi stworzyć z takiej mieszanki względnie spójną całość, "Serce umiera ostatnie" rozczarowuje. Przewrotność ociera się tu o przekombinowanie, komedia raczej żenuje niż śmieszy, mrok thrillera rozmywa się w absurdzie. Największym grzechem jest jednak rażąco powierzchowne potraktowanie interesującego świata Pozytronu. Odkąd Stan i Charmaine stają się uczestnikami eksperymentu, akcja zaczyna niebezpiecznie przyspieszać. W gruncie rzeczy niewiele da się powiedzieć o tym, jak wyglądało codzienne życie bohaterów w nowej rzeczywistości – a ten aspekt, jak sądzę, byłby najciekawszy. Atwood miała świetny pomysł, zasygnalizowała istotne problemy (trudno przy lekturze nie zadawać sobie pytań: ile poświęcimy dla komfortu życia? Jakim manipulacjom jesteśmy w stanie się poddać? Jak bardzo można nas wykorzystać?), stworzyła interesujący świat, ale ów świat nie do końca daje nam poznać. Zamiast tego rozbija własny pomysł literacką zabawą w parodię gatunkową. Czy to udana zabawa? Raczej nie. W powstałej farsie toną wszystkie atuty utworu, traci on swą moc. Mimo to odznacza się wysokim poziomem, widać dobry warsztat, niezwykłą wyobraźnię i błyskotliwość autorki.

"Serce umiera ostatnie" to nie jest zła powieść – a jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że mogłaby być lepsza.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1774
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: reniferze 01.10.2016 19:07 napisał(a):
Odpowiedź na: W swojej najnowszej powie... | misiak297
Jestem bardzo mocno rozczarowana! Pomysł był naprawdę świetny, ale niestety, wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Atwood prześlizgnęła się po najbardziej interesujących kwestiach, stawiając na szybką, filmową wręcz akcję. Żadnej głębi, żadnej psychologii, żadnej refleksji.. pierwszy raz tak się zawiodłam na tej autorce.
Użytkownik: Monika.W 14.10.2017 17:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem bardzo mocno rozcz... | reniferze
W pełni popieram - żadnej głębi. W ogóle nic w tej powieści nie ma. No może sam początek ciekawy - obraz USA po dużym kryzysie gospodarczym, początki udziału w Projekcie Pozytron - i ta myśl, czy świadomie poświęciłabym wolność za komfort. Ale potem wszystko tak powierzchownie i banalnie. I jeszcze łopatologicznie - jakby czytelnik nie zasługiwał na niuanse.

Nie zauważyłam niż pozytywnych rzeczy, o których mowa w recenzji. A już stawianie w jednym rzędzie z "Rokiem 1984" czy "Nowym wspaniałym światem", to duże nadużycie. Chyba że ograniczymy się do stwierdzenia, że wszystkie są antyutopiami.

"Serce umiera ostatnie" to jest zła powieść. To bardzo zła powieść. I zupełnie nie rozumiem, dlaczego Atwood napisała coś takiego? Jeszcze w głębokim PRL-u czytałam jej "Kobietę do zjedzenia" (debiut) i do dziś ją pamiętam. I jak po 50 latach pisania mogła napisać coś takiego? Nasuwa mi się jedna myśl - niestety ideologia jej zaszkodziła. Nieważne jaka, jeśli jakakolwiek ideologia zakrywa wszystko, cały świat, szacunek do innych, dystans - to jest bardzo źle.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: