Dodany: 23.05.2016 13:49|Autor: misiak297

Książka: Dziecko wojny
Nović Sara

2 osoby polecają ten tekst.

Gdy świat się kończy


"W miastach o dziwacznych nazwach
grad ołowiu, grzmot żelaza:
nieświadomi, co ich winą,
ludzie giną.

W wioskach, których nie wyśledzi
wzrok – bez krzyku, bez spowiedzi,
bez żegnania się z rodziną
ludzie giną.

(…)

W stronach zbyt dalekich, by nas
przejąć mógł czyjś bólu grymas,
gdzie strach lecieć cherubinom –
ludzie giną."[1]

Otwieram ten szkic "Piosenką o Bośni" Brodskiego, ale przecież na miejscu Bośni w tytule mogłoby się znaleźć dowolne miasto czy wioska. Na przykład Zagrzeb w byłej Jugosławii. To tam mieszka dziesięcioletnia Ana Jurić – narratorka debiutanckiej powieści Sary Nović "Dziecko wojny" – kiedy na dobre rozpoczynają się działania wojenne na Bałkanach. Świat się zmienia już na pierwszej stronie książki. Z nim zmienia się także porządek życia bohaterki:

"Zamknięty między górami Zagrzeb prażył się w letnim upale. W najgorętszych miesiącach większość ludzi uciekała z miasta nad morze; od kiedy sięgam pamięcią wyjeżdżaliśmy na wakacje do domku moich rodziców chrzestnych w rybackiej wiosce na południu kraju. Ale teraz Serbowie zablokowali drogi na wybrzeże, przynajmniej tak mówiono, więc po raz pierwszy w życiu spędzaliśmy lato w głębi lądu"[2].

Życie nabiera innych barw, innych znaczeń. Nagle staje się bardzo istotne, kto jest Chorwatem, kto Serbem, a kto Bośniakiem. Mnożą się podziały społeczne, sąsiad występuje przeciwko sąsiadowi. Ktoś nagle wyjeżdża, ktoś przybywa (traktowani przez bohaterkę z ciekawością uchodźcy – inni, obcy, nieznani). Zaczynają się naloty, przymusowe pobyty w schronach – traktowane z początku przez Anę i jej szkolnych kolegów jak ekscytująca przygoda. Czy można się dziwić takiemu podejściu dziesięciolatki? Nie. Dziecko długo pozostaje dzieckiem i przyjmuje świat takim, jakim on się wydaje.

Ale groza narasta. Na ulicach wznoszone są wały z piasku (świetnie nadają się do zabawy w wojnę!), zaczynają się bombardowania, wybuchają pożary, chodnikami płynie krew, a w niebo unoszą się dymy. Ana również doświadcza tej grozy, nie do końca rozumie, co się dzieje, jednak czuje określone emocje:

"Teraz nie był to już niepokój, ani podniecenie, tylko prawdziwy strach. Poczułam zawroty głowy, jakby ktoś obwiązał mnie w pasie sznurem i wycisnął ze mnie całe powietrze"[3].

Trudno funkcjonować w takich warunkach – choć trzeba chodzić do pracy, do szkoły, do lekarza (Rahela, młodsza córka Juriciów, ciężko choruje). Naloty stają się codziennością, przybywa coraz więcej uchodźców (przynoszą ze sobą osobiste dramaty i mrożące krew w żyłach historie). Brakuje wody, przerwy w dostawie prądu są coraz częstsze. I do tego można przywyknąć – ale co z obawą o bezpieczeństwo własne i najbliższych? Juriciowie muszą dokonać dramatycznego wyboru – wysyłają młodszą córkę do Ameryki, aby mogli się nią zająć tamtejsi lekarze oraz rodzina zastępcza. I nikt – ani malutka Rahela, ani Ana, ani ich rodzice – nie zdaje sobie sprawy, że ta decyzja zaważy na życiu rodziny bardziej, niż mogliby przypuszczać. Ten dzień, w którym dziewczynka zostanie oddana pod opiekę MediMission, będzie dniem końca – i nie chodzi tu tylko o ostateczny koniec dzieciństwa Any, która w dramatycznych okolicznościach pojmuje cały koszmar wojny:

"Dawniej sądziłam, że wszystkie języki to tylko rodzaj szyfru, że kiedy człowiek nauczy się innego alfabetu, może przekształcać obce słowa z powrotem w rodzime, w coś rozpoznawalnego. Ale (…) naraz pojęłam wszystkie różnice. Zrozumiałam (…), że różnica między Serbami a Chorwatami jest o wiele większa niż tylko kształty pisanych przez nich liter. Zrozumiałam naloty, popołudnia na podłodze mieszkania z oknami zasłoniętymi czarną materią, noce spędzone w betonowych pomieszczeniach"[4].

W połowie "Dziecka wojny" akcja przenosi się z Jugosławii do USA. Ana – teraz studentka, a także siostra Rachel, przyszywana córka Jacka i Laury, dziewczyna Briana – nigdy nie pogodziła się ze swoją przeszłością, nie zdołała przepracować traum. Decyduje się na odwiedzenie rodzinnych stron, odszukanie miejsc związanych z dawną tragedią. Musi zmierzyć się z własnymi demonami, aby zrozumieć, kim jest. Czy ma do czego wracać? Jak przez ten czas zmienił się tak dobrze znany jej świat?

Czytałem już parę książek poświęconych konfliktowi zbrojnemu na Bałkanach, ale "Dziecko wojny" to zdecydowanie najlepsza z nich. Trudno się nie wczuć w sytuację bohaterki. Sara Nović potrafi wzbudzić ogromne emocje. Opisuje sugestywnie przenikanie się świata "wojennego" i tego bezpiecznego, sprzed działań zbrojnych. Przedstawia przekonujący portret psychologiczny osoby, której udało się przeżyć. Ana ukrywa swą tożsamość, jest pełna poczucia winy, niepewna, dawny, ale nie przebrzmiały ból nie pozwala jej funkcjonować. Trudno jej się też odnaleźć w amerykańskim świecie, gdzie wojna to temat obecny, lecz niewygodny (z podobnym problemem – tyle że w Szwecji – zmagała się Malika, bohaterka powieści Majgull Axelsson "Ja nie jestem Miriam"). To bardzo ważny wątek "Dziecka wojny":

"Z początku dorośli, których stosunek oscylował gdzieś między troską a wścibstwem, zadawali mi pytania o wojnę, a ja szczerze opowiadałam, co widziałam. Ale moje opisy często spotykały się z niezręcznym odwracaniem wzroku, jakby tylko czekali, aż wszystko cofnę, aż powiem, że właściwie ta wojna i ludobójstwo to nic takiego. Składali wyrazy współczucia, tak jak ich nauczono, a potem z uprzejmości zamieniali ze mną jeszcze kilka zdań i wreszcie znajdowali jakąś wymówkę, żeby zakończyć rozmowę. Najbardziej nienawidziłam ich rozważań, dlaczego ludzie nie uciekają z kraju, w którym dzieją się takie straszne rzeczy. Wiedziałam, że dyktowała je ignorancja. Pytali, bo nigdy nie czuli dymu z nalotów ani smrodu przypalonego ciała na własnym balkonie; nie mieściło im się w głowach, że tak niebezpieczne miejsce nadal może przywoływać skojarzenia z domem. Wkrótce zmieniłam taktykę (…). Malowałam im Zagrzeb w barwach wiecznego karnawału. Obraz, jaki wynosili z tych opowieści, nie budził poczucia zagrożenia, był nawet zabawny. Ale kreacja takiego wizerunku wojny była męcząca i bolesna"[5].

Świetnie napisana, tchnąca autentyzmem, przejmująca powieść. Ważna, ponadczasowa pozycja. Trudno przy lekturze nie dojść do może niezbyt odkrywczych, ale istotnych wniosków. Do prawd, o których na co dzień, we względnie wygodnej rzeczywistości, się nie pamięta. To mogło zdarzyć się wszędzie. Kiedyś to my możemy w strachu słuchać wycia syren alarmowych, podczas gdy ktoś na drugim końcu świata będzie ze znudzeniem przełączał kanał w telewizorze.


---
[1] Josif Brodski, "Piosenka o Bośni", przeł. Stanisław Barańczak.
[2] Sara Nović, "Dziecko wojny", przeł. Agnieszka Walulik, wyd. W.A.B., 2016, s. 11.
[3] Tamże, s. 46.
[4] Tamże, s. 93.
[5] Tamże, s. 101-102.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 544
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: