Dodany: 03.06.2016 11:23|Autor: Olga M.

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Skucha
Hugo-Bader Jacek

4 osoby polecają ten tekst.

Wyjście z trumny


"Czy w Polsce bez ofiar nie może być mitologii?"[1] – pyta Jacek Hugo-Bader i rozpoczyna opowieść o cichych bohaterach, którzy "zamiast przelewać krew, kręcili korbami od powielaczy"[2]. Nie walczyli jak żołnierze poprzedniej wojny, ale kto może odmówić im samozaparcia i oddania dla sprawy? Wygląda na to, że wielu. Autor z ich historią, która jest przecież także jego historią, mierzy się już ponad dwadzieścia lat.

Osobami tego dramatu, nierozerwalnie związanego z Międzyzakładowym Komitetem Koordynacyjnym NSZZ "Solidarność" i gazetą "Wola", są ludzie doskonale znani nam z mediów, a także prawie w ogóle nieznani czy zapomniani, choć im to zapomnienie może ciążyć niemiłosiernie. Michał Boni, który "nieraz bywa ministrem"[3], przygnieciony przez sprawę papieru o współpracy z SB. Także Ewa Hołuszko, znana wcześniej jako Marek, borykająca się z wykluczeniem społecznym, obrzydzeniem rodziny i, na dokładkę, z rakiem. Maciek Zalewski, który już w wolnej Polsce odsiaduje wyrok za niezbyt chlubne przewinienie – niektórzy mówią, że został wrobiony. Znamy ich, choćby ze słyszenia. A co z "Grubym" Markiem, wiecznym tułaczem, który szuka miłości, szczęścia czy może po prostu spokoju? Co z Ewą Galster, trochę szamanką, trochę wiedźmą, która jako jedna z nielicznych mówi głośno "jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem"[4]? Hugo-Bader o nich nie zapomina. Nie zapomina nawet o tych, którzy rozmawiać nie chcą.

"Skucha" to zbiór portretów ludzi o raczej tragicznych losach, powiązanych z "Firmą", którzy spostrzegli, że wolna Polska ani trochę nie wygląda tak, jak to sobie wyobrażali. Bo bieda aż piszczy, a oni ze smutnymi pensjami albo bez pracy, choć bojownikom o wolność coś by się przecież należało. Boli to tym bardziej, że sąsiad ubek na emeryturze tylko się uśmiecha i kpi z prawych i biednych solidarnościowców. Jak tu nie pić? Alkoholowy problem przewija się przez całą "Skuchę", każdy kiedyś pił albo nadal pije, nie mogąc poradzić sobie z szarą rzeczywistością, własną niemocą lub genetycznym obciążeniem po rodzicach alkoholikach. Losy niektórych są złamane od samego początku, od wczesnego dzieciństwa, przez rodziców, którzy przeżyli inną wojnę. Wielu wpada w zwodnicze nałogi czy zwykłą zgryzotę, nierzadko potrafiącą wyrządzić większe szkody niż poranny kieliszek pigwóweczki. Niektórzy się podnoszą, w imię zasady, że "sztuką nie jest nie upaść, tylko upaść i się podnieść"[5]; inni pozostają tam, gdzie byli.

Autor niczego nam nie ułatwia. "Skucha" to książka trudna, momentami bolesna, ale także szorstka i chropawa, jakby ktoś przejechał nam po języku papierem ściernym. Bo Hugo-Bader, choć pisze doskonale, wprowadza nas w chaotyczną narrację o wygranej wojnie i przegranych życiach. Przeskakujemy więc z jednej historii w drugą, mieszają nam się wszystkie Ewy występujące w dramacie i zastanawiamy się, czy tak już będzie do samego końca. Jest, lecz wcale nie przyzwyczajamy się do tych ruchomych obrazów. Chciałoby się na chwilę zatrzymać pędzącego przez opowieść autora i spokojnie przyjrzeć się światu, który próbuje przedstawić.

Niewielkim zawodem okazuje się, o dziwo, część dotycząca stanu wojennego, który potraktowany został po macoszemu. Być może Hugo-Bader uznał, że pisze dla tych, którzy odczuli na własnej skórze, czym było "siedem lat w trumnie"[6]. A co z takimi jak ja, dziećmi wolnej Polski? Widocznie mają nam wystarczyć opowieści rodziców, którzy, w przeciwieństwie do bohaterów "Skuchy", nie byli wtedy w samym centrum wydarzeń. Rozumiem, że autor postanowił pokazać życie po, wyjście z trumny i próbę odnalezienia się w nowych realiach. Trudno jednak zrozumieć historię walczących, jeśli choćby odrobinkę, choćby za pośrednictwem pisarza, nie uczestniczyło się w ich wojnie.

"Skucha" to przygnębiający kawałek literatury. Reportaż z wieloma głowami, z których każda ma coś do powiedzenia, pragnie być wreszcie zrozumiana albo chociaż usłyszana. Jacek Hugo-Bader pozwolił im się wygadać, powiedzieć, co komu leży na wątrobie i uwiera bardziej niż bolące biodro czy złamana ręka. Czy to pozwoli nam zapamiętać? Mam nadzieję.


---
[1] Jacek Hugo-Bader, "Skucha", Wydawnictwo Czarne, 2016, s. 17.
[2] Tamże, s. 17.
[3]Tamże, s.11.
[4] Tamże, s. 202.
[5] Tamże, s. 283
[6] Tamże, s. 79; tytuł II części reportażu.


[Recenzja ukazała się na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1010
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: